[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ślęczący nad książkami. Bem twierdzi mi ciągle, że wyglądam na starca na wsi
bym odżył...
Będę miał wieś, ale z konwencjonalnym dworem, strzyżonym parkiem, etykietą i
ingrediencjami jej, przypominającymi nieznośne miasto. Chciałbym dziczy,
polesia, chaty jakiej i samotnych dumań. Niezapomniana wioska moja mieściła to
wszystko, a mieściła coś więcej, ba! mieściła wówczas coś równającego się
przyrodzie, samotności i wolności: Helenę. Dziś jestem skwaśniały, znudzony i
nudny poeta podobno, ale jak niepodobny do dawnego! Tam była poezja i wówczas
ją czułem.
Wacław daje mi na czas wakacyjny tom piąty Brandesa. Czytałem dwa pierwsze
rozdziały. Tom trzeci doprowadził mię do roku mniej więcej 20 w literaturze
francuskiej, tom piąty jest rozbiorem romantyzmu we Francji, a więc
DZIENNIKI, TOMIK VI
Wiktor Hugo!... Co to będą za rozkoszne noce! Byleby tylko samotne... Dziś
czytam przez całą noc.
25 VI (czwartek).
A więc to już ostatni dzień, jaki spędzam pod tym dachem. Wiem, że nieraz w
życiu powracać będę do tego pokoiku z tęsknotą. Zimni tu byli ludzie, ale
wytrwałem z nimi dwa lata, a do ścian serdecznie przylgnąłem. Jutro już będę w
Sieradowicach. Ciekaw jestem tej arystokracji.1
Dnia 5 lipca. W Sieradowicach.
Gdy wyjeżdżałem na wakacje w roku zeszłym, przysłano po mnie jednego konia,
zaprzężonego w wóz, którym pocz-ciwina mieszczanin radoszycki odstawił mię na
miejsce, jak odstawiał na pole kupę nawozu; obecnie rzecz miała się inaczej:
przyjechałem na miejsce pobytu czterema końmi i powozem. Tempora mutantur*.
Trzeba sformułować opis otoczenia, w jakie postawiła mię protekcja profesora
Rybar-skiego. Rzecz to niełatwa, gdyż upłynęło już od czasu mojego przyjazdu dni
dziesięć, w czasie których nagromadziło się wrażeniowego materiału dosyć.
Sieradowice znałem od dawna ze słuchu Przyjechaliśmy wieczorem dnia 26 czerwca.
Pierwszego wieczora poznałem część zaledwie tego towarzystwa, wśród którego żyć
mam. Stanowiły je: panna Kamila Przyłęcka, pani doktorowa Drzażdżyńska, pan
Krajkowski. Wkrótce po moim przyjezdzie nadjechała pani Zaleska. Jest to kobieta
dziś jeszcze ładna. Podobają mi się szczególniej ruchy jej. Z rozmowy znać
wykształcenie, owo wykształcenie, jakie cechuje kobiety wchodzące w skład
towarzystwa". Nie ona jednak stać będzie na pierwszym miejscu w obrazku, jaki
namalować z natury zamierzam. Główne miejsce naznaczę innym osobom. A więc p.
Krajkowski, rządca dóbr Sieradowice,
1 Tu w autografie cztery linie kresek i kropek.
SIERADOWICE, 1885
203
Pokrzywianka, Radkowice, Romanów, Wzdół, Rzuchów etc. etc. To typ. Krótki,
węzłowaty, łysawy, wąsaty. Zaraz pierwszego wieczora oświadczył mi, że był w
szkołach łotrem, że siedział w klasie czwartej cztery lata, po czym dostał
dymisją itd. Blagier, jakiego świat nie widział. Takich jak ten widziałem już
bardzo wielu, ale ten jest rzeczywiście typowy. Pomimo całej jego naiwnej blagi
i gbu-rowatostwa, pomimo plugawego języka, jakim się posługiwał czułem do
niego sympatią. Kochał się i kocha w jakiejś facetce i wobec całego towarzystwa
mówi o tym uczuciu. Widziałem w oczach tego człowieka, który przejmuje na
pierwszy rzut oka wstrętem prawie, łzy, gdy mówił o kobiecie wspomnianej. Los
rzuca czasem natury dobre w las okoliczności złych i tworzy tym sposobem
dwulicowość ludzi. Sam w sobie Krajkowski jest poczciwą, szlachetną, uczuciową
naturą wygląda zaś na łobuza, jest utracju-szem, słowem, nie mówi za nim nic
zgoła. Mimo to czułem do niego bezwiedną sympatią i poprzyjazniliśmy się w ciągu
paru dni. Dziś już go nie ma, a miejsce jego zastąpił niejaki pan Nikłaś, o
którym nic powiedzieć nie można prócz tego, że grywa na harmonijce i ma
nieskromne fotografie.
W kilka dni po moim przyjezdzie zjawił się p. Turski Emil, brat pani Zaleskiej.
Olbrzymi, brodaty, zarozumiały. Stracił majątek i jest obecnie nie wiem czym.
Jest bardzo oczytany i co dziwna demokrata i republikanin. Wczoraj mówiliśmy o
rewolucji francuskiej, przy czym on dodał, że Francja na tyle pomników, ile
postawiła, powinna zdobyć się na pomnik dla Robespierre'a..., a wielkie zdanie
Kościuszki, że jeśli Polska powstanie, to będzie to Polska chłopska cytuje
często. To okaz rzadki: patriota, demokrata, republikanin, ateusz niemal wśród
tych ludzi... Czuję dla niego wielką sympatią, choć lubi czasem dowodzić po
doktryner-sku i podawać siebie za autorytet. Nie mam czasu na szersze
zastanowienie się nad nim, choć wart tego. Znał rodzi-
204
DZIENNIKI, TOMIK VI
ców moich i bierze mię często pod swoją opiekę. Zużytkuję go w powieściach,
jakie pisać zamierzam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
ślęczący nad książkami. Bem twierdzi mi ciągle, że wyglądam na starca na wsi
bym odżył...
Będę miał wieś, ale z konwencjonalnym dworem, strzyżonym parkiem, etykietą i
ingrediencjami jej, przypominającymi nieznośne miasto. Chciałbym dziczy,
polesia, chaty jakiej i samotnych dumań. Niezapomniana wioska moja mieściła to
wszystko, a mieściła coś więcej, ba! mieściła wówczas coś równającego się
przyrodzie, samotności i wolności: Helenę. Dziś jestem skwaśniały, znudzony i
nudny poeta podobno, ale jak niepodobny do dawnego! Tam była poezja i wówczas
ją czułem.
Wacław daje mi na czas wakacyjny tom piąty Brandesa. Czytałem dwa pierwsze
rozdziały. Tom trzeci doprowadził mię do roku mniej więcej 20 w literaturze
francuskiej, tom piąty jest rozbiorem romantyzmu we Francji, a więc
DZIENNIKI, TOMIK VI
Wiktor Hugo!... Co to będą za rozkoszne noce! Byleby tylko samotne... Dziś
czytam przez całą noc.
25 VI (czwartek).
A więc to już ostatni dzień, jaki spędzam pod tym dachem. Wiem, że nieraz w
życiu powracać będę do tego pokoiku z tęsknotą. Zimni tu byli ludzie, ale
wytrwałem z nimi dwa lata, a do ścian serdecznie przylgnąłem. Jutro już będę w
Sieradowicach. Ciekaw jestem tej arystokracji.1
Dnia 5 lipca. W Sieradowicach.
Gdy wyjeżdżałem na wakacje w roku zeszłym, przysłano po mnie jednego konia,
zaprzężonego w wóz, którym pocz-ciwina mieszczanin radoszycki odstawił mię na
miejsce, jak odstawiał na pole kupę nawozu; obecnie rzecz miała się inaczej:
przyjechałem na miejsce pobytu czterema końmi i powozem. Tempora mutantur*.
Trzeba sformułować opis otoczenia, w jakie postawiła mię protekcja profesora
Rybar-skiego. Rzecz to niełatwa, gdyż upłynęło już od czasu mojego przyjazdu dni
dziesięć, w czasie których nagromadziło się wrażeniowego materiału dosyć.
Sieradowice znałem od dawna ze słuchu Przyjechaliśmy wieczorem dnia 26 czerwca.
Pierwszego wieczora poznałem część zaledwie tego towarzystwa, wśród którego żyć
mam. Stanowiły je: panna Kamila Przyłęcka, pani doktorowa Drzażdżyńska, pan
Krajkowski. Wkrótce po moim przyjezdzie nadjechała pani Zaleska. Jest to kobieta
dziś jeszcze ładna. Podobają mi się szczególniej ruchy jej. Z rozmowy znać
wykształcenie, owo wykształcenie, jakie cechuje kobiety wchodzące w skład
towarzystwa". Nie ona jednak stać będzie na pierwszym miejscu w obrazku, jaki
namalować z natury zamierzam. Główne miejsce naznaczę innym osobom. A więc p.
Krajkowski, rządca dóbr Sieradowice,
1 Tu w autografie cztery linie kresek i kropek.
SIERADOWICE, 1885
203
Pokrzywianka, Radkowice, Romanów, Wzdół, Rzuchów etc. etc. To typ. Krótki,
węzłowaty, łysawy, wąsaty. Zaraz pierwszego wieczora oświadczył mi, że był w
szkołach łotrem, że siedział w klasie czwartej cztery lata, po czym dostał
dymisją itd. Blagier, jakiego świat nie widział. Takich jak ten widziałem już
bardzo wielu, ale ten jest rzeczywiście typowy. Pomimo całej jego naiwnej blagi
i gbu-rowatostwa, pomimo plugawego języka, jakim się posługiwał czułem do
niego sympatią. Kochał się i kocha w jakiejś facetce i wobec całego towarzystwa
mówi o tym uczuciu. Widziałem w oczach tego człowieka, który przejmuje na
pierwszy rzut oka wstrętem prawie, łzy, gdy mówił o kobiecie wspomnianej. Los
rzuca czasem natury dobre w las okoliczności złych i tworzy tym sposobem
dwulicowość ludzi. Sam w sobie Krajkowski jest poczciwą, szlachetną, uczuciową
naturą wygląda zaś na łobuza, jest utracju-szem, słowem, nie mówi za nim nic
zgoła. Mimo to czułem do niego bezwiedną sympatią i poprzyjazniliśmy się w ciągu
paru dni. Dziś już go nie ma, a miejsce jego zastąpił niejaki pan Nikłaś, o
którym nic powiedzieć nie można prócz tego, że grywa na harmonijce i ma
nieskromne fotografie.
W kilka dni po moim przyjezdzie zjawił się p. Turski Emil, brat pani Zaleskiej.
Olbrzymi, brodaty, zarozumiały. Stracił majątek i jest obecnie nie wiem czym.
Jest bardzo oczytany i co dziwna demokrata i republikanin. Wczoraj mówiliśmy o
rewolucji francuskiej, przy czym on dodał, że Francja na tyle pomników, ile
postawiła, powinna zdobyć się na pomnik dla Robespierre'a..., a wielkie zdanie
Kościuszki, że jeśli Polska powstanie, to będzie to Polska chłopska cytuje
często. To okaz rzadki: patriota, demokrata, republikanin, ateusz niemal wśród
tych ludzi... Czuję dla niego wielką sympatią, choć lubi czasem dowodzić po
doktryner-sku i podawać siebie za autorytet. Nie mam czasu na szersze
zastanowienie się nad nim, choć wart tego. Znał rodzi-
204
DZIENNIKI, TOMIK VI
ców moich i bierze mię często pod swoją opiekę. Zużytkuję go w powieściach,
jakie pisać zamierzam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]