[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmieszczeniu ładunku, w przeddzień wyjścia na morze. Spostrzegłem pierwszy raz na
nabrzeżu tego nie znanego mi człowieka; najwidoczniej nie był Holendrem; miał na sobie
krótkie piaskowe palto i czarny melonik, co wyglądało śmiesznie na tle zimowego pejzażu,
pustej równiny obrzeżonej brunatnymi frontami domów o dachach ociekających stopniałym
śniegiem.
Ów obcy czÅ‚owiek chodziÅ‚ tam i z powrotem, najwyrazniej pochÅ‚oniÄ™ty badaniem
zanurzenia dziobu i rufy; lecz gdy zobaczyłem, że przysiadł na piętach w na wpół roztajałym
śniegu, u samej krawędzi nabrzeża, aby spojrzeć na prąd pod nawisem rufy, powiedziałem
sobie:  To jest kapitan. I wkrótce dostrzegłem jego bagaż - typową skrzynkę marynarza
niesioną na stropach z lin przez dwóch ludzi oraz parę skórzanych walizek, a na nich zwój
morskich map opakowanych w płótno. Nagła, odruchowa zwinność, z jaką skoczył na pokład
wprost z poręczy nadburcia, odsłoniła mi po raz pierwszy prawdziwy jego charakter. Bez
żadnych innych wstępów poza przyjaznym skinieniem głowy odezwał się do mnie:
- Wcale dobrze wytrymował pan dziób i rufę. No, a jak tam z rozmieszczeniem
ciężaru?
Odrzekłem, że jak sądzę, udało mi się utrzymać ciężar dostatecznie wysoko; jedna
trzecia została umieszczona w górnej części statku  nad pokładnikami , według technicznego
określenia. Gwizdnął:  Fiu! , obrzucając mię od stóp do głów badawczym spojrzeniem. Coś
w rodzaju zafrasowanego uśmiechu pojawiło się na jego rumianej twarzy.
- No, założyłbym się, że użyjemy co się zowie w czasie podróży - rzekł.
Miał rację. Okazało się, że był pierwszym oficerem na tym statku podczas dwóch
poprzednich rejsów; poznałem już charakter jego pisma czytając w kajucie ze zrozumiałą
ciekawością stare dzienniki okrętowe, przeglądając zapiski o dziejach mego nowego statku, o
jego zachowaniu, o szczęśliwych chwilach, jakie przeżył, i o niebezpieczeństwach, z których
wyszedł cało.
Kapitan nie omylił się w swej przepowiedni. Nasza podróż z Amsterdamu do
Samarangu z ładunkiem - którego, niestety! tylko jedną trzecią umieściłem  nad
pokładnikami - była bardzo urozmaicona. Urozmaicona, lecz bynajmniej nie wesoła. Nie
mieliśmy w ciągu tego rejsu ani jednej chwili spokojnej, ponieważ żaden marynarz nie może
się czuć dobrze na ciele i duszy, gdy wprowadził swój statek w tarapaty.
Podróżować na zbzikowanym okręcie przez mniej więcej dziewięćdziesiąt dni jest bez
kwestii ciężkim przeżyciem; w danym zaś wypadku błąd polegał na tym, że przez mój system
załadowania statek stał się zanadto stateczny.
Nigdy przedtem ani też potem nie doświadczyłem, aby statek kołysał się na boki tak
ostro, tak gwałtownie, tak ciężko. Kiedy raz zaczął, wiedziało się, że chyba nigdy nie
przestanie, i to beznadziejne poczucie - charakterystyczne na statkach o środku ciężkości
umieszczonym zbyt nisko podczas ładowania - męczyło wszystkich, którzy musieli się
utrzymać na nogach. Pamiętam, że posłyszałem raz, jak jeden z ludzi powiedział:
- Do licha, Jack! chyba plunÄ™ na wszystko, i niech mi ta cholerna Å‚ajba Å‚eb rozbije.
Kapitan rzucał często uwagę:
- No tak, zapewne; jedna trzecia ciężaru nad pokładnikami wystarczyłaby dla
większości statków. Ale widzi pan, nie ma dwóch jednakowych okrętów na wszystkich
morzach świata, a ten nasz kalosz jest niezwykle grymaśny pod względem ładunku.
Na południu, gdyśmy szli przed burzami wysokich szerokości, życie nam zbrzydło na
tym statku. Były dni, kiedy nic nie chciało uleżeć nawet na wiszących stołach, kiedy nie było
pozycji, w której by się nie czuło ustawicznie naprężenia wszystkich muskułów. Statek
kołysał się z burty na burtę wśród strasznych wstrząsów wysadzających z miejsca i obłędnie
szybkich zataczań się masztów za każdym przechyłem. To cud, że ludzi wysłanych na górę
nie strząsało z rej, że rej nie odrywało od masztów, że masztów nie zmiotło za burtę. Kapitan
siedzący z posępną miną przy stole na pierwszym miejscu, utrzymywał się z trudem na
krześle; waza z zupą toczyła się po podłodze z jednej strony, steward leżał rozciągnięty z
drugiej, a kapitan mówił: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.