[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spinki do mankietów.
- Stałem się po prostu obiektem kpin - burknął opryskliwie.
Joao w milczeniu przyjął to oświadczenie. Po całym tygodniu wysłuchiwania
wybuchów swojego ojca nauczył się wartości milczenia. Spuścił wzrok i spojrzał na swoje
białe spodnie mundurowe, wetknięte w wysokie po łydki buty do chodzenia po dżungli.
Wszystko to było nieskazitelnie lśniące i czyste, podczas gdy jego ludzie pocili się nad
wstępnym przebadaniem Serra Dos Parecis.
W pokoju zaczęło się robić ciemno. Zapadał szybki, tropikalny mrok ponaglany
grzmotami dobiegającymi zza horyzontu. Zanikające światło dnia rzucało błękitną, zamgloną
poświatę. Błyskawica rozdarła nagle obszar nieba widoczny przez wysokie wąskie okno i
42
wypełniła gabinet oślepiającym blaskiem. Potem nastąpił dudniący grzmot. Czujniki domu
zareagowały na to włączeniem świateł wszędzie tam, gdzie byli ludzie. Gabinet wypełnił
żółty blask. Prefekt zatrzymał się naprzeciw swojego syna.
- Dlaczego mój własny syn, sławny szef bandeirantes z Bractwa, wyciął taką
carsonicką głupotę?
Joao popatrzył na podłogę między swymi butami. Walka na placu w Bahii i ucieczka
przed tłumem, choć miały miejsce zaledwie tydzień temu, wydawały mu się odległą o
wieczność częścią przeszłości kogoś innego. Ten dzień był świadkiem szeregu ważnych
politycznych osobistości paradujących przez gabinet jego ojca. Uprzejmych pozdrowień
wymienianych ze sławnym Joao Martinho i cichymi głosami toczonych konferencji z jego
ojcem.
Stary człowiek walczył o swojego syna. Joao wiedział o tym. Ale stary Martinho mógł
walczyć tylko w sposób, który znał najlepiej: poprzez zrytualizowane układy, więzi
pokrewieństwa, poruszanie nitek protekcji, manewrami za sceną, wymienianiem obietnic
władzy i zjednywaniem sobie siły politycznej tam, gdzie się ona liczyła. Ani razu nie wziął
pod uwagę podejrzeń i wątpliwości syna. Alvarez, Joao, ludzie z Hermosillo i każdy kto miał
do czynienia z Piratiningą, był teraz otoczony złym zapaszkiem. Trzeba było naprawiać płoty.
- Zaprzestać uporządkowywania? - mruknął starzec. - Odwlekać nasz Brazylijski
Marsz na Zachód? Oszalałeś?
Jak myślisz, w jaki sposób utrzymuję moje stanowisko? Ja! Spadkobierca hidalgów,
których przodkowie rządzili pierwszymi kapitaniami! Nie jesteśmy burges, których dziadowie
zostali pogrzebani przez Rui BorbosÄ™, a mimo to ludzie nazywajÄ… mnie  Ojcem Biednych .
Nie zyskałem tego miana dzięki głupocie.
- Ojcze, gdybyÅ› tylko...
- Bądz cicho! Trzymam w garści naszą panelinhę, nasz garnuszek, w którym się
wesoło gotuje. Wszystko będzie w porządku.
Joao westchnÄ…Å‚. Do swojego poÅ‚ożenia czuÅ‚ zarówno °drazÄ™ jak i wstyd. Aż do tego
czasu prefekt był na poły na emeryturze ze względu na słabe serce. Jak teraz niepokoić
starego człowieka? Ale on trwał uparcie przy swojej ślepocie!
- Zbadać, mówisz - zaszydził z niego starzec. - Co zbadać? Właśnie w tej chwili nie
potrzeba nam śledztw i podejrzeń. Rząd, dzięki całotygodniowym naciskom moich przyjaciół,
uznał, że wszystko jest w porządku. Są prawie gotowi obwinić za tragedię w Bahii
carsonitów.
- Nie mają żadnych dowodów - powiedział Joao. - Sam to przyznałeś.
43
- W czas taki jak ten dowody nie mają żadnego znaczenia - odparł jego ojciec. -
Jedyne, co się liczy to to, że odsuwamy podejrzenia od nas. Musimy zyskać na czasie. Poza
tym było to coś dokładnie w stylu carsonitów.
- Ale mogli tego nie zrobić - odparł Joao. Stary człowiek jak gdyby nie dosłyszał.
- Ledwie w zeszłym tygodniu - powiedział, wykonując zamaszysty ruch ręką - na
dzień zanim się tu zjawiłeś niczym szalona trąba powietrzna, przemawiałem do farmerów z
Lacuia na prośbę mojego przyjaciela z Ministerstwa Rolnictwa. I wiesz, że ten motłoch się ze
mnie naśmiewał? Powiedziałem, że w tym miesiącu powiększymy Strefę Zieloną o dziesięć
tysięcy hektarów. Zmiali się. Mówili:  Nawet pański własny syn w to nie wierzy! Teraz
rozumiem, dlaczego tak mówili. Zatrzymać marsz na zachód, to ci dopiero!
- Widziałeś raporty z Bahii - powiedział Joao - Ci, którzy badali to z ramienia MOE...
- MOE! Ten cwany Chińczyk, którego twarz nigdy nic nie mówi. On jest bardziej
bahiano niż sami bahianos, bezczelny drań. I ta nowa pani doktor, którą wszędzie wysyła na
przeszpiegi. Jego łóżkowy komandos, jego sidaga. Wiem już coś niecoś na jej temat. Ledwie
wczoraj powiedziano mi...
- Nie chcę tego słuchać!
Starzec zamilkł, spojrzał w dół na niego:
- Hęęę? - chrząknął znacząco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.