[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poczuł,- jak bardzo się spocił od koncentracji, zdenerwowania i strachu przed tym, że nie zdoła wypełnić
zadania.
Nietrudno było śledzić trasę kamieni, świeciły niczym maleńkie planety, czerwona i niebieska, rzucając
blask na murowane ściany. Jakiż to piękny widok, jaki wzruszający! Dolg poczuł, że do oczu napływają mu łzy.
Dotarły do kamiennej ściany, ale... Nie była to wcale ściana, lecz klapa z kamienia. Kiedy kule w nią trafiły,
odchyliła się w tył, otwierając półkę położoną nad nią pod odpowiednim kątem. I nagle Dolg został całkiem
oślepiony. Z okrzykiem bólu zasłonił oczy rękami, pojął jednak, co się stało:
Zwięte Słońce spadło w korytarz i toczyło się teraz wprost na niego. Słyszał, że jest już coraz bliżej.
Jęknął ze strachu. W jaki sposób zdoła je przyjąć? Jak wezmie w dłonie tę kulę ognia? I co się stało z jego
najdroższymi przyjaciółmi, szafirem i farangilem? Najpew niej utknęły za klapą, czyżby miały zostać tu na
wieki?
Nigdy!
Trzepocząc powiekami zdołał wreszcie zobaczyć dostatecznie dużo, by zatrzymać Słońce, przekonany, że
spłonie, gdy tylko go dotknie. O dziwo, jednak tak się wcale nie stało. Kula w dotyku okazała się przyjemnie
chłodna.
- Witaj! - powiedział ze wzruszeniem. - Już niedługo wyjdziesz na światło.
Ale nie bez szafiru i farangila.
59
Zdołał umieścić Słońce z boku przy głowie, w taki sposób, że przynajmniej jednym okiem mógł patrzeć
w głąb korytarza.
Dzięki Bogu, lękał się niepotrzebnie. Klapa z kamienia wróciła do swej poprzedniej pozycji i popchnęła
kamienie do tyłu, turlały się teraz w stronę Dolga wyraznie zadowolone i dumne.
Chłopak na przemian śmiał się i płakał.
- Najmilsi przyjaciele - uśmiechnął się szeroko. - Naj milsi, najdrożsi przyjaciele, jak dobrze znów was widzieć!
Dziękuję za pomoc, dobrze sobie radziliśmy, prawda?
W wyobrazni usłyszał odpowiedz cudownych kul:  Czasami ciężko myślisz, niewiedzący Ziemianinie".
Nie tracąc czasu na chowanie kamieni, zaczaj wycofywać się z korytarza. Szafir i farangil same dawały sobie
radę, po prostu toczyły się za nim, ze Słońcem natomiast starał się zachować jak największą ostrożność. Nie
mógł patrzeć na ognistą kulę, przez cały czas więc miał oczy zamknięte, pilnował jednak, aby Słońce
przypadkiem nie otarło się o skałę, bo jeszcze by się porysowało. Był to prawdopodobnie nadmiar ostrożności,
lecz Dolg nawet w taki sposób chciał okazać Sfeńcu szacunek.
Najbardziej zdumiewała jednak niezwykła miłość, jaką promieniowało Słońce. Trafiała ona wprost w
duszę Dolga.
Kiedy korytarz się rozszerzył, chłopak wstał, wsunął szafir i farangil do ich sakiewek, a Słońce owinął własną
koszulą. Jeszcze raz głęboko odetchnął i wszedł do krypty niczym latarnia morska, oświetlony blaskiem trzech
klejnotów.
Obcy przyglądali mu się bacznie, a Dolg głosem drżącym ze wzruszenia oznajmił:
- Zadanie wykonane.
17
Właściwie poszło znacznie łatwiej, niż przypuszczał. %7ładnych prób tak jak w Gjain, żadnych podstępnych
pułapek jak w miejscu, gdzie znalazł szafir. Mimo to jednak osłabł tak bardzo, że musiał się położyć na
katafalku Strażnika Słońca.
Ostatnim Lemurom w otwarciu Wrót musieli pomóc Obcy, podczas gdy on... Wprawdzie teraz także mu
pomogli, lecz i tak w najważniejszych momentach radził sobie sam.
Ta myśl przepełniła- go dumą i pomogła zebrać siły.
Wstał wreszcie i oznajmił, że jest gotów iść dalej.
Mężczyzni przyglądali mu się uważnie.
- Wrócisz teraz do domu, do innych, i tam postarasz się porządnie wypocząć, a w nocy, kiedy księżyc będzie w
peł ni, przyjdziecie wszyscy tutaj, pod tę górę. W tym czasie my wzniesiemy rusztowanie dla trzech świętych
kamieni i przygotujemy wszystko do przeprawy w inny świat.
Dolg popatrzył na szafir i farangil, lekko pulsujące w dłoniach jednego ze Strażników. Drugi trzymał
Słońce owinięte w swoją szatę.
- Możesz nam zaufać - rzekł Strażnik Słońca z po wagą.
Dolg wiedział, że to prawda. Nie otworzyliby Wrót i nie przeszli przez nie, gdyby mieli kogoś
pozostawić. Nawet najmniejszy błędny ognik miał wyruszyć wraz z nimi. Skinął więc głową i odszedł.
Zmierzch zapadł wokół domu Mariatty.
Ostatnie przygotowania dobiegały końca.
Theresa obserwowała bliskich. Załatwiła już chyba wszystko. Sztabowi służących w Austrii zapewniła
przyszłość, powiadomiła też Aurorę o tym, że cała wielka rodzina opuszcza Ziemię w poszukiwaniu nowego
życia. Miała nadzieję, że o niczym nie zapomniała.
W milczeniu uścisnęła rękę Erlinga.
Villemann pomagał Mariatcie ubierać dzieci na tę ostatnią podróż. Obcy wydali Dolgowi rozporządzenia
odnoszące się do tego, co każdy powinien ze sobą zabrać. Nie potrzebowali wiele bagażu, czekał ich zupełnie
nowy styl życia w świecie, gdzie nie ma wiatrów.
Zbudzili już Dolga, wraz z innymi przygotowywał się do wyruszenia. Kiedy wrócił rano, wysłuchali jego
długiej opowieści. Najbardziej chyba zdziwiło ich spotkanie z Obcymi.
I to", że odnalazł Słońce.
A więc jednak wszystko okazało się prawdą. Wcale nie legendą ani też interesującą baśnią na granicy
rzeczywistości. To była rzeczywistość.
Dzieci, małomówne i podniecone, w pełni ufały swoim nowym przyjaciołom. Wszyscy zajmowali się nimi
z taką sympatią, a mały Jonas znalazł swego szczególnego przyjaciela w Nerze.
Taran, dowiedziawszy się, że w żyłach Uriela płynie krew Obcych, patrzyła na męża zupełnie inaczej. Uriel
także zachowywał się jakoś bardziej uroczyście, lecz jak powiedział, dopiero teraz zrozumiał wiele spraw.
Swoje niezwykłe poczucie obcości na świecie, ognisty miecz... Skąd się właściwie wziął?
Móri i jego żona nie rozstawali się nawet na chwilę. Tiril przez cały czas czuła, że coś ściska ją w gardle,
60
wciąż niepewna, czy słusznie postępują wobec rodziny.
Oni sami nie mieli żadnych wątpliwości, że powinni udać się na drugą stronę, ale dzieci...
 Są dorosłe", upewniał ją Móri, lecz w jego głosie dawało się wyczuć drżenie.
Islandia, powtarzał w duchu. Nigdy już nie ujrzę Islandii ani też Norwegii.
Tyle lat już upłynęło od czasu, kiedy jako chłopiec służył u Eirikura w Vogsos, jeszcze dawniej studiował
w Hólar i uprawiał czary w Myrka. Te działania skazały jego matkę na śmierć.
Czy udało mu się odpokutować tę tragedię? Czy dostatecznie dużb dobra czynił w życiu?
Nie, tego nigdy nie da się odpokutować. Starał się jednak robić co tylko w jego mocy dla rodziny. I dla
świata.
Marzyciel Rafael wzdychał drżąco. Ciągnął swą ukochaną Amalie na jakąś szaleńczą wyprawę, ona jednak
sprawiała wrażenie szczęśliwej, że może mu towarzyszyć. Rafaelowi podróż jawiła się niczym najczarowniej-
szy sen, oto trafi do baśniowej krainy. Był przekonany, że w tym nowym świecie wszystko będzie idealne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.