[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieci.
- Kilka sporów o ojcostwo odebrało mi wszelką chęć do posiadania dzieci - po-
wiedział.
- Sporów o ojcostwo? Chcesz powiedzieć, że masz już dziecko?
- Nie, choć pewne kobiety twierdziły kiedyś inaczej.
- Jak to?
- Bogaty mężczyzna jest pożądanym celem. Na szczęście badania genetyczne wy-
kazały, że nie jestem ojcem. Gdybym nie mógł tego udowodnić, musiałbym słono płacić
tym kobietom i ich dzieciom przez wiele lat.
- To zrozumiałe, że w tych okolicznościach nie chcesz mieć dzieci.
- Będę chciał je mieć dopiero wtedy, kiedy się ożenię.
To oświadczenie było dla Lindy niczym kolejny policzek. Atreus wyraznie dawał
jej do zrozumienia, że nie ma jej wśród kandydatek na przyszłą żonę. Ale czy sądziła, że
R
L
T
jest inaczej? Wysunęła się z jego objęć. Nagle ramiona Atreusa przestały wydawać się jej
bezpieczną przystanią.
- A jaką kobietę zamierzasz poślubić?
- Uważam, że nie powinniśmy dłużej ciągnąć tej rozmowy.
- Atreus, wygląda na to, że gruntownie przemyślałeś naszą przyszłość i zaplano-
wałeś ją. Jesteśmy ze sobą tak długo, że chyba mam prawo zadać to pytanie.
Zirytowany, że w ogóle podjęła ten temat, spojrzał na nią iskrzącymi się oczami.
- Poślubię zamożną kobietę o podobnej pozycji społecznej.
Aż do tej bolesnej chwili Lindy nie zdawała sobie sprawy, jak śmiałe były jej ma-
rzenia. Nie przypuszczała, że nie ma i nigdy nie miała najmniejszej szansy na to, by zo-
stać jego żoną. Nie mogąc zaimponować mu ani majątkiem, ani pochodzeniem, była
skazana na pozostanie tymczasową kochanką.
Gwałtownie wyskoczyła z łóżka i zaczęła się ubierać.
Zapewnienie Bena, że nie spodoba jej się to, co usłyszy od Atreusa, odbijało się
echem w jej głowie. Atreus nie kochał jej. Nie uważał jej za kogoś wyjątkowego. To, że
była córką niewykształconych robotników i nie miała pieniędzy, w jego oczach na zaw-
sze pozostanie piętnem.
- Lindy... o co ci właściwie chodzi? - zapytał Atreus z narastającym zdenerwowa-
niem.
- O nic. Ale uważam, że nie byłeś ze mną dość szczery. Nie zdawałam sobie spra-
wy, że pakuję się w romans bez przyszłości.
- Bez przyszłości? Nie zamierzam się żenić w najbliższym czasie!
- A w dodatku straszny z ciebie snob - oznajmiła z pogardą. - Nie mam majątku ani
imponującego drzewa genealogicznego, więc nie traktujesz mnie poważnie...
- Tak miło się nam spędzało czas. %7ładen snobizm nie wchodził w grę. Przeciwnie -
dzięki różnicom o wiele lepiej się bawiliśmy.
- Dla mnie to nie zabawa! - krzyknęła, po czym zagryzła wargi.
Nie ufała samej sobie, nie była pewna, jakie jeszcze słowa mogą wyrwać się z jej
ust, i usiłowała zachować choćby resztkę godności. A przecież była zdruzgotana. Męż-
R
L
T
czyzna, którego kochała, traktował ją niepoważnie i protekcjonalnie. Utrzymywał, że łą-
czyła ich jedynie dobra zabawa, choć jej własne uczucia były o wiele głębsze.
Atreusa zdumiało zachowanie Lindy. Od początku romansu podobało mu się to, że
nie urządzała mu scen i nie przeżywała huśtawek nastrojów. Była spokojna i zrównowa-
żona; nie stawiała mu wygórowanych wymagań i nie prowokowała kłótni. Swój tempe-
rament ujawniała w pościeli.
Wyskoczył z łóżka, podszedł do niej i bez ceregieli wziął na ręce.
- Co ty wyprawiasz? - zawołała ze złością Lindy.
- Zabieram cię z powrotem do łóżka w nadziei, że wróci ci tam rozsądek.
- Nie! - wykrzyknęła, opędzając się od jego dłoni, i ześlizgnęła się na podłogę. - Z
nami koniec!
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Z jękiem niedowierzania Atreus opadł na rozrzucone poduszki i wlepił wzrok w
czerwoną, pełną zawziętości twarz Lindy.
- Nie spodziewałem się po tobie takich melodramatów. Odkrywasz, że nie zmie-
rzamy do ołtarza, i już? To koniec? Nie wydaje ci się to trochę nierozsądne?
- Nie. Każde twoje słowo jasno daje mi do zrozumienia, że nie szanujesz mnie i nie
traktujesz poważnie. Jestem dla ciebie tylko kimś, z kim śpisz w weekendy i nie pokazu-
jesz się publicznie. To mi nie wystarcza.
Atreus usiadł gwałtownie na łóżku. Z jego surowej twarzy bił gniew.
- Do tej pory w pełni wystarczało ci to do szczęścia. Mam przypomnieć, że to ty
nie chciałaś, by cię ze mną widziano?
- Jestem dla ciebie tylko kochanką! - krzyknęła Lindy z odrazą. - Nie mam racji?
- To staroświecka kategoria, a ja nie jestem staroświeckim facetem - odparował
Atreus.
- Nie możesz po prostu przyznać, że ja właśnie jestem tylko kochanką? - zawołała
Lindy, zaciskając pięści. Starała się odzyskać panowanie nad sobą.
Atreus zmierzył ją spojrzeniem.
- W porządku. Jesteś moją kochanką.
Lindy wpatrywała się w niego oczami pełnymi łez wstydu i nienawiści. Miała
ochotę cisnąć w niego czymś ciężkim; chciało jej się krzyczeć. Po cichu liczyła, że
Atreus zaprzeczy. To określenie było dla niej ostatecznym upokorzeniem.
- Ale to nie znaczy, że nie jesteś istotną częścią mojego życia - ciągnął ze spoko-
jem. - Jesteś dla mnie ważna.
- Bo urozmaicam twój cotygodniowy pobyt na wsi, zapewniając seks i rozrywkę? -
dokończyła gorzko.
Serce tłukło jej się w piersi tak mocno, a krew pulsowała w uszach tak głośno, że
bała się, czy nie dostanie napadu histerii, choć nigdy wcześniej nic podobnego jej się nie
przytrafiło. Z drugiej strony nigdy nie czuła też tak silnego bólu - bólu, który napełniał ją
wstrętem do samej siebie, wściekłością i poczuciem niepowetowanej straty.
R
L
T
Choć przez te wszystkie miesiące wmawiała sobie, że istnieje między nimi jakaś
silna więz, dla niego wciąż była jedynie kochanką - kobietą, która potajemnie dawała mu
przyjemność, zawsze pozostawała w cieniu i nie liczyła na nic więcej niż jego aprobatę i
wsparcie finansowe. Nic dziwnego, że tak bardzo zależało mu, by przyjęła od niego sa-
mochód; nic dziwnego, że nie chciał od niej pieniędzy za najem! W końcu kochankę po-
winno się wynagradzać, a nawet utrzymywać...
- Bardzo cię cenię - powiedział Atreus. - Z żadną kobietą nie byłem tak długo jak z
tobą.
Ale Lindy ujrzała teraz zaskakującą trwałość ich romansu w zupełnie innym świe-
tle. Nie męcząc Atreusa wyznaniami miłości, podziwiała go, uwielbiała i żyła tylko po
to, by sprawiać mu przyjemność. W dodatku niczego nie żądała. Po co miałby zrywać tak
wygodny układ? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
dzieci.
- Kilka sporów o ojcostwo odebrało mi wszelką chęć do posiadania dzieci - po-
wiedział.
- Sporów o ojcostwo? Chcesz powiedzieć, że masz już dziecko?
- Nie, choć pewne kobiety twierdziły kiedyś inaczej.
- Jak to?
- Bogaty mężczyzna jest pożądanym celem. Na szczęście badania genetyczne wy-
kazały, że nie jestem ojcem. Gdybym nie mógł tego udowodnić, musiałbym słono płacić
tym kobietom i ich dzieciom przez wiele lat.
- To zrozumiałe, że w tych okolicznościach nie chcesz mieć dzieci.
- Będę chciał je mieć dopiero wtedy, kiedy się ożenię.
To oświadczenie było dla Lindy niczym kolejny policzek. Atreus wyraznie dawał
jej do zrozumienia, że nie ma jej wśród kandydatek na przyszłą żonę. Ale czy sądziła, że
R
L
T
jest inaczej? Wysunęła się z jego objęć. Nagle ramiona Atreusa przestały wydawać się jej
bezpieczną przystanią.
- A jaką kobietę zamierzasz poślubić?
- Uważam, że nie powinniśmy dłużej ciągnąć tej rozmowy.
- Atreus, wygląda na to, że gruntownie przemyślałeś naszą przyszłość i zaplano-
wałeś ją. Jesteśmy ze sobą tak długo, że chyba mam prawo zadać to pytanie.
Zirytowany, że w ogóle podjęła ten temat, spojrzał na nią iskrzącymi się oczami.
- Poślubię zamożną kobietę o podobnej pozycji społecznej.
Aż do tej bolesnej chwili Lindy nie zdawała sobie sprawy, jak śmiałe były jej ma-
rzenia. Nie przypuszczała, że nie ma i nigdy nie miała najmniejszej szansy na to, by zo-
stać jego żoną. Nie mogąc zaimponować mu ani majątkiem, ani pochodzeniem, była
skazana na pozostanie tymczasową kochanką.
Gwałtownie wyskoczyła z łóżka i zaczęła się ubierać.
Zapewnienie Bena, że nie spodoba jej się to, co usłyszy od Atreusa, odbijało się
echem w jej głowie. Atreus nie kochał jej. Nie uważał jej za kogoś wyjątkowego. To, że
była córką niewykształconych robotników i nie miała pieniędzy, w jego oczach na zaw-
sze pozostanie piętnem.
- Lindy... o co ci właściwie chodzi? - zapytał Atreus z narastającym zdenerwowa-
niem.
- O nic. Ale uważam, że nie byłeś ze mną dość szczery. Nie zdawałam sobie spra-
wy, że pakuję się w romans bez przyszłości.
- Bez przyszłości? Nie zamierzam się żenić w najbliższym czasie!
- A w dodatku straszny z ciebie snob - oznajmiła z pogardą. - Nie mam majątku ani
imponującego drzewa genealogicznego, więc nie traktujesz mnie poważnie...
- Tak miło się nam spędzało czas. %7ładen snobizm nie wchodził w grę. Przeciwnie -
dzięki różnicom o wiele lepiej się bawiliśmy.
- Dla mnie to nie zabawa! - krzyknęła, po czym zagryzła wargi.
Nie ufała samej sobie, nie była pewna, jakie jeszcze słowa mogą wyrwać się z jej
ust, i usiłowała zachować choćby resztkę godności. A przecież była zdruzgotana. Męż-
R
L
T
czyzna, którego kochała, traktował ją niepoważnie i protekcjonalnie. Utrzymywał, że łą-
czyła ich jedynie dobra zabawa, choć jej własne uczucia były o wiele głębsze.
Atreusa zdumiało zachowanie Lindy. Od początku romansu podobało mu się to, że
nie urządzała mu scen i nie przeżywała huśtawek nastrojów. Była spokojna i zrównowa-
żona; nie stawiała mu wygórowanych wymagań i nie prowokowała kłótni. Swój tempe-
rament ujawniała w pościeli.
Wyskoczył z łóżka, podszedł do niej i bez ceregieli wziął na ręce.
- Co ty wyprawiasz? - zawołała ze złością Lindy.
- Zabieram cię z powrotem do łóżka w nadziei, że wróci ci tam rozsądek.
- Nie! - wykrzyknęła, opędzając się od jego dłoni, i ześlizgnęła się na podłogę. - Z
nami koniec!
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Z jękiem niedowierzania Atreus opadł na rozrzucone poduszki i wlepił wzrok w
czerwoną, pełną zawziętości twarz Lindy.
- Nie spodziewałem się po tobie takich melodramatów. Odkrywasz, że nie zmie-
rzamy do ołtarza, i już? To koniec? Nie wydaje ci się to trochę nierozsądne?
- Nie. Każde twoje słowo jasno daje mi do zrozumienia, że nie szanujesz mnie i nie
traktujesz poważnie. Jestem dla ciebie tylko kimś, z kim śpisz w weekendy i nie pokazu-
jesz się publicznie. To mi nie wystarcza.
Atreus usiadł gwałtownie na łóżku. Z jego surowej twarzy bił gniew.
- Do tej pory w pełni wystarczało ci to do szczęścia. Mam przypomnieć, że to ty
nie chciałaś, by cię ze mną widziano?
- Jestem dla ciebie tylko kochanką! - krzyknęła Lindy z odrazą. - Nie mam racji?
- To staroświecka kategoria, a ja nie jestem staroświeckim facetem - odparował
Atreus.
- Nie możesz po prostu przyznać, że ja właśnie jestem tylko kochanką? - zawołała
Lindy, zaciskając pięści. Starała się odzyskać panowanie nad sobą.
Atreus zmierzył ją spojrzeniem.
- W porządku. Jesteś moją kochanką.
Lindy wpatrywała się w niego oczami pełnymi łez wstydu i nienawiści. Miała
ochotę cisnąć w niego czymś ciężkim; chciało jej się krzyczeć. Po cichu liczyła, że
Atreus zaprzeczy. To określenie było dla niej ostatecznym upokorzeniem.
- Ale to nie znaczy, że nie jesteś istotną częścią mojego życia - ciągnął ze spoko-
jem. - Jesteś dla mnie ważna.
- Bo urozmaicam twój cotygodniowy pobyt na wsi, zapewniając seks i rozrywkę? -
dokończyła gorzko.
Serce tłukło jej się w piersi tak mocno, a krew pulsowała w uszach tak głośno, że
bała się, czy nie dostanie napadu histerii, choć nigdy wcześniej nic podobnego jej się nie
przytrafiło. Z drugiej strony nigdy nie czuła też tak silnego bólu - bólu, który napełniał ją
wstrętem do samej siebie, wściekłością i poczuciem niepowetowanej straty.
R
L
T
Choć przez te wszystkie miesiące wmawiała sobie, że istnieje między nimi jakaś
silna więz, dla niego wciąż była jedynie kochanką - kobietą, która potajemnie dawała mu
przyjemność, zawsze pozostawała w cieniu i nie liczyła na nic więcej niż jego aprobatę i
wsparcie finansowe. Nic dziwnego, że tak bardzo zależało mu, by przyjęła od niego sa-
mochód; nic dziwnego, że nie chciał od niej pieniędzy za najem! W końcu kochankę po-
winno się wynagradzać, a nawet utrzymywać...
- Bardzo cię cenię - powiedział Atreus. - Z żadną kobietą nie byłem tak długo jak z
tobą.
Ale Lindy ujrzała teraz zaskakującą trwałość ich romansu w zupełnie innym świe-
tle. Nie męcząc Atreusa wyznaniami miłości, podziwiała go, uwielbiała i żyła tylko po
to, by sprawiać mu przyjemność. W dodatku niczego nie żądała. Po co miałby zrywać tak
wygodny układ? [ Pobierz całość w formacie PDF ]