[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaka go czekała ze stronnikami jego wrogów. Niezawodne przeczucie, nie-
określony prowincjonalny instynkt kazał wszystkim łączyć te dwa nazwiska:
Troubert i Gamard. Ale nikt z osób, które znajdowały się wówczas u pani de
Listomère, z wyjÄ…tkiem starego wygi , nie miaÅ‚ jasnego pojÄ™cia o doniosÅ‚oÅ›ci
podobnej walki. Pan de Bourbonne odciągnął biednego księdza na bok.
Z czternastu osób, które są tutaj, za dwa tygodnie ani jednej nie będzie
miał ksiądz za sobą. Jeżeli ksiądz będzie potrzebował pomocy, jedynie ja bę-
dę może na tyle śmiały, aby cię wziąć w obronę. Ja znam prowincję, ludzi,
stosunki, a co ważniejsze, interesy! Wszyscy pańscy przyjaciele, mimo że
pełni dobrych intencji, pchają cię na złą drogę, z której ksiądz nie wybrniesz.
Posłuchaj mojej rady. Jeżeli ksiądz chcesz żyć w spokoju, rzuć swój wikariat,
opuść Tours. Nie mów, dokąd się udajesz, ale postaraj się o jakieś odległe
probostwo, gdzie by Troubert nie mógł cię dosięgnąć.
Opuścić Tours? wykrzyknął wikariusz z nieopisanym przerażeniem.
Była to dla niego śmierć. Czyż to nie znaczyło zniszczyć wszystkie korze-
nie, którymi tkwił w świecie? U ludzi bezżennych przyzwyczajenie zastępuje
uczucia. Kiedy ten ustrój moralny, mocą którego nie tyle żyją, ile przechodzą
przez życie, połączy się ze słabym charakterem, wpływ rzeczy zewnętrznych
wyrasta u nich do zdumiewających rozmiarów. Birotteau stał się podobny do
rośliny: przeszczepić go znaczyło podciąć jej niewinne życie. Jak drzewo, aby
32
żyć, musi wciąż ssać te same soki i tkwić w jednym gruncie, tak Birotteau
musiał wciąż dreptać po katedrze, kręcić się w miejscu, gdzie nawykł się
przechadzać, mijać te same ulice, odwiedzać trzy salony, gdzie co wieczór
grywał w wista lub triktraka.
A! nie pomyślałem o tym odparł pan de Bourbonne spoglądając na
księdza z litością.
CaÅ‚e Tours dowiedziaÅ‚o siÄ™ niebawem, że baronowa de Listomère, wdowa
po generale poruczniku, wzięła do domu księdza Birotteau, wikariusza ka-
tedry. Fakt ten, który wiele osób podawało w wątpliwość, przeciął stanowczo
wszystkie kwestie i rozgraniczył stronnictwa, zwłaszcza gdy panna Salomon
odważyła się pierwsza mówić o podstępie i o procesie. Drażliwa ambicja, któ-
ra cechuje stare panny, oraz jej wrodzona zaciekłość sprawiły, iż panna Ga-
mard uczuÅ‚a siÄ™ mocno dotkniÄ™ta rolÄ… pani de Listomère. Baronowa byÅ‚a to
osoba z wielkiego świata, wykwintna, osoba, której dobrego smaku, dworno-
ści, pobożności nikt nie mógł podać w wątpliwość. Biorąc w dom księdza Bi-
rotteau potępiła tym samym jawnie pannę Gamard, krytykowała pośrednio
jej zachowanie i sankcjonowała niejako żale wikariusza.
Dla zrozumienia tej historii trzeba wyjaśnić ile siły użyczała pannie Ga-
mard bystrość, z jaką stare kobiety zdają sobie sprawę z postępków drugich,
jak również jaką bronią rozporządzali jej poplecznicy. Stara panna wraz z
milczącym księdzem Troubert spędzała wieczory w kilku domach, gdzie zbie-
rała się garstka osób zespolonych wspólnością upodobań i analogią sytuacji.
Było to paru starców żyjących plotkami i zainteresowaniami swoich gospo-
dyń, kilka starych panien trawiących dni na rozbieraniu słów, na ważeniu
kroków swoich sąsiadów oraz ludzi pomieszczonych wyżej lub niżej nich w
hierarchii społecznej; wreszcie kilka starych kobiet wyłącznie zajętych de-
stylowaniem plotek, prowadzeniem rejestru wszystkich majątków i kontrolo-
waniem cudzych czynności; przepowiadały małżeństwa i krytykowały równie
cierpko postępowanie swoich przyjaciółek. Osoby te, rozmieszczone w mie-
ście niby naczynia włoskowate w roślinie, łaknęły, niby liść rosy, nowinek,
tajemnic każdego stadła, wysysały je i udzielały ich natychmiast księdzu
Troubert, jak liście udzielają łodydze wilgoci, którą wchłonęły. Za czym co
wieczora parte ową potrzebą wzruszeń, która mieszka w każdej istocie, zacne
te dewotki sporządzały dokładny bilans miejscowych stosunków, rozwijając
w tym bystrość godną weneckiej Rady Dziesięciu i uprawiając szpiegostwo,
niezawodne siłą swego zapału. Następnie, odgadły tajemną przyczynę jakie-
goś wypadku, miały tę ambicję, aby wchłonąć całą mądrość swego sanhe-
drynu i dzięki temu grać pierwsze skrzypce plotek, każda w swojej sferze.
Kongregacja ta, bezczynna a tak czynna, niewidzialna a widzÄ…ca wszystko,
niema a gadająca bez ustanku, posiadała wpływ nie niebezpieczny na pozór z
powodu nicości tego światka, ale straszliwy z chwilą, gdy go ożywiał jakiś
wyższy interes. Otóż od dawna już nie pojawił się w sferze ich istnień wypa-
dek równie doniosły i poważny jak walka księdza Birotteau, wspomaganego
przez paniÄ… de Listomère, przeciwko ksiÄ™dzu Troubert i pannie Gamard. Do-
my, w których bywała panna Gamard, uważały za wrogi obóz salony pań de
Listomère, de la Blottière i de Villenoix; na dnie tego sporu czaiÅ‚y siÄ™ wszyst-
kie klasowe próżności. Była to walka ludu i senatu rzymskiego w kretowisku
albo też burza w szklance wody, jak powiedział Monteskiusz o republice San
Marino, gdzie godności publiczne trwały tylko jeden dzień, tak łatwo było
33
tam zagarnąć tyranię. Bądz co bądz burza ta rodziła w duszach tyleż na-
miętności, ile byłoby ich trzeba, aby kierować największymi sprawami. Czyż
nie jest błędem mniemać, że czas biegnie szybciej jedynie dla serc miotanych
wielkimi zamiarami, które mącą życie i doprowadzają je do wrzenia? Godziny
księdza Troubert biegły równie żywo, umykały brzemienne myślami równie
pełnymi trosk, były pomarszczone nadzieją i rozpaczą równie głęboką jak
straszliwe godziny człowieka ambitnego, kochanka lub gracza. Sam Bóg zna
sumÄ™ energii, jakÄ… nas kosztujÄ… tajemnie odniesione tryumfy nad ludzmi,
wypadkami i nad samym sobą. O ile nie zawsze wiemy, dokąd dążymy, zna-
my dobrze trudy podróży! Jeśli wolno jest historykowi porzucić dramat, który
opowiada, aby objąć na chwile rolę krytyka, jeśli wam pokazuje na chwile
życie tych starych panien i dwóch księży, aby tam poszukać przyczyn nie-
szczęścia, które je zatruło w samej jego istocie, zrozumiecie może, że człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
jaka go czekała ze stronnikami jego wrogów. Niezawodne przeczucie, nie-
określony prowincjonalny instynkt kazał wszystkim łączyć te dwa nazwiska:
Troubert i Gamard. Ale nikt z osób, które znajdowały się wówczas u pani de
Listomère, z wyjÄ…tkiem starego wygi , nie miaÅ‚ jasnego pojÄ™cia o doniosÅ‚oÅ›ci
podobnej walki. Pan de Bourbonne odciągnął biednego księdza na bok.
Z czternastu osób, które są tutaj, za dwa tygodnie ani jednej nie będzie
miał ksiądz za sobą. Jeżeli ksiądz będzie potrzebował pomocy, jedynie ja bę-
dę może na tyle śmiały, aby cię wziąć w obronę. Ja znam prowincję, ludzi,
stosunki, a co ważniejsze, interesy! Wszyscy pańscy przyjaciele, mimo że
pełni dobrych intencji, pchają cię na złą drogę, z której ksiądz nie wybrniesz.
Posłuchaj mojej rady. Jeżeli ksiądz chcesz żyć w spokoju, rzuć swój wikariat,
opuść Tours. Nie mów, dokąd się udajesz, ale postaraj się o jakieś odległe
probostwo, gdzie by Troubert nie mógł cię dosięgnąć.
Opuścić Tours? wykrzyknął wikariusz z nieopisanym przerażeniem.
Była to dla niego śmierć. Czyż to nie znaczyło zniszczyć wszystkie korze-
nie, którymi tkwił w świecie? U ludzi bezżennych przyzwyczajenie zastępuje
uczucia. Kiedy ten ustrój moralny, mocą którego nie tyle żyją, ile przechodzą
przez życie, połączy się ze słabym charakterem, wpływ rzeczy zewnętrznych
wyrasta u nich do zdumiewających rozmiarów. Birotteau stał się podobny do
rośliny: przeszczepić go znaczyło podciąć jej niewinne życie. Jak drzewo, aby
32
żyć, musi wciąż ssać te same soki i tkwić w jednym gruncie, tak Birotteau
musiał wciąż dreptać po katedrze, kręcić się w miejscu, gdzie nawykł się
przechadzać, mijać te same ulice, odwiedzać trzy salony, gdzie co wieczór
grywał w wista lub triktraka.
A! nie pomyślałem o tym odparł pan de Bourbonne spoglądając na
księdza z litością.
CaÅ‚e Tours dowiedziaÅ‚o siÄ™ niebawem, że baronowa de Listomère, wdowa
po generale poruczniku, wzięła do domu księdza Birotteau, wikariusza ka-
tedry. Fakt ten, który wiele osób podawało w wątpliwość, przeciął stanowczo
wszystkie kwestie i rozgraniczył stronnictwa, zwłaszcza gdy panna Salomon
odważyła się pierwsza mówić o podstępie i o procesie. Drażliwa ambicja, któ-
ra cechuje stare panny, oraz jej wrodzona zaciekłość sprawiły, iż panna Ga-
mard uczuÅ‚a siÄ™ mocno dotkniÄ™ta rolÄ… pani de Listomère. Baronowa byÅ‚a to
osoba z wielkiego świata, wykwintna, osoba, której dobrego smaku, dworno-
ści, pobożności nikt nie mógł podać w wątpliwość. Biorąc w dom księdza Bi-
rotteau potępiła tym samym jawnie pannę Gamard, krytykowała pośrednio
jej zachowanie i sankcjonowała niejako żale wikariusza.
Dla zrozumienia tej historii trzeba wyjaśnić ile siły użyczała pannie Ga-
mard bystrość, z jaką stare kobiety zdają sobie sprawę z postępków drugich,
jak również jaką bronią rozporządzali jej poplecznicy. Stara panna wraz z
milczącym księdzem Troubert spędzała wieczory w kilku domach, gdzie zbie-
rała się garstka osób zespolonych wspólnością upodobań i analogią sytuacji.
Było to paru starców żyjących plotkami i zainteresowaniami swoich gospo-
dyń, kilka starych panien trawiących dni na rozbieraniu słów, na ważeniu
kroków swoich sąsiadów oraz ludzi pomieszczonych wyżej lub niżej nich w
hierarchii społecznej; wreszcie kilka starych kobiet wyłącznie zajętych de-
stylowaniem plotek, prowadzeniem rejestru wszystkich majątków i kontrolo-
waniem cudzych czynności; przepowiadały małżeństwa i krytykowały równie
cierpko postępowanie swoich przyjaciółek. Osoby te, rozmieszczone w mie-
ście niby naczynia włoskowate w roślinie, łaknęły, niby liść rosy, nowinek,
tajemnic każdego stadła, wysysały je i udzielały ich natychmiast księdzu
Troubert, jak liście udzielają łodydze wilgoci, którą wchłonęły. Za czym co
wieczora parte ową potrzebą wzruszeń, która mieszka w każdej istocie, zacne
te dewotki sporządzały dokładny bilans miejscowych stosunków, rozwijając
w tym bystrość godną weneckiej Rady Dziesięciu i uprawiając szpiegostwo,
niezawodne siłą swego zapału. Następnie, odgadły tajemną przyczynę jakie-
goś wypadku, miały tę ambicję, aby wchłonąć całą mądrość swego sanhe-
drynu i dzięki temu grać pierwsze skrzypce plotek, każda w swojej sferze.
Kongregacja ta, bezczynna a tak czynna, niewidzialna a widzÄ…ca wszystko,
niema a gadająca bez ustanku, posiadała wpływ nie niebezpieczny na pozór z
powodu nicości tego światka, ale straszliwy z chwilą, gdy go ożywiał jakiś
wyższy interes. Otóż od dawna już nie pojawił się w sferze ich istnień wypa-
dek równie doniosły i poważny jak walka księdza Birotteau, wspomaganego
przez paniÄ… de Listomère, przeciwko ksiÄ™dzu Troubert i pannie Gamard. Do-
my, w których bywała panna Gamard, uważały za wrogi obóz salony pań de
Listomère, de la Blottière i de Villenoix; na dnie tego sporu czaiÅ‚y siÄ™ wszyst-
kie klasowe próżności. Była to walka ludu i senatu rzymskiego w kretowisku
albo też burza w szklance wody, jak powiedział Monteskiusz o republice San
Marino, gdzie godności publiczne trwały tylko jeden dzień, tak łatwo było
33
tam zagarnąć tyranię. Bądz co bądz burza ta rodziła w duszach tyleż na-
miętności, ile byłoby ich trzeba, aby kierować największymi sprawami. Czyż
nie jest błędem mniemać, że czas biegnie szybciej jedynie dla serc miotanych
wielkimi zamiarami, które mącą życie i doprowadzają je do wrzenia? Godziny
księdza Troubert biegły równie żywo, umykały brzemienne myślami równie
pełnymi trosk, były pomarszczone nadzieją i rozpaczą równie głęboką jak
straszliwe godziny człowieka ambitnego, kochanka lub gracza. Sam Bóg zna
sumÄ™ energii, jakÄ… nas kosztujÄ… tajemnie odniesione tryumfy nad ludzmi,
wypadkami i nad samym sobą. O ile nie zawsze wiemy, dokąd dążymy, zna-
my dobrze trudy podróży! Jeśli wolno jest historykowi porzucić dramat, który
opowiada, aby objąć na chwile rolę krytyka, jeśli wam pokazuje na chwile
życie tych starych panien i dwóch księży, aby tam poszukać przyczyn nie-
szczęścia, które je zatruło w samej jego istocie, zrozumiecie może, że człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]