[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miał gorącą nadzieję, że jego ciało jest jeszcze żywe. Grondel zapadł wreszcie
w sen i chrapał rozgłośnie w pobliskim namiocie. Brazil i Wuju po raz pierwszy
byli sami, on dotknięty do żywego faktem, że został uwiązany do palika. Cały
dzień pracowali nad przyzwyczajeniem Brazila do jego nowej cielesnej powłoki,
do zniekształconego postrzegania i niewrażliwości na barwy, do przeczulonego
zmysłu słuchu i węchu. I jego i Wuju zdumiewała prędkość, z jaką potrafił się
poruszać. Kiedy był jeszcze człowiekiem, zdawało im się, że ona jest niezwy-
kle szybka, teraz zaś wydawała im się okropnie powolna, ociężała i wyczerpana,
on zaś tryskał energią i siłą. Odkrył również, że uderzeniem zadniej nogi mógł
strzaskać niewielkie drzewko.
184
Niektóre sprawy oczywiście okazały się teraz prostsze. Niepotrzebne były ju-
ki, bo mógł jeść to, co i ona. Brak ograniczeń prędkości mógł teraz biec tak
szybko, jak szybko Kuzyn Nietoperz potrafił latać, a na krótkich odcinkach nawet
szybciej. Gdybyż potrafił mówić! Gdyby mógł wydać choćby dzwięk jakiś! Wuju
patrzyła na niego z podziwem:
Wiesz Nathan. . . jesteś naprawdę piękny. Mam nadzieję, że w Czill mają
lustra. Jej wymowa ciągle jeszcze była nieco chropawa, ale Grondel zmuszał ją,
by w ciągu ostatnich dwóch dni używała starego języka jak najczęściej, po to, by
się wprawiła, czyniąc go swą drugą mową.
Podeszła i stanęła obok, przyciskając swe końskie ciało do jego lśniącego,
świetnie umięśnionego ciała antylopy. Zaczęła go nacierać, a właściwie pieścić
delikatnie.
Umysł jego buntował się, chociaż nie próbował się uchylić czy powstrzymać
jej.
Podnieca mnie to jak diabli! pomyślał zaskoczony.
W pierwszej chwili chciał ją jednak powstrzymać, miast tego jednak zaczął
pocierać pyskiem jej szyję. Pochyliła się do przodu, tak by jego rogi nie przeszka-
dzały.
Czy to to zwierzę, czy też to ja pragnę tak robić? spytał jakiś odległy
zakątek jego mózgu, ale myśl ta uleciała gdzieś, kiedy pomyślał sobie, że nadal
należą do dwóch bardzo, ale to bardzo odmiennych gatunków.
Powiódł końcem pyska po jej końskim grzbiecie, docierając aż do kościste-
go zadu. Westchnęła i zsunęła postronek, którym był uwiązany za zadnią nogę.
I dalej.
To był szalony, niesamowity seks, ale jeleń, w którym tkwił, wiedział, jak to
się robi. Wuju dopięła wreszcie swego. Nathan Brazil dał jej to, czego zawsze
pragnęła.
Brazil obudził się, czując się naprawdę świetnie, tak, jak nie czuł się już od
wielu lat. Poszukał wzrokiem Wuju, która jeszcze spała, chociaż słońce wstało już
godzinę temu.
Czyż to nie zabawne? pomyślał. Przekształcenie, poświęcenie, kryzys,
sposób, w jaki ci ludzie mu usługiwali dzięki temu wszystkiemu stało się coś
zupełnie niezwykłego.
Pamiętał.
Pamiętał wszystko, wszystko, czego doświadczył kiedykolwiek. Wreszcie ro-
zumiał, co robił dotąd, co robił teraz, dlaczego przeżył.
Jeszcze raz przyjrzał się skorupie, w której tkwił. Nie wybrał jej sobie, oczy-
wiście, byłaby jednak wygodna, gdyby tylko mógł mówić. Co za zmiana, wie-
dzieć to wszystko! Jego umysł był absolutnie jasny, pewnie, że teraz wszystko
jest wiadome. Wiedział, że teraz panuje nad nim całkowicie.
185
Zabawne pomyślał że to niczego nie zmienia. Pomijając wiedzę, pa-
mięć, mądrość, był kulminacją wszystkich doświadczeń swojego niewiarygodnie
długiego życia.
Nathan Brazil. Obracał to imię w myślach. Nadal je lubił. Spośród ilu,
tysiąca imion, jakie nosił w swym życiu, to brzmiało najbardziej wygodnie
i tajemniczo.
Pozwolił, by jego umysł błądził swobodnie. Tak, na pewno rodzaj załama-
nia. Nie jest na pewno wielkie, ale paskudne. Czas zaciera wszelkie mechanizmy,
a w nieskończonej złożoności głównego równania musiały istnieć skazy. Można
dać matematyczną interpretację nieskończoności, nie można jej jednak przedsta-
wić jako coś realnego, coś co można zobaczyć i zrozumieć.
A jednak pomyślał jestem ciągle Nathanem Brazilem, tą samą osobą,
co przedtem, i jestem tutaj w Murithel w ciele wielkiego jelenia, i nadal muszę
dotrzeć do Studni, zanim uczyni to Skander, Varnett czy kogokolwiek inny. Czill.
Jeśli dobrze słyszał, mają tam komputery. A więc sześciokąt o wysokiej technice.
Mogli mu dać głos. I wieści.
Grondel wynurzył się z namiotu i podszedł do niego. Brazil naprężył linę
uwiązaną do swojej lewej zadniej nogi, a Murnie zrozumiał i uwolnił go. Pod-
szedł natychmiast do miejsca usłanego pyłem, które służyło mu za tabliczkę do
pisania. Grondel szedł za nim, narzekając, że jeszcze dziś nic nie jadł, Brazil był
jednak nieubłagany.
Co cię gnębi, Nat? spytał.
JAK DALEKO JEST STD DO CENTRUM CZILL? naskrobał Brazil.
Już, co? zamruczał Grondel. Jakoś się tego spodziewałem. No cóż,
około stu pięćdziesięciu kilometrów, może nieco więcej, do granicy, a potem
mniej więcej drugie tyle do stolicy Czill. Nie jestem pewien, ponieważ sam ni-
gdy nie opuszczałem tego sześciokąta. Nie żyjemy za dobrze z sąsiadami i dobrze
nam z tym.
MUSZ IZ wyskrobał Brazil TERAZ PANUJ NAD SOB. WA%7ł-
NE.
Ummm. . . Byłem pewien, że nie przedzierasz się przez Murithel dla zaba-
wy. A więc w porządku, jeśli nie mogę cię od tego odwieść. A co z dziewczyną?
IDZIE ZE MN wyskrobał. OPRACUJ PROSTY KOD NA PODSTA-
WOWE SPRAWY: STOP, IDy, JEDZ, SPIJ ITD.
Właśnie w ten sposób to urządzili; Brazil wywoływał w myśli tyle podstawo-
wych pojęć, ile tylko mógł i używając prawej lub lewej nogi wystukiwał
odpowiadający im kod. Musiał ich też kilkakrotnie upewniać, że nie oddali się
i nie zgubi ponownie. Przyjęła to, wydawało się jednak, iż ma wątpliwości.
Najedli się trawy do syta. Grondel miał jechać na Wuju wierzchem aż do gra-
nicy. Chociaż Nathan był bezpieczny jako kolczykowana sztuka czystej krwi, jej
186 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Miał gorącą nadzieję, że jego ciało jest jeszcze żywe. Grondel zapadł wreszcie
w sen i chrapał rozgłośnie w pobliskim namiocie. Brazil i Wuju po raz pierwszy
byli sami, on dotknięty do żywego faktem, że został uwiązany do palika. Cały
dzień pracowali nad przyzwyczajeniem Brazila do jego nowej cielesnej powłoki,
do zniekształconego postrzegania i niewrażliwości na barwy, do przeczulonego
zmysłu słuchu i węchu. I jego i Wuju zdumiewała prędkość, z jaką potrafił się
poruszać. Kiedy był jeszcze człowiekiem, zdawało im się, że ona jest niezwy-
kle szybka, teraz zaś wydawała im się okropnie powolna, ociężała i wyczerpana,
on zaś tryskał energią i siłą. Odkrył również, że uderzeniem zadniej nogi mógł
strzaskać niewielkie drzewko.
184
Niektóre sprawy oczywiście okazały się teraz prostsze. Niepotrzebne były ju-
ki, bo mógł jeść to, co i ona. Brak ograniczeń prędkości mógł teraz biec tak
szybko, jak szybko Kuzyn Nietoperz potrafił latać, a na krótkich odcinkach nawet
szybciej. Gdybyż potrafił mówić! Gdyby mógł wydać choćby dzwięk jakiś! Wuju
patrzyła na niego z podziwem:
Wiesz Nathan. . . jesteś naprawdę piękny. Mam nadzieję, że w Czill mają
lustra. Jej wymowa ciągle jeszcze była nieco chropawa, ale Grondel zmuszał ją,
by w ciągu ostatnich dwóch dni używała starego języka jak najczęściej, po to, by
się wprawiła, czyniąc go swą drugą mową.
Podeszła i stanęła obok, przyciskając swe końskie ciało do jego lśniącego,
świetnie umięśnionego ciała antylopy. Zaczęła go nacierać, a właściwie pieścić
delikatnie.
Umysł jego buntował się, chociaż nie próbował się uchylić czy powstrzymać
jej.
Podnieca mnie to jak diabli! pomyślał zaskoczony.
W pierwszej chwili chciał ją jednak powstrzymać, miast tego jednak zaczął
pocierać pyskiem jej szyję. Pochyliła się do przodu, tak by jego rogi nie przeszka-
dzały.
Czy to to zwierzę, czy też to ja pragnę tak robić? spytał jakiś odległy
zakątek jego mózgu, ale myśl ta uleciała gdzieś, kiedy pomyślał sobie, że nadal
należą do dwóch bardzo, ale to bardzo odmiennych gatunków.
Powiódł końcem pyska po jej końskim grzbiecie, docierając aż do kościste-
go zadu. Westchnęła i zsunęła postronek, którym był uwiązany za zadnią nogę.
I dalej.
To był szalony, niesamowity seks, ale jeleń, w którym tkwił, wiedział, jak to
się robi. Wuju dopięła wreszcie swego. Nathan Brazil dał jej to, czego zawsze
pragnęła.
Brazil obudził się, czując się naprawdę świetnie, tak, jak nie czuł się już od
wielu lat. Poszukał wzrokiem Wuju, która jeszcze spała, chociaż słońce wstało już
godzinę temu.
Czyż to nie zabawne? pomyślał. Przekształcenie, poświęcenie, kryzys,
sposób, w jaki ci ludzie mu usługiwali dzięki temu wszystkiemu stało się coś
zupełnie niezwykłego.
Pamiętał.
Pamiętał wszystko, wszystko, czego doświadczył kiedykolwiek. Wreszcie ro-
zumiał, co robił dotąd, co robił teraz, dlaczego przeżył.
Jeszcze raz przyjrzał się skorupie, w której tkwił. Nie wybrał jej sobie, oczy-
wiście, byłaby jednak wygodna, gdyby tylko mógł mówić. Co za zmiana, wie-
dzieć to wszystko! Jego umysł był absolutnie jasny, pewnie, że teraz wszystko
jest wiadome. Wiedział, że teraz panuje nad nim całkowicie.
185
Zabawne pomyślał że to niczego nie zmienia. Pomijając wiedzę, pa-
mięć, mądrość, był kulminacją wszystkich doświadczeń swojego niewiarygodnie
długiego życia.
Nathan Brazil. Obracał to imię w myślach. Nadal je lubił. Spośród ilu,
tysiąca imion, jakie nosił w swym życiu, to brzmiało najbardziej wygodnie
i tajemniczo.
Pozwolił, by jego umysł błądził swobodnie. Tak, na pewno rodzaj załama-
nia. Nie jest na pewno wielkie, ale paskudne. Czas zaciera wszelkie mechanizmy,
a w nieskończonej złożoności głównego równania musiały istnieć skazy. Można
dać matematyczną interpretację nieskończoności, nie można jej jednak przedsta-
wić jako coś realnego, coś co można zobaczyć i zrozumieć.
A jednak pomyślał jestem ciągle Nathanem Brazilem, tą samą osobą,
co przedtem, i jestem tutaj w Murithel w ciele wielkiego jelenia, i nadal muszę
dotrzeć do Studni, zanim uczyni to Skander, Varnett czy kogokolwiek inny. Czill.
Jeśli dobrze słyszał, mają tam komputery. A więc sześciokąt o wysokiej technice.
Mogli mu dać głos. I wieści.
Grondel wynurzył się z namiotu i podszedł do niego. Brazil naprężył linę
uwiązaną do swojej lewej zadniej nogi, a Murnie zrozumiał i uwolnił go. Pod-
szedł natychmiast do miejsca usłanego pyłem, które służyło mu za tabliczkę do
pisania. Grondel szedł za nim, narzekając, że jeszcze dziś nic nie jadł, Brazil był
jednak nieubłagany.
Co cię gnębi, Nat? spytał.
JAK DALEKO JEST STD DO CENTRUM CZILL? naskrobał Brazil.
Już, co? zamruczał Grondel. Jakoś się tego spodziewałem. No cóż,
około stu pięćdziesięciu kilometrów, może nieco więcej, do granicy, a potem
mniej więcej drugie tyle do stolicy Czill. Nie jestem pewien, ponieważ sam ni-
gdy nie opuszczałem tego sześciokąta. Nie żyjemy za dobrze z sąsiadami i dobrze
nam z tym.
MUSZ IZ wyskrobał Brazil TERAZ PANUJ NAD SOB. WA%7ł-
NE.
Ummm. . . Byłem pewien, że nie przedzierasz się przez Murithel dla zaba-
wy. A więc w porządku, jeśli nie mogę cię od tego odwieść. A co z dziewczyną?
IDZIE ZE MN wyskrobał. OPRACUJ PROSTY KOD NA PODSTA-
WOWE SPRAWY: STOP, IDy, JEDZ, SPIJ ITD.
Właśnie w ten sposób to urządzili; Brazil wywoływał w myśli tyle podstawo-
wych pojęć, ile tylko mógł i używając prawej lub lewej nogi wystukiwał
odpowiadający im kod. Musiał ich też kilkakrotnie upewniać, że nie oddali się
i nie zgubi ponownie. Przyjęła to, wydawało się jednak, iż ma wątpliwości.
Najedli się trawy do syta. Grondel miał jechać na Wuju wierzchem aż do gra-
nicy. Chociaż Nathan był bezpieczny jako kolczykowana sztuka czystej krwi, jej
186 [ Pobierz całość w formacie PDF ]