[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiam się jednak, że ja jestem ulepiona z innej gliny. Nie mogę zostać, Gabrielle. Czy ze-
chcesz przekazać Ariemu, że wyszłam? Tylko nie śpiesz się zbytnio, bardzo cię proszę.
Odwróciła się na pięcie i skierowała do frontowych drzwi.
- Nie rób tego - zaprotestowała Gabrielle z rozpaczą. - Polubiłam cię, naprawdę, a
on wpadnie w szał, jeśli wyjdziesz sama. Masz rację, ale on tylko flirtuje... To dla niego
R
L
T
nic nie znaczy. Takie kobiety otaczają go każdego dnia, ty jednak jesteś inna. Nosisz sza-
firy Xenakisów i masz swój rozum.
Kipiąca wściekłością i zrozpaczona, Ella nie mogła jednak dłużej wytrzymać. Bez
wahania ruszyła do windy i zjechała na parter, gdzie uprzejmy portier wezwał dla niej
taksówkę. Gdy wsiadała do auta, rozbłysły flesze zebranych fotoreporterów, lecz ona nie
zwróciła na nich uwagi, skupiona wyłącznie na swoim upokorzeniu. Jedyne, co mogła
zrobić, dopóki pozostały jej resztki godności, to opuścić przyjęcie.
Po powrocie do domu skierowała się prosto do pokoju dziecięcego. Callie na
szczęście zdążyła zapaść w błogi sen, a Kasma drzemała w sypialni obok. Drzwi obu
pomieszczeń były uchylone. Uspokojona Ella przeszła do swojego apartamentu, gdzie
pokojówka pomogła jej zdjąć sukienkę oraz szafiry, a następnie przyniosła walizkę. Ella
włożyła na siebie dżinsy i podkoszulek, spakowała kilka przywiezionych z Londynu dro-
biazgów i doszła do wniosku, że na nią pora. Nagle zdrętwiała, gdyż ktoś donośnie zało-
motał do drzwi wejściowych.
- Ella!
Z trudem przełknęła ślinę.
- Tu jestem, na górze. - Nawet się nie starała mówić zbyt głośno.
Po chwili Aristandros stanął na progu apartamentu. Jego oczy zdawały się miotać
pioruny.
- Co ty, u licha, wyprawiasz? - zapytał z wściekłością.
Buńczucznie uniosła brodę.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie! - burknęła. - Wydaje ci się, że będę czekała
cierpliwie, aż skończysz się zabawiać z innymi kobietami?
- Nikomu nie wolno zostawiać mnie samego w miejscu publicznym! Nikomu i
nigdy! - krzyknął oburzony.
- Możesz podrzeć na strzępy tę całą umowę. Odchodzę, więc nasze ustalenia tracą
ważność.
- Jesteś już dużą dziewczynką - poinformował ją z drwiną w głosie. - Nie powinnaś
uciekać za każdym razem, gdy tracisz grunt pod nogami.
- Nigdy nie uciekałam przed niczym!
R
L
T
- Bzdura. Zmywasz się, kiedy coś cię wytrąca z równowagi.
- Nie jestem wytrącona z równowagi! - ryknęła ile sił w płucach.
- Nie zachowujesz się jak rozsądna Ella, którą znam - ciągnął spokojnie, jakby nie
zauważył jej wybuchu.
- Nie znasz mnie, i na tym polega problem.
Aristandros uniósł czarne brwi.
- Czyżby?
- Ani trochę.
- Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak histerycznej reakcji. - Nie spuszczał
z niej pobłażliwego spojrzenia.
- Uważasz mnie za histeryczkę?! I dlaczego mówisz, że się czegoś spodziewałeś?
Czy to znaczy, że celowo zacząłeś flirtować z innymi kobietami, aby skłonić mnie do ja-
kiejś reakcji?
Aristandros rozpostarł ręce w geście, który nie był ani potwierdzeniem, ani zaprze-
czeniem.
- Twoim zdaniem byłbym zdolny do takiego wyrachowania?
- Jak najbardziej - potwierdziła bez zmrużenia powiek. - Zrobiłbyś to dla czystej
uciechy, bo jesteś paskudnym manipulantem! Poza tym jak mogłeś zostawić chorą Cal-
lie? Na pierwszy rzut oka widać, że ona nic a nic cię nie obchodzi!
- Więc dlaczego rozmawiałem z lekarzem, który przyszedł ją zbadać? I czemu
dzwoniłem do Kasmy po jego wizycie?
Ella zgrzytnęła zębami.
- Nie miałam pojęcia, że rozmawiałeś z lekarzem... Nawet o tym nie napomknąłeś.
- Krótko mówiąc, byłem równie dobrze poinformowany jak ty, ale nie musiałem
godzinami wisieć na telefonie - podsumował triumfalnie.
Ella miała ochotę go spoliczkować.
- Może i rozmawiałeś z lekarzem, ale to niczego nie zmienia - wycedziła.
Aristandros spojrzał na nią nieprzychylnym wzrokiem.
- Nie kłamię. Co z tego, że nie miotam się jak szalony i nie dramatyzuję jak ty,
skoro tak samo martwię się zdrowiem Callie?
R
L
T
Ella ostatecznie postanowiła spuścić z tonu.
- Przepraszam, jeśli błędnie oceniłam twoje postępowanie.
- Dobrze, że w końcu dostrzegłaś swój błąd - oznajmił Aristandros z wyższością. -
Nie jestem tak gruboskórny, jak ci się wydaje. Nie powinnaś była zachowywać się jak
dziecko i publicznie demonstrować, co czujesz. Nie lubię szumu wokół mojej skromnej
osoby i cenię dyskrecję, a dzisiaj dałaś paparazzi solidną pożywkę. Jestem pewien, że już
jutro wszyscy będą mogli poznać szczegóły naszej kłótni, wystarczy, że kupią pierwszy
lepszy brukowiec. Jeśli powtórzysz ten numer, to od razu odeślę cię do Londynu.
Ella popatrzyła na niego z nienawiścią.
- Nigdzie nie musisz mnie odsyłać - prychnęła. - Sama wyjeżdżam. Powiem ci tyl-
ko, że pierwszorzędnie odwracasz kota ogonem. Nie wspomniałeś ani słowem o swoim
zachowaniu. I wiedz jeszcze, że nie obchodzą mnie twoje kobiety. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.