[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak rzecz siÄ™ przedstawia.
Gdy stary to mówił, podeszła do kiosku grupa turystów. Sami Anglicy.
Kupili Timesa i zażądali widokówek z katedrą i ratuszem. Wybierali
dÅ‚ugo, zaÅ› Gérard tymczasem jÄ…Å‚ siÄ™ przechadzać. ZrobiÅ‚o siÄ™ zimno, wiÄ™c
pragnął się zagrzać. Deszcz, który przedtem mżył i siąpił, padał obecnie
peÅ‚nymi strugami. ByÅ‚o mglisto i wietrzno, ale Gérard byÅ‚ cierpliwy i nie
chciał teraz odejść, nie posłyszawszy wszystkiego.
Gdy turyści odeszli, powrócił natychmiast do miejsca przed okienkiem.
Kioskarz w tej chwili porzÄ…dkowaÅ‚ gazety, a Gérard tymczasem zagÅ‚Ä™biÅ‚
się w myślach. Zastanawiał się nad tym, czy cała ta rzecz mogła istotnie
tak wyglądać, jak wyobrażał sobie stary. Przecież chodziło tylko o to, że
dawniejszy nędzarz stał się od razu człowiekiem bogatym. Czy zmusza to
zaraz do rzucania nań obelg i psucia mu opinii? Mógł odziedziczyć jakiś
spadek, mógł wygrać los. Gdzież był tu dowód, że tajemniczy ów osobnik
tylko na tym się wzbogacił, że sprzedawał informacje obcemu mocarstwu?
W całej tej sprawie tylko słowa pułkownika mogły budzić podejrzenia.
 Oczekuję więc raportu najdalej do wtorku", miał powiedzieć tamtemu. To
było dziwne, dawało do myślenia. Ale nie dowodziło jeszcze winy, nie
Å›wiadczyÅ‚o przeciw niemu. Toteż Gérard po chwili mruknÄ…Å‚ pod nosem:
 Puste domysły. Pan nie ma dowodu.
Kioskarz tym razem posłyszał jego słowa. Przerzucił gazety pod ladę i
odparł sucho:
 Ale mógłbym to zrobić, gdybym nie był taki stary.
 Jak by pan to zrobiÅ‚?  zdumiaÅ‚ siÄ™ Gérard.
 Przybliż się pan trochę; zaraz panu powiem.
Gérard siÄ™ pochyliÅ‚, tak że caÅ‚Ä… niemal gÅ‚owÄ™ podsunÄ…Å‚ pod okienko.
Jego ucho w tej chwili zdało się dotykać ust kioskarza.
 Ten szatan wcielony  rozpoczął kioskarz, ściszając głos nieomal do
szeptu  wyjeżdża do Lozanny dwukrotnie w miesiącu. Nie wybiera
jednak drogi koleją lub parowcem  droga parowcem jest krótsza i
łatwiejsza  lecz wyjeżdżając do Lozanny, wsiada zazwyczaj do łodzi
wycieczkowej, która wyjeżdża z Genewy kwadrans na dziesiątą i
zatrzymuje się po drodze niemal w każdym miasteczku, godnym
zwiedzenia. Do Lozanny przybywa póznym popołudniem i powraca do
Genewy o ósmej wieczorem. Z podróży tą łodzią korzystają przy pogodzie
przeważnie turyści, gdyż droga do Lozanny, przebyta w ten sposób, jest
znacznie dłuższa i zamiast godziny, trwa cały prawie dzień. Ten drab ją
obiera bez względu na pogodę. Nawet w deszcz i w zimnie wybiera się
Å‚odziÄ….
 To niczego nie dowodzi  przerwaÅ‚ mu Gérard.  Może gustuje
akuratnie w dłuższych podróżach i dlatego obiera drogę okrężną.
 Może!  rzekł stary i zaśmiał się cierpko.
 Skąd pan zresztą wie, że on wysiada w Lozannie?
 Bo nigdy tą łodzią nie powraca do Genewy. Przyjeżdża nieodmiennie
łodzią pózniejszą. Widziałem go raz, jak o dwunastej w nocy wylądował w
Genewie. Obserwowałem go bowiem. Zdarzyło się czasem, że
wyjeżdżając do Lozanny, z rozmysłu obierałem drogę okrężną. Wtedy go
tropiłem.
Gérard siÄ™ zdumiaÅ‚.
 O?  wykrzyknÄ…Å‚.
 Kilkakrotnie tak było  z dumą i emfazą zapewnił go kioskarz. 
Pamiętam doskonale, jak przed kilku tygodniami po raz pierwszy wpadłem
na trop jego krętactw. Odwiozłem akuratnie pocztę Marvitzowi i
załatwiwszy tę sprawę udałem się na molo, gdyż łódz wycieczkowa miała
przybyć niedługo po wycieczce na jeziorze. Gdy w kilka minut pózniej
przybiła do brzegu, ujrzałem ze zdumieniem, że wśród garstki pasażerów,
która wysiadała w Lozannie, znajdował się i on. Powiadam: ze
zdumieniem, gdyż tego dnia rano widziałem go w Genewie, jak wsiadał do
tej łodzi kwadrans na dziesiątą. Pogoda tego dnia nie nadawała się chyba
do wycieczek po jeziorze. Od samego niemal rana lało jak z cebra i tylko
głupiec lub szaleniec mógł wybrać taką drogę, by się dostać do Lozanny.
Domyśliłem się od razu, że łotr nie wybrał jej bez ważnego powodu.
Postanowiłem zatem w duchu za wszelką cenę wybadać ten powód. Byłem
strasznie ciekawy. Czy pan w tych warunkach nie okazałby również takiej
samej ciekawości?
Gérard mu to przyznaÅ‚, zaÅ› kioskarz po chwili ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej z tym
samym ożywieniem:
 Poznałem człowieka, biedniejszego ode mnie, który za małym
wynagrodzeniem zastępował mnie w kiosku, gdy wyjeżdżałem do
Lozanny. Więc gdy zdarzyło się raz  może w tydzień pózniej  że drab
ów ponownie wybierał się w podróż  widziałem go wówczas, jak
wybiegłszy z hotelu, pośpieszył do przystani  poprosiłem znajomego, by
uważał na mój kiosk i popędziłem natychmiast w ślad za ptaszkiem.
Pogoda tego dnia była piękna i słoneczna i mnóstwo ludzi wsiadło do
łodzi. Wmieszałem się w tłum i nie spuszczałem oka z tego łotra nad
łotrami. Nie dostrzegł mnie w tłumie; nie wyobrażam sobie zresztą, czy by
bardzo się tym przejął, gdyby był mnie zobaczył. Uderzyło mnie jednakże
 i to zaraz na początku  że podróż tę odbywał drugą klasą.
 Mnóstwo ludzi podróżuje tÄ… klasÄ…  ozwaÅ‚ siÄ™ Gérard.  Ja również
dawniej czyniłem to chętnie. Lubiłem nawet czasem taki kontakt z
pospólstwem.
 Pan go mógł lubić  przyznał mu kioskarz.  Ale nie taki hultaj 
taki wstrętny wisielec spod ciemnej gwiazdy. Wystarczy nań spojrzeć.
Należy do tych łotrów, którzy dorobiwszy się pieniędzy, wybierają w
hotelach książęce apartamenta, a gdy udają się w podróż, to nie jeżdżą
inaczej, jak w wagonach luksusowych. Zledziłem go więc ciągle, nie
spuszczając z niego oka, gdyż paliła mnie ciekawość, jaki mógł mieć
powód, że odbywał tę podróż w tak skromnych warunkach.
 Jakiż wiÄ™c miaÅ‚ powód?  zniecierpliwiÅ‚ siÄ™ Gérard.
 Zaraz panu powiem  zmitygował go kioskarz.  Aż do przybycia
do Thonon nie zauważyłem wśród drogi nic szczególnego. A śledziłem go
bez przerwy, od początku podróży zwracałem nań uwagę. Siedział na
pokładzie, na jednej z ławek, i palił cygaro, do nikogo nie mówił, nikt go
nie obchodził. Pasażerowie na przystankach wysiadali i wsiadali, obraz na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.