[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mam nadzieję, że Chazowi ta piosenka da trochę do myślenia.
ROZDZIAA 22
Mysią, lecz nie śmiem mówić.
William Szekspir (1564 - 1616),
angielski poeta i dramatopisarz
Niedługo to trwało, zanim prasa odkryła, gdzie Jill Higgins spotyka się ze
swoją nową tajemniczą przyjaciółką - chociaż udało mi się uniknąć znalezienia w
brukowcach własnego zdjęcia; po prostu już jej więcej nie odprowadzam do
limuzyny.
Nie wiadomo, kiedy po całym mieście roznosi się informacja, że Jill Higgins,
panna młoda stulecia, zatrudniła monsieur Henriego jako swojego osobistego
specjalistę do renowacji sukni ślubnej. Zanim ktokolwiek się zorientował, musieliśmy
zacząć odpierać hordy panien młodych, które rzuciły się na nasz mały zakładzik,
domagając się, żebyśmy zajęli się również ich sukniami. Jean - Paul i Jean - Pierre
musieli zostać zatrudnieni jako nasi portierzy i ochroniarze; mieli nie wpuszczać do
środka reporterów, za to wprowadzać klientki.
Jeśli państwo Henri żywili do mnie jeszcze jakiekolwiek pretensje za to, że nie
dałam im znać, że rozumiem francuski, to zniknęły one, kiedy zdali sobie sprawę, że
umawiają tyle spotkań ze zdesperowanymi narzeczonymi, że muszą sobie kupić
kalendarz obejmujący dwa następne lata.
Nie, żeby któreś z państwa Henrich w ogóle dotknęło palcem sukni Jill, odkąd
ją tu przyniosła. Monsieur Henri po tym, jak mu powiedziałam o swoim planie,
stwierdził, że tego się nijak nie da zrobić i że matka Johna MacDowella zaskarży
mnie do sądu.
Ale jego żona spokojnym gestem wyjęła mu suknię z rąk i oddała ją mnie z
łagodnym:
- Jean. Pozwól jej pracować.
Co doceniani. Zwłaszcza że pamiętam tę uwagę o  głupiej . Najwyrazniej
zmieniła zdanie i teraz suknia - suknia Jill - wisi na specjalnym wieszaku na zapleczu,
gdzie codziennie ściągam prześcieradło, jakim ją okrywam, patrzę na to, co zrobiłam
poprzedniego dnia, i myślę o tym, co zdążę zrobić przez następnych parę godzin, a
potem wpadam w panikę i zabieram się do roboty.
Mówią, że tuż przed świtem jest zawsze najciemniej. Pracowałam już nad
wystarczającą liczbą projektów, żeby wiedzieć, jak wiele prawdy tkwi w tym
powiedzeniu. Na tydzień przez świętami - obiecałam, że suknię Jill wykończę na
dzień przed Wigilią, żeby jeszcze został czas na jakieś ostatnie drobne przeróbki tuż
przed sylwestrem - pewna byłam, że nie zdążę zrobić wszystkiego na czas... Albo, co
gorsza, skończę, ale suknia będzie wyglądała okropnie. To nie żart, przerobić eskę na
ikselkę. Monsieur Henri miał rację, mówiąc, że taka próba jest skazana na nie-
powodzenie.
Ale jednak tak nie było. To znaczy, z tym niepowodzeniem. Okazało się, że to
tylko jest bardzo, bardzo trudne. Trzeba było całych godzin prucia szwów, od czego
bolał mnie kręgosłup, jeszcze większej liczby godzin szycia i bardzo, bardzo, bardzo
wielu coli light. Siedziałam w zakładzie od wpół do trzeciej po południu - po dyżurze
w Pendergast, Loughlin i Flynn, nadal moim jedynym płatnym zajęciu - aż do
północy, a czasem nawet do pierwszej, po czym wlokłam się do domu, padałam na
łóżko i budziłam się rano o szóstej trzydzieści, żeby wziąć prysznic, ubrać się i
wracać do kancelarii. Prawie już nie widywałam własnego chłopaka, a co dopiero
mówić o znajomych. Ale to nic nie szkodzi, bo Luke tak samo pilnie zakuwał do
egzaminów. Jeśli miał skończyć swój program przygotowawczy w rok, to musiał w
każdym semestrze zaliczyć jak największą liczbę zajęć, a to oznaczało cztery
egzaminy do zdania, które miał teraz na głowie - taki uczelniany odpowiednik
przerobienia sukni w rozmiarze S na suknię XL.
Ale chociaż prawie wcale nie widywałam swojego chłopaka przez tych parę
tygodni, wystarczająco często widziałam pudło, które położył pod naszą maleńką
choinką, kupioną przez niego na ulicy - w komplecie z miniaturowym stojakiem - i
ustawioną w kącie salonu, żeby owinięty wokół niej sznur światełek widać było z
okien wychodzących na Piątą Aleję. Zobaczyłam je (to znaczy pudło) w tej samej
minucie, w której wróciłam do domu wieczorem po pewnym długim dniu męczącego
borykania się z tartanem przy sukni Jill. Trochę trudno byłoby go nie zauważyć -
znaczy, znów mówię o tym pudle.
Bo jest wielkie.
Serio, to pudło ma rozmiary miniaturowego kucyka. No a już co najmniej
cocker - spaniela. Jest niemal większe niż samo drzewko. To zdecydowanie nie jest
pudełko z pierścionkiem.
Ale, jak powiedziała Tiffany, kiedy jej o tym wspomniałam:
- Aha, może on jest jednym z tych...
- Jednym z jakich? - spytałam.
- No wiesz, tych facetów, którzy nie lubią, kiedy ich dziewczyna domyśla się,
co dostanie, więc pakują prezent w milion pudełek, jedno w drugim, żeby nie mogła
potrząsnąć paczką i zgadnąć.
Oczywiście to idealnie logiczne. Luke doskonale wie, że nie potrafię
dotrzymywać sekretów. (Chociaż naprawdę coraz lepiej mi idzie od przyjazdu do
Nowego Jorku. Serio, uważam, że się wprawiam). A od niezdolności do zachowania
sekretu już krótka droga do niezdolności do powstrzymania się od sprawdzania, co się
dostanie na Gwiazdkę. To prawda, że ja już przez przypadek naruszyłam srebrną
folię, w którą owinięte jest pudło, zbyt blisko przejeżdżając odkurzaczem. Ale udało
mi się powstrzymać przed naddzieraniem tej folii dalej.
Wiem, że Tiffany ma rację i że Luke opakował ten prezent w masę pudełek.
To przecież takie do niego podobne.
I dlatego z eleganckim skórzanym portfelem, który kupiłam mu w Coach,
zrobiłam to samo. O wiele mniejsze pudełko z portfelem schowałam w o wiele [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.