X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przodu i wzięła Meg w objęcia.
- O, moja droga, bardzo przepraszam! Nie chciałam
wprawiać cię w zakłopotanie. Chodz, usiądziemy i za�
dzwonimy na Delafielda, żeby nam przyniósł wino
i ciastka. Przynajmniej będzie miał jakieś zajęcie, bie�
daczysko.
Meg pozwoliła pociągnąć się w kierunku sofy i po�
wiedziała słabym głosem:
- Zechce pani spocząć, milady?
- Nie ma żadnej milady. Mów mi Di. - Uśmiechnęła
się do Meg. - Nie bądz ze mną taka oficjalna, moja dro�
ga. Wiesz, Marcus wszystko mi opowiedział. A choć
osobiście inaczej to sobie wyobrażałam, szczerze mó�
wiąc, odetchnęłam z ulgą, widząc, że w końcu ożenił
się z dziewczyną z charakterem, bo chodziło mu po gło�
wie coś zupełnie innego. Tak się cieszę, że chyba cię
ucałuję! - Była wprost rozbrajająco szczera. - Nie
myśl, że wychodząc za niego, popełniłaś jakieś strasz�
liwe wykroczenie towarzyskie. Z tego, co mi powie�
dział, na pewno świetnie sobie poradzisz. Skoro jesteś
żoną Rutherforda, skandal w twojej rodzinie nie ma
najmniejszego znaczenia. Mamy dość własnych skan�
dali, by wszystko się wyrównało.
- To... to nie jest małżeństwo z miłości - zaczęła
Meg nieśmiało, pragnąc, by pełna życzliwości szwa-
gierka znała prawdę.
- Byłabym zdziwiona, gdyby było inaczej - powie�
działa Di łagodnie. - Wiesz, Marc woli się trzymać
z daleka od takich spraw... ale będzie się o ciebie tro�
szczył, tego możesz być pewna. Powiedz mi, gdzie te�
raz jest ten drań?
Wysłuchawszy wyjaśnień Meg, lekko zmarszczyła
czoło, po czym oświadczyła:
- Mężczyzni! Wszyscy są beznadziejni, nawet mój
braciszek Marc.
Następnie skierowała rozmowę na przyjemniejsze te-
maty. Przede wszystkim pocieszyła Meg, że gdy tylko
służba otrząśnie się z szoku, wszystko będzie w porząd�
ku, a jeśli nie, przyjmie się nowych ludzi. Marcus nie
będzie tolerował żadnych uchybień w stosunku do żo�
ny, powinna więc zachowywać się tak jak zawsze i ni�
czym się nie przejmować.
Meg z wahaniem wyjaśniła, że nie jest przyzwycza�
jona do służby. Di wysłuchała jej z niedowierzaniem,
a potem stwierdziła autorytatywnie, że Samuel Langley
miał nie po kolei w głowie.
- Wierz mi, moja droga, musiało mu to bardzo
utrudniać życie, a wygoda to coś, co mężczyzni gotowi
są zachować za każdą cenę.
- Nawet Marc? - spytała Meg z czarującym uśmie�
chem, który rozświetlił jej twarz.
- Zwłaszcza Marc - potwierdziła Di, odnotowując
w pamięci ten uśmiech i kontynuując udzielanie młodej
bratowej całego mnóstwa doskonałych rad, jak poradzić
sobie w nowej sytuacji.
- Przede wszystkim, moja droga, nie udawaj kogoś
innego, niż jesteś. Tutejsza służba jest bardzo oddana
Marcowi. Gdy tylko zobaczą, że jest z tobą szczęśliwy,
zostaną twoimi najgorliwszymi sojusznikami. Uwiel�
biali naszą matkę, a przecież była Francuzką! Papa za�
wsze mawiał żartobliwie, że jej akceptacja świadczyła
o szacunku dla niego, moim zdaniem jednak mama
miała w tym co najmniej taki sam udział. Jestem pewna,
ze ciebie również zaakceptują.
- Och, nie wiedziałam, że wasza matka była Fran�
cuzką. - Meg zignorowała sugestię, że Marc będzie
z nią szczęśliwy. Na pewno ją lubi, szczególnie w łóż�
ku, ale...
Di zachichotała szelmowsko.
- A co pomyślałaś o swojej sypialni i pokoju kąpie�
lowym? Chyba nie myślisz, że jakakolwiek szanująca
się Angielka kazałaby urządzić tak bezwstydną łazien�
kę! Mama śledziła wszystkie nowinki francuskiej mody
i uwielbiała szokować nimi towarzystwo.
Meg znów się zarumieniła, bo przypomniała sobie
reakcję milorda, kiedy znalazł ją w wannie. Czy korzy�
stając z niej, postąpiła bezwstydnie?
Zanim zdołała się powstrzymać, spytała:
- Czy powinnam...?
- Tak - odparła stanowczo Di. - Tak często, jak ci
się podoba. Londyn już dawno otrząsnął się ze skandalu
wywołanego szokującą łazienką lady Rutherford.
Zresztą myślę, że dla małżonków to całkiem miłe miej�
sce - zakończyła frywolnie.
Następnie Di przedstawiła w skrócie plany życia to�
warzyskiego. Postanowiła za tydzień wydać przyjęcie
dla wąskiego grona zaprzyjaznionych osób. Zostało
niewiele czasu, ale goście się stawią, nie ma najmniej�
szej wątpliwości. Marc miał lożę w operze, lady Ru�
therford powinna tam bywać, poznawać nowych ludzi.
No i naturalnie klub Almacka. Marc wprowadzi tam
Meg, potem będzie mogła tam chadzać w towarzystwie
odpowiednich mężczyzn stanu wolnego. Ważną i wpły�
wową postacią jest hrabina Sally Jersey, która, mając
słabość do Marca, ułatwi również życie jego żonie.
To wszystko wyglądało wspaniale, Meg niepokoiło
tylko jedno. Di założyła, że mąż poświęcać jej będzie
dużo czasu. Meg nie miała wątpliwości, że to uczyni,
nie sądziła jednak, że mu się to spodoba, a nie chciała
go drażnić.
Z wahaniem wyjaśniła szwagierce, że jej zdaniem
Marc nie będzie miał ochoty robić tych wszystkich rzeczy.
- A to czemu, na litość boską?
-Cóż. . . obiecaliśmy sobie, że nie będziemy prze�
szkadzać sobie nawzajem... Poślubił mnie tylko dla
dzieci. ..dla przedłużenia rodu... no i dlatego... że mu�
siał. - Dumnie spojrzała w dociekliwe oczy Di. - Zgo�
dziliśmy się, że każde z nas będzie miało własne życie
i nie będziemy mieć o to do siebie pretensji.
- Och, to cały Marc - oświadczyła złowieszczo lady
Diana Carlton. - Nie martw się, Meg. Już ja się zajmę
moim braciszkiem!-Prychnęła z oburzeniem.
Po czym, obiecawszy, że wróci i zabierze Meg na
przejażdżkę po parku o piątej po południu, pożegnała
się i wyszła. Czarujące dziecko, uznała w duchu. Dość
nieśmiała, ale to jej nie zaszkodzi, wprost przeciwnie.
Nie była też prostaczką; miała dużo godności.
Doskonale. Marc będzie musiał przynajmniej polu�
bić małą Meg, chyba że jest bardziej nieludzki, niż jej
się zdaje. Zresztą ten związek jest dla niego o niebo lep�
szy niż małżeństwo, nad jakim się zastanawiał i o jakim
mówił cynicznie od lat. Di świetnie rozumiała, dlaczego
brat jest przeświadczony, że kobiety chcą się za niego
wydać wyłącznie dla pieniędzy i pozycji, stąd ten jego
cynizm.
Jednak żeniąc się z Meg Fellowes, wszedł w diame-
tralnie inny związek. Ciekawe, czy w pełni zdawał so�
bie sprawę z tego, co zrobił. Meg nie była kobietą, która
czegokolwiek podejmuje się pochopnie. Di doskonale
wiedziała, że Marc był gotów zaoferować swojej żonie
carte blanche, jeśli chodzi o kochanków, tak długo jak
będzie dyskretna. I Meg wyszła za niego na tych wa�
runkach. Czy spodziewał się, że wezmie go za słowo?
I jak by zareagował, gdyby uznał, że tak jest w istocie?
Di gotowa była się założyć, że jej cyniczny brat był�
by bez wątpienia zaskoczony własną zazdrością, gdyby
żona odważyła się choćby zerknąć na innego mężczyz�
nę. Ciekawe, co Jack Hamilton myśli o tej sytuacji. Do�
brze, gdyby przyłączył się do nich w parku dzisiejszego
popołudnia. Postanowiła posłać do niego liścik.
Lady Rutherford, wystrojona w modną paprykowo-
czerwoną suknię spacerową, wsiadła do lśniącej kolaski
lady Diany Carlton, z pewnością siebie, której w naj�
mniejszym stopniu nie czuła. Myśl o stawieniu czoła
londyńskiemu towarzystwu napełniła ją przerażeniem,
niemniej postanowiła zrobić wszystko, co w jej mocy,
by nikt się tego nie domyślił. Nawet Di, która była dla
niej tak miła. Nie mogła dopuścić do tego, by Marc po�
myślał, że jego żona nie jest w stanie udzwignąć spo�
czywających na niej zobowiązań.
Poza tym, choćby nie wiem co, nie będzie bezczyn�
nie siedziała przez cały dzień w domu, na próżno wy� [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.