[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Alicja cichutko zeszła na dół. Max i jego przyjaciel czekali na zewnątrz. Słysząc
dochodzące z ganku głosy, zawahała się, lecz po chwili odetchnęła głęboko i pchnęła drzwi.
Max, oparty o barierkę, odwrócił się i uśmiechnął. Przy nim stał chłopak o ogorzałej
twarzy i płowej czuprynie, wyższy o głowę od Maxa.
- To jest Roland - przedstawił go Max. - Rolandzie, moja siostra Alicja.
Roland przywitał się sympatycznie i szybko odwrócił wzrok ku rowerom, ale nie na
tyle szybko, by uwagi Maxa uszedł moment, gdy spojrzenia siostry i przyjaciela się spotkały.
Uśmiechnął się do siebie i pomyślał, że najbliższa przyszłość zapowiada się o wiele
zabawniej, niż przypuszczał.
- Jak pojedziemy? - spytała Alicja. - Są tylko dwa rowery.
- Chyba najprościej będzie, jak Roland wezmie cię na ramę - zaproponował Max. -
Prawda, Rolandzie?
Roland wbił wzrok w ziemię.
- Nie ma sprawy - burknął. - Ale ty bierzesz cały sprzęt.
Max elastyczną linką przytroczył do rowerowego bagażnika sprzęt do nurkowania.
Dobrze wiedział, że w garażu stoi jeszcze jeden rower, ale pomysł, by Roland przewiózł jego
siostrę, wydał mu się nader zabawny. Alicja usiadła na siodełku i objęła Rolanda w pasie. Na
nic zdała się Rolandowi opalenizna. Max i tak dostrzegł, że jego nowy przyjaciel pomimo
wysiłków czerwieni się po uszy.
- Już siedzę - powiedziała Alicja. - Mam nadzieję, że nie jestem za ciężka.
- No to w drogę - zakomenderował Max i ruszył ścieżką wzdłuż wybrzeża. Roland z
Alicją na siodełku za nim.
Niebawem Roland go wyprzedził i znowu Max musiał mocno pedałować, jeśli nie
chciał zostać w tyle.
- Wygodnie? - zapytał Roland Alicję.
Alicja przytaknęła, odwrócona i zapatrzona w dom na skraju plaży, który robił się
coraz mniejszy, by w końcu zniknąć w oddali.
* * *
Mało uczęszczana, bo zbyt kamienista plaża na południowym krańcu miasteczka
miała kształt wydłużonego półksiężyca. Pokryta była wygładzonymi przez wodę otoczakami,
dużą ilością muszli i różnego rodzaju morskimi odpadkami, jakie na brzeg wyrzucały fale
bądz nanosiły przypływy, by pozostawić je na pastwę słonecznych promieni. Plaża
dochodziła do niemal pionowej ściany klifu, na którego szczycie wznosiła się samotnie
ciemna sylwetka latarni morskiej.
- To latarnia mojego dziadka - powiedział Roland, wskazując ręką, gdy schodzili z
rowerów, by pozostawić je przy jednej z wijących się pośród skał ścieżek na plażę.
- Mieszkacie tam? - zapytała Alicja.
- Można tak powiedzieć - odparł Roland - bo zbudowałem sobie już jakiś czas temu
małą chatkę, tu, na samej plaży, i właściwie to jest mój dom.
- Swoją własną chatkę? - nie wierzyła Alicja, usiłując wypatrzyć ją na brzegu.
- Stąd jej nie zobaczysz - uprzedził Roland. - Tak naprawdę kiedyś była to rybacka
szopa. Z czasem została przez mieszkańców porzucona i niszczała. Zrobiłem to i owo i teraz
całkiem niezle wygląda. Sami zobaczycie.
Roland doprowadził ich na plażę i zdjął sandały. Słońce świeciło coraz mocniej, a
morze lśniło niczym roztopione srebro. Na plaży nie było nikogo, a znad oceanu nadchodziła
bryza przesycona zapachem saletry.
- Uważajcie na kamienie. Ja jestem przyzwyczajony, ale jak ktoś nie ma wprawy,
może się łatwo przewrócić.
Alicja z Maxem szli po kamieniach trop w trop za Rolandem, by po chwili stanąć
przed jego chatką. Był to drewniany domek pomalowany na niebiesko i czerwono. Na zbitym
z desek maleńkim ganku Max dostrzegł zwisającą z łańcucha zardzewiałą latarnię.
- To ze statku - wyjaśnił Roland. - Mam tutaj mnóstwo rzeczy wyciągniętych z wraku.
No i co powiecie?
- Fantastyczna chata - wykrzyknęła Alicja. - Spisz tutaj?
- Czasami. Zwłaszcza latem. Zimą jest nieprzyjemnie, a poza tym nie lubię zostawiać
dziadka samego w latarni.
Roland otworzył drzwi do chatki i wpuścił Alicję i Maxa.
- Zapraszam serdecznie. Witajcie w moim pałacu.
Wewnątrz chatka Rolanda podobna była do jarmarku żeglarskich staroci. Aupy, które
przez lata zdołał wydrzeć morzu, tworzyły atmosferę tajemniczej galerii legendarnych
korsarskich skarbów.
- Same śmieci - wyjaśnił Roland - ale je zbieram. Może dzisiaj uda nam się coś
wyłowić.
W pokoju, poza morskimi zdobyczami, znajdowały się: stara szafa, stół, kilka krzeseł,
łóżko polowe, parę półek z książkami nad łóżkiem i lampa naftowa.
- Fajnie byłoby mieć taki dom - szepnął Max.
Roland uśmiechnął się z niedowierzaniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.