[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pan nawet, jak słyszałem, jest jego przyjacielem. Czy wie pan, i\ tym sposobem
rozdra\niłeś swoich kolegów, którzy nie zniosą parszywej owcy między sobą?
 Wspomniałem ju\, \e cenię Helmera i proszę, aby w mojej obecności nie mówić o nim w
ten sposób. Zresztą, przychodzę w jego sprawie.
 Mo\e jako sekundant?
 Tak, w jego imieniu proszę o zadośćuczynienie.
 Co? To bardzo nieostro\ne z pańskiej strony, pan przecie\ wie, \e jestem jego
przeło\onym!
 Tylko w słu\bowych sprawach, zaś w sprawach honorowych stoimy na równym
stanowisku. Muszę stanowczo prosić, by mi pan nie groził. Przyjaciel mój wymaga
zadośćuczynienia i prosił mnie, abym w tej sprawie porozmawiał z panem.
Pułkownik chodził rozgniewany po pokoju. Jego poło\enie było bez wyjścia.
 Z kimś z gminu bił się nie będę.
 W takim razie idąc za wskazówkami Helmera, udaję się wprost do majora Palma, który
jest honorowym rozjemcą naszego pułku, on zwoła sąd honorowy i rozstrzygnie, czy przyjaciel
mój jest godnym tego, aby dać mu satysfakcję. Sąd zbierze się ju\ po południu, spodziewam
się, \e werdykt będzie przychylny dla mego przyjaciela. Adieu!
Zaledwie wyszedł, pułkownik natychmiast udał się do członków sądu honorowego, by
wpłynąć na ich stanowisko. Platen zaś udał się do Ravenowa.
 Co za zaszczyt mnie spotyka, odwiedziny pana Platena?
 Moje odwiedziny zaszczytem? Co tak oficjalnie?
 Skoro przeszedłeś do obozu wroga, to mogę z tobą rozmawiać tylko chłodnym tonem i
proszę byś się równie\ zastosował do tego.
Platen skłonił się i rzekł:
 Wedle \yczenia. Kto broni niewinnego wobec uprzedzeń, musi być przygotowany na
wszystko. Nie będę ci długo przeszkadzał. Przyszedłem ci podać adres mojego przyjaciela,
Helmera.
 Dobrze, moim sekundantem jest Golzen. Jaką broń wybiera ten twój, tak zwany
przyjaciel?
 Tobie pozostawia wybór.
Oczy Ravenowa błyszczały wrogo.
 O, to on taki jest pewny swego? Udaje, \e jest mistrzem we wszystkich rodzajach broni!
Powiedziałeś, \e jestem pierwszym szermierzem pułku?
 Nie miałem zamiaru go obra\ać. Zresztą on się ciebie nie obawia.
 Dobrze, \eby się tylko nie przeliczył. wiczyłem z pewnym Czerkiesem, który był
mistrzem broni wschodniej. Wybieram więc krzywą, turecką szablę, to najlepszy instrument do
rozłupania głowy.
 Czy cię diabeł opętał?  zawołał przera\ony Platen.  Broni tej się tutaj nie u\ywa.
 Skoro pozostawił mi wolny wybór, to z niego korzystam.
 Ale tu nawet nie ma takiej broni.
 Ja mam dwie.
 To nie jest uczciwe. Ty jesteś w tej broni biegły, on zaś nie.
 No có\, był zbyt zuchwały pozostawiając mi wybór. O nieuczciwości nie ma tu mowy.
Zresztą nie ma co rozpaczać. On mnie śmiertelnie obraził, rzucił mną o ziemię, a poniewa\
\adną miarą nie mo\e zostać w regimencie, to stawiam warunek, aby walka trwała tak długo,
dopóki jeden z nas nie padnie, albo będzie niezdolny do słu\by.
 Tego ju\ za du\o. On cię oszczędził, mógł ci wymierzyć policzek, jak ty to chciałeś
uczynić, chyba \e nie pamiętasz.
 Nie denerwuj mnie tym.
 Có\, to twoje sumienie. Podaj czas i miejsce?
 Hm, to samo miejsce gdzie odbędzie się pojedynek z pułkownikiem. Jeśli by jednak nie
doszedł on do skutku, to pózniej się nad tym, zastanowię. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
 Nie, adieu!
Udał się do majora Palma, który obiecał wziąć tę sprawę w swoje ręce.
Kiedy przyszedł do Roberta i przekazał mu decyzję Ravenowa o tureckich szablach, Robert
tylko wzruszył ramionami.
 Ten człowiek honoru, chce się mnie pozbyć za wszelką cenę, ale przekona się, \e ja
jestem pobła\liwy. Pułkownik jest tchórzem. Nie jest mo\liwe, aby sąd honorowy rozstrzygnął
spór na jego korzyść. On z całą pewnością wybierze pistolety na du\ą odległość, jestem gotów
go oszczędzić, twierdza będzie dla niego nale\ytą karą. Kiedy mogę się spodziewać wyroku?
 Wieczorem, zanim się udam na bal do zamku Montbijon. Aha, to następny kawał, jaki
panu spłatano. Miał pan tak jak wszyscy otrzymać zaproszenie, ale niestety, to się nie zdarzyło.
 Niech się pan o to nie martwi. Mam prywatne zaproszenie od wielkiego księcia. Zdradzę
panu w tajemnicy, \e cieszę się jego względami. Wie tak\e o tym, jak zostałem wczoraj
przyjęty w garnizonie, kiedy wczoraj wieczorem wróciłem do domu, to ksią\ę przyjął mnie.
Palten bardzo się zdziwił:
 Jest pan  prawdziwym dzieckiem szczęścia posiadając łaski samego wielkiego księcia.
 Zawsze był do mnie przychylnie nastawiony. Zresztą, proszę nie mówić nikomu, \e tam
będę. Cieszę się na samą myśl widoku ich mm, gdy mnie zobaczą. Wiadomość o wyroku sądu
przyniesie mi pan do zamku Montbijon, a ja za to przedstawię pana wielkiemu księciu, księciu
Olsunnie, lordowi Lindsay i kilku damom.
 Tej prześlicznej te\?
 Tak. Jak ju\ mówiłem jest wnuczką księcia Olsunny, a jej matka jest hiszpańską
hrabianką de Rodriganda, ale obie znane są pod nazwiskiem Sternau. No ale teraz mój
przyjacielu musimy przygotować się do zabawy.
Rozeszli się oczekując tak pełnego niespodzianek wieczora.
W południe zebrał się sąd honorowy.
Jego członkowie, składający się z samej wielkiej szlachty, uwa\ali Helmera za parszywą
owcę. Zdanie pułkownika nie pozostało tu bez wpływu. Stąd te\ się wziął nieprzychylny dla
Helmera wyrok. Dopuścił się obrazy pułkownika i na sam dodatek \ąda satysfakcji, to wprost
niemo\liwe. O pojedynku nie mo\e być mowy. Do tego dołączona była uwaga, \e zachowanie
się porucznika Helmera mo\na nazwać bezwzględnym, które z całą pewnością nie zjedna mu
sympatii kolegów z garnizonu i dlatego lepiej by zrobił, gdyby się przeniósł gdzieś indziej. Do
tego wszystkiego jego pochodzenie nie są w nale\ytej harmonii z pozostałymi członkami
gwardii.
Wyrok ten został włączony do protokołu, którego odpis otrzymał dla Helmera Platen.
Wiedział, \e oczekiwano od niego, by zajął jakieś stanowisko, on jednak wziął tylko pismo i w
milczeniu oddalił się, będąc przekonanym, \e sprawa nie jest jeszcze skończona. Pułkownik
jednak czuł się zwycięzcą. Spodziewał się, \e Helmer nie będzie obstawał przy pozostaniu w
pułku i uradowany wrócił do domu, by przygotować się na wieczorny bal.
BAL U WIELKIEGO KSICIA
Zamek Montbijon le\y nad Szprewą, to poło\enie dodawało mu uroku. W ogrodzie
zaświecono liczne lampiony, które rzucały pełen czaru blask na otoczenie. Słu\ba krzątała się
\wawo, przy wejściu stał ochmistrz dworu wielkiego księcia i przyjmował licznych gości.
Spóznianie nale\y do dobrego tonu, dlatego najpierw zjawili się porucznicy, potem
oficerowie coraz wy\si rangą. W przedpokoju przyjmował ich adiutant wielkiego księcia i
prowadził na wyznaczone miejsce. W końcu przybyli generałowie z towarzyszącymi damami.
W wielkiej sali ustawiona była ju\ orkiestra wojskowa, która miała grać do tańca. Teraz
nastąpiły chwile oczekiwania. Ludzie rozmawiali stojąc w małych grupkach. Słu\ący roznosili
napoje, z sali jadalnej słychać było brzęk szkła.
Naraz otwarły się drzwi i zapowiedziano wejście wielkiego księcia. Wszedł, prowadząc pod
rękę Ró\ę de Rodriganda, panią Sternau. Za nim szedł ksią\ę Olsunna z Amy Lindsay, lord
Lindsay z księ\ną Olsunna, a za nimi Robert z Ró\yczką.
Na jego widok gwardziści wybałuszyli oczy. Miał przypięty do piersi austriacki Order
śelaznej Korony i wojskowy Order Marii Teresy, ale to nie wszystko. Mogli zobaczyć jeszcze
heski Order Lwa i Order śelaznego Hełmu a tak\e krzy\ za zasługi wojskowe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.