[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tyle odwagi, by wyznać swoje uczucia?
Lyle zmarszczyła brwi Hm, to może być trochę trud-
ne. Clem zdecydował się przecież opuścić rodeo. Nie
będzie już dłużej z nimi podróżował. Buduje sobie
ranczo gdzieś w okolicach Calgary. Ma zamiar
S
R
założyć tam hodowlę psów rasowych. Możliwe, że
wesele Robin i Matta to ostatnia okazja, by on i Mar-
tha mogli się ze sobą dogadać. A jeśli Martha uprze
się i naprawdę nie pojedzie na ten ślub?
Nie ma mowy! postanowiła stanowczo Lyle. Martha
pojedzie, choćbym miała ją tam zaciągnąć siłą.
Podjąwszy tę nieodwołalną decyzję, wstała od stołu i
ruszyła w stronę łóżka, rozbierając się po drodze i
rozplatając złoty warkocz.
Leżała wyciągnięta wygodnie, z rękami założonymi
za głowę i nieruchomym wzrokiem wpatrywała się w
sufit przyczepy. Wydawało jej się, że leży już tak całe
godziny. Jej myśli zaprzątnięte były szukaniem argu-
mentów, by przekonać Marthę, żeby przyjęła za-
proszenie Robin, kupiła nową sukienkę i pozwoliła
zaprowadzić się do dobrego fryzjera.
Przyczepa kołysała się leciutko, popychana silnymi
uderzeniami wiatru. Lyle usiadła na łóżku i uchyli-
wszy firankę popatrzyła na usiane gwiazdami niebo.
Na jej ślicznej twarzyczce malowała się głęboka zadu-
ma. Na wpół senna, rozmyślała o miłości i jej nieodłą-
cznym towarzyszu: cierpieniu. O udręce, jaka odma-
lowała się na twarzy Marthy, kiedy wymówiła przy
niej imię Clema, o gorzkiej samotności i nieudanych
małżeństwach, jakie przypadły w udziale tak wielu z
jej szkolnych przyjaciół.
To nie jest tyle warte! zbuntowała się w myślach. Mi-
łość, małżeństwo i ta cała reszta. To jedna wielka
S
R
mistyfikacja. A wszystko po to, by zrobić z człowieka
posłusznego niewolnika. A czy niewolnik może wie-
dzieć, co to szczęście?
Nagle przypomniała sobie swoją dzisiejszą rozmo wę
z Robin. Cichy radosny śmiech brzmiący w głosie
dziewczyny i zadowolony ton Matta. A potem pomy-
ślała o poznanym tego popołudnia wysokim ciemno-
włosym mężczyznie. Ujrzała jego wesołe niebieskie
oczy w opalonej przystojnej twarzy, szerokie, musku-
larne ramiona i zmysłowe usta...
Zaniepokojona torem swoich myśli, gwałtownie prze-
kręciła się na drugi bok i wtuliwszy twarz w poduszkę
wszystkie siły skoncentrowała na tym, żeby jak naj-
szybciej zasnąć.
S
R
3
Słońce okrążało ziemię w nieustannej wędrówce i
podobnie wyglądało życie garstki ludzi, którzy zwią-
zali się z tym pięknym, ale niebezpiecznym sportem,
jakim było rodeo. Każdy kolejny tydzień oznaczał
nowe miasteczko, nowe areny, nowe otoczenie. Scott
miał wrażenie, że są to jakby nie kończące się waka-
cje.
S
R
Leżąc na miękkim materacu wciśniętym w kąt ciasnej
przyczepy, rozmyślał o dziwacznym życiu, jakie wie-
dli kowboje i ich rodziny. Ze zdumieniem stwier-dzał,
że i jego oczarował blask i splendor, jaki towarzyszył
rodeo. Każde miasteczko, do którego przybywali,
witało ich festynami i zabawą. Kiedy zaś rodeo rusza-
ło w dalszą drogę, kończyło się święto i miasteczko
na powrót stawało się szare i nudne. Oni natomiast
przenosili się w kolejne miejsce, gdzie zabawa dopie-
ro się zaczynała. I tak bez końca...
Scott zdążył jednak zauważyć, że pod przepychem i
blichtrem kryła się pustka. Kowboje żyli chwilą, z
dnia na dzień. Za kilkuminutowy występ na arenie
dostawali niekiedy olbrzymie sumy pieniędzy, po
czym przepuszczali je w równie szybkim tempie, mar-
nując najlepsze lata swego życia. I co z tego mieli?
Wypełnioną pucharami półkę i bolesne pamiątki po
upadkach z konia.
Co za życie! - pomyślał, przeciągając się. Nie wiem,
czy będę w stanie znieść je przez te kilkanaście tygo-
dni. I pomyśleć, że oni żyją tak całe lata, dziesiątki
lat...
Leżąc na miękkim materacu, przysłuchiwał się do-
biegającym z zewnątrz odgłosom. Obóz budził się ze
snu. Scott zdążył już przyzwyczaić się do tych odgło-
sów, a nawet je polubił. Tętent kopyt, parskanie koni,
porykiwanie krów, nawołujący się przy porannym ob-
rządku ludzie. Wielu zrywało się już o bladym świcie,
by wyruszyć w drogę, nim zacznie się upał.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.