[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ona udusiła Vanlanda.
- Uff - jęknął Alvar. Powoli zaczynały mu się wyłaniać kontury całej historii, jakkolwiek
brzmiało to wszystko wielce nieprawdopodobnie.
Droga, którą jechali, prowadziła aż do pięknego wybrzeża. Alvar obserwował ptaki, które
urządziły tu sobie postój w długiej wędrówce do ciepłych krajów. Nadeszła już jesień.
Lasy przyoblekły się gdzieniegdzie w złotą szatę, choć nadal zieleń stanowiła
dominującą barwę.
Bogaty gospodarz z wyrazną lubością ciągnął swą niesamowitą opowieść sprzed
wieków:
40
- A potem wynikła sprawa z Visburem, synem Vanlanda. Prowadził on hulaszcze życie i
uwodził cudze żony, skłócając ze sobą kobiety i ich synów. Jedną z kochanek obdarował
cennym naszyjnikiem, który niegdyś dał w prezencie ślubnym swojej żonie. Synowie
upomnieli się o własność matki, gdy Visbur ją porzucił. On jednak zwlekał ze zwrotem
klejnotu. Wówczas synowie zdecydowali się szukać pomocy u Huldy. Ta rzuciła klątwę na
cały ród. Złoty naszyjnik miał odtąd przynosić nieszczęście. Synowie zmówili się, że
zabiją ojca. Huldę mieli po swej stronie. Przepowiedziała ona, że tak już pozostanie na
zawsze w rodzie Inglingów: krewni wzajemnie odbierać będą sobie życie.
- No, a co się stało z Visburem? - ciekaw był Alvar.
- Synowie podburzyli jego towarzyszy, otoczyli chatę, w której spał, i podłożyli ogień.
- Tylko tego brakowało - mruknął Alvar pod nosem.
- Po nim władzę przejął syn Visbura, Domalde. On nie brał udziału w spisku dwóch braci,
ale to w niego uderzyła klątwa Huldy.
- Zapewne i jego losy nie potoczyły się najlepiej?
- Oczywiście. W czasie jego panowania w Uppsali nadeszły lata nieurodzaju i w końcu
jego własny lud złożył go w ofierze na ołtarzu.
Alvar miał już dosyć krwawej historii Inglingów. Zapytał więc:
- A co to wszystko ma wspólnego z tutejszym dworem?
- No więc według sag Hulda, która przybyła do Uppsali z dalekiej Finlandii, została za
swe usługi hojnie obdarowana. Ale potem tamtejszy lud skazał ją na wygnanie za
uprawianie czarów. Uciekła do kraju Sweanów, gdzie zabito ją i pogrzebano. Ludzie na
dworze jednak udawali, że o niczym nie wiedzą.
Alvar, zwróciwszy oczy ku niewielkiemu pagórkowi, mówił jak w transie:
- Została pochowana w tym dziwnym kopcu na tyłach zabudowań, prawda?
- Eee, możliwe - trochę niepewnie odpowiedział mężczyzna.
Ale Alvar nie miał co do tego cienia wątpliwości. W tym kopcu ktoś grzebał - i to nie był
ani borsuk, ani lis, lecz młodzi ludzie, poszukiwacze skarbów. Odnalezli naszyjnik Huldy,
który wiedzma wzięła jako zapłatę za czary. Schowali go w skórzanej torebce.
Alvar przypomniał sobie, że kiedy przechodził tamtędy, czuł wyraznie czyjąś obecność.
Czy to była sama Hulda?
41
Zmarszczył czoło. Wydawało mu się, że zrozumiał wszystko, choć nadal niektóre
szczegóły były dla niego niejasne. Jak to się stało, że ci, którzy pochowali tu Huldę, nie
zabrali jej klejnotu? Dlaczego zagrzebali tak bezcenny przedmiot w ziemi?
Przecież ludzka chciwość i pazerność także przed wiekami nie była mniejsza. Nikogo by
nie zdziwiło, gdyby zabójcy starej wiedzmy ograbili ją z kosztowności.
Coś się więc tutaj nie zgadza!
Ale i tak informacje, jakie przekazał mu napotkany mężczyzna, wiele mu wyjaśniły.
Podziękował więc mu pięknie i pożegnał się.
42
ROZDZIAA VII
Kiedy robotnicy na polu poszli coś zjeść, Alvar wśliznął się na załadowany prawie do
pełna wóz i ukrył się w sianie.
%7łebym tylko nie zasnął, pomyślał. Tak tu wygodnie, a ja jestem śmiertelnie zmęczony.
%7łe też człowiek chory mógł się w ciągu ostatnich dni zdobyć na taki wysiłek!
Uśmiechnął się z goryczą.
Płaszcz umieścił jak najdalej od siebie. Zatrzymaj sobie swoje skarby, Huldo, pomyślał
cierpko. Ja w każdym razie nie zamierzam ci ich ukraść.
Pomyślał tak celowo, by stara wiedzma zostawiła go w spokoju.
Choć raczej powątpiewał, by mogła ona odebrać sygnały wysyłane przez jego mózg.
Kosiarze wrócili. Alvarowi włos się jeżył, kiedy mimowolnie słuchał ich rozmowy. Chłopcy
rozprawiali o walorach okolicznych dziewcząt, wdając się przy tym w bardzo intymne
szczegóły.
Lata żołnierskiego życia uodporniły wprawdzie Alvara, ale to, co przypadkiem doszło jego
uszu, bardzo go wzburzyło. Poczuł, jak wstępuje mu na twarz rumieniec wstydu. %7ładna
kobieta nie zasłużyła sobie na to, by tak o niej mówiono!
Dokładali na wóz coraz więcej siana. Jeszcze trochę, a się udusi. Kurz dostał mu się do
nosa i gardła. Strasznie się bał, że za chwilę kichnie.
Ale na szczęście nic takiego się nie stało.
Długa chwila minęła, nim mógł wygrzebać się z wozu w stodole, nie zauważony przez
nikogo.
Udało się! Dostał się do dworu.
Co teraz? zastanawiał się.
I właśnie wtedy, gdy leżał zamknięty w stodole, naszły go niebezpieczne myśli.
Przecież to czyste szaleństwo, bzdury! Właściwie co stoi na przeszkodzie, bym otworzył
torebkę i zobaczył, co kryje w środku. Mam wierzyć w babskie gadanie i głupie
43
przesądy? Dawać wiarę histerycznym reakcjom ludzi zacofanych, którzy wmawiają
sobie, że naszyjnik jest przeklęty?
Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo , powtarzał Bror w gorączce.
I oto jeszcze jedna niejasność. Bror powiedział: Nas czworo . Kim była czwarta osoba?
Leżał bezpiecznie w wygodnym zagłębieniu tuż przy drewnianej ścianie stodoły. Miał
pewność, że nie zabraknie mu świeżego powietrza.
Już poluzował rzemyk przy skórzanym mieszku, kiedy znów poczuł się tak, jakby ktoś go
dusił.
Pośpiesznie zamknął więc torebkę. Może to i przesądy, ale ryzykować nie miał odwagi.
Ten skarb jest grozny, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Zbyt wiele się wydarzyło
w związku z nim, by uznać to wyłącznie za zbieg okoliczności.
Odsunął płaszcz z nieprzyjemną zawartością kieszeni jak najdalej i nie zważając na nic,
ułożył się do snu. Jego organizm domagał się odpoczynku. Jeśli chce posunąć się
naprzód w rozwikłaniu tej wielce skomplikowanej historii, musi nabrać trochę sił.
Udało mu się ustalić rozkład pomieszczeń w budynku dworu. Niestety, od strony, gdzie
leżał, nie było połączenia z domem. Będzie musiał więc przejść przez dziedziniec, by
dotrzeć do sypialni, w której prawdopodobnie została uwięziona Matylda. Wchodziło się
tam przez kuchnię i przez salon. Czekało go niełatwe zadanie.
Był jednak zdecydowany je wykonać.
Obudził się, gdy na dworze zaczynało zmierzchać. Głód znów dał o sobie znać. Ale nie
miał czasu o tym myśleć, bo nadeszła pora działania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
ona udusiła Vanlanda.
- Uff - jęknął Alvar. Powoli zaczynały mu się wyłaniać kontury całej historii, jakkolwiek
brzmiało to wszystko wielce nieprawdopodobnie.
Droga, którą jechali, prowadziła aż do pięknego wybrzeża. Alvar obserwował ptaki, które
urządziły tu sobie postój w długiej wędrówce do ciepłych krajów. Nadeszła już jesień.
Lasy przyoblekły się gdzieniegdzie w złotą szatę, choć nadal zieleń stanowiła
dominującą barwę.
Bogaty gospodarz z wyrazną lubością ciągnął swą niesamowitą opowieść sprzed
wieków:
40
- A potem wynikła sprawa z Visburem, synem Vanlanda. Prowadził on hulaszcze życie i
uwodził cudze żony, skłócając ze sobą kobiety i ich synów. Jedną z kochanek obdarował
cennym naszyjnikiem, który niegdyś dał w prezencie ślubnym swojej żonie. Synowie
upomnieli się o własność matki, gdy Visbur ją porzucił. On jednak zwlekał ze zwrotem
klejnotu. Wówczas synowie zdecydowali się szukać pomocy u Huldy. Ta rzuciła klątwę na
cały ród. Złoty naszyjnik miał odtąd przynosić nieszczęście. Synowie zmówili się, że
zabiją ojca. Huldę mieli po swej stronie. Przepowiedziała ona, że tak już pozostanie na
zawsze w rodzie Inglingów: krewni wzajemnie odbierać będą sobie życie.
- No, a co się stało z Visburem? - ciekaw był Alvar.
- Synowie podburzyli jego towarzyszy, otoczyli chatę, w której spał, i podłożyli ogień.
- Tylko tego brakowało - mruknął Alvar pod nosem.
- Po nim władzę przejął syn Visbura, Domalde. On nie brał udziału w spisku dwóch braci,
ale to w niego uderzyła klątwa Huldy.
- Zapewne i jego losy nie potoczyły się najlepiej?
- Oczywiście. W czasie jego panowania w Uppsali nadeszły lata nieurodzaju i w końcu
jego własny lud złożył go w ofierze na ołtarzu.
Alvar miał już dosyć krwawej historii Inglingów. Zapytał więc:
- A co to wszystko ma wspólnego z tutejszym dworem?
- No więc według sag Hulda, która przybyła do Uppsali z dalekiej Finlandii, została za
swe usługi hojnie obdarowana. Ale potem tamtejszy lud skazał ją na wygnanie za
uprawianie czarów. Uciekła do kraju Sweanów, gdzie zabito ją i pogrzebano. Ludzie na
dworze jednak udawali, że o niczym nie wiedzą.
Alvar, zwróciwszy oczy ku niewielkiemu pagórkowi, mówił jak w transie:
- Została pochowana w tym dziwnym kopcu na tyłach zabudowań, prawda?
- Eee, możliwe - trochę niepewnie odpowiedział mężczyzna.
Ale Alvar nie miał co do tego cienia wątpliwości. W tym kopcu ktoś grzebał - i to nie był
ani borsuk, ani lis, lecz młodzi ludzie, poszukiwacze skarbów. Odnalezli naszyjnik Huldy,
który wiedzma wzięła jako zapłatę za czary. Schowali go w skórzanej torebce.
Alvar przypomniał sobie, że kiedy przechodził tamtędy, czuł wyraznie czyjąś obecność.
Czy to była sama Hulda?
41
Zmarszczył czoło. Wydawało mu się, że zrozumiał wszystko, choć nadal niektóre
szczegóły były dla niego niejasne. Jak to się stało, że ci, którzy pochowali tu Huldę, nie
zabrali jej klejnotu? Dlaczego zagrzebali tak bezcenny przedmiot w ziemi?
Przecież ludzka chciwość i pazerność także przed wiekami nie była mniejsza. Nikogo by
nie zdziwiło, gdyby zabójcy starej wiedzmy ograbili ją z kosztowności.
Coś się więc tutaj nie zgadza!
Ale i tak informacje, jakie przekazał mu napotkany mężczyzna, wiele mu wyjaśniły.
Podziękował więc mu pięknie i pożegnał się.
42
ROZDZIAA VII
Kiedy robotnicy na polu poszli coś zjeść, Alvar wśliznął się na załadowany prawie do
pełna wóz i ukrył się w sianie.
%7łebym tylko nie zasnął, pomyślał. Tak tu wygodnie, a ja jestem śmiertelnie zmęczony.
%7łe też człowiek chory mógł się w ciągu ostatnich dni zdobyć na taki wysiłek!
Uśmiechnął się z goryczą.
Płaszcz umieścił jak najdalej od siebie. Zatrzymaj sobie swoje skarby, Huldo, pomyślał
cierpko. Ja w każdym razie nie zamierzam ci ich ukraść.
Pomyślał tak celowo, by stara wiedzma zostawiła go w spokoju.
Choć raczej powątpiewał, by mogła ona odebrać sygnały wysyłane przez jego mózg.
Kosiarze wrócili. Alvarowi włos się jeżył, kiedy mimowolnie słuchał ich rozmowy. Chłopcy
rozprawiali o walorach okolicznych dziewcząt, wdając się przy tym w bardzo intymne
szczegóły.
Lata żołnierskiego życia uodporniły wprawdzie Alvara, ale to, co przypadkiem doszło jego
uszu, bardzo go wzburzyło. Poczuł, jak wstępuje mu na twarz rumieniec wstydu. %7ładna
kobieta nie zasłużyła sobie na to, by tak o niej mówiono!
Dokładali na wóz coraz więcej siana. Jeszcze trochę, a się udusi. Kurz dostał mu się do
nosa i gardła. Strasznie się bał, że za chwilę kichnie.
Ale na szczęście nic takiego się nie stało.
Długa chwila minęła, nim mógł wygrzebać się z wozu w stodole, nie zauważony przez
nikogo.
Udało się! Dostał się do dworu.
Co teraz? zastanawiał się.
I właśnie wtedy, gdy leżał zamknięty w stodole, naszły go niebezpieczne myśli.
Przecież to czyste szaleństwo, bzdury! Właściwie co stoi na przeszkodzie, bym otworzył
torebkę i zobaczył, co kryje w środku. Mam wierzyć w babskie gadanie i głupie
43
przesądy? Dawać wiarę histerycznym reakcjom ludzi zacofanych, którzy wmawiają
sobie, że naszyjnik jest przeklęty?
Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo , powtarzał Bror w gorączce.
I oto jeszcze jedna niejasność. Bror powiedział: Nas czworo . Kim była czwarta osoba?
Leżał bezpiecznie w wygodnym zagłębieniu tuż przy drewnianej ścianie stodoły. Miał
pewność, że nie zabraknie mu świeżego powietrza.
Już poluzował rzemyk przy skórzanym mieszku, kiedy znów poczuł się tak, jakby ktoś go
dusił.
Pośpiesznie zamknął więc torebkę. Może to i przesądy, ale ryzykować nie miał odwagi.
Ten skarb jest grozny, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Zbyt wiele się wydarzyło
w związku z nim, by uznać to wyłącznie za zbieg okoliczności.
Odsunął płaszcz z nieprzyjemną zawartością kieszeni jak najdalej i nie zważając na nic,
ułożył się do snu. Jego organizm domagał się odpoczynku. Jeśli chce posunąć się
naprzód w rozwikłaniu tej wielce skomplikowanej historii, musi nabrać trochę sił.
Udało mu się ustalić rozkład pomieszczeń w budynku dworu. Niestety, od strony, gdzie
leżał, nie było połączenia z domem. Będzie musiał więc przejść przez dziedziniec, by
dotrzeć do sypialni, w której prawdopodobnie została uwięziona Matylda. Wchodziło się
tam przez kuchnię i przez salon. Czekało go niełatwe zadanie.
Był jednak zdecydowany je wykonać.
Obudził się, gdy na dworze zaczynało zmierzchać. Głód znów dał o sobie znać. Ale nie
miał czasu o tym myśleć, bo nadeszła pora działania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]