[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaczął się budzić, tak na dobrą sprawę, dopiero koło czwartej lekcji. I dobrze, bo
wtedy miałam próbę Bardów. Luke zaś powinien mieć się na baczności przy Trinie. Bo jeśli
ktokolwiek miał przejrzeć jego  przebranie , to właśnie ona.
Ostrzegłam go w tej sprawie po drodze do muzycznego skrzydła szkoły. Im więcej
czasu z nim spędzałam, tym bardziej przechodziło mi skrępowanie.
Ale to wcale nie znaczy, że czułam się przy nim swobodnie. Bo nadal nie rozgryzłam
go do końca. Dziwne, zazwyczaj nie miewam z tym żadnych kłopotów.
- Jeśli naprawdę chcesz zachować anonimowość - radziłam - musisz bardzo uważać na
Trinę. Ona ma aktorskie aspiracje. I zna na pamięć praktycznie wszystkie odcinki Pomóżcie
nam niebiosa.
Luke nawet mnie nie słuchał. Wreszcie mu się udało otworzyć oczy na tyle szeroko,
że dostrzegł automat z napojami.
- Kofeina! - zawołał i niemal rzucił się na maszynę. A potem mina mu zrzedła: - Nie
mam drobnych!
Wyłowiłam z kieszeni dżinsów dolara i mu wręczyłam.
- Luke, ja nie żartuję - powiedziałam, kiedy dzieciaki za nami wchodziły do sali
orkiestry. - Trina to moja najlepsza przyjaciółka. Wiem, co mówię.
Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby ktoś wypił całą puszkę coli jednym duszkiem. Ale
Luke'owi Strikerowi się udało. Kiedy skończył, wyrwało mu się ciche beknięcie, potem cisnął
pustą puszkę nad głową - za siebie - do najbliższego kosza.
I trafił.
- Nie ma problemu - odezwał się głosem znacznie bardziej rześkim.
Potem się uśmiechnął. A ja poczułam, że coś mnie ściska w żołądku. Niedobry znak.
Po coli Luke nabrał wigoru. Weszliśmy do sali chóru, z obniżoną podłogą i
amfiteatralnie ustawionymi pulpitami. Luke wręcz poweselał na widok swojego odbicia w
wielkich lustrach, które wiszą po drugiej stronie sali, żeby chórzyści mogli obserwować
pracowanie nad oddechem. Przynajmniej ci, którym widoku nie zasłaniają włosy Karen Sue
Walters.
Właśnie wtedy weszła Trina. Na pewno już słyszała o moim podopiecznym, bo
rozejrzała się po sali, a potem, kiedy jej spojrzenie padło na Luke'a i na mnie, z bardzo
stanowczą miną popruła w naszą stronę.
- No jak, Jen, nie przedstawisz mnie swojemu nowemu koledze? - wołała, niemal
pędząc po schodach.
- Cześć Trina - powiedziałam szybko. - To jest Lucas Smith. Lucas, to moja
przyjaciółka, Trina.
Luke obrócił się i odezwał do Triny:
- Cześć. Jesteś aktorką, no nie?
Trina podniosła oczy na Luke'a - oh jest dość wysoki, ma ponad metr osiemdziesiąt - i
omal się nie rozpłynęła w kałużę u jego stóp.
- Ależ... - powiedziała głosem, jakiego u niej jeszcze nigdy nie słyszałam. - Owszem.
Tak jest.
- Miło mi cię poznać - ciągnął Luke. - A jaki jest tutejszy klub dramatyczny? Nadaje
się do czegoś?
Chciałam szturchnąć Luke'a, żeby już przestał z tym teatrem, bo bałam się, że Trina
skojarzy: Lucas Smith... teatr... Luke Striker.
Ale chyba wyolbrzymiałam obsesję Triny na punkcie tego faceta, bo ona tylko zaczęła
nawijać o tym, jaka to szkoda, że przeniósł się do nas zbyt pózno, żeby wziąć udział w
przesłuchaniach do wiosennego musicalu, i jakie miał szczęście, że pan Hall pozwolił mu w
ogóle dołączyć do Bardów, bo procedura przesłuchań jest surowa...
Właśnie. Zaczęłam się zastanawiać, jak doktorowi Lewisowi udało się namówić pana
Halla na przyjęcie do jego ukochanego chóru rewiowego faceta, który nawet nie przeszedł
przez przesłuchanie. Czy to możliwe, że pan Hall został dopuszczony do sekretu? Prawdę
mówiąc, w tej chwili był mocno wyprowadzony z równowagi tenorami. Mniej więcej tak jak
moim tańcem.
Podszedł do nas Steve - baryton, który jest tak zakochany w Irinie, że dobrowolnie
odsiaduje wszystkie romantyczne komedie puszczane w multipleksie tylko po to, żeby być
przy niej blisko przez półtorej godziny.
- Cześć - powiedział. Steve jest chudy i ma wystające jabłko Adama. A kiedy się
denerwuje, to jabłko Adama skacze mu w górę i w dół. Kiedy podszedł do Triny i Luke'a,
podskakiwało mu jak wściekłe. - Co słychać?
- Och, witaj Steve - rzuciła Trina niedbale. - To jest Lucas.
- Cześć - powiedział Steve do Luke'a.
- Hej, facet. - Luke totalnie zdystansował Steve'a w luzactwie za pomocą dwóch słów i
skinięcia głową. Biedny Steve!
- No dobra, moi drodzy! - Pan Hall wyszedł z zaplecza na tyłach sali chóru i zaklaskał.
- Na miejsca, proszę. - Dostrzegł Luke'a. - A ty, kto ty jesteś?
Trochę zabawnie było patrzeć, jak spotyka Luke'a Strikera. Pan Hall najwyrazniej nie
miał zielonego pojęcia, z kim ma do czynienia.
No bo z jednej strony stał prawdziwy aktor - który zbił na aktorstwie fortunę - a z
drugiej pan Hall, który kiedyś podobno pracował na Broadwayu, a teraz był dyrygentem
chóru szkolnego w południowej Indianie.
A mimo to dyrygent chóru zadzierał nosa o wiele bardziej niż aktor. Pan Hall
natychmiast zaczął się rozwodzić nad tym, jak to dostał memo w sprawie Luke'a, ale że
naprawdę niechętnie przyjmował do wiadomości założenie dyrekcji, że każdy może się dostać
do Bardów, i że Luke (Lucas) powinien przejść przesłuchanie jak wszyscy. Pan Hall nie
rozumiał też, dlaczego miałby przyjąć do chóru chłopaka tylko z tej racji, że ten pojawił się w
szkole pod sam koniec roku.
Luke nawet nie mrugnął. Pewnie dlatego, że przyzwyczaił się do absurdalnych
wymagań reżyserów. Powiedział:
- Och, sir, proszę się nie martwić, będę tylko obserwował, co się dzieje, póki nie
załapię, o co chodzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.