[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowie się, że zostanie ojcem.
- Ale...
Patty pokręciła głową.
- Jesteś dorosłą osobą i musisz ponosić konsek­
wencje za swoje czyny. Z tej sytuacji jest wyjście,
ale ty stanowczo je odrzucasz.
- Już ci powiedziałam...
- W porządku, przyjmuję, że aborcja nie jest
rozwiązaniem
dla wszystkich.
Jednak musisz
wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co zrobi­
łaś; zarówno ze względu na dziecko, jak i na siebie.
Samanta zesztywniała.
- Ze mną jest całkiem dobrze.
- Co ty gadasz? Patrzyłaś ostatnio w lustro?
Masz matowe, poplątane włosy, sińce pod oczami.
Naprawdę kiepsko z tobą. Musisz się otrząsnąć,
wyprostować co trzeba. Jeśli nie czujesz się na
siłach stawić czoła rodzicom i potrzebujesz moral­
nego wsparcia, pojadę z tobą do Rhinebeck.
Chcesz tego?
Była tak wdzięczna za złożoną propozycję, że
poderwała się z krzesła, serdecznie uścisnęła przy­
jaciółkę.
Millie Criswell
209
- Nie wiem, jak ci dziękować. Nie mogłam się
zdobyć, by sama do nich pojechać. Na samą myśl
robiło mi się słabo. Przez te ostatnie dziesięć dni
czułam się strasznie osamotniona.
- Sama izolujesz się od ludzi. Wiem, że uni­
kasz Jacka, lecz nie powinnaś stronić od innych.
Pogódź się z tym, co się stało, i śmiało idź do
przodu.
- Boję się. Co będzie, jeśli wszystko schrzanię?
Odpowiada mi praca na zlecenia, bo mogę praco­
wać w domu. Jednak potrzeba mi o wiele więcej
pieniędzy.
- No to rozejrzyj się za czymś, póki nie kupią
twojej książki. Poszukaj pracy w wydawnictwach,
skoncentruj się na tym. Wszędzie potrzebują ludzi.
Trzeba próbować.
To rozumowanie trafiało jej do przekonania.
Jeszcze dziś zastanowi się, co mogłaby innego
robić.
- Patty, nie wiem, jak bym przetrwała, gdybym
nie miała takiej przyjaciółki.
- Poczekaj, aż prześlę ci rachunek. Od razu
zaczniesz inaczej śpiewać.
Samanta roześmiała się, Patty jej zawtórowała.
- Jakoś to przetrzymam. Dam radę, czuję to.
- No, to mi się podoba - z uznaniem pod­
sumowała Party. - Powtarzaj to sobie w chwilach
zwątpienia. Kobiety to silna płeć. Jak myślisz,
czemu kobiety wydają dzieci na świat? Bóg tak to
Bez zobowiązań
urządził, bo żaden facet by nie wytrzymał bólu.
- Pokręciła głową. - Faceci to palanty. Jedyne, do
czego się nadają, to seks. A i to nie każdy.
Mogłabym opowiedzieć ci kilka historii.
- Wolałabym usłyszeć, dlaczego jesteś na nich
taka cięta. Domyślam się, że ktoś kiedyś bardzo cię
skrzywdził, ale nigdy mi o tym nie mówiłaś.
Patty zmieszała się.
- Bo to nie jest coś, o czym lubię mówić.
Dotyczy mojej przeszłości, gdy byłam młoda
i głupia.
Samanta dotknęła jej dłoni.
- Jeśli mi ufasz, to powiedz.
Patty westchnęła.
- Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Ale ufam
ci i chyba przyszła pora, byś dowiedziała się
o mnie czegoś więcej. Zrozumiesz, czemu jestem
taka, jaka jestem.
Samanta skinęła głową, ale milczała.
- Przed laty byłam z kimś zaręczona. Kocha­
łam go nad życie. Poznaliśmy się, gdy jeszcze
byłam studentką. On był profesorem, był ode mnie
o dziesięć lat starszy. Patrzyłam w niego jak
w obrazek. Byłam młoda, naiwna i bardzo po­
chlebiało mi jego zainteresowanie. Żeby nie bawić
się w szczegóły, powiem tylko, że mieliśmy wspa­
niały, płomienny romans, o którym nikt nie miał
bladego pojęcia, tak w każdym razie sądziłam. Ja
ukrywałam to przed rodziną i znajomymi, on
210
Millie Criswell
przed... żoną. O jej istnieniu dowiedziałam się
dopiero później.
Samanta szeroko otworzyła oczy.
- To tak jak z Bydlakiem.
Patty skinęła głową.
- Tylko że z tym łobuzem, który cię zostawił,
nie byłaś w ciąży. A ja tak. Roger nie posiadał się
ze szczęścia, gdy mu o tym powiedziałam. Snuliś­
my plany na przyszłość, wybieraliśmy imię dla
naszego dziecka, te wszystkie rzeczy, które robią
przyszli rodzice. I nagle któregoś pięknego dnia
w bibliotece podeszła do mnie jego żona.
- O Boże! Co wtedy zrobiłaś?
- Następnego dnia zrezygnowałam z nauki
i przeniosłam się na inną uczelnię. Byłam zdruz­
gotana, zmuszałam się, by nadal studiować, cho­
dzić na zajęcia. Dopięłam swego i dostałam dyp­
lom. Dobre i to.
- A dziecko?
- Straciłam je. Poronienie. Byłam sama w do­
mu, kiedy to się stało. Nigdy nie doświadczyłam
takiego wielkiego bólu, nie tylko fizycznego.
Dlatego teraz mam taki stosunek do facetów. Już
nigdy nie pozwolę, by któryś mnie wykorzystał.
Samanta serdecznie przytuliła do siebie przyja­
ciółkę.
- Strasznie ci współczuję. Przeczuwałam, że
kiedyś musiało cię spotkać coś złego, co roz­
czarowało cię do miłości.
211
Bez zobowiązań
- Nie rozpamiętuję przeszłości. Ani to dobre, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.