[ Pobierz całość w formacie PDF ]

radości, gdy\ wydostali się z tego upiornego, niesamowitego miasta.
 Mogą znalezć linę  mruknął Conan, zarzucając cenne dzbany na plecy i krzywiąc się,
gdy dotknęły jego obolałego ciała.  Mo\e nawet będą nas ścigać, chocia\ sądząc po tym, co
powiedziała Thalis, wątpię w to. Oto droga na południe  wskazał kierunek zbrązowiałym,
muskularnym ramieniem.  Gdzieś tam znajduje się oaza. Chodz!
Z rzadką u niego czułością wziąwszy dziewczynę za rękę, Conan pomaszerował przez
piaski, dostosowując swój krok do małych kroczków Natali. Nawet nie obejrzał się na
uśpione miasto, majaczące ponuro za ich plecami.
Natala w końcu zdobyła się na odwagę i zapytała:
 Powiedz mi, Conanie, czy kiedy walczyłeś z potworem i pózniej, kiedy wracałeś
korytarzem, widziałeś gdzieś ślad Thalis?
Potrząsnął głową.
 W tunelu było ciemno, ale nie było tam nikogo. Zadr\ała.
 Dręczyła mnie, lecz mimo to \al mi jej.
 Zgotowali nam gorące powitanie w tym przeklętym mieście  warknął, lecz zaraz
odzyskał swoje ponure poczucie humoru.  No, zało\ę się, \e długo popamiętają naszą
wizytę. Z marmurowych kafelków trzeba zetrzeć krew, mózg i flaki, a jeśli ich bóstwo \yje,
to jest pokiereszowane gorzej ni\ ja. Mimo wszystko mieliśmy szczęście: mamy wino, wodę i
spore szansę na dotarcie do zamieszkałej krainy, chocia\ ja wyglądam, jakby mnie przekręcili
przez maszynkę do mięsa, a ty masz obolały&
 To wszystko twoja wina  przerwała mu.  Gdybyś nie patrzył tak długo i namiętnie
na tę stygijską kocicę&
 Crom i demony!  zaklął.  Kobiety nie zapomną o zazdrości nawet, gdyby ocean
zatapiał ziemię. Niech diabli wezmą ich pró\ność! Czy ja kazałem tej Stygijce, \eby się we
mnie zakochała? Mimo wszystko była tylko kobietą!
BBNY TOMBALKU
Robert E. Howard
L. Sprague de Camp
W końcu Conanowi udaje się dotrzeć z powrotem do hyboryjskich krain. Stukając pojęcia,
naciąga są jako kondotier w szeregi najemnej armii, jaką Zingaranin, ksią\ę Zapajo da Kopa,
opiera w Argos. Argos i Koth toczą wojnę ze Stygią. Zgodnie z planem Koth ma najechać
Stygię z północy, a armia argijska ma zaatakować ją od południa, z morza. Jednak Koth w
tajemnicy zawiera pokój ze Stygią i armia najemników zostaje odcięta w południowej Stygii
między dwiema wrogimi siłami. I znów Conan jest jednym z niewielu ocalałych. Umykając
przez pustynię z młodym akwilońskim \ołnierzem, Amalrykiem, zostaje schwytany przez
pustynnych nomadów, podczas gdy Amalrykowi udaje się uciec.
1
Trzej mę\czyzni przysiedli przy wodopoju, pod wieczornym niebem malującym pustynię
umbrą i czerwienią. Jeden był biały i na imię miał Amalryk; pozostali dwaj byli Ghanatanami,
o ciałach ledwie okrytych nędznymi łachmanami. Zwali się Gobir i Saidu; przykucnięci przy
sadzawce wyglądali jak dwa sępy.
Opodal wielbłąd głośno prze\uwał swój pokarm, a para znu\onych koni daremnie
obwąchiwała nagi piach. Mę\czyzni ponuro zajadali suszone daktyle. Czarni byli zajęci
jedynie poruszaniem szczękami, podczas gdy biały od czasu do czasu zerkał na
ciemnoczerwone niebo lub na monotonną równinę, na której zbierały się coraz gęstsze cienie.
Strona 55
Howard Robert E - Conan ryzykant
On pierwszy zobaczył jezdzca, który podjechał i ściągnął koniowi wodze tak silnie, \e
wierzchowiec stanął dęba.
Jezdziec był olbrzymem, którego skóra, czarniejsza od tych dwóch siedzących przy ogniu,
i spłaszczony nos świadczyły wyraznie o kuszyckim pochodzeniu. Obszerne, ściągnięte w
kostkach jedwabne pantalony podtrzymywał szeroki pas owinięty kilkakroć wokół wielkiego
brzucha. Na pasie tym wisiał te\ ogromny sejmitar, który niewielu ludzi zdołałoby unieść
jedną ręką. Posiadacz tego orę\a był powszechnie znany wśród ciemnoskórych synów
pustyni. Był to Tilutan, duma Ghanaty.
Przez siodło miał przeło\oną, a raczej przewieszoną, jakąś postać. Ghanatanie syknęli
przez zaciśnięte zęby, gdy dostrzegli błysk białego ciała. Przez łęk siodła Tilutana była
przerzucona dziewczyna; jej czarne włosy spływały gęstą falą na końskie strzemię.
Czarny olbrzym wyszczerzył zęby w uśmiechu i niedbale rzucił na piasek swoją brankę,
która upadła bezwładnie i le\ała bez ruchu. Gobir i Saidu instynktownie obrócili się do
Amalryka, podczas gdy Tilutan obserwował go z siodła: trzech czarnych przeciwko jednemu
białemu. Pojawienie się na scenie białej kobiety w przedziwny sposób zmieniło atmosferę
przy ognisku.
Amalryk był jedynym, który zdawał się nie wyczuwać napięcia. Odruchowo przygładził
swoje jasne loki i spojrzał obojętnie na nieprzytomną dziewczynę. Jednak w jego szarych
oczach pojawił się dziwny błysk, którego tamci nie zauwa\yli.
Tilutan zeskoczył z siodła, pogardliwie rzucając wodze Amalrykowi.
 Zajmij się moim koniem  powiedział.  Na Jhila, nie wytropiłem pustynnej
antylopy, ale znalazłem tę małą kózkę. Szła, zataczając się, przez piaski i upadła w chwili,
gdy nadjechałem. Myślę, \e zasłabła z głodu i pragnienia. Odejdzcie, szakale i pozwólcie mi
ją napoić.
Uło\ywszy dziewczynę przy sadzawce czarny olbrzym zaczął przemywać jej twarz i ręce
oraz sączyć krople wody między spieczone wargi. W końcu jęknęła i poruszyła się. Gobir i
Saidu przykucnęli, trzymając ręce na kolanach i gapiąc się na nią przez ramię Tilutana.
Amalryk stał nieco dalej, nie okazując większego zainteresowania.
 Dochodzi do siebie  oznajmił Gobir.
Saidu nic nie powiedział, ale oblizał grube wargi.
Amalryk obrzucił obojętnym spojrzeniem le\ącą dziewczynę, od podartych sandałków po
rozwichrzoną koronę lśniących, czarnych włosów. Jedynym strojem dziewczyny była
jedwabna sukienka, ściągnięta w talii. Strój ukazywał jej ramiona, dekolt oraz część piersi i
kończył się kilka centymetrów nad kolanami. Ghanatanie po\erali spojrzeniami odsłonięte
części ciała dziewczyny, taksując krągłe kształty, jeszcze dziecinne w swej białej miękkości,
lecz ju\ zaokrąglone budzącą się kobiecością. Amalryk wzruszył ramionami.
 A kto po Tilutanie?  zapytał obojętnie.
Dwie kołtuniaste głowy zwróciły się do niego; błysnęły białka oczu. Pózniej czarni
spojrzeli po sobie. Napięcie wisiało w powietrzu jak burzowa chmura.
 Nie bijcie się  poradził Amalryk.  Rzućcie kości. Wyjął rękę spod znoszonej tuniki
i rzucił im parę kości.
Szponiasta dłoń chwyciła je chciwie.
 Tak!  zgodził się Gobir.  Rzucimy kości  zwycięzca po Tilutanie!
Amalryk rzucił spojrzenie czarnemu gigantowi, który wcią\ pochylał się nad branką, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.