[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednej z rodzin. Zaproszenie "załatwione" przez znanego nam jużksiędza
Andrzeja Sujkę. Wizęw Polsce Markowi B. załatwił inny ksiądz. Miał szczęściarz
niezłe układy w kruchcie.
W Bostonie Marek B. zaczął z miejsca trudnićsięlichwą, od wieków
pogardzanąprzez Kościół. Pożyczał parędolarów na trzy tygodnie, a oddawał
znacznie więcej. Procenty jak w żadnym amerykańskim banku, jak w bezpiecznej
kasie Grobelnego w Polsce. Szybko więc zaufali mu naiwni "polaczko-wie". Gdy
Marek B. pożyczył naprawdęsporąsumę, korzystającz tej naiwności, ślad po nim
zaginął. Wieśćniesie, że naiwnych wynajdował ksiądz Andrzej Sujka.
Gdy policja amerykańska aresztowała Marka B., pomocy natychmiast
udzielił biednemu nasz ksiądz Andrzej. Obaj prześladowani działacze opozycji
antykomunistycznej w Polsce mogli liczyćna wyrozumiałośćamerykańskiego
wymiaru sprawiedliwości. Kaucja wynosiła 500 dolarów. A ponieważPolonusi
zaczęli dochodzićod Marka B. zwrotu 700 tysięcy dolarów, trzeba było
uciekaćdo kraju. Oryginalny paszport został w bostońskim sądzie. Konsulat w
Nowym Yorku musiał więc szybko wydaćpaszport blankietowy na powrót do
Ojczyzny.
Częśćoszukanych Polonusów w kraju zaczęło dochodzićsprawiedliwości.
Tymczasem 28 września 1999 roku Sąd Rejonowy w Aodzi umorzył
postępowanie wobec Marka B. za oszukanie Polonii. Marek B. potrzebny jest
polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, by ten wsadził do "pierdla" 199 osób po
wiązanych z "łódzkąośmiornicą".
Teraz Polonia będzie dochodzićodszkodowania od Skarbu Państwa.
Jużznalezli sięw USA
prawnicy chętni do ściągnięcia od kraju nękanego bezrobociem milionów
dolarów, bo ukrywa sięw nim pospolity złodziej, wspierany do tego przez
księdza pedofila!
19. Zabawy wiejskich proboszczów, czyli aby życie miało smaczek, raz
dziewczynka, raz chłopaczek
Przez kilkanaście lat rodzice 17-letniego Marka K. nie mogli
doszukaćsięprzyczyn tajemniczej śmierci syna. Marek był uczniem Liceum
Ogólnokształcącego w Wieluniu, a pochodził z pobliskiej Przystąjni. 4 stycznia
1987 roku z nieznanych przyczyn zażył sporąilośćtabletek, podciął sobie żyły i
wyskoczył z okna mieszkania księdza Jana K. na poddaszu kościoła w samym
centrum Wielunia. Marek żył jeszcze jeden dzień, choćprzytomności jużnie
odzyskał.
Ksiądz Jan K. zainteresował sięMarkiem, gdy ten miał 11 lat. Był
ministrantem. Ksiądz bywał w domu rodziców, pomógł chłopcu dostaćsiędo
liceum. Zabierał na wycieczki, a nawet na wczasy. Marek początkowo mieszkał
na stancji. Potem sam przyznał siękolegom, że mieszka na plebanii u księdza.
Po ujawnieniu afery z arcybiskupem Paetzem rodzice Marka sąpewni, jakie
związki łączyły ich syna z księdzem Janem K. i kto przyczynił siędo jego śmierci.
Ksiądz Jan K. nie mieszka i nie pracuje jużw Wieluniu. Przeniósł sięw okolice
Fraszki w woj. opolskim.
Główne wydania wiadomości telewizyjnych we wszystkich stacjach w Polsce
informowały jesienią2002 roku, a także wczesnym latem 2003 roku, że na
Dworcu Centralnym w Warszawie zlikwidowano siatkępedofilów. Aresztowano
wtedy przeszło 20 osób. Wśród nich znalazł się, także ksiądz Mikołaj S. z
Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie mieszkał. Ksiądz był administratorem jednej z
największych w kraju parafii Kościoła polskokatolickiego w Ko-tłowie. Uchodził
za człowieka gruntownie wykształconego. Początkowo był kapłanem Kościoła
rzymskokatolickiego, po czym zdecydował sięprzenieśćdo Kościoła
narodowego.
Pszenno jest małąmiejscowością, położoną5 kilometrów od Zwidnicy, przy
drodze do Wrocławia. Nad całąokolicągóruje kościół, a w nim od lat ksiądz
Edward P. -proboszcz. Od wojny życie na wsi toczyło sięsennie. Ażw 1998 roku
wybuchł prawdziwy skandal. Matka jednego z ministrantów oskarżyła proboszcza
o molestowanie seksualne jej syna i jego kolegi -także ministranta. Wieśniemal
murem stanęła w obronie swego pasterza. Ministrant i cała rodzina odtrąceni
zostali na margines. Wszyscy ich izolowali, traktowali jak trędowatych. Zaszczuci,
bali sięwchodzićdo kościoła.
Sprawa trafiła przed sąd. W pierwszej instancji dał on wiaręrelacjom
byłego ministranta, który udowadniał, że proboszcz w 1998 roku dwukrotnie
molestował jego i jego kolegęw kościelnej dzwonnicy. Widaćchodziło mu o
zagłuszenie krzyków dzieci.Ksiądz skazany został na karępółtora roku
więzienia w zawieszeniu na 4 lata.
Gehenna rodziny trwała nadal. Pretensjom parafian nie było końca.
Proboszcz za pośrednictwem swoich obrońców wniósł apelacjędo Sądu
Okręgowego. I tym razem sąd uznał winęksiędza utrzymując w mocy
wcześniejszy wyrok.
Ksiądz Edward P. nadal jest proboszczem w tej samej wsi, chociażKuria
metropolitalna we Wrocławiu szykuje dla księdza Edwarda nowąposadę,w innej
wsi, w której o zabawach proboszcza nikt nie wie. Tymczasem obrońcy księdza
rozważają, czy aby nie wystąpićdo Sądu Najwyższego o kasacjęwy roku. ***
Tyle zrozumienia jak przed sądem w Zwidnicy nie miała rodzina dziewczyny,
uczennicy szkoły w Mirosławcu. Została ona zgwałcona przez wielebnego i
katechetęjednocześnie z tamtejszej parafii. I tym razem sprawa trafiła przed sąd.
Odbyło siękil-kadziesiąt rozpraw. Proboszcz przyznaje, żeo wszystkim wiedział.
Nikt dziewczynie nie pomógł, nie udzielił wsparcia mimo interwencji Komitetu
Obrony Praw Dziecka i prywatnej telewizji "Polsat". Orzeczenia lekarskie i
biegłych potwierdzajągwałt na uczennicy, mimo to sąd nie daje jej wiary. Kościół
w obronie swojego funkcjonariusza zaangażował znakomitych obrońców.
Udrękom dziewczyny nie ma końca. Ona sama nie zaufa jużżadnemu księdzu
-jak mówi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.