[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gapić się ze zdumieniem.
 O czym ty mówisz?  wycedził Zarono.
 Kazałeś swoim ludziom zabijać skrycie moich, gdy stoją na posterunkach! 
krzyknął wściekły Barachańczyk.
 Ażesz!  żarząca się furia wybuchła teraz pełnym ogniem.
Z niezrozumiałym wyciem, Strombanni uniósł szablę i zamierzył się prosto w
głowę bukaniera. Zarono sparował cios swym uzbrojonym, lewym przedramieniem, aż
poszły iskry, po czym cofnął się dobywając miecza.
82
Conan i Skarb Tranicosa
W jednej chwili kapitanowie walczyli jak wściekli, a ostrza ich szabel błyskały
w świetle rozpalonych ognisk. Ich załogi zareagowały natychmiast i instynktownie.
Rozległ się głęboki ryk, gdy bukanierzy i piraci podnieśli miecze przeciwko sobie.
Ludzie na blankach porzucili swoje posterunki i zeskoczyli z wałów, zbrojni w oręż.
W jednej chwili warownia zamieniła się w pole bitwy, gdzie stłoczeni, wyginający się
ludzie tłukli i cięli na ślepo wszystko dookoła. Niektórzy z żołnierzy i chłopów zostali
wciągnięci do bijatyki, a strażnicy na bramie odwrócili się i gapili na dół ze
zdumieniem, zapominając o czyhającym na zewnątrz wrogu.
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że na dziedzińcu walczyli już wszyscy,
nim Conan zdołał dosięgnąć oszalałych przywódców. Nie zważając na ich szable,
odciągnął ich od siebie z taką siłą, że zatoczyli się do tyłu, a Zarono potknął się i
upadł.
 Wy przeklęci głupcy! Chcecie rzucić nas na pożarcie Piktom?!
Strombanni pienił się z wściekłości, a Zarono wołał swych ludzi, by mu
pomogli. Jakiś bukanier podbiegł do Conana i chcąc zadać mu cięcie w głowę.
Cymmerianin zawirował w pół obrocie i złapał jego przedramię, zatrzymując cios w
locie.
 Patrzcie, głupcy!  ryknął, wskazując kierunek mieczem.
Coś w jego głosie przyciągnęło uwagę walczących. Ludzie zamarli na swych
pozycjach i odwrócili głowy we wskazaną stronę. Conan pokazywał żołnierza na
wałach. Człowiek ten zataczał się, chwytał powietrze rękami i krztusił, próbując
krzyczeć. Spadł głową do dołu, a gdy leżał na ziemi wszyscy ujrzeli czarne lotki
wystające spomiędzy jego łopatek.
W warowni podniósł się alarmujący krzyk. Jednakże jeszcze głośniejszy okazał
się zgiełk mrożących krew w żyłach wrzasków i potężny odgłos walenia toporów o
bramę. Płonące żagwie pojawiły się nad palisadą i wbiły w belki, wzniecając cienkie
chmurki błękitnego dymu. Wtem, zza rzędu chat przy południowej ścianie, pojawiły
się zwinne i szybkie postacie, które przemykały przez dziedziniec.
 Piktowie są w środku!  ryknął Conan.
83
Conan i Skarb Tranicosa
Jego okrzyk wywołał istne szaleństwo. %7łeglarze zaniechali potyczki. Jedni
rzucili się na dzikusów, inni skoczyli na blanki. Dzicy wylewali się zza chat i
wypełniali podwórzec. Dało się słyszeć brzęk ich toporków o szable piratów.
Zarono usiłował się podniesć, gdy malowany dzikus podbiegł do niego od tyłu i
rozpłatał mu czaszkę toporem.
Conan, wraz z grupką żeglarzy skupionych za nim, walczył z najezdzcami
wewnątrz palisady, a Strombanni z większością swych ludzi wspiął się na wały i ciął
czarne postaci nadciągające tamtędy. Piktowie, którzy podkradli się do fortu i otoczyli
go niepostrzeżenie, gdy obrońcy walczyli między sobą, atakowali ze wszystkich stron
równocześnie. %7łołnierze Valenso stłoczyli się przy bramie i walczyli, by utrzymać ja
przeciwko wyjącej watasze rozszalałych demonów, która waliła we wrota pniem
drzewa.
Coraz więcej dzikich nadciągało zza południowych domów, pokonawszy nie
strzeżoną tam ścianę. Strombanni i jego piraci zostali wyparci z innych części wałów i
w następnej chwili cały dziedziniec zaroił się od nagich wojowników. Dziesiątkowali
broniących się, zupełnie jak banda wilków. Bitwa zamieniła się w kotłujące wiry
pomalowanych ludzi, obskakujących drapieżnie małe grupki zdesperowanych białych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.