[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jedna z jej przyjaciółek, dworka Estrellada, zdradziła Chabeli, że Zarono jest ponoć
oczarowany wdziękami księżniczki. Chabela jednak nie przykładała do tego wagi, ponieważ
w jej przekonaniu kręcący się po królewskich dworach pieczeniarze z reguły tracili głowę dla
księżniczek. Zawsze można było łudzić się, że przy pewnej dozie szczęścia uda się wżenić w
królewski ród&
Tym razem podejrzenia Chabeli ożyły na nowo. Minęły trzy dni od opuszczenia Kordawy.
Do tej pory fakt zniknięcia księżniczki niewątpliwie stał się powszechnie znany. Prawdę
mówiąc, Chabela była pewna, że na dworze zapanowało duże zamieszanie. Nieobecność
królewskiego statku na przystani zapewne zdradziła sposób jej ucieczki. Ponieważ trudno
było przypuszczać, że udała się na północ, ku wybrzeżom Kraju Piktów, czy na zachód, na
nie zbadane przestwory bezkresnego oceanu, było oczywiste, że skierowała się na
południowy wschód, wzdłuż wybrzeża głównego kontynentu. Znajdowało się tam Argos,
miasta państwa Szemu, złowieszcza Stygia, a jeszcze dalej Czarne Królestwa.
Księżniczka miała nadzieję, że zamieszanie wywołane jej zniknięciem okaże się
wystarczająco ambarasujące, by wyrwać króla Ferdruga z ogarniającego go letargu. Być może
właśnie on wysłał Zarona z misją sprowadzenia córki z powrotem na łono rodziny.
Chabela podziękowała kapitanowi i odwróciła się do niego plecami. Kilkakrotnie
przemierzyła niespokojnie pokład, po czym oparła się łokciami o nadburcie, pokryte rzezbami
przedstawiającymi wyskakujące z wody delfiny i dzierżących trójzęby wodników. Jak
zahipnotyzowana utkwiła wzrok w doganiającym ich okręcie.
 Petrel był coraz bliżej. Jego dziób rozbijał wysokie fale. W tym tempie za pół godziny
okrąży  Królową Morza po nawietrznej, kradnąc jej wiatr z żagli i zmuszając mniejszy
statek do zatrzymania się.
Chabela nie była ignorantką w kwestiach żeglarstwa i walki na morzu. W odróżnieniu od jej
gardzącego pływaniem ojca, którego stopa nigdy nie stanęła na pokładzie  Królowej Morza ,
księżniczka od dziecka była pupilka marynarzy. Dopiero od paru lat, gdy z dziewczątka
zamieniła się w kobietę, rozkazy ojca zabroniły jej wdziewania marynarskiego stroju i
wspinania się z żeglarzami po olinowaniu.
Księżniczka nakazała sobie spokój. Manewry karaki jak do tej pory nie były wrogie czy
grozne. Zingarański korsarz musiałby oszaleć, by zaatakować osobisty statek króla Zingary.
Na zalany słonecznym blaskiem pokład padł cień. Co dziwne, cień ten miał ciemnozieloną
barwę. Uniósłszy głowę, Chabela nie dostrzegła nic, co mogłoby stanowić zródło
tajemniczego mroku, który spowił  Królową Morza . Ani chmury, ani żadnego latającego
stwora. Okrywający karawelę szmaragdowy całun przypominał gęstą, nieuchwytną mgłę.
Pobladłe twarze i szeroko otwarte oczy członków załogi świadczyły, że oni również nie znają
przyczyny tego zjawiska.
Wtedy zaczął się koszmar. Pasma zielonego cienia owinęły się wokół najbliższego
marynarza, którzy wrzasnął ze zgrozy, jakby znalazł się w uścisku giętkich macek krakena 
potwora z morskich głębin. Dziewczynie udało się jeszcze dojrzeć zamarłą w bezbrzeżnej
rozpaczy, zbielałą twarz wymachującego ramionami marynarza. Po chwili żeglarz
zesztywniał jak posąg. Jego skóra, a nawet ubranie nabrały zielonego odcienia, co nadało mu
wygląd jak nefrytowej rzezby.
Chabela wykrzyknęła imię Mitry. Cały statek wypełnił się krzyczącymi mężczyznami,
walczącymi szaleńczo  i bezskutecznie  z czołgającymi się po pokładzie pasmami
szmaragdowej mgły, które przemieniały ich w nieruchome zielone posągi.
Chwilę pózniej zielone macki otoczyły również księżniczkę. Przy dotknięciu
niematerialnego dymu ciało księżniczki przeszył dreszcz przerażenia, potem ogarnął ją
lodowaty paraliż. Szmaragdowe pasma przeniknęły przez skórę Chabeli i jej umysł ogarnęła
zimna ciemność.
Na nadbudówce  Petrela Zarono z podziwem i lękiem obserwował rzucającego czar
stygijskiego czarnoksiężnika. Nieruchomy jak mumia Menkara przykucnął przed szarym
kryształem, zawieszonym nad bardzo starym ołtarzykiem z czarnego drewna. Ołtarz
pokrywały wpółzatarte miniatury, przedstawiające nagich ludzi, uciekających w panice przed
kolosalnym wężem. Wykonane z opali ślepia węża już dawno zmętniały.
W odpowiedzi na zaklęcia Menkary, kryształ zalśnił niesamowitym blaskiem. Wokół
ołtarzyka rozbłysł nimb pulsującego szmaragdowego światła, w którym śniade rysy maga
wyglądały jeszcze bardziej trupio niż przedtem.
Gdy zielone światło nabrało odpowiedniej mocy, Stygijczyk zasłonił sobie twarz czarnym
zwierciadłem, okolonym wieńcem splecionych potworów. Zarono przyglądał się z
narastającym lękiem, jak szmaragdowa poświata skupia się na powierzchni zwierciadła i
odbita, kieruje się w stronę pokładu oddalonej  Królowej Morza . Aącząca obydwa statki
blada zielona wiązka była wyraznie widoczna mimo światła słońca. Na karaweli zaczęło dziać
się coś, czego Zarono nie widział dokładnie z powodu oddalenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.