[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wreszcie zatrzymały się przed wielkimi drzwiami, gdzie czekał na nich Praed Tropo.
- Mendoza, ona chce cię widzieć - zawiadomił. - Już się tego domyśliłem.
- Nie zbliżaj się do niej.
- Nie rozumiem - oświadczył Lodziarz.
- Zrozumiesz.
Wydał cichy rozkaz i drzwi cofnęły się, ukazując wielki, luksusowo wyposażony pokój, o
bokach długości niemal pięćdziesięciu stóp. Były tam łóżka, biurka, stoły, nawet holoekran, a
wszystkie tak skonstruowane, by mogła z nich wygodnie korzystać istota ludzka.
Sama lokatorka stała oddalona o jakieś trzydzieści stóp. Była wysoka, szczupła, o
ciemnoblond włosach i bladoniebieskich oczach, które zdawały się przenikać Lodziarza na wskroś,
patrząc w jakieś tajemne miejsce, widzialne tylko dla niej.
- Witaj na moich włościach, Lodziarzu - powiedziała. - Cześć, Penelopo.
- Czy już ją kiedyś spotkałeś? - zapytał zaskoczony Praed Tropo.
- Bardzo dawno temu - odrzekł Lodziarz.
- Myślałam, że już się nigdy nie zobaczymy - stwierdziła Wyrocznia. - Miałam nadzieję, że
umrzesz tam, gdzie cię zostawiłam, ale byłam wtedy bardzo młoda, a moje możliwości
ograniczone.
- A teraz jesteś dorosła - zauważył Lodziarz.
- Teraz jestem dorosła - powtórzyła apatycznie, jakby jej uwaga była skierowana gdzie
indziej. - Teraz widzę rzeczy jaśniej, wyrazniej i dokładniej je interpretuję.
- Jakiego rodzaju rzeczy?
- Rzeczy, od których widoku oszalałbyś, Lodziarzu. - Przerwała. - Milion wariantów
przyszłości, walczących, by się narodzić, trylion wydarzeń stojących w kolejce, by nastąpić i
wszystkie czekają na moją aprobatę.
- Współczułem ci, gdy byłaś małą dziewczynką - powiedział Lodziarz. - I żal mi ciebie
teraz.
- Daruj sobie to współczucie, Lodziarzu - odparła. - Nie zamieniłabym się z tobą na miejsca.
Lodziarz przyjrzał się cienkiej linii na podłodze, z dziesięć stóp przed nim i zauważył, że
biegła także po ścianach i przez sufit.
- Prawdę mówiąc, nie mogłabyś zamienić się ze mną na miejsca, nawet gdybyś tego chciała
- stwierdził.
Znów się uśmiechnęła.
- Masz na myśli pole siłowe.
- Tak.
- Trzyma mnie wewnątrz... ale także trzyma ciebie na zewnątrz - odpowiedziała. - Ciebie i
innych.
- Jakich innych?
- Nie udawaj głupka, Lodziarzu - oświadczyła Wyrocznia. - To ci nie przystoi.
- Czy masz na myśli mordercę Chandlera? - spytał Praed Tropo.
- Być może - odrzekła Wyrocznia. Zwróciła się do Błękitnego Diabła. - Teraz musisz nas
zostawić samych.
Praed Tropo odwrócił się i dołączył do dwóch Błękitnych Diabłów, stojących za drzwiami,
które natychmiast się zasunęły.
- Od jak dawna jesteś więzniem?
- Czemu uważasz, że jestem więzniem?
- Czy możesz opuścić ten pokój?
- Czasami - powiedziała.
- Ale nie teraz - stwierdził.
- Cieszę się, że nie mogę odejść w tej chwili. Przyglądał się jej przez długi czas.
- Zmieniłaś się.
- Dorosłam - oznajmiła Wyrocznia.
- Trudno już uważać cię za człowieka.
- Spójrz na mnie - zareplikowała, obracając się w miejscu. - Czy nie wyglądam, jak każda
młoda kobieta?
- Inne młode kobiety kierują uwagę na to, co mówią lub słyszą. Ty wyprzedzasz wszystkich
o całe godziny i dnie. Nasza terazniejszość to twoja przeszłość. Wypowiadasz słowa, które nasunęły
ci się, zanim tu przybyłem.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy, Lodziarzu. Cieszę się, że cię tu sprowadziłam.
- Przybyłem z własnej nieprzymuszonej woli - stwierdził. - Jeśli przypadkiem służy to
twoim celom, jest to zwykły zbieg okoliczności.
- Wolno ci tak myśleć - powiedziała. Nagle szarpnęła się ostro.
- O co chodzi? - zapytał Lodziarz.
- Twój przyjaciel Gwizdacz jest w drodze do tego miejsca - odrzekła. - Przybył na Hades
trzy dni temu, ukryty w ładowni statku towarowego i wydostał się z kosmoportu pod osłoną nocy.
Aż tyle czasu zabrało mu wykrycie, gdzie jestem. Gdybym stała w miejscu, w chwili gdy opuszczał
Quichancha, ujrzałby go jeden z moich agentów.
- I myślisz, że dzięki zwykłemu ruchowi twego ciała wydostanie się z miasta nie
zauważony? - oświadczył sceptycznie Lodziarz.
- Lodziarzu, jest nieskończona liczba przyszłości. Moja swoboda działania jest ograniczona,
ale we wszystkich wariantach przyszłości, w których poruszyłam się, opuścił miasto nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.