[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego minie poznała, że się zawahał.
- Molly, tak bardzo mi przykro.
Przez chwilę zabrakło jej powietrza. Od pewnego czasu
była pewna, że ją zdradza, ale mówiąc o tych innych, strzelała
w ciemno. Mój Boże! Czemu była taka ślepa i naiwna?
Spokojnie złożyła serwetkę i podniosła się od stołu.
- Myślę, że powinnam odejść.
- Chyba nie mówisz poważnie? - Kieran uniósł brwi. -
Możemy to przecież naprawić.
Roześmiała się drwiąco.
- Jeśli jeszcze powiesz, że ona nic dla ciebie nie znaczy,
to spaghetti wyląduje na twojej głowie.
- Wiesz, że cię kocham. Możemy o tym zapomnieć. Znów
się roześmiała.
- Ależ z ciebie drań! Już od miesięcy próbuję udawać, że
wszystko jest w porządku, a tymczasem ty przez cały ten czas
sypiasz z inną! Wiesz, co ci powiem? Niech sobie ciebie
wezmie!
Zerwał się gwałtownie, przewracając krzesło.
- Gdzie idziesz?
- Dam ci znać, gdy już sama będę wiedzieć - odparła,
sięgając do klamki.
- Chyba oboje to wiemy! - prychnął pogardliwie. - Jak
zwykle uciekasz do swojego Ryana. Wracasz do tego
nienormalnego, prawie kazirodczego układu, który tak ci
odpowiada. Może gdy wreszcie pójdziesz z nim do łóżka,
przestanę odnosić wrażenie, że w tym związku jest nas troje.
- Nie obarczaj mojej przyjazni z Ryanem winą za to, że na
widok ładnej kobiety nie potrafisz trzymać rąk przy sobie. -
Patrzyła na niego lodowato. - Ryan jest także twoim
przyjacielem.
- Raczej nie pozostanie nim długo, gdy mu opowiesz o
moich romansach - skrzywił się.
- Daj mi już spokój, Kieran. Pozwól mi odejść. -
Spojrzała mu w oczy. - Nie powiem mu, dlaczego ze sobą
zrywamy. W ten sposób stracisz tylko jednego przyjaciela.
- Niby czemu miałabyś tak postąpić? - Był naprawdę
zdumiony.
- Bo zabiłby cię, gdyby się dowiedział.
Gra trwała przez całą kolację. Drobne aluzje, mimowolne
dotknięcia dłoni i nóg. Ryan odniósł wrażenie, że w sali
restauracyjnej miejscowego hotelu jest nieznośnie gorąco i
duszno.
Kieran i Neave tańczyli w sali obok.
- Hej, przyjacielu! - Molly z uśmiechem podparła brodę
dłonią. - Jak leci?
- Niebezpiecznie się bawisz, moja panno - odpowiedział
Ryan, kręcąc głową.
- Możesz to dokładniej wyjaśnić? - Spojrzała na niego
błyszczącymi oczami.
Pochylił się nad stolikiem.
- Cały wieczór mnie prowokujesz. Spuściła wzrok.
- Naprawdę? - spytała, bawiąc się kieliszkiem.
- Jesteś już dorosła, więc wiesz, do czego to może
doprowadzić.
Może sprawiło to wino, a może ciągłe udawanie przed
Kieranem, w każdym razie Molly potrafiła myśleć jedynie o
kolejnych pocałunkach Ryana. Od ostatniego razu minęły aż
dwa dni... Cierpiała z powodu niewyspania, a skoro ona
musiała tak się męczyć, nie widziała powodu, by zaoszczędzić
udręki Ryanowi.
- Ciągle mnie straszysz konsekwencjami. - Podniosła
powoli oczy i skupiła wzrok na jego ustach. - Wolałabym,
żebyś mi to dokładnie wytłumaczył.
- Nie poznaję cię - jęknął z rozpaczą. - Chociaż na
pierwszy rzut oka przypominasz dziewczynę, którą kiedyś
znałem.
- Jaka ona była?
- Przede wszystkim potwornie irytująca.
- A w jakim wieku?
- Jakieś czternaście lub piętnaście lat. Ciągle łaziła za mną
i psuła każdą zabawę.
- Wcale nie każdą. A ty? Ile miałeś lat? - uśmiechnęła się
na wspomnienie tamtych czasów.
- Byłem bardzo dojrzałym osiemnastolatkiem. Gotowym
na poznawanie prawdziwego życia.
- Ta mała przeszkadzała ci w tym?
- Nie - uśmiechnął się w odpowiedzi. - Była zwariowana i
bardzo zuchwała, ale przy tym niesamowicie bystra.
- Wydaje się całkiem sympatyczna I co się z nią stało?
- Wydoroślała i odeszła. - Odwrócił wzrok.
- Ale przecież w końcu wróciła do swoich przyjaciół -
Rozejrzała się wokół, sprawdzając, czy nikt nie patrzy, i
sięgnęła do jego dłoni. - I ciągle tu jest
- Nieprawda. W jej miejsce pojawił się ktoś zupełnie
inny. - Splótł swoje i jej palce. - Bardzo piękna dziewczyna,
mądra i seksowna jak wszyscy diabli. Nie znałem jej
wcześniej. To przez nią właśnie jestem tak potwornie
sfrustrowany. - Cofnął rękę. - No, wyspowiadałem się.
- Przykro mi, Ryan.
Jak ładnie wymawiała jego imię!
- Naprawdę?
Zdumiało ją to pytanie. Już otwierała usta, ale zaraz je
zamknęła. Czy rzeczywiście było jej przykro? Czy
rzeczywiście żałowała, że ich związek wyglądał teraz inaczej?
- Co jest, kochani? - Kieran i Neave wrócili do stolika.
- Wyglądacie, jakby z was uszło całe powietrze.
Neave wyciągnęła rękę do Ryana.
- Chodz się trochę pokiwać. Mam wrażenie, że na
parkiecie dajesz sobie radę równie dobrze, jak Patrick Swayze.
- Chyba mnie przeceniasz. Ale gotów jestem spróbować.
Kieran odprowadził ich wzrokiem, po czym zajął miejsce
Ryana.
- Dobrze się czujesz? - uśmiechnął się do Molly.
Oderwała spojrzenie od tańczących i spojrzała na mężczyznę,
który kiedyś był całym jej światem.
- Jasne. Wydajesz się bardzo szczęśliwy. Cieszę się, bo to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
jego minie poznała, że się zawahał.
- Molly, tak bardzo mi przykro.
Przez chwilę zabrakło jej powietrza. Od pewnego czasu
była pewna, że ją zdradza, ale mówiąc o tych innych, strzelała
w ciemno. Mój Boże! Czemu była taka ślepa i naiwna?
Spokojnie złożyła serwetkę i podniosła się od stołu.
- Myślę, że powinnam odejść.
- Chyba nie mówisz poważnie? - Kieran uniósł brwi. -
Możemy to przecież naprawić.
Roześmiała się drwiąco.
- Jeśli jeszcze powiesz, że ona nic dla ciebie nie znaczy,
to spaghetti wyląduje na twojej głowie.
- Wiesz, że cię kocham. Możemy o tym zapomnieć. Znów
się roześmiała.
- Ależ z ciebie drań! Już od miesięcy próbuję udawać, że
wszystko jest w porządku, a tymczasem ty przez cały ten czas
sypiasz z inną! Wiesz, co ci powiem? Niech sobie ciebie
wezmie!
Zerwał się gwałtownie, przewracając krzesło.
- Gdzie idziesz?
- Dam ci znać, gdy już sama będę wiedzieć - odparła,
sięgając do klamki.
- Chyba oboje to wiemy! - prychnął pogardliwie. - Jak
zwykle uciekasz do swojego Ryana. Wracasz do tego
nienormalnego, prawie kazirodczego układu, który tak ci
odpowiada. Może gdy wreszcie pójdziesz z nim do łóżka,
przestanę odnosić wrażenie, że w tym związku jest nas troje.
- Nie obarczaj mojej przyjazni z Ryanem winą za to, że na
widok ładnej kobiety nie potrafisz trzymać rąk przy sobie. -
Patrzyła na niego lodowato. - Ryan jest także twoim
przyjacielem.
- Raczej nie pozostanie nim długo, gdy mu opowiesz o
moich romansach - skrzywił się.
- Daj mi już spokój, Kieran. Pozwól mi odejść. -
Spojrzała mu w oczy. - Nie powiem mu, dlaczego ze sobą
zrywamy. W ten sposób stracisz tylko jednego przyjaciela.
- Niby czemu miałabyś tak postąpić? - Był naprawdę
zdumiony.
- Bo zabiłby cię, gdyby się dowiedział.
Gra trwała przez całą kolację. Drobne aluzje, mimowolne
dotknięcia dłoni i nóg. Ryan odniósł wrażenie, że w sali
restauracyjnej miejscowego hotelu jest nieznośnie gorąco i
duszno.
Kieran i Neave tańczyli w sali obok.
- Hej, przyjacielu! - Molly z uśmiechem podparła brodę
dłonią. - Jak leci?
- Niebezpiecznie się bawisz, moja panno - odpowiedział
Ryan, kręcąc głową.
- Możesz to dokładniej wyjaśnić? - Spojrzała na niego
błyszczącymi oczami.
Pochylił się nad stolikiem.
- Cały wieczór mnie prowokujesz. Spuściła wzrok.
- Naprawdę? - spytała, bawiąc się kieliszkiem.
- Jesteś już dorosła, więc wiesz, do czego to może
doprowadzić.
Może sprawiło to wino, a może ciągłe udawanie przed
Kieranem, w każdym razie Molly potrafiła myśleć jedynie o
kolejnych pocałunkach Ryana. Od ostatniego razu minęły aż
dwa dni... Cierpiała z powodu niewyspania, a skoro ona
musiała tak się męczyć, nie widziała powodu, by zaoszczędzić
udręki Ryanowi.
- Ciągle mnie straszysz konsekwencjami. - Podniosła
powoli oczy i skupiła wzrok na jego ustach. - Wolałabym,
żebyś mi to dokładnie wytłumaczył.
- Nie poznaję cię - jęknął z rozpaczą. - Chociaż na
pierwszy rzut oka przypominasz dziewczynę, którą kiedyś
znałem.
- Jaka ona była?
- Przede wszystkim potwornie irytująca.
- A w jakim wieku?
- Jakieś czternaście lub piętnaście lat. Ciągle łaziła za mną
i psuła każdą zabawę.
- Wcale nie każdą. A ty? Ile miałeś lat? - uśmiechnęła się
na wspomnienie tamtych czasów.
- Byłem bardzo dojrzałym osiemnastolatkiem. Gotowym
na poznawanie prawdziwego życia.
- Ta mała przeszkadzała ci w tym?
- Nie - uśmiechnął się w odpowiedzi. - Była zwariowana i
bardzo zuchwała, ale przy tym niesamowicie bystra.
- Wydaje się całkiem sympatyczna I co się z nią stało?
- Wydoroślała i odeszła. - Odwrócił wzrok.
- Ale przecież w końcu wróciła do swoich przyjaciół -
Rozejrzała się wokół, sprawdzając, czy nikt nie patrzy, i
sięgnęła do jego dłoni. - I ciągle tu jest
- Nieprawda. W jej miejsce pojawił się ktoś zupełnie
inny. - Splótł swoje i jej palce. - Bardzo piękna dziewczyna,
mądra i seksowna jak wszyscy diabli. Nie znałem jej
wcześniej. To przez nią właśnie jestem tak potwornie
sfrustrowany. - Cofnął rękę. - No, wyspowiadałem się.
- Przykro mi, Ryan.
Jak ładnie wymawiała jego imię!
- Naprawdę?
Zdumiało ją to pytanie. Już otwierała usta, ale zaraz je
zamknęła. Czy rzeczywiście było jej przykro? Czy
rzeczywiście żałowała, że ich związek wyglądał teraz inaczej?
- Co jest, kochani? - Kieran i Neave wrócili do stolika.
- Wyglądacie, jakby z was uszło całe powietrze.
Neave wyciągnęła rękę do Ryana.
- Chodz się trochę pokiwać. Mam wrażenie, że na
parkiecie dajesz sobie radę równie dobrze, jak Patrick Swayze.
- Chyba mnie przeceniasz. Ale gotów jestem spróbować.
Kieran odprowadził ich wzrokiem, po czym zajął miejsce
Ryana.
- Dobrze się czujesz? - uśmiechnął się do Molly.
Oderwała spojrzenie od tańczących i spojrzała na mężczyznę,
który kiedyś był całym jej światem.
- Jasne. Wydajesz się bardzo szczęśliwy. Cieszę się, bo to [ Pobierz całość w formacie PDF ]