[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedział mi, że nowa bibliotekarka jadła kola
cję z panem Lloyd-Ellisem, który kiedyś mieszkał
w Cwmderwen Court.
Hilary zmarszczyła brwi. Nazwa wydała jej się
znajoma.
- Czy to tam jest teraz hotel?
- Tak. Wiesz, kiedy Lady Marian zmarła...
- Kto?
- Matka twojego przyjaciela Rhodriego Lloyd-El-
lisa - Olwen uśmiechnęła się chytrze.
Hilary rozkaszlała się, gdyż łyk kawy dosta! się nie
tam, gdzie powinien.
- Jeśli ona była lady Marian, to... - powiedziała
niepewnie.
- Tak. Była córką-księcia. Niezbyt bogatego, ale
NAGRODA POCIESZENIA
58
z dobrego rodu. To stary pan Lloyd-Ellis miał pienią-
" dze, chociaż - dodała po namyśle - nie mogło być ich
zbyt dużo, bo po śmierci matki Rhodri sprzedał dom.
Jeżeli przed przerwą na kawę Hilary była tylko
trochÄ™ nieobecna duchem, to przez resztÄ™ dnia jej
zachowanie należałoby określić jako stan zupełnego
rozdwojenia. Jedna połowa automatycznie pełniła
swe codzienne funkcje. Natomiast druga przez cały
czas borykała się z myślą, że jakiekolwiek uczucia do
Rhodriego należałoby natychmiast zdusić w zarodku.
Nie to, że musiałaby wstydzić się swych przodków
- po stronie matki byli to zamożni chłopi, po stronie
ojca długa lista nauczycieli. Ale wnuk księcia to była
zupełnie inna para kaloszy. Wszystko to zbyt przypo
minało romans panicza z wiejską pięknością, by
mogło przypaść jej do gustu. Rhodri był niezwykle
czuły na punkcie jej dobrej opinii w Penafon. Jednak
coś w jego pocałunkach wskazywało, że gdyby znale
zli się w odmiennych okolicznościach, jego zachowa
nie byłoby inne. A Hilary nie miała złudzeń co do
swojej reakcji, gdy Rhodri kiedykolwiek zechciał ją
mieć. Sama myśl o tym wprawiała jej serce w szybszy
rytm. A zatem pozostawało jej unikanie dalszych
spotkań - jeżeli, oczywiście, jeszcze je zaproponuje
- upomniała siebie. Nie da się ukryć, że dzieli ich zbyt
duża przepaść. I wiek - trzydzieści pięć i dwadzieścia
lat, poza tym bankier i świeżo upieczona bibliotekar
ka -kupa fantastycznych marzeń,'moja droga, po
wiedziała do siebie surowo. Wybij sobie z głowy
Rhodriego Lloyd-Ellisa, im szybciej tym lepiej; on
jest absolutnie nie dla ciebie:
ROZDZIAA PITY
- Co za bzdura! - roześmiała się Candida, gdy
Hilary zadzwoniła do niej wieczorem zaraz po po
wrocie do domu. - Czy to ważne, że Rhodri urodził
ze srebrną łyżeczką w ustach? Jeśli ci się podoba, to
co za różnica?
- Duża - powiedziała stanowczo Hilary. - Jeśli
chcesz wiedzieć, zawsze czułam, że on jest dla mnie
trochę za wytworny i elegancki, nie mówiąc już
ó różnicy wieku.
- Ależ to głupstwo, dziewczyno! Dziś to już nie ma
znaczenia.
Candida wygłosiła długą przemowę na ten temat,
po czym zażądała szczegółowego sprawozdania
z wieczoru z Rhodrim.
- No, to kiedy znowu się spotkacie? - dopytywała
siÄ™.
Hilary przyznała, że Rhodri obiecał zadzwonić, ale
rozłościła siostrę mówiąc, że nie ma zamiaru posunąć
się ani o krok dalej. Udało jej się przerwać kazanie
pytaniem o Jacka. Jack zabrał Candidę na premierę,
pózniej odwiedzał ją kilka razy w Oxfordzie, a obec
nie zajęty był próbami do nowej sztuki Toma Stop-
parda i na nic nie miał czasu.
- Pewnie już nie wróci - zakończyła Candida ze
smutkiem.
- Teraz ja ci powiem, co za bzdura - stwierdziła ze
śmiechem Hilary i pożegnała się, bo ktoś zapukał do
drzwi.
Do środka wpadła Catrin. Jej ładna twarz płonęła
59
60 NAGRODA POCIESZENIA
z ciekawości. Chciała dowiedzieć się czegoś o przy
stojnym kierowcy tego bajecznego samochodu, który
widziała przez okno.
- Powiedz mi wszystko! SkÄ…d znasz Rhodriego
Lloyd-Ellisa? Bo Rhys twierdzi, że to był on.
- To kuzyn przyjaciela mojej siostry. Rhys też
go zna?
- Z widzenia. Był tu kiedyś wielką szychą, a teraz
jest kimś ważnym w City, prawda? - zdumiała się
jeszcze bardziej, gdy Hilary przytaknęła. - Rhys był
trochę zły, że nie przyszłaś na kolację.
- Nonsens - Hilary spojrzała Catrin prosto w oczy.
- A zresztą daj mu do zrozumienia, że mężczyzni
należący do innych kobiet zupełnie mnie nie interesują.
- Powiedziałam mu to. I powiem jeszcze raz. Nie
martw się. Choć na dół, przywiozłam z Newport
wielką pizzę. Obiecuję, że dziś Rhysa nie będzie.
Hilary nie wypadało odmawiać po raz drugi i spę
dziła bardzo miry wieczór. Kiedy otwierała drzwi do
swego mieszkania, zadzwonił telefon. Zatrzasnęła
drzwi i podniosła słuchawkę.
- Dzwoniłem cały wieczór - niski głos Rhodriego
sprawił, że całe jej ciało przebiegł dreszcz.
-r Kto mówi? - powiedziała, starając się zachować
spokój.
- Wiesz kto mówi, Hilary Mason - roześmiał się
Rhodri. - Powiedziałem, że zadzwonię, no to dzwo
niÄ™. Jak siÄ™ masz?
- Bardzo dobrze. A ty?
- Trochę zmęczony ciężkim dniem, ale jak cię
w końcu słyszę, od razu mi lepiej.
- Jadłam kolację z Catrin Probert.
- Jej brat też był?
- Nie.
- To dobrze - nastąpiła krótka przerwa. - Co
robisz podczas najbliższego weekendu.
NAGRODA POCIESZENIA
61
Hilary szybko myślała. To był odpowiedni mo
ment, żeby przeciąć sprawę.
- Wyjeżdżam - skłamała.
- Szkoda. Będę w twoich stronach. Miałem nad
zieję, że pójdziemy na kolację w sobotę albo na obiad
w niedzielÄ™.
- To szkoda - Hilary przymknęła oczy. - Wrócę
dopiero w niedzielę pózno wieczorem.
- To dopiero cios! Jestem rozczarowany - Rhodri
przerwał, a ton jego głosu jeszcze się obniżył. - Czy
też jesteś rozczarowana, Hilary?
- Oczywiście - odpowiedziała. - Darmowy posiłek
to zawsze atrakcyjna perspektywa.
Nie odezwał się przez dłuższą chwilę i Hilary
myślała, że odłożył słuchawkę.
- Wiesz, jak sprowadzić mężczyznę na ziemię
- powiedział w końcu. - Ja cały czas myślę o twoich
błękitnych oczach, a ty w tym samym czasie myślisz
0 Å‚ososiu, a nie o mnie.
Hilary zrobiło się przykro, ale zaraz wzięła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- Powiedział mi, że nowa bibliotekarka jadła kola
cję z panem Lloyd-Ellisem, który kiedyś mieszkał
w Cwmderwen Court.
Hilary zmarszczyła brwi. Nazwa wydała jej się
znajoma.
- Czy to tam jest teraz hotel?
- Tak. Wiesz, kiedy Lady Marian zmarła...
- Kto?
- Matka twojego przyjaciela Rhodriego Lloyd-El-
lisa - Olwen uśmiechnęła się chytrze.
Hilary rozkaszlała się, gdyż łyk kawy dosta! się nie
tam, gdzie powinien.
- Jeśli ona była lady Marian, to... - powiedziała
niepewnie.
- Tak. Była córką-księcia. Niezbyt bogatego, ale
NAGRODA POCIESZENIA
58
z dobrego rodu. To stary pan Lloyd-Ellis miał pienią-
" dze, chociaż - dodała po namyśle - nie mogło być ich
zbyt dużo, bo po śmierci matki Rhodri sprzedał dom.
Jeżeli przed przerwą na kawę Hilary była tylko
trochÄ™ nieobecna duchem, to przez resztÄ™ dnia jej
zachowanie należałoby określić jako stan zupełnego
rozdwojenia. Jedna połowa automatycznie pełniła
swe codzienne funkcje. Natomiast druga przez cały
czas borykała się z myślą, że jakiekolwiek uczucia do
Rhodriego należałoby natychmiast zdusić w zarodku.
Nie to, że musiałaby wstydzić się swych przodków
- po stronie matki byli to zamożni chłopi, po stronie
ojca długa lista nauczycieli. Ale wnuk księcia to była
zupełnie inna para kaloszy. Wszystko to zbyt przypo
minało romans panicza z wiejską pięknością, by
mogło przypaść jej do gustu. Rhodri był niezwykle
czuły na punkcie jej dobrej opinii w Penafon. Jednak
coś w jego pocałunkach wskazywało, że gdyby znale
zli się w odmiennych okolicznościach, jego zachowa
nie byłoby inne. A Hilary nie miała złudzeń co do
swojej reakcji, gdy Rhodri kiedykolwiek zechciał ją
mieć. Sama myśl o tym wprawiała jej serce w szybszy
rytm. A zatem pozostawało jej unikanie dalszych
spotkań - jeżeli, oczywiście, jeszcze je zaproponuje
- upomniała siebie. Nie da się ukryć, że dzieli ich zbyt
duża przepaść. I wiek - trzydzieści pięć i dwadzieścia
lat, poza tym bankier i świeżo upieczona bibliotekar
ka -kupa fantastycznych marzeń,'moja droga, po
wiedziała do siebie surowo. Wybij sobie z głowy
Rhodriego Lloyd-Ellisa, im szybciej tym lepiej; on
jest absolutnie nie dla ciebie:
ROZDZIAA PITY
- Co za bzdura! - roześmiała się Candida, gdy
Hilary zadzwoniła do niej wieczorem zaraz po po
wrocie do domu. - Czy to ważne, że Rhodri urodził
ze srebrną łyżeczką w ustach? Jeśli ci się podoba, to
co za różnica?
- Duża - powiedziała stanowczo Hilary. - Jeśli
chcesz wiedzieć, zawsze czułam, że on jest dla mnie
trochę za wytworny i elegancki, nie mówiąc już
ó różnicy wieku.
- Ależ to głupstwo, dziewczyno! Dziś to już nie ma
znaczenia.
Candida wygłosiła długą przemowę na ten temat,
po czym zażądała szczegółowego sprawozdania
z wieczoru z Rhodrim.
- No, to kiedy znowu się spotkacie? - dopytywała
siÄ™.
Hilary przyznała, że Rhodri obiecał zadzwonić, ale
rozłościła siostrę mówiąc, że nie ma zamiaru posunąć
się ani o krok dalej. Udało jej się przerwać kazanie
pytaniem o Jacka. Jack zabrał Candidę na premierę,
pózniej odwiedzał ją kilka razy w Oxfordzie, a obec
nie zajęty był próbami do nowej sztuki Toma Stop-
parda i na nic nie miał czasu.
- Pewnie już nie wróci - zakończyła Candida ze
smutkiem.
- Teraz ja ci powiem, co za bzdura - stwierdziła ze
śmiechem Hilary i pożegnała się, bo ktoś zapukał do
drzwi.
Do środka wpadła Catrin. Jej ładna twarz płonęła
59
60 NAGRODA POCIESZENIA
z ciekawości. Chciała dowiedzieć się czegoś o przy
stojnym kierowcy tego bajecznego samochodu, który
widziała przez okno.
- Powiedz mi wszystko! SkÄ…d znasz Rhodriego
Lloyd-Ellisa? Bo Rhys twierdzi, że to był on.
- To kuzyn przyjaciela mojej siostry. Rhys też
go zna?
- Z widzenia. Był tu kiedyś wielką szychą, a teraz
jest kimś ważnym w City, prawda? - zdumiała się
jeszcze bardziej, gdy Hilary przytaknęła. - Rhys był
trochę zły, że nie przyszłaś na kolację.
- Nonsens - Hilary spojrzała Catrin prosto w oczy.
- A zresztą daj mu do zrozumienia, że mężczyzni
należący do innych kobiet zupełnie mnie nie interesują.
- Powiedziałam mu to. I powiem jeszcze raz. Nie
martw się. Choć na dół, przywiozłam z Newport
wielką pizzę. Obiecuję, że dziś Rhysa nie będzie.
Hilary nie wypadało odmawiać po raz drugi i spę
dziła bardzo miry wieczór. Kiedy otwierała drzwi do
swego mieszkania, zadzwonił telefon. Zatrzasnęła
drzwi i podniosła słuchawkę.
- Dzwoniłem cały wieczór - niski głos Rhodriego
sprawił, że całe jej ciało przebiegł dreszcz.
-r Kto mówi? - powiedziała, starając się zachować
spokój.
- Wiesz kto mówi, Hilary Mason - roześmiał się
Rhodri. - Powiedziałem, że zadzwonię, no to dzwo
niÄ™. Jak siÄ™ masz?
- Bardzo dobrze. A ty?
- Trochę zmęczony ciężkim dniem, ale jak cię
w końcu słyszę, od razu mi lepiej.
- Jadłam kolację z Catrin Probert.
- Jej brat też był?
- Nie.
- To dobrze - nastąpiła krótka przerwa. - Co
robisz podczas najbliższego weekendu.
NAGRODA POCIESZENIA
61
Hilary szybko myślała. To był odpowiedni mo
ment, żeby przeciąć sprawę.
- Wyjeżdżam - skłamała.
- Szkoda. Będę w twoich stronach. Miałem nad
zieję, że pójdziemy na kolację w sobotę albo na obiad
w niedzielÄ™.
- To szkoda - Hilary przymknęła oczy. - Wrócę
dopiero w niedzielę pózno wieczorem.
- To dopiero cios! Jestem rozczarowany - Rhodri
przerwał, a ton jego głosu jeszcze się obniżył. - Czy
też jesteś rozczarowana, Hilary?
- Oczywiście - odpowiedziała. - Darmowy posiłek
to zawsze atrakcyjna perspektywa.
Nie odezwał się przez dłuższą chwilę i Hilary
myślała, że odłożył słuchawkę.
- Wiesz, jak sprowadzić mężczyznę na ziemię
- powiedział w końcu. - Ja cały czas myślę o twoich
błękitnych oczach, a ty w tym samym czasie myślisz
0 Å‚ososiu, a nie o mnie.
Hilary zrobiło się przykro, ale zaraz wzięła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]