[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym szybciej będziemy mogli się zająć tym, co jest naprawdę przyjemne.
Cofnęła się z pełnym frustracji westchnieniem.
- Masz jednotorowy umysł.
- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy - powiedział. - Mam dla ciebie niespodziankę.
Był pewien, że ta specjalnie wybrana restauracja oczaruje Lauren. Miał przy tym
nadzieję, że jego umiejętności perswazji wystarczą, by przejąć władzę nad tą chłodną,
nieprzeniknioną kobietą.
Lauren zastanawiała się, kiedy straciła nad sobą kontrolę.
Złapała się poręczy schodów wiodących do jej budynku z odnowionego piaskow-
ca. Kolacja z Jasonem była niezapomnianym przeżyciem. Wybrana przez niego rodzinna,
włoska restauracja pełna roślin zauroczyła ją. Rustykalny budynek przypominał w środku
winnicę. To, że zauważył jej miłość do roślin, wzruszyło ją. Bez wątpienia się stara, po-
myślała.
R
L
T
Rzuciła okiem przez ramię, gdy ulicą przejechał samochód.
- Dziękuję ci za tę kolację. Naprawdę udało ci się oderwać mnie na kilka godzin od
problemów w pracy.
Jason postawił kołnierz swojej kurtki. Jego włosy lśniły w świetle ulicznych latar-
ni.
- Czasem trzeba coś zjeść. Cieszę się, że mogłem ci pomóc.
Lauren obróciła klucz w zamku.
- Nie zamierzasz skorzystać z okazji, żeby przekonywać mnie do swojego planu
udawanych zaręczyn?
- Wiesz, na czym mi zależy. Co jeszcze mogę dodać?
Poszedł za nią do holu, najwyrazniej nie zamierzając zakończyć jeszcze tego wie-
czoru.
- A zanim dasz mi kosza na progu - dodał - zaprowadzę cię jeszcze bezpiecznie do
drzwi twojego apartamentu.
- Ze względów bezpieczeństwa? - Lauren objęła gestem przejście, w którym sły-
chać było ściszone głosy pary mieszkającej w głębi korytarza oraz starszej pani spod 2A,
wołającej swojego pudla na spacer. Nikt nie mógł tu zostać obrabowany, zbyt wielu
świadków.
- Ktoś musi cię obronić przed tym krwiożerczym pieskiem - Jason uśmiechnął się,
a jego świeży zarost oraz błysk w oku nadały jego twarzy łobuzerski wyraz.
Lauren przewróciła oczami i rozpoczęła wspinaczkę po schodach, starając się nie
myśleć o tym, jak ciężko będzie jej pokonać trzy piętra, kiedy rozpocznie się jej trzeci
trymestr.
- No to chodz - odpowiedziała.
Szedł za nią, a drewniane stopnie skrzypiały pod jego stopami.
- Nie proszę o kawę ani nic podobnego. Choć oczywiście, jeśli mnie zaprosisz,
wezmę cię na ręce i zaniosę na górę na noc, której nigdy nie zapomnisz.
- Zapomniałam już, jak bardzo potrafisz być przekonujący.
R
L
T
- A ja wciąż pamiętam, jak cudownie pachniesz - przeszył ją spojrzeniem. - Czy
mówiłem ci już, jak bardzo podoba mi się ten zapach kwiatów? Tę restaurację wybrałem
tak samo dla siebie, jak i dla ciebie.
- Kolacja była miła i cieszę się, że wybrałeś właściwy lokal, żeby mnie zauroczyć,
ale nie lubię być manipulowana. Najbardziej przemawia do mnie twoja szczerość.
Uśmiech pojawił się w kącikach jego oczu, kiedy dotarli na trzecie piętro.
- Zapominam czasami, że oboje pracujemy w tej samej branży.
- Możesz mówić ze mną bez ogródek?
- Mogę.
Zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co robi, strzepnęła płatki śniegu z poły jego
płaszcza. Poczuła pod palcami twarde mięśnie, jej tętno przyspieszyło, a karuzela uczuć
rozkręciła się na całego.
- Och! - odskoczyła nagle, kładąc dłoń na swoim brzuchu.
Marszcząc brwi, Jason położył jej dłoń na plecach.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Daj mi klucze, powinnaś się położyć.
- Nic mi nie jest, naprawdę. - Odsunęła się od niego, zanim pokusa oparcia się o
Jasona stała się nie do odparcia. Kopnięcie dziecka przywróciło ją do rzeczywistości. -
Nasz dzieciak właśnie zaczął ćwiczenia, żeby spalić tę kolację.
Spojrzenie Jasona powędrowało w kierunku jej brzucha. Zacisnął dłoń. To, że nie
poprosił o to, czego w oczywisty sposób pragnął, sprawiło, że sama zaproponowała:
- Chcesz dotknąć?
Skinął krótko głową.
Chwyciła jego dłoń i położyła ją we właściwym miejscu.
- Nie jestem pewna, czy będziesz mógł cokolwiek poczuć. Jeszcze jest dosyć
wcześnie. - Jeszcze trochę w lewo - kierowała nim. - O, tutaj.
Otworzył szeroko oczy. Spojrzał w górę, na moment ich spojrzenia spotkały się.
- Chyba... tak. Rany - powiedział.
- Czasem leżę na łóżku i skupiam się na tym, jak dziecko się porusza. Chwilę póz-
niej na zegarku mija godzina. Niesamowite, nie?
R
L
T
- Nie wiedziałem, jakie to uczucie. Nigdy wcześniej... - spojrzał jej w oczy, po raz
pierwszy nie ukrywając swoich uczuć. - Dziękuję.
Wszystkie dzwięki wokół Lauren znikły zatopione w pulsowaniu krwi, które wy-
pełniło jej uszy. Dotknęła palcami jego palców, myśląc, jakie by to było uczucie, gdyby
poddała się jego urokowi.
Ugryzła go w dolną wargę. Mruknął. W następnej chwili całowali się namiętnie.
Pożądanie przejęło nad nimi władzę. W jej biurze, zanim trafili na sofę, też się wcześniej
całowali. Wtedy może nie był to całkiem bezosobowy seks, ale nie przypominało to tego,
co działo się w tej chwili. Lauren całowała się z mężczyzną, który zaprosił ją na kolację,
stojąc przed drzwiami swojego apartamentu. Czuła, że jest w tym coś niezwykle roman-
tycznego. Chciała cieszyć się tą chwilą bez końca.
- Lauren - szepnął Jason, obsypując pocałunkami jej twarz - to się wymyka spod
kontroli. Chcesz się przenieść do środka?
Nie wiedziała. Cofnęła głowę, żeby popatrzeć mu w twarz.
Drzwi do mieszkania otworzyły się, a Lauren cofnęła się o krok, wracając do rze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.