[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego. Oczy najstarszych mieszkańców wioski błyszczały w zaciekawieniu i oczekiwaniu,
Jukona siedział bez ruchu, najwyrazniej zupełnie zapomniał o swym kuomo. Cymmerianin
wziął głęboki oddech próbując rozpędzić napięcie, które go trzymało.
Y Taba cofnął się o krok, ujmując w palce swój naszyjnik. Dawno temu, w czasach
dawniejszych niż czasy naszych pierwszych przodków, Ganaku zamieszkiwało plemię
olbrzymów. Ich język i obyczaje były całkiem odmienne od naszych. Nawet nazwa tej wyspy
była wtedy inna. Nazywali ją Rahama. W sercu Rahamy biło zródło zaczarowane przez
bogów, które tryskało wysoko chłodną i czystą wodą. Nazywali je fontanną bogów, a ci
którzy kosztowali jego wód nigdy nie chorowali, ani się nie starzeli. Wdzięczni Rahamanie
wybudowali wokoło zródła kamienny mur. Każdy z kamieni był zaklęty i był jak modlitwa.
To cieszyło bogów, którzy zesłali Rahamanom swoje błogosławieństwo na wiele urodzajnych
lat. Rahamanie rozmieścili się na wyspie, żyjąc jak ulubieńcy bogów, nie znając strachu,
głodu czy chorób. Nigdy nie byli atakowani przez Kezatje, a Kraina Zmierci jeszcze wtedy
nie istniała. Rahamanie byli mistrzami kamienia. Postawili wokół wioski zewnętrzny mur,
który chronił przed burzami, które na Rahamanę zsyłali bogowie zazdrości. Wkrótce po tym,
gdy budowa została ukończona, u brzegów wyspy zjawiły się trzy łodzie. Były wielkie, o
wiele większe niż nasze łodzie, a ich konstrukcja tak samo dziwna, jak ludzie, którzy przybyli
na nich zza morza. Ci ludzie byli mali, mniejsi nawet niż Conan i skórę mieli bladą jak
kuomo. Ich przywódcą była Jhaora, kobieta pochodząca z ziemi, których nawet nazwy nie
znamy. Rahamanie przyjęli ją godnie, a ona szybko poznała i zrozumiała moc fontanny
bogów. Te wody zachowywały jej młodość i urodę, co oczywiście ją cieszyło. Ale
niezadowolenie budził w niej fakt, że musi się dzielić tym skarbem z Rahamanami. Nadeszła
noc zdrady, gdy Jhaora i jej ludzie zaatakowali Rahamanów. Napadnięci we śnie Rahamani
zostali zmasakrowani. Niewielu udało się zbiec. Znalezli oni schronienie w miejscu, w
którym teraz znajduje się nasza wioska. Towarzyszyła im część poddanych Jhaory, ci którzy
odmówili brania udziału w zdradzie i mordzie popełnionym na Rahamanach.
Y Taba przerwał, by wziąć łyk kuomo. Słuchacze siedzieli cicho w ogromnym skupieniu.
Sajara i jej podopieczni, zebrani z tyłu za starszyzną słuchali jak zaczarowane. Y Taba
podniósł głos. Dzieci tych ludzi, to nasi pierwsi przodkowie.
Nagły szmer rozległ się wśród zgromadzonych. Na Asusę! przez chwilę okrzyki
młodych mieszały się ze wzburzonymi głosami starszych, aż znowu zapadła całkowita cisza.
Y Taba ciągnął dalej tajemniczą historię. Bez kontaktu z wodami fontanny Rahamanie
poczęli zapadać na zdrowiu i z biegiem lat, umierać. Co gorsza, Jhaora przemieniła mur
dziękczynnych modlitw w mur bluznierstw. Jej ludzie umieścili wizerunek własnej okrutnej
bogini zła na murze otaczającym wioskę i zamurowali wszystkie wejścia z wyjątkiem
jednego. Rahamanie zwracali się do Jhaory o litość, lecz ona zabijała każdego, kto pojawił się
w obrębie murów wioski. Rahamanie modlili się o pomoc, ale cała potęga ich bogów
uwięziona była w wodach fontanny. Jedyne, co mogli zrobić to przemienić działanie zródła.
Od tej pory każdy, kto napił się z tego zdroju, został zmieniony w uosobienie zła, złośliwą
bestię, której jedyny cel to mordowanie. Wody fontanny wkrótce przestały skrapiać ziemię i
rozpierzchły się gdzieś pod ziemią. Niedługo potem żadne życie nie było w stanie rozkwitnąć
w obrębie murów, a podłe bestie zasiedlając dawną wioskę musiały przenieść się do dżungli,
by tam grasować. Wówczas bogowie rahamańscy próbowali przywrócić świetność miejscu
oczyszczając zródło, i oddać ludziom życiodajną wodę. Ale Jhaora, zanim straciła swą
ludzką, kobiecą postać, zdążyła zwrócić się do swej okrutnej, mściwej bogini o pomstę.
Bogini zła walczyła z bogami Rahamanów, a do straszliwej walki przyłączyli się zazdrośni
bogowie burz. W tym starciu bogini Jhaory i bogowie rahamańscy zostali zniszczeni. yródło
wyschło. Co się stało z bestią, w jaką przemieniona została Jhaora, nie wiadomo.
Conan słuchał każdego słowa, niezmiernie zaintrygowany. Pochodzenie potężnego zamku
stało się już jasne. Ale skąd przybyła Jhaora? Do której z hyboryjskich ras należeli ci mali,
jasnoskórzy ludzie, którzy przypłynęli razem z nią? Czuł, że odpowiedz znajduje się w
zasięgu ręki, gdyby tylko miał jeszcze kilka wskazówek.
Rahamanie ciągnął dalej Y Taba nigdy nie wrócili do swojej osłoniętej murami
wioski. Dżungla roiła się od wszelkiego rodzaju podłych stworzeń, trudy przetrwania do
końca wypełniały czas Rahamanów. Zaczęli nazywać się Ganakami , co znaczy zrobieni z
kamienia . Ale nie pracowali już w kamieniu, jak niegdyś, byli poddanymi Jhaory, a ci,
którzy przyłączyli się do nich, byli zbyt słabi i nie posiadali takich uzdolnień. To był
prawdziwy czas próby, a sytuację pogorszyło jeszcze zjawienie się Kezatij. Gdy napadły
Ganaków po raz pierwszy, były bardzo nieliczne. Ale za każdym razem, gdy pojawiały się
znowu, było ich coraz więcej. Ganakowie modlili się do bogów o pomoc, ale nie było w nich
nadziei, bo wiedzieli, że rahamańscy bogowie już nie istnieją. Większość ludzi Jhaory czciło
boga o imieniu Azhura. Ten bóg nie był ani bogiem złym, ani dobrym. Ale Jhaora zmusiła
niektórych, by zaprzedali swe dusze Khatarze, bogini śmierci. Wskazał dłonią jednego ze
starszych, który miał na ciele wymalowane żółte trójkąty. Ich potomkowie noszą specjalne
znaki, by chronić swe dusze przed Khatarą. Ta bogini nie słucha niczyich modlitw, chyba że
towarzyszą temu krzyki ofiar jej poświęconych. Jeśli chodzi o Azhurę, to słucha on jedynie
głosu kapłanów, z których żaden nie znalazł się na Ganaku. Nasi przodkowie przepadliby,
gdyby nie Muhingo, Bóg Wojny.
Conan, słuchając ostatniej części opowieści Y Taby, mało co nie udławił się kuomo.
Azhura& czy to przypadkiem nie Asura, bóg Vendhyan? Khatar, choć Y Taba dziwnie to
imię wymawiał, to z pewnością Katar, zła vendhyańska bogini. Conan spędził trochę czasu w
Vendhii. Leżała wiele mil na wschód od Iranistanu. Choć należały do niej spore obszary
Oceanu Południowego, nie posiadała żadnego naprawdę dobrego portu. Ludzie
zamieszkujący te ziemie i ich zwyczaje były dziwne. Może Ganaku była jedną z Wysp Mgieł,
małego archipelagu na zachód od Vendhii. Jeśli tak, jak wyliczał, przedryfował ponad pięćset [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
niego. Oczy najstarszych mieszkańców wioski błyszczały w zaciekawieniu i oczekiwaniu,
Jukona siedział bez ruchu, najwyrazniej zupełnie zapomniał o swym kuomo. Cymmerianin
wziął głęboki oddech próbując rozpędzić napięcie, które go trzymało.
Y Taba cofnął się o krok, ujmując w palce swój naszyjnik. Dawno temu, w czasach
dawniejszych niż czasy naszych pierwszych przodków, Ganaku zamieszkiwało plemię
olbrzymów. Ich język i obyczaje były całkiem odmienne od naszych. Nawet nazwa tej wyspy
była wtedy inna. Nazywali ją Rahama. W sercu Rahamy biło zródło zaczarowane przez
bogów, które tryskało wysoko chłodną i czystą wodą. Nazywali je fontanną bogów, a ci
którzy kosztowali jego wód nigdy nie chorowali, ani się nie starzeli. Wdzięczni Rahamanie
wybudowali wokoło zródła kamienny mur. Każdy z kamieni był zaklęty i był jak modlitwa.
To cieszyło bogów, którzy zesłali Rahamanom swoje błogosławieństwo na wiele urodzajnych
lat. Rahamanie rozmieścili się na wyspie, żyjąc jak ulubieńcy bogów, nie znając strachu,
głodu czy chorób. Nigdy nie byli atakowani przez Kezatje, a Kraina Zmierci jeszcze wtedy
nie istniała. Rahamanie byli mistrzami kamienia. Postawili wokół wioski zewnętrzny mur,
który chronił przed burzami, które na Rahamanę zsyłali bogowie zazdrości. Wkrótce po tym,
gdy budowa została ukończona, u brzegów wyspy zjawiły się trzy łodzie. Były wielkie, o
wiele większe niż nasze łodzie, a ich konstrukcja tak samo dziwna, jak ludzie, którzy przybyli
na nich zza morza. Ci ludzie byli mali, mniejsi nawet niż Conan i skórę mieli bladą jak
kuomo. Ich przywódcą była Jhaora, kobieta pochodząca z ziemi, których nawet nazwy nie
znamy. Rahamanie przyjęli ją godnie, a ona szybko poznała i zrozumiała moc fontanny
bogów. Te wody zachowywały jej młodość i urodę, co oczywiście ją cieszyło. Ale
niezadowolenie budził w niej fakt, że musi się dzielić tym skarbem z Rahamanami. Nadeszła
noc zdrady, gdy Jhaora i jej ludzie zaatakowali Rahamanów. Napadnięci we śnie Rahamani
zostali zmasakrowani. Niewielu udało się zbiec. Znalezli oni schronienie w miejscu, w
którym teraz znajduje się nasza wioska. Towarzyszyła im część poddanych Jhaory, ci którzy
odmówili brania udziału w zdradzie i mordzie popełnionym na Rahamanach.
Y Taba przerwał, by wziąć łyk kuomo. Słuchacze siedzieli cicho w ogromnym skupieniu.
Sajara i jej podopieczni, zebrani z tyłu za starszyzną słuchali jak zaczarowane. Y Taba
podniósł głos. Dzieci tych ludzi, to nasi pierwsi przodkowie.
Nagły szmer rozległ się wśród zgromadzonych. Na Asusę! przez chwilę okrzyki
młodych mieszały się ze wzburzonymi głosami starszych, aż znowu zapadła całkowita cisza.
Y Taba ciągnął dalej tajemniczą historię. Bez kontaktu z wodami fontanny Rahamanie
poczęli zapadać na zdrowiu i z biegiem lat, umierać. Co gorsza, Jhaora przemieniła mur
dziękczynnych modlitw w mur bluznierstw. Jej ludzie umieścili wizerunek własnej okrutnej
bogini zła na murze otaczającym wioskę i zamurowali wszystkie wejścia z wyjątkiem
jednego. Rahamanie zwracali się do Jhaory o litość, lecz ona zabijała każdego, kto pojawił się
w obrębie murów wioski. Rahamanie modlili się o pomoc, ale cała potęga ich bogów
uwięziona była w wodach fontanny. Jedyne, co mogli zrobić to przemienić działanie zródła.
Od tej pory każdy, kto napił się z tego zdroju, został zmieniony w uosobienie zła, złośliwą
bestię, której jedyny cel to mordowanie. Wody fontanny wkrótce przestały skrapiać ziemię i
rozpierzchły się gdzieś pod ziemią. Niedługo potem żadne życie nie było w stanie rozkwitnąć
w obrębie murów, a podłe bestie zasiedlając dawną wioskę musiały przenieść się do dżungli,
by tam grasować. Wówczas bogowie rahamańscy próbowali przywrócić świetność miejscu
oczyszczając zródło, i oddać ludziom życiodajną wodę. Ale Jhaora, zanim straciła swą
ludzką, kobiecą postać, zdążyła zwrócić się do swej okrutnej, mściwej bogini o pomstę.
Bogini zła walczyła z bogami Rahamanów, a do straszliwej walki przyłączyli się zazdrośni
bogowie burz. W tym starciu bogini Jhaory i bogowie rahamańscy zostali zniszczeni. yródło
wyschło. Co się stało z bestią, w jaką przemieniona została Jhaora, nie wiadomo.
Conan słuchał każdego słowa, niezmiernie zaintrygowany. Pochodzenie potężnego zamku
stało się już jasne. Ale skąd przybyła Jhaora? Do której z hyboryjskich ras należeli ci mali,
jasnoskórzy ludzie, którzy przypłynęli razem z nią? Czuł, że odpowiedz znajduje się w
zasięgu ręki, gdyby tylko miał jeszcze kilka wskazówek.
Rahamanie ciągnął dalej Y Taba nigdy nie wrócili do swojej osłoniętej murami
wioski. Dżungla roiła się od wszelkiego rodzaju podłych stworzeń, trudy przetrwania do
końca wypełniały czas Rahamanów. Zaczęli nazywać się Ganakami , co znaczy zrobieni z
kamienia . Ale nie pracowali już w kamieniu, jak niegdyś, byli poddanymi Jhaory, a ci,
którzy przyłączyli się do nich, byli zbyt słabi i nie posiadali takich uzdolnień. To był
prawdziwy czas próby, a sytuację pogorszyło jeszcze zjawienie się Kezatij. Gdy napadły
Ganaków po raz pierwszy, były bardzo nieliczne. Ale za każdym razem, gdy pojawiały się
znowu, było ich coraz więcej. Ganakowie modlili się do bogów o pomoc, ale nie było w nich
nadziei, bo wiedzieli, że rahamańscy bogowie już nie istnieją. Większość ludzi Jhaory czciło
boga o imieniu Azhura. Ten bóg nie był ani bogiem złym, ani dobrym. Ale Jhaora zmusiła
niektórych, by zaprzedali swe dusze Khatarze, bogini śmierci. Wskazał dłonią jednego ze
starszych, który miał na ciele wymalowane żółte trójkąty. Ich potomkowie noszą specjalne
znaki, by chronić swe dusze przed Khatarą. Ta bogini nie słucha niczyich modlitw, chyba że
towarzyszą temu krzyki ofiar jej poświęconych. Jeśli chodzi o Azhurę, to słucha on jedynie
głosu kapłanów, z których żaden nie znalazł się na Ganaku. Nasi przodkowie przepadliby,
gdyby nie Muhingo, Bóg Wojny.
Conan, słuchając ostatniej części opowieści Y Taby, mało co nie udławił się kuomo.
Azhura& czy to przypadkiem nie Asura, bóg Vendhyan? Khatar, choć Y Taba dziwnie to
imię wymawiał, to z pewnością Katar, zła vendhyańska bogini. Conan spędził trochę czasu w
Vendhii. Leżała wiele mil na wschód od Iranistanu. Choć należały do niej spore obszary
Oceanu Południowego, nie posiadała żadnego naprawdę dobrego portu. Ludzie
zamieszkujący te ziemie i ich zwyczaje były dziwne. Może Ganaku była jedną z Wysp Mgieł,
małego archipelagu na zachód od Vendhii. Jeśli tak, jak wyliczał, przedryfował ponad pięćset [ Pobierz całość w formacie PDF ]