[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twoje uczucia dotyczą mnie.  Oddychała płytko. Mógłby przysiąc, \e jest przestraszona. 
Nigdy nie miałam takich doświadczeń. To nie jest budujące.
 Wypełniają cię te same wątpliwości i niepokój, które nachodzą nas, ludzi.
Rozwa\ała jego słowa, ignorując ich wyrazny sarkazm.
 Skąd wiesz, \e właśnie o to chodzi?
 Bo cię kocham.  Na moment przerwał wiosłowanie i skupił na doborze właściwych
słów.  Myślę, \e jesteś uosobieniem tego, czego szukałem, gdy zakochałem się w pierwszej
Kendrze. Teraz po prostu nie mam wątpliwości.
Jego wyznanie nie uspokoiło jej. Wręcz przeciwnie, wyglądała na jeszcze bardziej
przestraszoną.
 Muszę wiedzieć na pewno, \e tak właśnie nazywa się to, co czuję.
 Nie, nie musisz. W ka\dym razie nie ju\, nie natychmiast. Nie śpiesz się.  Roześmiał
się, łagodząc wymowę swoich słów.  Mamy jeszcze dwa dni.
Kendra ściągnęła brwi.
 Do statku kosmicznego mamy mniej ni\ dzień drogi. Gdy dotrzemy na miejsce,
będziesz musiał płynąć dalej beze mnie.
 Bez ciebie?
Tym razem na ustach Kendry pojawił się uśmiech. Przypominał gorzki grymas.
 Muszę wracać do domu, a ty powinieneś kontynuować podró\. Nie mamy wyboru.
Ogarnął go przerazliwy smutek, ale wziął się w garść i udawał przed sobą, \e te słowa nie
padły. W tej chwili nie było sensu się z nią spierać. Nie wysłuchałaby go. Pózniej, gdy będzie
trzymał Kendrę w ramionach i kochał się z nią, przekona ją, by została. Dan u\ył wiosła jako
steru, bo wpłynęli na niebezpieczny odcinek rzeki.
 A co z moją pamięcią? Czy zabierzesz mi wspomnienia naszych wspólnych prze\yć?
 Nie pytaj mnie o to  poprosiła. Zamknęła oczy, jak gdyby odsuwając moment, w
którym będzie musiała podjąć decyzję.  Nie wiem, co robić.
Potem płynęli w milczeniu. Wczoraj Dan przekonał się na własnej skórze, jaką mocą
dysponują ziomkowie Kendry. I jak bezsilny był w konfrontacji z Herfronitą. Właśnie,
bezsilny! Cholera, prze\ywał koszmar na jawie! Nie tylko groziła mu utrata kobiety, którą
dopiero co odnalazł i pokochał, ale w dodatku bał się konfrontacji z tymi, którzy potrafili
dotrzeć do jego mózgu. Zadać mu gwałt.
 Tak, wiem, \e to tak się odczuwa  powiedziała Kendra, a Dan zorientował się, \e tym
razem potrafiła odczytać jego myśli, nie sondując ich nawet w najdelikatniejszy sposób. Była
jak kieszonkowiec na ulicy dickensowskiego Londynu.
 Bo tak to jest  podkreślił z naciskiem.  Wydaje się, \e nie mam \adnego wpływu na
myśli i czyny innych, nie mówiąc ju\ o moich własnych.
 Nie bądz taki zgorzkniały  upomniała go łagodnie. Nastrój beztroski zniknął
bezpowrotnie, pojawiło się napięcie, wystarczająco silne, by obdzielić nim dwie osoby.
 To mi nie mów, co mam robić.
Dan utrzymywał tratwę nieco w prawo od głównego nurtu rzeki. W milczeniu dą\yli w
dół Rio Grandę, ka\de pogrą\one we własnych, niespokojnych myślach.
Jeśli sądził, \e utrata Kendry to piekło, to się mylił. Prawdziwym piekłem na ziemi było
utracenie jej po raz drugi.
I ani za pierwszym, ani za drugim razem nie miał na to \adnego wpływu. Nie mógł
odegrać roli rycerza na białym koniu, który przybywa na pomoc księ\niczce. Nie mógł jej
ochronić przez ziemskim złem  ani przed złem pozaziemskim.
Wbrew temu, co powiedział, obie Kendry, choć tak bardzo się od siebie ró\niące, zlewały
się w jedną. Stawały się kobietą, która nie była całkiem ani jedną, ani drugą, ale połączeniem
obu z dodatkiem czegoś. nieokreślonego, nieuchwytnego.
Kendra wychyliła się, dotykając jego ramienia.
 Proszę cię, nie martw się teraz. Będzie na to czas pózniej.
 A co cię to obchodzi?  rzucił w jej stronę, zaskoczony własną gwałtownością.  Ty
wkrótce odejdziesz, a ja wcią\ tu będę. Bez ciebie.  Popchnął tratwę ku meksykańskiemu
brzegowi i przywiązał ją do zwieszającego się nad wodą drzewka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.