[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z połową kobiet w mieście - odgryzła się Ellie.
- Jestem samotny, bo nie ma jednej, jedynej osoby,
która by się o mnie troszczyła - odrzekł, nie otwierając
oczu.
- Małżeństwo jest jak rodzina, prawda? - zapytała
Ariel.
- Tak, małżeństwo to jest rodzina. Rodzina składająca
się z dwóch osób. Może się ona powiększyć albo zostać
poszerzona o krewnych i bliskich przyjaciół - wyjaśniła
Ellie.
WiedziaÅ‚a, że Ariel pochodzi z domu, w którym pano­
wała przemoc, że uciekła i że ją złapano, kiedy kradła, aby
przetrwać. Przez chwilę myślała, że serce jej pęknie na
myśl o tym, co w tak młodym wieku przeżyła.
Zcisnęła Ariel za rękę.
- Masz mnóstwo czasu na to, żeby zadecydować, czy
chcesz wyjść za mąż, czy nie. Nie spiesz się.
- A ty lubisz być sama?
NIE MA UCIECZKI 141
- Ja nie jestem sama. Mam ciebie i innych goÅ›ci, a tak­
że Tomasa, Rusty'ego, Gusa i Albertę.
- Ale nikt z nas nie jest tylko twój.
- To prawda.
WybraÅ‚a takie życie. RozmyÅ›lnie. Czy teraz chce zmie­
nić decyzję? Ceniła niezależność bardziej niż wszystko
inne, ale ostatnio zdała sobie sprawę, że z niezależnością
wiąże się samotność.
Zajechali na podwórze i wysiedli. Ariel, ku zaskoczeniu
Ellie, objęła ją i się przytuliła.
- Dzięki za pizzę i za to, że mi pozwoliłaś podpisać się
w stawie.
- To ja ci dziękuję, Ariel. Kiedy już stąd wyjedziesz,
możesz przyjeżdżać z wizytą.
- A jeżeli wyjdę za mąż i będę miała dzieci, to czy one
też będą mogły zobaczyć ten napis?
- Oczywiście.
Ellie była wzruszona. Odgarnęła włosy z czoła Ariel.
- To jest twój dom, kochanie. Kiedy wyjedziesz, bÄ™­
dziesz tu zawsze mile widziana.
Wszyscy życzyli sobie dobrej nocy, po czym chłopcy
udali się do oficyny, a Gus i Alberta, trzymając się za ręce,
do swojego domku. Patrząc na nich, Ellie poczuła przez
chwilę ukłucie zazdrości. Nie wyglądało na to, że Albercie
brakowaÅ‚o czegoÅ› w życiu. Czy czuÅ‚a, że utraciÅ‚a niezależ­
ność? A może w tym związku każde z nich było na swój
sposób niezależne?
Ellie poszła za dziewczętami w stronę domu. W pewnej
chwili jednak zwolniła i rozejrzała się wokoło. Nick stał
oparty o płot korrala i gładził szyję jednego z koni.
142 NIE MA UCIECZKI
Odetchnąwszy głęboko, Ellie ruszyła w jego stronę.
- Nie jesteś zmęczony? - zapytała.
- Wydaje mi się, że gdybym teraz poszedł spać, nie
mogłabyś mnie obudzić aż do końca przyszłego tygodnia.
- Więc dlaczego się nie kładziesz?
- Bo rozkoszujÄ™ siÄ™...
- Czym? Bólem mięśni?
- Nie. Wspomnieniem kolacji. DziÅ› wieczorem wypi­
Å‚em pierwsze od lat piwo.
- Gdybyś pojechał wtedy ze mną do Margot i Philipa,
mógłbyś tam pić, co byś zechciał.
- Wystarczy mi to, co piłem dzisiaj. Zadowolona jesteś
ze stawu?
- Tak. Dziękuję ci, Nick. Ten pomysł z podpisami był
wspaniaÅ‚y. DziÄ™ki temu staw bÄ™dzie czymÅ› jeszcze bar­
dziej wyjÄ…tkowym.
Nick wzruszył ramionami.
- Szum wodospadu będzie można słyszeć aż tutaj.
Wiedziała, że powinna już iść, bo inaczej zrobi z siebie
idiotkÄ™.
- Opowiedz mi o swoim ojcu, Ellie - poprosiÅ‚ nieocze­
kiwanie Nick.
- A dlaczego chcesz coś o nim wiedzieć? - zapytała
zaskoczona.
- Z ciekawości.
- RozczarujÄ™ ciÄ™. Nie mam wiele do opowiadania. Kie­
dy go poznaÅ‚am, byÅ‚ już zdziwaczaÅ‚ym starym czÅ‚owie­
kiem. Był o dwadzieścia lat starszy od mojej matki. Nie
mam pojęcia, dlaczego za niego wyszła. Była jego drugą
żoną. Z pierwszą miał syna, o którego istnieniu ciotka Ca-
NIE MA UCIECZKI 143
roline powiedziała mi dopiero przed moim wyjazdem do
Kalifornii. Bobby mieszkaÅ‚ z matkÄ…, dopóki ta go nie po­
rzuciła. Wtedy przysłano go do ojca, który uważał, że
jedyny pożytek z nas obojga jest taki, że możemy mu się
na coś przydać. Nie był typem człowieka, który powinien
mieć dzieci.
- W Kalifornii było ci z początku trudno? - zapytał.
- No pewnie. W Georgii mieszkaÅ‚am w maÅ‚ym miaste­
czku, w którym znałam wszystkich. Było bezpiecznie
i spokojnie, miałam mnóstwo przyjaciół. Siostra mojej
matki mieszkała tuż obok. Nasz dom był pełen śmiechu
i miłości. Dopóki mama nie zachorowała i nie umarła.
Ciotka była zbyt biedna, żeby mnie wziąć na utrzymanie.
Uważała, że robi dobrze, wysyłając mnie do ojca. A San
Francisco to wielkie miasto. W nocy jest tam niebezpiecz­
nie, ludzie się nie znają. Było to doskonale miejsce dla
mojego ojca.
- Ja lubiÅ‚em San Francisco. To miasto potrafi być eks­
cytujÄ…ce.
- Ja musiałam siedzieć w domu, gotować, sprzątać,
wszystko mu podawać. A on nigdy mnie za nic nie po­
chwalił. Nie próbował też...
Urwała. Poczuła znajomy ból w sercu.
- Czego nie próbował? - zapytał Nick.
- Nigdy nie próbował pomóc Bobby'emu. Gdy Bobby
potrzebowaÅ‚ go najbardziej, ojciec byÅ‚ już chory na Alzhei­
mera. Stał się kłótliwy, awanturował się.
- A ty się nim opiekowałaś.
- Kiedy byłam w szkole średniej, nie było jeszcze tak
zle. Potem ojcu się pogorszyło. Początkowo mogłam jesz-
144 NIE MA UCIECZKI
cze wychodzić i uczęszczać na kursy malowania, ale
pózniej musiałam być z nim bez przerwy. Byłam młoda,
nie miałam gdzie pójść.
Nick zastanawiał się nad tym, co przed chwilą usłyszał.
Kiedy inne dziewczÄ™ta chodziÅ‚y na randki, bawiÅ‚y siÄ™ i za­
kochiwały, Ellie siedziała w domu i opiekowała się starym
człowiekiem. Zaczęło się to, gdy skończyła jedenaście lat,
a skoÅ„czyÅ‚o zaledwie pięć lat temu. Jak ona to wytrzyma­
Å‚a? Przez tyle lat!
- A co się stało z Bobbym? - zapytał.
Ellie popatrzyÅ‚a w niebo, na miliony gwiazd Å›wiecÄ…­
cych jasno w ciemności.
- Bobby był o pięć lat ode mnie starszy. Należał do
mÅ‚odzieżowej bandy, wÅ‚aÅ›ciwie do gangu. Mnie siÄ™ wyda­
je, że tak wyrażał się jego bunt. Został przyłapany na
kradzieży, po czym dwa lata spędził w domu poprawczym.
Kiedy wyszedł...
Otworzyła się stara rana, powróciły dawne uczucia,
rozpaczliwe pragnienie, by mieć brata przy sobie, żeby mu
pomóc...
- Kiedy wyszedł, stan ojca był gorszy niż przedtem.
Zachowywał się wrogo. Nie chciał mieć do czynienia
z Bobbym. Dziewiętnastoletni chłopak jest zwykle bardzo
dumny. Bobby wrócił do swoich kumpli i w trzy tygodnie
pózniej już nie żył. Został zabity w strzelaninie.
Ellie próbowała powstrzymać łzy. Upłynęło tyle czasu,
a ona wciąż tak bardzo odczuwała tę stratę.
- A najgorsze jest to, że ojciec przez cały czas był
właścicielem tego rancza i nic nam o tym nie powiedział.
Bobby byłby teraz cały i zdrowy, gdyby wtedy mógł tutaj
NIE MA UCIECZKI 145
przyjechać. Gus i Alberta pracowali tu od lat. Prowadzili
ranczo po Å›mierci moich dziadków. Możesz sobie wyobra­
zić, że Gus pozwoliłby smarkaczowi na jakieś wybryki?
Nauczyłby Bobby'ego wielu pożytecznych rzeczy, Bobby
żyłby tutaj poza zasięgiem gangów i...
Nie mogła już powstrzymać łez. Nigdy z nikim nie
rozmawiała o bracie ani o ojcu.
Odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Zatrzymał ją
Nick, kładąc ręce na jej ramionach.
- Przykro mi, Ellie.
Odwrócił ją powolnym ruchem i wziął w ramiona.
- Ta śmierć była bez sensu. Z powodu przynależności
do gangu... Miał zaledwie dziewiętnaście lat, tyle co Jed
i Brad.
Po jej policzkach płynęły łzy. Płakała cicho, bezradnie.
Nick oparł policzek o jej głowę, nie wypuszczając jej
z ramion. Wiedział teraz, co skłoniło Ellie Winslow do
udziału w programie. Jej pobudki były tak różne od tych,
którymi kierowała się Sheila, jak ogień i woda.
- Moje życie, zanim wszystko popsułem, było inne -
powiedział Nick powoli, patrząc w ciemność.
Nie mógł pozwolić jej odejść. Jeszcze nie teraz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.