[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pokręciła głową z niesmakiem.
- Ja jestem niekompetentny? - oburzył się Kurt. - Ja?
Ty musiałaś tylko rozkładać nogi przed Emmetem, a ja
odwaliłem całą brudną robotę! Tobie było łatwiej -
pieklił się.
- Też coś - syknęła. - Zdaje się, że cały twój rozum
wylądował w spodniach. A skoro to ja mam broń, mo-
że byś się zamknął i przestał marnować czas?
- Jak uroczo - wtrącił sucho Nick. - Kłótnia ko-
chanków. Hej, Kurt, wiedziałeś, że ona kręciła z Mar-
cosem na boku?
- To był strzał w ciemno, ale Nick wiedział, co robi.
Wszystko, co mogło popsuć szyki tej dwójce, działało
na jego korzyść. Zaskoczona mina Iris zdradziła mu, że
trafił w dziesiątkę.
- Oczy Kurta zwęziły się z wściekłości.
- O czym on gada? - spytał ze złowieszczym spoko-
jem, patrząc na rudowłosą wspólniczkę.
- Nie tylko sypiała z tobą i Emmetem... - Nick efek-
townie zawiesił głos. - Ale też dogadzała Marcosowi.
S
R
Miał wpisany w telefonie jej bezpośredni numer.
- Nie słuchaj go, kochanie. - Głos Iris wprost ociekał
słodyczą. - Nick kłamie. Nie zrobiłabym ci czegoś ta-
kiego. Wiesz, że nie.
- Ty kłamliwa suko! Chciałaś mnie oszukać!
- Może pózniej to sobie wyjaśnimy? -warknęła, re-
zygnując z gierek, i przysunęła się bliżej Kurta, nadal
celując do Sophii. - A teraz odłóż broń, Nick. Albo,
przysięgam, że zrobię dziurkę w główce twojej lafi-
ryndy.
Nick nie mógł ryzykować. Nie, kiedy Iris mierzyła
prosto w Sophię. Nie słuchając jej błagań, by nie
zwracał uwagi na gadanie Iris, powoli odłożył broń.
Kurt natychmiast ją podniósł.
- Grzeczny chłopczyk - pochwaliła go Iris
i odwróciła wzrok od Sophii. - Powiem wam, co
dalej. Wszyscy wejdziemy na łódz i...
Nick nie miał pewności, co się stało, ale nagle usły-
szał świszczący dzwięk i poczuł podmuch powietrza,
gdy coś mijało w pędzie jego głowę. U stóp Iris nastą-
pił wybuch. W tej samej chwili jej spódnica stanęła w
płomieniach. Wrzeszcząc i machając w panice ramio-
nami, przebiegła obok niego i skoczyła do rzeki.
- Co, do diabła... - Zdumiony Kurt patrzył, jak Iris
tapla się w wodzie.
Gdy przeniósł wzrok na Sophię, dostrzegł
S
R
w jej dłoni pistolet do wystrzeliwania sygnałowych
flar. Właśnie próbowała go znowu załadować. Bez
chwili zwłoki uniósł broń.
Nick nie myślał. W tej sytuacji było to zbędne. Kie-
dy ktoś zagrażał Sophii, zadziałał instynkt. Tygrysim
skokiem rzucił się w stronę Kurta. Wszystko działo się
jak na zwolnionym filmie. Rzeczywistość przesuwała
się klatka po klatce. Najpierw poczuł palący ból, gdy
kula otarła się o jego skroń. Potem usłyszał paniczny
krzyk Sophii. Następny był dzwięk obracających się
łopat helikoptera i głos policjanta, mówiącego przez
megafon.
Jednak dla niego nic z tych rzeczy nie miało znacze-
nia. Jedyne, o czym myślał, jedyne, co się liczyło, to
znalezienie się pomiędzy Kurtem i Sophią. Musiał
uniemożliwić mu strzał do niej. Wreszcie go dopadł i
obaj, walcząc o broń, upadli na pomost. Nie była to
zwykła szarpanina, lecz walka na śmierć i życie. Obaj
zdawali sobie z tego sprawę. Jednak na korzyść Nicka
działało zaskoczenie i strach o Sophię. To dodało mu
nadludzkich sił.
Uderzył ręką Kurta o deski pomostu i wytrącił mu
pistolet. Skorumpowany glina znów po niego sięgnął,
lecz Nickowi udało się kopnąć broń tak, że usunęła się
z ich zasięgu. Uderzył w twarz przeciwnika i poczuł,
jak pod pięścią zachrzęściło coś, co jeszcze przed se-
kundą było nosem. Kurt wrzasnął z bólu i zakrył
dłońmi skrwawioną twarz. To dało Nickowi kolejną
S
R
okazję. Z całej siły przyłożył mu pięścią w brzuch.
Trafił w splot słoneczny. Całe powietrze uciekło z płuc
Kurta. Wałcząc o oddech, zwinął się z bólu.
Oszołomiony Nick podniósł się i stanął niepewnie
na roztrzęsionych nogach. Otarł krew z czoła, błędnym
wzrokiem potoczył wkoło. Na portowym parkingu lą-
dował właśnie helikopter, wzbijając chmurę drobnych
śmieci i kurzu. Zaroiło się też od policyjnych samo-
chodów. Wiedział, że błyskają światła i wyją syreny,
ale wszystko docierało do niego w zwolnionym tem-
pie. Przytomnie odsunął się od pistoletu i krzyknął, że
jest policjantem. Zażądano pokazania odznaki, więc
powoli ją wyciągnął. Gwałtowne ruchy w tej sytuacji
były wykluczone. W jego stronę biegli policjanci, lecz
to Sophia pierwsza się przy nim znalazła. Zwiat znów
przyspieszył.
- Nick! - Ujęła jego głowę w dłonie. - Boże! Jesteś
ranny! Usiądz!
- Nic mi nie jest - burknął, otoczył jej nadgarstki rę-
koma i oderwał jej dłonie od swojej głowy. - To było
cholerne ryzyko!
- Celowała do ciebie - powiedziała Sophia, a w jej
oczach pojawiły się łzy. - Musiałam przecież coś zro-
bić?
S
R
-I przypadkiem miałaś przy sobie pistolet do flar?
- Znalazłam go w kufrze na górnym pokładzie.
Wiedziałam, że odległość jest duża, ale bardzo się sta-
rałam.
Nick spojrzał na Iris, którą właśnie wyciągali z wo-
dy dwaj policjanci.
- Muszę przyznać, że wyszło ci całkiem zgrabnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- Pokręciła głową z niesmakiem.
- Ja jestem niekompetentny? - oburzył się Kurt. - Ja?
Ty musiałaś tylko rozkładać nogi przed Emmetem, a ja
odwaliłem całą brudną robotę! Tobie było łatwiej -
pieklił się.
- Też coś - syknęła. - Zdaje się, że cały twój rozum
wylądował w spodniach. A skoro to ja mam broń, mo-
że byś się zamknął i przestał marnować czas?
- Jak uroczo - wtrącił sucho Nick. - Kłótnia ko-
chanków. Hej, Kurt, wiedziałeś, że ona kręciła z Mar-
cosem na boku?
- To był strzał w ciemno, ale Nick wiedział, co robi.
Wszystko, co mogło popsuć szyki tej dwójce, działało
na jego korzyść. Zaskoczona mina Iris zdradziła mu, że
trafił w dziesiątkę.
- Oczy Kurta zwęziły się z wściekłości.
- O czym on gada? - spytał ze złowieszczym spoko-
jem, patrząc na rudowłosą wspólniczkę.
- Nie tylko sypiała z tobą i Emmetem... - Nick efek-
townie zawiesił głos. - Ale też dogadzała Marcosowi.
S
R
Miał wpisany w telefonie jej bezpośredni numer.
- Nie słuchaj go, kochanie. - Głos Iris wprost ociekał
słodyczą. - Nick kłamie. Nie zrobiłabym ci czegoś ta-
kiego. Wiesz, że nie.
- Ty kłamliwa suko! Chciałaś mnie oszukać!
- Może pózniej to sobie wyjaśnimy? -warknęła, re-
zygnując z gierek, i przysunęła się bliżej Kurta, nadal
celując do Sophii. - A teraz odłóż broń, Nick. Albo,
przysięgam, że zrobię dziurkę w główce twojej lafi-
ryndy.
Nick nie mógł ryzykować. Nie, kiedy Iris mierzyła
prosto w Sophię. Nie słuchając jej błagań, by nie
zwracał uwagi na gadanie Iris, powoli odłożył broń.
Kurt natychmiast ją podniósł.
- Grzeczny chłopczyk - pochwaliła go Iris
i odwróciła wzrok od Sophii. - Powiem wam, co
dalej. Wszyscy wejdziemy na łódz i...
Nick nie miał pewności, co się stało, ale nagle usły-
szał świszczący dzwięk i poczuł podmuch powietrza,
gdy coś mijało w pędzie jego głowę. U stóp Iris nastą-
pił wybuch. W tej samej chwili jej spódnica stanęła w
płomieniach. Wrzeszcząc i machając w panice ramio-
nami, przebiegła obok niego i skoczyła do rzeki.
- Co, do diabła... - Zdumiony Kurt patrzył, jak Iris
tapla się w wodzie.
Gdy przeniósł wzrok na Sophię, dostrzegł
S
R
w jej dłoni pistolet do wystrzeliwania sygnałowych
flar. Właśnie próbowała go znowu załadować. Bez
chwili zwłoki uniósł broń.
Nick nie myślał. W tej sytuacji było to zbędne. Kie-
dy ktoś zagrażał Sophii, zadziałał instynkt. Tygrysim
skokiem rzucił się w stronę Kurta. Wszystko działo się
jak na zwolnionym filmie. Rzeczywistość przesuwała
się klatka po klatce. Najpierw poczuł palący ból, gdy
kula otarła się o jego skroń. Potem usłyszał paniczny
krzyk Sophii. Następny był dzwięk obracających się
łopat helikoptera i głos policjanta, mówiącego przez
megafon.
Jednak dla niego nic z tych rzeczy nie miało znacze-
nia. Jedyne, o czym myślał, jedyne, co się liczyło, to
znalezienie się pomiędzy Kurtem i Sophią. Musiał
uniemożliwić mu strzał do niej. Wreszcie go dopadł i
obaj, walcząc o broń, upadli na pomost. Nie była to
zwykła szarpanina, lecz walka na śmierć i życie. Obaj
zdawali sobie z tego sprawę. Jednak na korzyść Nicka
działało zaskoczenie i strach o Sophię. To dodało mu
nadludzkich sił.
Uderzył ręką Kurta o deski pomostu i wytrącił mu
pistolet. Skorumpowany glina znów po niego sięgnął,
lecz Nickowi udało się kopnąć broń tak, że usunęła się
z ich zasięgu. Uderzył w twarz przeciwnika i poczuł,
jak pod pięścią zachrzęściło coś, co jeszcze przed se-
kundą było nosem. Kurt wrzasnął z bólu i zakrył
dłońmi skrwawioną twarz. To dało Nickowi kolejną
S
R
okazję. Z całej siły przyłożył mu pięścią w brzuch.
Trafił w splot słoneczny. Całe powietrze uciekło z płuc
Kurta. Wałcząc o oddech, zwinął się z bólu.
Oszołomiony Nick podniósł się i stanął niepewnie
na roztrzęsionych nogach. Otarł krew z czoła, błędnym
wzrokiem potoczył wkoło. Na portowym parkingu lą-
dował właśnie helikopter, wzbijając chmurę drobnych
śmieci i kurzu. Zaroiło się też od policyjnych samo-
chodów. Wiedział, że błyskają światła i wyją syreny,
ale wszystko docierało do niego w zwolnionym tem-
pie. Przytomnie odsunął się od pistoletu i krzyknął, że
jest policjantem. Zażądano pokazania odznaki, więc
powoli ją wyciągnął. Gwałtowne ruchy w tej sytuacji
były wykluczone. W jego stronę biegli policjanci, lecz
to Sophia pierwsza się przy nim znalazła. Zwiat znów
przyspieszył.
- Nick! - Ujęła jego głowę w dłonie. - Boże! Jesteś
ranny! Usiądz!
- Nic mi nie jest - burknął, otoczył jej nadgarstki rę-
koma i oderwał jej dłonie od swojej głowy. - To było
cholerne ryzyko!
- Celowała do ciebie - powiedziała Sophia, a w jej
oczach pojawiły się łzy. - Musiałam przecież coś zro-
bić?
S
R
-I przypadkiem miałaś przy sobie pistolet do flar?
- Znalazłam go w kufrze na górnym pokładzie.
Wiedziałam, że odległość jest duża, ale bardzo się sta-
rałam.
Nick spojrzał na Iris, którą właśnie wyciągali z wo-
dy dwaj policjanci.
- Muszę przyznać, że wyszło ci całkiem zgrabnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]