[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie szkodzi, ona i tak wszystko wie. Kia, to Michael, Michael, to Kia. Nie musimy
się zgrywać, ona się domyśliła, jak jest naprawdę.
Michael przestał uprzejmie się uśmiechać.
- Przecież się umówiliśmy, że nikt nie pozna prawdy przed czasem. Tylko my...
- Nie tylko! - przerwała mu Kia. - Sekret zna twoja siostra i twój adwokat, a to już
dwoje z twojej strony. Wypada chyba, żeby i Julia miała kogoś wtajemniczonego, na wszelki
wypadek.
Miała rację, ale nie zamierzał przyznać, że trafiają do niego jej argumenty. To, co
powiedziała, podkreśliło jeszcze fakt, że on i Julia są w tej sprawie  stronami , że grają w
przeciwnych drużynach, a przecież powinni być solidarni! Tak przynajmniej myślał, ale Julia
najwyrazniej uważała inaczej. Wtajemniczyła we wszystko tę dziewczynę, bo mu nie ufała i
chciała się zabezpieczyć. Zabolało go to.
- Kia jest bardzo dyskretna, nie bój się - pocieszyła go Julia. - Dochowa tajemnicy tak
samo jak Kristina i Sterling.
Kia zamruczała coś pod nosem, ale ją usłyszał.
- Jestem bardziej godna zaufania niż ci bogacze, którym się wydaje, że mogą
bezkarnie kłamać, bo mają pieniądze.
Julia uciszyła ją wzrokiem.
- Przestań, proszę. Chyba możemy już iść. Festyn gotów się rozpocząć bez nas, a w
tym roku jest podobno wyjątkowo atrakcyjny. Słyszałeś już o nim, prawda?
Pokręcił głową. Nie słyszał o żadnym jesiennym festynie sztuki, a nawet gdyby, to i
tak by na niego nie poszedł.
- Mam nadzieję, że oprócz dzieł sztuki będzie tam coś do zjedzenia - powiedział
zrezygnowanym głosem.
- Jasne! - potwierdziła Julia. - Nasze koleżanki już tam były i mówią, że w tym roku
jest więcej jedzenia niż obrazów!
Nie wyglądał na zachwyconego.
- Już sobie wyobrażam. Pewnie frytki, tłuste kiełbaski i zapiekanki, a do tego
gazowane napoje w puszkach. Oczywiście, żadnych jarzyn i owoców... No i pewnie gęste
sosy, od których lepią się ręce i ubranie.
Julii zaświeciły się oczy.
- Cudownie! Idzmy już! Jestem strasznie głodna! Wyszli z domu i pieszo ruszyli w
stronę zamkniętego dla ruchu obszaru, gdzie odbywał się festyn. Samochód Michaela został
na parkingu przed domem Julii, wzbudzając zainteresowanie studentów.
- Mogłaś mnie uprzedzić o zmianie planów - szepnął do ucha Julii, kiedy Kia
wysforowała się do przodu.
- Przecież wcale mnie nie pytałeś, dokąd idziemy - odrzekła wesoło. - Myślałam, że ci
naprawdę wszystko jedno. Gdybyś zapytał, powiedziałabym ci z przyjemnością.
Jej radość miała w sobie coś zarazliwego; Michael poczuł, że drgają mu kąciki ust.
- Wyobrażam sobie, jak świetnie się bawisz, kiedy widzisz mnie, jak w garniturze
podążam na jakąś jarmarczną wyżerkę.
- O, przepraszam, to nie jest jakaś jarmarczna wyżerka - poprawiła go ze śmiechem -
tylko festiwal sztuki.
- Wyobrażam sobie tę sztukę - uśmiechnął się niemrawo - wśród hamburgerów i bitej
śmietany.
Julia spojrzała na niego z udaną powagą.
- Sztuką jest wszystko, podobnie jak poezją. Nawet hamburger i bita śmietana,
wszystko zależy od punktu widzenia.
Weszli na teren festynu i Michael rozejrzał się po eksponatach.
- Właśnie czegoś takiego się spodziewałem - jęknął. Julia wskazała mu palcem jakieś
czarne straszydło.
- Zobacz, jaki piękny ptak! I duży! W sam raz do twojej klatki w salonie.
Spojrzał na nią błagalnie.
- Daj spokój mojej klatce, proszę. Kia spotkała znajomych i odeszła, machnąwszy im
ręką na pożegnanie.
- Baw się dobrze, sztywniaku! Smacznego! Michael pytająco spojrzał na Julię.
- Ona mnie nie lubi, prawda? I wie, że nie znoszę takiego jedzenia.
Julia spojrzała na niego niewinnym wzrokiem.
- Jak możesz tego nie lubić? Przecież to wspaniałe. Podeszła do najbliższego stoiska i
kupiła sobie wielką bułę napełnioną kawałkami pieczonego kurczaka, roztopionym serem,
grzybami, cebulą, sałatą i pomidorami i polaną gęstym białym sosem. Michael wzdrygnął się
z obrzydzeniem.
- Nawet jako dziecko nie jadałem w takich miejscach. - Zafascynowany patrzył, jak
Julia wbija zęby w gigantyczną kanapkę, a sos cieknie jej po palcach.
Sięgnął po papierową serwetkę i wytarł jej rękę.
- Pamiętam, jak ojciec kiedyś zaprowadził nas do parku i kupił nam kukurydzę.
Zemdlił mnie już sam zapach. Jeszcze dzisiaj robi mi się niedobrze, kiedy to wspominam.
Julia zaśmiała się głośno.
- Biedny Michael! Przepraszam, nie wiedziałam!
- Naprawdę? Wsunął palce za pasek jej dżinsów i usunął ją z drogi małego chłopca,
który szedł prosto na nich, zasłonięty chmurą waty cukrowej. Gdy niebezpieczeństwo
zderzenia minęło, nie zabrał ręki. Przeciwnie - przyciągnął Julię bliżej siebie i niemal słyszała
bicie jego serca.
Poczuła płyn po goleniu dobrze znanej sobie firmy i ciepło bijące od Michaela.
Dotykał jej skóry pod koszulką, wprawiając ją w stan bliski omdlenia. Wiedziała, że powinna
kazać mu przestać, usunąć się daleko poza zasięg jego dłoni, ale nie potrafiła tego zrobić.
Całe jej ciało buntowało się przeciwko rezygnacji z bliskości Michaela. Pragnęło go jak
jakiegoś życiodajnego soku, o którego istnieniu dotychczas nie miała pojęcia. Zagłuszyła
szept rozsądku i przytuliła się do niego. Wiedziała, że wystarczy zwrócić ku niemu głowę, by
napotkać jego usta. Tak bardzo pragnęła go pocałować...
- Zimno ci? - spytał, kiedy drgnęła. Parsknęła krótkim, nerwowym śmiechem.
- Nie. Przybliżył usta do jej ucha.
- Gorąco? Nie musiała odpowiadać; wiedział, że jest jej gorąco, podobnie jak jemu, że
ten buchający od nich żar ma inną naturę i nie ma żadnego związku z ciepłem jesiennego wie-
czoru. Zapragnął nagle znalezć się z nią sam na sam, daleko od tego tłumu, dymiącego
jedzenia i koślawych eksponatów. Rozmyślania na temat powiązań pomiędzy prawdziwym
życiem a fikcją i wnioski, do których jeszcze tak niedawno doszedł, dotyczące zakazu
łączenia życia prywatnego z pracą - rozpłynęły się bez śladu. Nie liczyło się nic poza Julią.
- Posłuchaj... - zaczął, ale nie było mu dane skończyć. Z naprzeciwka nadchodziła
właśnie Rachel, blizniacza siostra Allison, córka Jake'a i Eriki.
- Czy to naprawdę ty, czy mam halucynacje? - W głosie Rachel zabrzmiało radosne
zdumienie. - Co ty tu robisz?
- Witaj, Rocky, miło cię spotkać. To naprawdę ja. - Skłonił się lekko i spróbował się
uśmiechnąć.
Rocky przyjrzała mu się rozbawionym wzrokiem.
- A już myślałam, że to twój sobowtór. Kto by pomyślał? Michael na festynie sztuki
nowoczesnej... Nie mów, że jedzenie tutaj też ci smakuje.
- Myślałem, że jesteś w Wyoming, Rocky - odparł wymijająco. - Co za miła
niespodzianka widzieć cię tutaj.
Nie puścił Julii, jakby się bał, że skorzysta z chwili nieuwagi i ucieknie.
Rachel mrugnęła okiem.
- Dla mnie to też dość niespodziewane spotkać tutaj ciebie, drogi kuzynie. Bardzo ci
do twarzy w dymie z hamburgerów i hot dogów, że nie wspomnę o wspaniałym aromacie
pieczonych jabłek, cukrowej waty i wielosmakowych lodów. - Zwróciła roześmiane
spojrzenie ku Julii. - To ty go tu przyprowadziłaś? W takim razie wierzę, że jest w tobie
zakochany na zabój.
- Mój wpływ nie jest aż tak wielki. Michael przebywa tutaj ciałem, ale jego duch
znajduje się zupełnie gdzie indziej. Nawet nie skubnął tych wszystkich pyszności.
Rachel, blizniaczkę Allison, znała z opowieści. Mimo ogromnego fizycznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.