[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Unosiła się, całkowicie nieważka. Zrzuciła swoje ciężkie
ludzkie ciaÅ‚o, wstÄ…piÅ‚a w inny Å›wiat, inny wymiar, i wie­
działa, że jest czystym duchem.
Wkrótce uświadomiła sobie obecność innych duchów,
unoszÄ…cych siÄ™ w cudownym Å›wietle. PrzekazywaÅ‚y j ej swo­
jÄ… miÅ‚ość i ciepÅ‚o - nie sÅ‚owami, a jednak wyraznie. Odwza­
jemniała ich serdeczność i czuła, że jest im miła.
ZwiatÅ‚o siÄ™ zmieniÅ‚o, biaÅ‚y blask zabarwiÅ‚y wszystkie ko­
lory tęczy. Jakiś duch zaczął j ej towarzyszyć i zrozumiała,
że delikatnie ją prowadzi. Wiedziała też nie wiadomo skąd,
że ten duch jest dawną duszą niejakiej Mariki. Dała się
prowadzić Marice, czułej i kochającej.
ZwiatÅ‚o już tak nie olÅ›niewaÅ‚o, coraz Å‚agodniejsze. Uka­
zał się j ej najpiękniejszy krajobraz, jaki kiedykolwiek
w życiu widziaÅ‚a. PiÄ™kno bez skazy, doskonaÅ‚ość, raj. Kra­
ina bez cierpień. Kraina czystości i dobroci.
Teraz unosiÅ‚a siÄ™ nad zielonymi Å‚Ä…kami i lasami na zbo­
czach wzgórz peÅ‚nych kwiatów, widziaÅ‚a migotliwie niebie­
skie jezioro. Wokół tej idyllicznej krainy wznosiły się góry
o śnieżnych szczytach, iskrzących się, jak wszystko tutaj,
w złocistym blasku słońca.
Wiele duchów unosiło się nad polankami tak jak ona.
Widziała, że są duchy stare i młodsze. I nagle zobaczyła
swojego ojca. Zdumiała się. Poznała, że to on. Ale chociaż
był duchem, samą esencją, czuła jego szczególną ojcowską
serdeczność, taką właśnie jego miłość, jaką pamiętała
z dzieciństwa.
I zaraz przyleciaÅ‚ duch matki. PoczuÅ‚a tÄ™ aurÄ™ promien­
ną, pogodną, daleką od zgniecionego ludzkiego ciała, które
zostało za kierownicą rozbitego samochodu. Rodzice razem
zbliżyli się do niej. I przemówili. Chociaż nie padły żadne
sÅ‚owa, usÅ‚yszaÅ‚a ich. Powiedzieli, że bardzo jÄ… kochajÄ…. Po­
wiedzieli, że czekają na nią, ale ona musi na razie wrócić
na ziemię.  Jeszcze nie nadszedł twój czas - powiedziała
matka. - To byÅ‚ mój czas, Amy, nie twój. Jeszcze nie". Wiel­
ka miłość rodziców spowijała cudownym ciepłem, nie było
czego się bać. Samo szczęście.
Marika, ta dobra dusza, wskazaÅ‚a j ej dalszÄ… drogÄ™ i wy­
jaÅ›niÅ‚a, że to konieczne, Amy musi polecieć dalej. Wkrót­
ce znowu unosiÅ‚y siÄ™ we dwie w Å‚agodnym Å›wietle, aż do­
tarły do kryształowej groty, całej w promieniach wielkiej
jasności.
I teraz, w tej grocie, byÅ‚y z niÄ… duchy dwóch kobiet daw­
no żyjących i bardzo mądrych, chętnych, by trochę z ich
mÄ…droÅ›ci spÅ‚ynęło na niÄ…, na Amy. Marika bez słów j ej po­
wiedziała, że ona teraz wszystko zrozumie, zrozumie świat
i sens życia.
W grocie krysztaÅ‚owej, niewyobrażalnie wspaniaÅ‚ej, ol­
brzymie stalaktyty migotały białym blaskiem, mieniły się
kolorami od bladożółtego do różowego i błękitu.
Oślepiona klarownością światła, musiała oswoić z nim
wzrok.
Ale po chwili już widziała wyrazniej niż kiedykolwiek
przedtem. Widziała swoje minione życie, widziała siebie
i pojęła natychmiast, dlaczego nic w tym ziemskim życiu
j ej siÄ™ nie udawaÅ‚o. ByÅ‚a zawsze niechÄ™tna, apatyczna. Te­
raz zrozumiaÅ‚a, ile zmarnowaÅ‚a możliwoÅ›ci, ile darów od­
rzuciła, przecież j ej zesłanych. Gdy te dwa kobiece duchy
wyjaśniły j ej to, poczuła skruchę i żal.
A potem zobaczyła Jake'a. Zobaczyła go w tej właśnie
chwili zupełnie tak, jakby był przy niej. Ale on był daleko,
w jakimś pokoju z kobietą, którą pokochał, kobietą oddaną
mu całym sercem. Rozpoznała uczucie spełnienia i ciepło
miÄ™dzy nimi. I natychmiast zrozumiaÅ‚a jego życie. W prze­
szÅ‚oÅ›ci, w terazniejszoÅ›ci i w przyszÅ‚oÅ›ci. Jego życie zoba­
czyła jak film.
Ale usłyszała bez słów od Mariki, że czas nagli i trzeba
odlecieć z krysztaÅ‚owej groty. Nie chciaÅ‚a. ChciaÅ‚a tu zo­
stać. Cóż, kiedy kierowana delikatnie przez MarikÄ™, już od­
latywała.
A więc musiała wrócić do tunelu. Opierała się. Pragnęła
zostać tutaj, w tym raju, gdzie jest tylko spokój, szczęście
i bezinteresowna miłość. Ale Marika jej nie pozwoliła. Bez
słów powiedziała, że ona musi wrócić.
Tak więc zlatywała poprzez ciemność. W dali zostało
w rozmigotanym innym wymiarze tamto światło.
Amy poczuła raptowne pchnięcie i z powrotem znalazła
siÄ™ na ziemskim padole, unoszÄ…c siÄ™ ponad rozbitym
samochodem matki i zatrzaÅ›niÄ™tymi w samochodzie cia­
Å‚ami.
ZobaczyÅ‚a kierowcÄ™ ciężarówki, innych kierowców i poli­
cjantów krÄ™cÄ…cych siÄ™ przy samochodzie. PrzyjechaÅ‚ ambu­
lans, patrzyła, jak wyciągają matkę z samochodu i jak j ej ,
Amy, ciało kładą na noszach.
Nagły straszliwy wstrząs i szum, Amy wróciła w swoje
ciało.
Po dÅ‚ugim czasie otworzyÅ‚a oczy i zaraz je zamknęła. By­
ła taka zmęczona, taka wyczerpana. Ból w głowie był
okropny, jak gdyby ktoś walił młotem w jej czoło. Straciła
przytomność.
* * *
Ciotka Violet Parkinson i j ej córka Mavis rzadko odcho­
dziÅ‚y od łóżka Amy w szpitalu w New Milford. Jake przy­
chodził, ale musiał wracać do swojego przedsiębiorstwa, do
pracy. Z lękiem myślał, jak Amy zareaguje, gdy ostatecznie
odzyska przytomność i dowie siÄ™, że w tym strasznym wy­
padku samochodowym straciła matkę.
MartwiÅ‚ go stan, w jakim byÅ‚a - ciężko ranna, potÅ‚uczo­
na, i chociaż lekarze twierdzili, że nie ma obrażeÅ„ we­
wnętrznych, wciąż nieprzytomna.
Teraz, w trzeci wieczór po wypadku, Jake siedział przy
łóżku Amy w szpitalu i trzymał ją za rękę. Na razie byli sami.
WyprawiÅ‚ ciotkÄ™ Violet i Mavis na kawÄ™ i kanapki w szpital­
nej kawiarni, ponieważ siedziały przy Amy przez cały dzień.
Czuwając nad nią, obmyślał skomplikowane instalacje
elektryczne na Plecakowym Wzgórzu, potem przez chwilę
marzyÅ‚ o Maggie. Gdy nagle podniósÅ‚ wzrok, ku jego zasko­
czeniu Amy powiedziała:
- Chce mi się pić.
- Amy, kochanie! - wykrzyknął. - Bogu dzięki! Wyszłaś
z tego!
- ByÅ‚am w jakimÅ› innym miejscu, Jake - zaczęła szep­
tem. - Muszę ci o tym opowiedzieć.
- Dobrze, Amy. ByÅ‚aÅ› trzy dni nieprzytomna. Powiedzia­
łaś, że chce ci się pić. Przyniosę wody.
Wstał, gotów pójść.
- Jake!
- SÅ‚ucham, Amy.
- Moja mama nie żyje.
Był tak zdumiony, że zaniemówił. Wpatrywał się w nią
przez chwilÄ™.
- Nie mów mi, że tak nie jest, żeby mnie uspokoić. Ja
wiem, że nie żyje.
Pochylił się nad nią.
- Pójdę po wodę i powiem doktorowi, że odzyskałaś
przytomność, kochanie.
- Ja też umarłam, ale wróciłam. Dlatego wiem, że mama
nie żyje. Widziałam jej duszę i duszę mojego ojca.
Usiadł z powrotem na krześle.
- Gdzie, Amy? - zapytał łagodnie.
- W raju, Jake. Tam jest tak piÄ™knie. PeÅ‚no Å›wiatÅ‚a. Po­
dobałoby ci się, bo zawsze cię interesowało.
Milczał. Znów siedział i tylko trzymał ją za rękę, nie
wiedząc, co powiedzieć, wstrząśnięty do głębi j ej słowami.
Westchnęła lekko.
- Mamie tam dobrze, jest teraz szczęśliwa. Z ojcem. Za­
wsze do niego tęskniła, wiesz.
- Tak - powiedział, nadal zbity z tropu. Zastanawiał się,
czy to nie leki przeciwbólowe podziałały tak na Amy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.