[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natychmiast bym go zwolnił.
Czuła się tak, jakby została spoliczkowana. Co on wy
gaduje? Czemu raz bywa łagodny i czuły, a w chwilę
pózniej zmienia się w zimnego drania? Dreszcz przebiegł
jej po plecach, gdy zdobył się na wymuszony uśmiech.
W ciemnych oczach dostrzegła jednak cień znajomej tę
sknoty. Przytulił ją zaborczym gestem.
- Nic nie rozumiesz, prawda? Ale dlaczego? Tak do
brze się maskuję? Próbuję dać ci do zrozumienia, o co mi
naprawdę chodzi - powiedział drżącym głosem.
- Twoje słowa dowodzą jedynie, że jesteś zawzięty,
a także... - Umilkła i pochyliła głowę, bo nie chciała wra
cać do dawnych sporów.
80 NARZECZONY Z KORFU
- Dokończ - niecierpliwił się Kostas.
- Jesteś dla mnie zagadką - wykrztusiła. Podniosła
głowę i spojrzała mu w oczy. Wciąż pochylał się nad nią.
Drżała, czując ciepło jego ciała. Oboje z trudem opierali
się pożądaniu. - W twoich działaniach trudno dopatrzyć
się sensu - dodała i odetchnęła z ulgą.
Kostas popatrzył w dal, na błękitną powierzchnię mo
rza, jakby szukał odpowiedzi wśród migotliwych fal.
- Oskarżasz mnie o drobną manipulację, prawda? To
miałaś na myśli? - Umilkł na chwilę, lecz nim zdążyła
przytaknąć, odezwał się znowu. - Od dawna obserwuję
teren budowy turystycznej wioski twego ojca. Wiem, że
kupił ziemię dziewięć lat temu. Sam planowałem otworzyć
na wyspie kilka podobnych ośrodków wypoczynkowych
i dlatego przyjaciele, którzy tu mieszkają, informowali
mnie na bieżąco o zamiarach konkurencji. Przed sześcio
ma miesiącami kupiłem ziemię w okolicach półwyspu.
Dzięki temu mam teraz w ręku mocny atut.
- O co toczy się gra? - zapytała, szczerze zdziwiona
jego machinacjami.
- Dowiedziałem się, że ilekroć twój ojciec ma kłopoty,
posyła ciebie, żebyś wynegocjowała kompromisowe roz
wiÄ…zanie. JesteÅ› nieoficjalnÄ… przedstawicielkÄ… firmy na ca
łą Europę. To było dla mnie oczywiste, że jeśli na Korfu
pojawią się niespodziewane trudności, zaraz tu przyje
dziesz. - Uśmiechnął się z zadowoleniem. - Wiem ponad
to, że Fitch jest dyrektorem waszego londyńskiego biura,
a Burton dochodzi do zdrowia w luksusowym sanatorium.
- Ale z ciebie krętacz! Szpiegujesz nas! - wybuchnęła
Shelley.
NARZECZONY Z KORFU 81
- To prawda - przytaknął skwapliwie. - Nie miałem
innego wyjścia. Nie zdołałem wymyślić innego sposobu,
żeby cię tutaj zwabić i skłonić do małżeństwa.
- Po co, na miłość boską? - Było dla niej oczywiste,
że taki drobiazg jak miłość w ogóle go nie interesuje.
Pragnął jej, to oczywiste, ale mężczyzna pokroju Kostasa
wcale nie musi się żenić, by zaspokoić pożądanie. -
Dlaczego tak ci na tym zależy? - dodała, gdy milczał
uparcie.
- Wiem, co robię - rzucił opryskliwie. - Musisz się
zadowolić taką odpowiedzią. - Zaczepnie spojrzał jej
w oczy. - Będziesz moja, to postanowione.
Popatrzyła na niego z rozpaczą. Jak mógł z zimną
krwią planować każde posunięcie, każdy szczegół? Cóż
za ironia losu! Spełniło się jej największe marzenie: spo
tkała znowu Kostasa, a on się jej oświadczył. Niestety,
przeznaczenie zadrwiło sobie z niej, ponieważ było to
małżeństwo z rozsądku. Kostas nie powiedział ani słowa
o miłości. Najwyrazniej uczucia już się dla niego nie li
czyły. Gdy się odsunął, przypominał człowieka interesu
rozmawiajÄ…cego z atrakcyjnym kontrahentem.
- Kiedy wrócimy, pokażę ci rezydencję. To będzie twój
nowy dom. Najpierw pojedziemy do miasta. Trzeba zała
twić przedślubne formalności. Potem zjemy obiad i ogło
simy nasze zaręczyny.
Obojętnym tonem poinformował, jakie ma plany na
dzisiejszy dzień. Skinął na nią, jakby chciał dać do zrozu
mienia, że pora ruszać. Już miał się odwrócić, lecz nagle
zmienił zdanie. Spojrzał na nią z wahaniem.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie zamierzałem
82 NARZECZONY Z KORFU
cię popędzać, doszedłem jednak do wniosku, że skoro
już tu jesteś, szkoda tracić czas na zaloty. Poza tym, nie
sądzę, żeby imponowały ci kolacje przy świecach i bukie
ty róż.
Odwrócił się do niej plecami i szybkim krokiem ruszył
w stronÄ™ auta.
ROZDZIAA SZÓSTY
Gdy auto ruszyło, Shelley próbowała zebrać myśli.
Czemu Kostas zadał sobie tyle trudu, by zwabić ją na
Korfu i skłonić do ślubu? Przed laty Paula zarzuciła mu,
że jest bez grosza przy duszy i dlatego chce poderwać
bogatą dziewczynę. Nazwała go łowcą posagów, co mogło
się wydawać prawdopodobne. Ale sytuacja się zmieniła.
Własną pracą doszedł do wielkiego majątku. Po namyśle
uznała, że jego plan to osobista zemsta. Im dłużej anali
zowała tę sprawę, tym bardziej utwierdzała się w przeko
naniu, że inaczej być nie może.
Postanowił wziąć rewanż za wszystkie zniewagi, któ
rymi przed laty obrzuciła go rodzina Burtonów. Oni byli
jego celem, a Shelley tylko narzędziem. Odwróciła się,
żeby mu powiedzieć o swoich podejrzeniach, ale nim zdą
żyła się odezwać, położył palec na jej wargach, popatrzył
w błękitne oczy i wolno pokręcił głową. Miała wrażenie,
że czas stanął w miejscu. Zadrżała pod wpływem jego
dotyku i z trudem nad sobą panowała. Przez moment prag
nęła go tak mocno, że nic więcej się dla niej nie liczyło.
Po chwili długiej jak wiek cofnął dłoń, spoglądając na jej
zarumienione policzki. Mimo woli rozchyliła wargi, gdy
musnął ciepłą skórę opuszkami palców.
- Nie pora na wątpliwości, Shelley - mruknął. - Dałaś
84 NARZECZONY Z KORFU
słowo. - Raz jeszcze dotknął palcem jej ust. Czuły gest
nie pasował do chłodnego głosu. Nie zważając na obec
ność kierowcy wpatrzonego w przednią szybę i skupione
go na prowadzeniu auta, pochylił głowę i pocałował ją
łagodnie. Przez chwilę zachęcał bez słów, by oddała mu
pocałunek. Miała wrażenie, że pieszczotą chce ją przeko
nać, aby zapomniała o wątpliwościach. W ten sposób
przypieczętował kontrakt. Oszołomiona westchnęła z za
dowoleniem. Poczuła, że Kostas głaszcze jej szyję i po
chyla się jeszcze bardziej, jakby chciał zapewnić, że będą
razem szczęśliwi. Opadła na skórzaną kanapę auta i chło
nęła jego pieszczoty. Zreflektowała się dopiero wówczas,
gdy jęknął cicho.
- Kiedy mnie całujesz, wiem, że zgodzisz się na
wszystko - powiedział z uwodzicielskim uśmiechem
i popatrzył jej w oczy. Samochód wspiął się szczyt wzgó
rza, a Kostas zerknął w okno. - Popatrz, właśnie mijamy
rezydencję. Stąd jest najlepszy widok. - Zwrócił uwagę
Shelley na biały budynek usytuowany na końcu wąskiej
doliny, przypominający niewielki pałacyk ukryty w ob
szernym ogrodzie. Między arkadami połyskiwała turkuso
wa woda w dużym basenie. Kostas wskazał także kilka
winnic i gajów oliwnych za rezydencją. Na horyzoncie
pokazał się czerwonawy masyw góry Pantokrator. Nie
wypuszczając Shelley z objęć, Kostas zaczął rozmowę
o zwykłych codziennych sprawach.
- Widzisz tę równinę sięgający do podnóży góry? Na
leży do mnie, ale największe sukcesy finansowe odnoszę
jako armator. Mam sporą flotyllę statków handlowych. Ich
bazą wypadową jest Pireus. Gdy zostaniesz moją żoną,
NARZECZONY Z KORFU 85
otrzymasz wszystko, czego dusza zapragnie. Twój ojciec
nie będzie miał powodu, by narzekać, kiedy mu powiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
natychmiast bym go zwolnił.
Czuła się tak, jakby została spoliczkowana. Co on wy
gaduje? Czemu raz bywa łagodny i czuły, a w chwilę
pózniej zmienia się w zimnego drania? Dreszcz przebiegł
jej po plecach, gdy zdobył się na wymuszony uśmiech.
W ciemnych oczach dostrzegła jednak cień znajomej tę
sknoty. Przytulił ją zaborczym gestem.
- Nic nie rozumiesz, prawda? Ale dlaczego? Tak do
brze się maskuję? Próbuję dać ci do zrozumienia, o co mi
naprawdę chodzi - powiedział drżącym głosem.
- Twoje słowa dowodzą jedynie, że jesteś zawzięty,
a także... - Umilkła i pochyliła głowę, bo nie chciała wra
cać do dawnych sporów.
80 NARZECZONY Z KORFU
- Dokończ - niecierpliwił się Kostas.
- Jesteś dla mnie zagadką - wykrztusiła. Podniosła
głowę i spojrzała mu w oczy. Wciąż pochylał się nad nią.
Drżała, czując ciepło jego ciała. Oboje z trudem opierali
się pożądaniu. - W twoich działaniach trudno dopatrzyć
się sensu - dodała i odetchnęła z ulgą.
Kostas popatrzył w dal, na błękitną powierzchnię mo
rza, jakby szukał odpowiedzi wśród migotliwych fal.
- Oskarżasz mnie o drobną manipulację, prawda? To
miałaś na myśli? - Umilkł na chwilę, lecz nim zdążyła
przytaknąć, odezwał się znowu. - Od dawna obserwuję
teren budowy turystycznej wioski twego ojca. Wiem, że
kupił ziemię dziewięć lat temu. Sam planowałem otworzyć
na wyspie kilka podobnych ośrodków wypoczynkowych
i dlatego przyjaciele, którzy tu mieszkają, informowali
mnie na bieżąco o zamiarach konkurencji. Przed sześcio
ma miesiącami kupiłem ziemię w okolicach półwyspu.
Dzięki temu mam teraz w ręku mocny atut.
- O co toczy się gra? - zapytała, szczerze zdziwiona
jego machinacjami.
- Dowiedziałem się, że ilekroć twój ojciec ma kłopoty,
posyła ciebie, żebyś wynegocjowała kompromisowe roz
wiÄ…zanie. JesteÅ› nieoficjalnÄ… przedstawicielkÄ… firmy na ca
łą Europę. To było dla mnie oczywiste, że jeśli na Korfu
pojawią się niespodziewane trudności, zaraz tu przyje
dziesz. - Uśmiechnął się z zadowoleniem. - Wiem ponad
to, że Fitch jest dyrektorem waszego londyńskiego biura,
a Burton dochodzi do zdrowia w luksusowym sanatorium.
- Ale z ciebie krętacz! Szpiegujesz nas! - wybuchnęła
Shelley.
NARZECZONY Z KORFU 81
- To prawda - przytaknął skwapliwie. - Nie miałem
innego wyjścia. Nie zdołałem wymyślić innego sposobu,
żeby cię tutaj zwabić i skłonić do małżeństwa.
- Po co, na miłość boską? - Było dla niej oczywiste,
że taki drobiazg jak miłość w ogóle go nie interesuje.
Pragnął jej, to oczywiste, ale mężczyzna pokroju Kostasa
wcale nie musi się żenić, by zaspokoić pożądanie. -
Dlaczego tak ci na tym zależy? - dodała, gdy milczał
uparcie.
- Wiem, co robię - rzucił opryskliwie. - Musisz się
zadowolić taką odpowiedzią. - Zaczepnie spojrzał jej
w oczy. - Będziesz moja, to postanowione.
Popatrzyła na niego z rozpaczą. Jak mógł z zimną
krwią planować każde posunięcie, każdy szczegół? Cóż
za ironia losu! Spełniło się jej największe marzenie: spo
tkała znowu Kostasa, a on się jej oświadczył. Niestety,
przeznaczenie zadrwiło sobie z niej, ponieważ było to
małżeństwo z rozsądku. Kostas nie powiedział ani słowa
o miłości. Najwyrazniej uczucia już się dla niego nie li
czyły. Gdy się odsunął, przypominał człowieka interesu
rozmawiajÄ…cego z atrakcyjnym kontrahentem.
- Kiedy wrócimy, pokażę ci rezydencję. To będzie twój
nowy dom. Najpierw pojedziemy do miasta. Trzeba zała
twić przedślubne formalności. Potem zjemy obiad i ogło
simy nasze zaręczyny.
Obojętnym tonem poinformował, jakie ma plany na
dzisiejszy dzień. Skinął na nią, jakby chciał dać do zrozu
mienia, że pora ruszać. Już miał się odwrócić, lecz nagle
zmienił zdanie. Spojrzał na nią z wahaniem.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie zamierzałem
82 NARZECZONY Z KORFU
cię popędzać, doszedłem jednak do wniosku, że skoro
już tu jesteś, szkoda tracić czas na zaloty. Poza tym, nie
sądzę, żeby imponowały ci kolacje przy świecach i bukie
ty róż.
Odwrócił się do niej plecami i szybkim krokiem ruszył
w stronÄ™ auta.
ROZDZIAA SZÓSTY
Gdy auto ruszyło, Shelley próbowała zebrać myśli.
Czemu Kostas zadał sobie tyle trudu, by zwabić ją na
Korfu i skłonić do ślubu? Przed laty Paula zarzuciła mu,
że jest bez grosza przy duszy i dlatego chce poderwać
bogatą dziewczynę. Nazwała go łowcą posagów, co mogło
się wydawać prawdopodobne. Ale sytuacja się zmieniła.
Własną pracą doszedł do wielkiego majątku. Po namyśle
uznała, że jego plan to osobista zemsta. Im dłużej anali
zowała tę sprawę, tym bardziej utwierdzała się w przeko
naniu, że inaczej być nie może.
Postanowił wziąć rewanż za wszystkie zniewagi, któ
rymi przed laty obrzuciła go rodzina Burtonów. Oni byli
jego celem, a Shelley tylko narzędziem. Odwróciła się,
żeby mu powiedzieć o swoich podejrzeniach, ale nim zdą
żyła się odezwać, położył palec na jej wargach, popatrzył
w błękitne oczy i wolno pokręcił głową. Miała wrażenie,
że czas stanął w miejscu. Zadrżała pod wpływem jego
dotyku i z trudem nad sobą panowała. Przez moment prag
nęła go tak mocno, że nic więcej się dla niej nie liczyło.
Po chwili długiej jak wiek cofnął dłoń, spoglądając na jej
zarumienione policzki. Mimo woli rozchyliła wargi, gdy
musnął ciepłą skórę opuszkami palców.
- Nie pora na wątpliwości, Shelley - mruknął. - Dałaś
84 NARZECZONY Z KORFU
słowo. - Raz jeszcze dotknął palcem jej ust. Czuły gest
nie pasował do chłodnego głosu. Nie zważając na obec
ność kierowcy wpatrzonego w przednią szybę i skupione
go na prowadzeniu auta, pochylił głowę i pocałował ją
łagodnie. Przez chwilę zachęcał bez słów, by oddała mu
pocałunek. Miała wrażenie, że pieszczotą chce ją przeko
nać, aby zapomniała o wątpliwościach. W ten sposób
przypieczętował kontrakt. Oszołomiona westchnęła z za
dowoleniem. Poczuła, że Kostas głaszcze jej szyję i po
chyla się jeszcze bardziej, jakby chciał zapewnić, że będą
razem szczęśliwi. Opadła na skórzaną kanapę auta i chło
nęła jego pieszczoty. Zreflektowała się dopiero wówczas,
gdy jęknął cicho.
- Kiedy mnie całujesz, wiem, że zgodzisz się na
wszystko - powiedział z uwodzicielskim uśmiechem
i popatrzył jej w oczy. Samochód wspiął się szczyt wzgó
rza, a Kostas zerknął w okno. - Popatrz, właśnie mijamy
rezydencję. Stąd jest najlepszy widok. - Zwrócił uwagę
Shelley na biały budynek usytuowany na końcu wąskiej
doliny, przypominający niewielki pałacyk ukryty w ob
szernym ogrodzie. Między arkadami połyskiwała turkuso
wa woda w dużym basenie. Kostas wskazał także kilka
winnic i gajów oliwnych za rezydencją. Na horyzoncie
pokazał się czerwonawy masyw góry Pantokrator. Nie
wypuszczając Shelley z objęć, Kostas zaczął rozmowę
o zwykłych codziennych sprawach.
- Widzisz tę równinę sięgający do podnóży góry? Na
leży do mnie, ale największe sukcesy finansowe odnoszę
jako armator. Mam sporą flotyllę statków handlowych. Ich
bazą wypadową jest Pireus. Gdy zostaniesz moją żoną,
NARZECZONY Z KORFU 85
otrzymasz wszystko, czego dusza zapragnie. Twój ojciec
nie będzie miał powodu, by narzekać, kiedy mu powiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]