[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że konwersacja wymaga od niej jedynie zdawkowego potakiwania.
Nie czuła się na siłach, by prowadzić poważną rozmowę.
Kiedy ciężarówka zatrzymała się w małej mieścinie, uśmiechnęła
się do kierowcy z ulgą, nieświadoma, że w tym uśmiechu było o
wiele więcej ciepła, niż okazywała zazwyczaj w kontaktach z obcymi
osobami. Mężczyzna wyskoczył z kabiny i wyciągnął ręce, by pomóc
jej wysiąść. Chwycił ją w mocne dłonie i z wyraznym ociąganiem
postawił na ziemi.
-Kiedy już będziesz gotowa, proponuję, byśmy spróbowali
poszukać warsztatu i nakłonić mechanika do obejrzenia naszego
wozu - powiedział cierpko James, który stanął przy niej. Ten ton
bardzo się jej nie spodobał. Ignorując jego jadowite spojrzenie, raz
jeszcze odwróciła się do kierowcy i powtórzyła swe wylewne
90
RS
podziękowania. Mężczyzna uśmiechnął się, a spojrzenie, jakim
obdarzył jej zgrabną figurę, wprawiło ją nagle w zakłopotanie.
Szybko odwróciła się w strofie Jamesa i... ze zdumieniem odkryła, że
nie ma go już w pobliżu. Dokąd mógł pójść?
Rozejrzała się zaniepokojona. Zauważyła, że przechodzi przez
placyk. Pobiegła za nim, wołając jego imię, ale się nie zatrzymał.
-Dlaczego nie zaczekałeś? Zastanawiałam się, gdzie poszedłeś -
wysapała, równając z nim krok.
- A na co miałem czekać? Aż skończysz przewracać oczami do tego
Romea? - Uśmiechnął się krzywo i lodowatym wzrokiem zmierzył jej
zaczerwienioną twarz. - Jesteś pełna niespodzianek, Sarah. Nie
zdawałem sobie sprawy, że nie przepuścisz żadnej okazji, byleby
tylko zaspokoić swój głód mężczyzny.
- Głód mężczyzny? Co takiego? Ty... ty... - Złapała go za ramię i
zatrzymała, a na jej twarzy odmalował się wyraz furii.
Odpowiedziało jej zimne powściągliwe spojrzenie, - Jak. śmiesz
mówić takie rzeczy? Nie masz żadnych podstaw, by formułować pod
moim adresem takie oskarżenia!
- Nie? - James rzucił jej przez ramię pełne wyrazu spojrzenie. -
Zrobiłaś takie wrażenie na mnie i, jak się wydaje, także na tym
kochasiu.
Sarah odwróciła się. Kierowca przyglądał im się nadal. Być może
była wobec niego nieco bardziej przyjacielska niż zwykle, ale to nie
dawało Jamesowi, prawa do takich oskarżeń!
- Nie bądz śmieszny! Starałam się być po prostu uprzejma i to
wszystko; wyrażałam mu wdzięczność za to, że się zatrzymał. W
końcu było to miłe z jego strony.
James wzruszył ramionami. Czując pod palcami sprężysty ruch
jego mięśni, poczuła się nagle zakłopotana.
- Są różne rodzaje uprzejmości. Myślę, że wiesz, co mam na myśli,
Sarah. Zresztą nie obchodzi mnie, co robisz pod warunkiem, że nie
dotyczy to mojej osoby. Możesz uwodzić kogo tylko zechcesz, ale nie
wtedy, gdy mamy ważniejsze sprawy na głowie. Nadal musimy
pamiętać, by naprawić samochód i odnalezć Catherine. I może do
91
RS
tego czasu zechciałabyś trzymać swe prymitywne żądze na
postronku!
Och, gdyby była mężczyzną, uderzyłaby go! Uderzyłaby tę
bezczelną twarz w nadziei, że zniknie z niej wreszcie ten pełen
wyższości uśmiech! Sarah zazgrzytała z wściekłości zębami i
zacisnęła ręce w pięści, wiedząc, że jakakolwiek psychiczna przemoc
wobec Jamesa MacAllistera musi zakończyć się klęską. Jako człowiek,
który sam wyznacza sobie reguły postępowania, prawdopodobnie
nie zawahałby się przed oddaniem jej!
W cichej, stygnącej powoli furii zdjęła dłoń z jego ramienia i
poszła za nim przez placyk, obmyślając coraz bardziej wyrafinowane
sposoby rewanżu. Usmażony w oleju, powieszony, utopiony i
poćwiartowany, wrzucony do...
Nagle zatrzymał się i rzucił jej zamyślone spojrzenie.
- Obawiam się, że jeśli spróbujesz którejkolwiek z tych rzeczy, o
jakich teraz myślisz, trafisz do więzienia. Zapomnij więc o zemście i
skup się na sprawie, która nas tu przywiodła. - Pokazał jej wzrokiem
wejście do warsztatu, nie zauważając zdumionego westchnienia, z
jakim przyjęła jego domyślność. - Wyjaśnij im, co z samochodem i
spytaj, czy mogą go przyholować do naprawy? Musimy wyruszyć w
drogę tak szybko, jak tylko to możliwe.
Sarah przytaknęła, odwracając wzrok od jego
wszystkowiedzącego spojrzenia i podbiegła do warsztatu. Jak udało
mu się zgadnąć, o czym myślała? Nie wiedziała, ale postanowiła mieć
się na baczności. W jego obecności czuła się zbyt bezbronna. Gdyby
dowiedział się o niektórych rzeczach, które chodziły jej ostatnio po
głowie, byłaby zgubiona!
Kiedy wyszła z warsztatu, stał oparty o ścianę z twarzą
wystawioną do słońca. Korzystając z tego, że" miał zamknięte oczy,
przyglądała mu się przez chwilę. Patrzyła na jego regularny, mocno
zarysowany profil i połyskujące w słońcu czarne włosy, przetykane
siwymi pasemkami. Ubrany w cienkie, obcisłe dżinsy, podkreślające
długość jego nóg, oraz we włochaty dziergany sweter wydawał się
potężny i nieprzystępny. Dopiero gdy otworzył oczy i dostrzegła w
92
RS
nich nie skrywane zaniepokojenie, poczuła, że mija jej gniew.
- Znajdziemy ją, James - powiedziała cicho, stając przed nim i
patrząc mu prostu w oczy. - Catherine jest rozsądną dziewczyną. Nie
zrobi żadnego głupstwa.
- Czy aby na pewno? - Przez chwilę wydawało się, że szuka
pocieszenia, ale nagle wyprostował się i niecierpliwym gestem
odgarnął włosy z czoła. - Wybacz, ale twoje słowa nie dodają mi
otuchy. Przekonałem się już, że twoje opinie są niewiele warte.
Sarkazm zabolał ją, ale przez te wszystkie lata osiągnęła już
mistrzostwo w skrywaniu prawdziwych uczuć. Patrzyła na niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
że konwersacja wymaga od niej jedynie zdawkowego potakiwania.
Nie czuła się na siłach, by prowadzić poważną rozmowę.
Kiedy ciężarówka zatrzymała się w małej mieścinie, uśmiechnęła
się do kierowcy z ulgą, nieświadoma, że w tym uśmiechu było o
wiele więcej ciepła, niż okazywała zazwyczaj w kontaktach z obcymi
osobami. Mężczyzna wyskoczył z kabiny i wyciągnął ręce, by pomóc
jej wysiąść. Chwycił ją w mocne dłonie i z wyraznym ociąganiem
postawił na ziemi.
-Kiedy już będziesz gotowa, proponuję, byśmy spróbowali
poszukać warsztatu i nakłonić mechanika do obejrzenia naszego
wozu - powiedział cierpko James, który stanął przy niej. Ten ton
bardzo się jej nie spodobał. Ignorując jego jadowite spojrzenie, raz
jeszcze odwróciła się do kierowcy i powtórzyła swe wylewne
90
RS
podziękowania. Mężczyzna uśmiechnął się, a spojrzenie, jakim
obdarzył jej zgrabną figurę, wprawiło ją nagle w zakłopotanie.
Szybko odwróciła się w strofie Jamesa i... ze zdumieniem odkryła, że
nie ma go już w pobliżu. Dokąd mógł pójść?
Rozejrzała się zaniepokojona. Zauważyła, że przechodzi przez
placyk. Pobiegła za nim, wołając jego imię, ale się nie zatrzymał.
-Dlaczego nie zaczekałeś? Zastanawiałam się, gdzie poszedłeś -
wysapała, równając z nim krok.
- A na co miałem czekać? Aż skończysz przewracać oczami do tego
Romea? - Uśmiechnął się krzywo i lodowatym wzrokiem zmierzył jej
zaczerwienioną twarz. - Jesteś pełna niespodzianek, Sarah. Nie
zdawałem sobie sprawy, że nie przepuścisz żadnej okazji, byleby
tylko zaspokoić swój głód mężczyzny.
- Głód mężczyzny? Co takiego? Ty... ty... - Złapała go za ramię i
zatrzymała, a na jej twarzy odmalował się wyraz furii.
Odpowiedziało jej zimne powściągliwe spojrzenie, - Jak. śmiesz
mówić takie rzeczy? Nie masz żadnych podstaw, by formułować pod
moim adresem takie oskarżenia!
- Nie? - James rzucił jej przez ramię pełne wyrazu spojrzenie. -
Zrobiłaś takie wrażenie na mnie i, jak się wydaje, także na tym
kochasiu.
Sarah odwróciła się. Kierowca przyglądał im się nadal. Być może
była wobec niego nieco bardziej przyjacielska niż zwykle, ale to nie
dawało Jamesowi, prawa do takich oskarżeń!
- Nie bądz śmieszny! Starałam się być po prostu uprzejma i to
wszystko; wyrażałam mu wdzięczność za to, że się zatrzymał. W
końcu było to miłe z jego strony.
James wzruszył ramionami. Czując pod palcami sprężysty ruch
jego mięśni, poczuła się nagle zakłopotana.
- Są różne rodzaje uprzejmości. Myślę, że wiesz, co mam na myśli,
Sarah. Zresztą nie obchodzi mnie, co robisz pod warunkiem, że nie
dotyczy to mojej osoby. Możesz uwodzić kogo tylko zechcesz, ale nie
wtedy, gdy mamy ważniejsze sprawy na głowie. Nadal musimy
pamiętać, by naprawić samochód i odnalezć Catherine. I może do
91
RS
tego czasu zechciałabyś trzymać swe prymitywne żądze na
postronku!
Och, gdyby była mężczyzną, uderzyłaby go! Uderzyłaby tę
bezczelną twarz w nadziei, że zniknie z niej wreszcie ten pełen
wyższości uśmiech! Sarah zazgrzytała z wściekłości zębami i
zacisnęła ręce w pięści, wiedząc, że jakakolwiek psychiczna przemoc
wobec Jamesa MacAllistera musi zakończyć się klęską. Jako człowiek,
który sam wyznacza sobie reguły postępowania, prawdopodobnie
nie zawahałby się przed oddaniem jej!
W cichej, stygnącej powoli furii zdjęła dłoń z jego ramienia i
poszła za nim przez placyk, obmyślając coraz bardziej wyrafinowane
sposoby rewanżu. Usmażony w oleju, powieszony, utopiony i
poćwiartowany, wrzucony do...
Nagle zatrzymał się i rzucił jej zamyślone spojrzenie.
- Obawiam się, że jeśli spróbujesz którejkolwiek z tych rzeczy, o
jakich teraz myślisz, trafisz do więzienia. Zapomnij więc o zemście i
skup się na sprawie, która nas tu przywiodła. - Pokazał jej wzrokiem
wejście do warsztatu, nie zauważając zdumionego westchnienia, z
jakim przyjęła jego domyślność. - Wyjaśnij im, co z samochodem i
spytaj, czy mogą go przyholować do naprawy? Musimy wyruszyć w
drogę tak szybko, jak tylko to możliwe.
Sarah przytaknęła, odwracając wzrok od jego
wszystkowiedzącego spojrzenia i podbiegła do warsztatu. Jak udało
mu się zgadnąć, o czym myślała? Nie wiedziała, ale postanowiła mieć
się na baczności. W jego obecności czuła się zbyt bezbronna. Gdyby
dowiedział się o niektórych rzeczach, które chodziły jej ostatnio po
głowie, byłaby zgubiona!
Kiedy wyszła z warsztatu, stał oparty o ścianę z twarzą
wystawioną do słońca. Korzystając z tego, że" miał zamknięte oczy,
przyglądała mu się przez chwilę. Patrzyła na jego regularny, mocno
zarysowany profil i połyskujące w słońcu czarne włosy, przetykane
siwymi pasemkami. Ubrany w cienkie, obcisłe dżinsy, podkreślające
długość jego nóg, oraz we włochaty dziergany sweter wydawał się
potężny i nieprzystępny. Dopiero gdy otworzył oczy i dostrzegła w
92
RS
nich nie skrywane zaniepokojenie, poczuła, że mija jej gniew.
- Znajdziemy ją, James - powiedziała cicho, stając przed nim i
patrząc mu prostu w oczy. - Catherine jest rozsądną dziewczyną. Nie
zrobi żadnego głupstwa.
- Czy aby na pewno? - Przez chwilę wydawało się, że szuka
pocieszenia, ale nagle wyprostował się i niecierpliwym gestem
odgarnął włosy z czoła. - Wybacz, ale twoje słowa nie dodają mi
otuchy. Przekonałem się już, że twoje opinie są niewiele warte.
Sarkazm zabolał ją, ale przez te wszystkie lata osiągnęła już
mistrzostwo w skrywaniu prawdziwych uczuć. Patrzyła na niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]