[ Pobierz całość w formacie PDF ]

walka. To walka nas wszystkich. Jeśli będziecie biernie czekać, aż Imperium was
dosięgnie, nie potrwa to długo.
- Wybacz - zaczął Dash, a mówił to szczerze. - Po prostu... nie jestem do czegoś
takiego stworzony. Jestem samotnikiem. Działam według własnych zasad; latam
własnymi ścieżkami. Tak jest bezpieczniej... dla wszystkich.
Mel uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Naprawdę w to wierzysz, mam rację?
- Daj spokój, Mel - Dash westchnął. - Widziałeś mnie w akcji. Nie jestem zbyt
dobry w wypełnianiu rozkazów. A on jest jeszcze gorszy. - Wskazał kciukiem Hana.
- Pewnie wydaje się wam, że bylibyśmy przydatni, ale w praniu okazałoby się, że
tylko przeszkadzamy. W pewnym punkcie zbuntowalibyśmy się i coś sknocili. A tego
nikt z nas chyba nie chce.
Rozmowę przerwał sygnał kontrolny. Dash wyjrzał przez iluminator - jedna z kopuł
lądowiska otworzyła się i zaczynali właśnie schodzić w jej stronę.
- Charn - rozległ się ponownie głos kobiety z centrum kontroli - przygotujcie
się do lądowania. Powinniście wylądować za mniej więcej dwie minuty. Standardowa
procedura.
Javul wdusiła przycisk transmisji na konsoli.
- Potwierdzam. - Obejrzała się na Dasha. - Chyba powinniśmy się przygotować.
- A do czego tu się przygotowywać? - parsknął Han. - To oni tu rządzą. My musimy
tylko pokazać się w śluzie. Co z naszym ładunkiem?
- Nie wiem - odparła Javul. - Tego nie było w planach.
Han zamrugał, zbity z tropu.
- Chcesz powiedzieć, że improwizowałaś?
Uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Mniej więcej.
Statek osiadł łagodnie na lądowisku i kopuła nad nimi zamknęła się powoli.
Spoglądając do góry przez iluminator, Han pokręcił głową.
- Nie podoba mi się to - mruknął. - Mam złe przeczucia. - Wstał z fotela pilota
i wyszedł z kabiny, kierując się na rufę.
Mel poszedł za nim, ale Javul została w sterowni. Kiedy Dash podniósł się ze
swojego miejsca, przyjrzała mu się badawczo.
- Nie zmienisz zdania?
- A kto pyta, agentka Rebelii czy kobieta?
- Dwa w jednym, Dash - odparła. - Rebelia nie jest czymś, czym zajmuję się w
wolnym czasie. %7łyję tym. - Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. -
Jeśli jednak pytasz, czy osobiście chciałabym, żebyś został... z moich
egoistycznych pobudek... odpowiedz brzmi  tak". Moje motywy nie pokrywają się
jednoznacznie z celami Sojuszu, i szczerze powiedziawszy, trochę mnie to martwi.
Czasami wydaje mi się, że przywiązywanie się do kogoś to zły pomysł w tych
okolicznościach... Czasem jednak myślę, że...
- %7łe w życiu wszystko opiera się na przywiązaniu? - dokończył za nią.
Skinęła głową.
- %7łe przywiązanie do ludzi, o których się troszczymy, ma kluczowe znaczenie dla
walki... i to ono czyni ją tak ważną. - Tym razem to ona go pocałowała. Jego
myśli krążyły przez ten czas wokół tego, o czym mówiła: wokół przywiązania i
idei, o które warto walczyć, za które warto ginąć. Dotarło do niego, że przez
cały czas ich wspólnej podróży to właśnie dla niej się narażał i o nią walczył,
Strona 134
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
raz za razem. Parę razy od śmierci dzielił go dosłownie krok. Eaden zginął,
chroniąc ich oboje, walcząc za nich i za swojego mistrza. I w głębi duszy,
pomimo całego przepełniającego go żalu i bólu Dash podświadomie czuł, wiedział,
że było to słuszne.
Kiedy ich usta oderwały się od siebie i Javul zostawiła go sam na sam z jego
myślami, Dash wiedział już z niezachwianą pewnością: Eaden nie zginął, mszcząc
się za śmierć swojego mistrza. Umarł, żeby ocalić życie dwóch pozostałych
członków swojego zakonu - swojej siostry i kuzyna.
Patrząc w ślad za odchodzącą Javul, miał ochotę zawrócić ją i oznajmić jej, że
zostanie z nią... z nimi... z Rebeliantami, jednak coś go przed tym
powstrzymało. Próbował sobie wmówić, że to zdrowy rozsądek.
Kiedy opuścili statek, czekała już na nich eskorta - sześciu uzbrojonych w
karabiny blasterowe żołnierzy. Załoga  Sokoła Millenium" została sprawnie
rozbrojona i odprowadzona do czegoś w rodzaju poczekalni. Leebo, który opuścił
statek wraz z nimi, został odesłany z powrotem na pokład, a resztę zaproszono do
niewielkiego pomieszczenia, gdzie zostawiono ich samych. Niebawem pojawił się
nowy oddział strażników, który zabrał Mela i Javul na przesłuchanie.
Od spojrzenia, jakie rzuciła Dashowi na odchodnym Javul, zrobiło mu się nagle
gorąco. Jesteśmy na Alderaanie, powtórzył sobie w myśli. To cywilizowani ludzie,
nie zrobią nic głupiego.
- Ci żołnierze - mruknął Han po ich wyjściu. - Zauważyłeś?
- Co takiego? - Dash miał trudności z pozbieraniem myśli.
- To nie było zwykłe wojsko, tylko jakiś elitarny oddział.
To było rzeczywiście niepokojące.
- Elitarny?
- Nie jestem pewien. Nie kojarzę mundurów, ale mieli na kołnierzykach insygnia.
Złote. Coś w stylu odwróconego trójkąta.
Dash pokręcił głową.
- A co to znaczy?
- To znaczy, że być może są to królewscy gwardziści rodu Organów - wyjaśnił Han.
- To dobrze czy zle?
Han spojrzał na niego z ukosa.
- Ty mi to powiedz. Kto jest łącznikiem twojej laski na Alderaanie?
- Nie mam pojęcia.
- Z tego, co widzę, nie ufa ci zanadto. - Han uśmiechnął się promiennie.
Dash poczuł, jak narasta w nim fala gniewu, ale stłumił jąw zarodku.
- Cóż, to chyba logiczne, że mi nie powiedziała. Gdybym trafił w ręce wroga...
- Jak na przykład teraz.
- Możliwe. Chodzi o to, że jeśli nic o kimś nie wiem, nie mogę ujawnić ważnych
informacji i narazić tego kogoś na niebezpieczeństwo. Wiesz, w sytuacji, kiedy
byłbym przesłuchiwany czy coś...
Han sprawiał wrażenie lekko rozbawionego.
- Czy coś? Masz na myśli tortury?
Okazało się jednak, że nie muszą się bać ani przesłuchania, ani tortur. Jakąś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.