[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Coral. Po pierwsze za to, że to ona przyciągała uwagę, a nie ja, a poza tym
zdarzały się różne konflikty i napięcia. Jedyne, czego dotąd nie wiedziałam, to
to, że tak bardzo kochałam swoją dużą siostrę.
Napiszę powtórzyła. Przysięgam, że napiszę. Wkrótce znów będziemy razem,
Sunny. Już dobrze? Naprawdę muszę to zrobić.
Przytuliłyśmy się jeszcze raz. Wśród ciszy uśpionego domu przywarłam do siostry,
jak gdybym mogła powstrzymać ją w ten sposób od odejścia.
Przyrzeknij szepnęłam.
Przyrzekam powiedziała. Przysięgam, że będziemy w kontakcie. Napiszę.
Tylko że złamała obietnicę.
Minęło czternaście miesięcy od jej zniknięcia poskarżyłam się Brettowi i
nie dostałam żadnego listu oprócz jednej kartki z Denver...
Przerwałam, uświadomiwszy sobie, że właśnie zdradziłam Brettowi swój największy,
najcenniejszy sekret. W ten sposób nie rozmawiałam o Coral z nikim, nawet z
Louisa czy Lindą. Wspomnienie wyrazu twarzy taty następnego dnia po tamtej
kłótni wywołało fizyczny ból.
Powiedział, że odtąd nie chce słyszeć nawet jej imienia podjęłam po chwili.
Brett objął mnie ramieniem. Powiedział, że dla niego ona umarła.
Już dobrze, Sunny wyszeptał. Oprzyj się o mnie. Jestem przy tobie.
79
Wtuliłam twarz w jego ramię. Czułam narastający we mnie nieznośny ból. Nie
mogłam oddychać. A przy tym czułam coś, czego nie doświadczyłam nigdy przedtem.
Brett trzymał mnie w objęciach. Brett b ? 1 z e m n ą.
W pewnym sensie to dobrze, że nie poszłaś do Janny powiedział. Tak jest
lepiej.
I wtedy mnie pocałował.
Rozdział 5
Może byłam zapózniona towarzysko, jak twierdziła Linda, ale znałam już smak
pocałunku, tak mi się przynajmniej wydawało. Podczas zabawy w święto Halloween
Harry Sindman cmoknął mnie w tańcu, a Tyrone Beardley ucałował mnie mocno po tym,
jak szkolna drużyna wygrała w dorocznych rozgrywkach. Harry jednak się nie
liczył, a Tyrone pózniej powiedział, że zrobił to tylko pod wpływem chwilowej
emocji. Nie bierz tego zbyt osobiście, Sunny. Naprawdę jesteś fajną koleżanką".
Tak więc nikt dotąd nie pocałował mnie tak jak Brett. Zakręciło mi się w głowie,
a jakiś krzyk zabrzmiał w moich uszach jak śpiew...
Powoli zaczęło do mnie docierać, że to nie śpiew. Na górze krzyczało dziecko
Joey! Wyzwoliłam się z ramion Bretta.
Muszę zobaczyć, co z dzieckiem wyjąkałam.
W porządku, nic mu nie będzie mruknął i przyciągnął mnie z powrotem.
Ale Joey zaniósł się kaszlem.
Muszę się nim zająć powtórzyłam.
Brett niechętnie zwolnił uścisk i pognałam po
81
schodach do spoconego, rozkasłanego dzieciaka, który zdążył się rozzłościć, że o
nim zapomniano.
Uspokoiłam Joeya, zmieniłam mu pieluszkę i pi-żamkę i napoiłam sokiem. Wtulił
się we mnie, a ja nuciłam i powtarzałam, że jest kochanym dzieckiem. Cały czas
jednak uciekałam myślami do Bretta i niecierpliwie pragnęłam znów być przy nim.
Wszystko rozegrało się tak szybko. Wszystko było takie niezwykłe. Zaledwie
tydzień temu zaliczałam się do klasowych smętnych kur. Dziś wieczorem wydarzyła
się ta niewiarygodna rozmowa z Brettem, a on mnie pocałował. Pocałował mnie.
Jeśli Joey prędko uśnie, Brett pocałuje mnie znowu. Zamknęłam oczy i kołysałam
Joeya, wyobrażając sobie, że jestem w ramionach Bretta.
Niespodziewany hałas na zewnątrz wyrwał mnie z marzeń. Joey zapadł w sen, więc
delikatnie ułożyłam go w łóżeczku i cichutko zeszłam na dół. Kiedy się tam
znalazłam, zobaczyłam, że Brett zniknął.
Ten hałas to pewnie pisk opon jego samochodu. Dlaczego? Co mu zrobiłam, że się
pogniewał? Wstrząśnięta i żałośnie bezradna nie wiedziałam, co mam dalej robić.
Usiadłam i czekałam pół godziny, dopóki nie wrócili Gordonowie.
Skróciliśmy wieczór, bo martwiliśmy się o małego powiedziała pani G.
Zapytali, czy Joey się budził. Już miałam im powiedzieć och, a propos, mój
kolega wpadł tu dosłownie na chwilę. Mam nadzieję, że nie mają państwo o to
pretensji", ale coś mnie powstrzymało. Pewnie dlatego, że w głębi duszy uważałam
Bretta za kogoś więcej niż kolegę.
Policzki nadal mi płonęły na wspomnienie jego pocałunku. Dlaczego więc wyszedł
bez słowa? Kiedy
82
pan Gordon odprowadzał mnie do domu, stale dręczyło mnie to pytanie i nie
umiałam znalezć na nie odpowiedzi.
Przecież nie mógł się pogniewać o to, że zajęłam się Joeyem. A może tak właśnie
było? Przypomniałam sobie naszą długą rozmowę i pomyślałam: nie, nie Brett, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Coral. Po pierwsze za to, że to ona przyciągała uwagę, a nie ja, a poza tym
zdarzały się różne konflikty i napięcia. Jedyne, czego dotąd nie wiedziałam, to
to, że tak bardzo kochałam swoją dużą siostrę.
Napiszę powtórzyła. Przysięgam, że napiszę. Wkrótce znów będziemy razem,
Sunny. Już dobrze? Naprawdę muszę to zrobić.
Przytuliłyśmy się jeszcze raz. Wśród ciszy uśpionego domu przywarłam do siostry,
jak gdybym mogła powstrzymać ją w ten sposób od odejścia.
Przyrzeknij szepnęłam.
Przyrzekam powiedziała. Przysięgam, że będziemy w kontakcie. Napiszę.
Tylko że złamała obietnicę.
Minęło czternaście miesięcy od jej zniknięcia poskarżyłam się Brettowi i
nie dostałam żadnego listu oprócz jednej kartki z Denver...
Przerwałam, uświadomiwszy sobie, że właśnie zdradziłam Brettowi swój największy,
najcenniejszy sekret. W ten sposób nie rozmawiałam o Coral z nikim, nawet z
Louisa czy Lindą. Wspomnienie wyrazu twarzy taty następnego dnia po tamtej
kłótni wywołało fizyczny ból.
Powiedział, że odtąd nie chce słyszeć nawet jej imienia podjęłam po chwili.
Brett objął mnie ramieniem. Powiedział, że dla niego ona umarła.
Już dobrze, Sunny wyszeptał. Oprzyj się o mnie. Jestem przy tobie.
79
Wtuliłam twarz w jego ramię. Czułam narastający we mnie nieznośny ból. Nie
mogłam oddychać. A przy tym czułam coś, czego nie doświadczyłam nigdy przedtem.
Brett trzymał mnie w objęciach. Brett b ? 1 z e m n ą.
W pewnym sensie to dobrze, że nie poszłaś do Janny powiedział. Tak jest
lepiej.
I wtedy mnie pocałował.
Rozdział 5
Może byłam zapózniona towarzysko, jak twierdziła Linda, ale znałam już smak
pocałunku, tak mi się przynajmniej wydawało. Podczas zabawy w święto Halloween
Harry Sindman cmoknął mnie w tańcu, a Tyrone Beardley ucałował mnie mocno po tym,
jak szkolna drużyna wygrała w dorocznych rozgrywkach. Harry jednak się nie
liczył, a Tyrone pózniej powiedział, że zrobił to tylko pod wpływem chwilowej
emocji. Nie bierz tego zbyt osobiście, Sunny. Naprawdę jesteś fajną koleżanką".
Tak więc nikt dotąd nie pocałował mnie tak jak Brett. Zakręciło mi się w głowie,
a jakiś krzyk zabrzmiał w moich uszach jak śpiew...
Powoli zaczęło do mnie docierać, że to nie śpiew. Na górze krzyczało dziecko
Joey! Wyzwoliłam się z ramion Bretta.
Muszę zobaczyć, co z dzieckiem wyjąkałam.
W porządku, nic mu nie będzie mruknął i przyciągnął mnie z powrotem.
Ale Joey zaniósł się kaszlem.
Muszę się nim zająć powtórzyłam.
Brett niechętnie zwolnił uścisk i pognałam po
81
schodach do spoconego, rozkasłanego dzieciaka, który zdążył się rozzłościć, że o
nim zapomniano.
Uspokoiłam Joeya, zmieniłam mu pieluszkę i pi-żamkę i napoiłam sokiem. Wtulił
się we mnie, a ja nuciłam i powtarzałam, że jest kochanym dzieckiem. Cały czas
jednak uciekałam myślami do Bretta i niecierpliwie pragnęłam znów być przy nim.
Wszystko rozegrało się tak szybko. Wszystko było takie niezwykłe. Zaledwie
tydzień temu zaliczałam się do klasowych smętnych kur. Dziś wieczorem wydarzyła
się ta niewiarygodna rozmowa z Brettem, a on mnie pocałował. Pocałował mnie.
Jeśli Joey prędko uśnie, Brett pocałuje mnie znowu. Zamknęłam oczy i kołysałam
Joeya, wyobrażając sobie, że jestem w ramionach Bretta.
Niespodziewany hałas na zewnątrz wyrwał mnie z marzeń. Joey zapadł w sen, więc
delikatnie ułożyłam go w łóżeczku i cichutko zeszłam na dół. Kiedy się tam
znalazłam, zobaczyłam, że Brett zniknął.
Ten hałas to pewnie pisk opon jego samochodu. Dlaczego? Co mu zrobiłam, że się
pogniewał? Wstrząśnięta i żałośnie bezradna nie wiedziałam, co mam dalej robić.
Usiadłam i czekałam pół godziny, dopóki nie wrócili Gordonowie.
Skróciliśmy wieczór, bo martwiliśmy się o małego powiedziała pani G.
Zapytali, czy Joey się budził. Już miałam im powiedzieć och, a propos, mój
kolega wpadł tu dosłownie na chwilę. Mam nadzieję, że nie mają państwo o to
pretensji", ale coś mnie powstrzymało. Pewnie dlatego, że w głębi duszy uważałam
Bretta za kogoś więcej niż kolegę.
Policzki nadal mi płonęły na wspomnienie jego pocałunku. Dlaczego więc wyszedł
bez słowa? Kiedy
82
pan Gordon odprowadzał mnie do domu, stale dręczyło mnie to pytanie i nie
umiałam znalezć na nie odpowiedzi.
Przecież nie mógł się pogniewać o to, że zajęłam się Joeyem. A może tak właśnie
było? Przypomniałam sobie naszą długą rozmowę i pomyślałam: nie, nie Brett, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]