[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co było dla Josha dowodem, że wciąż go pragnę .
Zdecydowałam się rzucić mu tę kość. W końcu byliśmy przyjaciółmi.
- Wspaniale wyglądasz - powiedziałam, uśmiechając się do niego i - przyznaję - po
cichu czekając na podobny komplement.
- Strasznie kręcą ci się włosy - odpowiedział.
Zrobiło mi się gorąco. W ustach Josha nie był to komplement. Już podczas trwania
naszego gorącego, choć krótkiego, romansu wielokrotnie (i regularnie) powtarzał, że
powinnam prostować sobie włosy.
- No wiesz, lato, wilgoć... natury nie pokonasz. - Przeciągnęłam rękami po kilku
krótszych kosmykach, które zazwyczaj okalały moją twarz, lecz teraz - mogłam przysiąc -
sterczały niesfornie we wszystkich możliwych kierunkach.
Kiedy już usiedliśmy przy przytulnym dwuosobowym stoliczku w słabo oświetlonej
restauracji, Josh znowu stał się sobą. Niezdarnym małym urzędniczkiem, który z całych sił
stara się sprawiać wrażenie, że jest kimś zupełnie innym.
Zaczął opowiadać o przedstawieniu, na którym byli razem z Emily, a które ja
oglądałam ponad rok temu, w czasie, gdy grano je jeszcze w niekomercyjnym teatrze
awangardowym, a ludzie pokroju Emily Fairbanks nie mieli pojęcia o jego istnieniu.
- Emily dostała bilety od szefa - zakończył z dumą, jakby zdolności jego przyszłej
żony do zdobywania gratisów zasługiwały na najwyższy podziw.
- Aha, widziałam to jeszcze w La Mama - rzuciłam z wyrazem twarzy, który mówił:
Już wtedy wiedziałam, że to wspaniała sztuka .
Nie zrobiło to jednak najmniejszego wrażenia na Joshu, który i tak postanowił zmienić
temat. Przy okazji zademonstrował swoją zagadkową zdolność rozkładania mnie na łopatki
jednym trafnym pytaniem:
- Jak tam twoje przesłuchania?
Niestety, tak naprawdę, mieszczański świat Josha wcale nie był tak odległy od
mojego. Nie chodziłam na żadne przesłuchania od miesięcy. Zciśle mówiąc, od sześciu. Od
momentu, kiedy stałam się gimnastycznym guru dla grupy sześciolatków. Ale w obliczu
takiej inwigilacji moja kariera w Rośnij zdrowo nabrała epickich rozmiarów.
- Nie miałam szansy na nic się wyrwać - zaczęłam. - Program odnosi wielkie sukcesy i
w ogóle. Już ćwiczymy nowe układy na przyszły sezon. No, a poza tym praca, no i Kirk...
Pokiwał głową, jakby moja odpowiedz całkowicie go przekonała, i westchnął z
udanym współczuciem:
- Taaak, pamiętam dobrze to życie. To wieczne bieganie w kółko. %7ładnej pewności,
skąd nadejdzie następna wypłata czy posiłek. Wiesz, parę dni temu czytałem właśnie raport,
że około sześćdziesięciu dziewięciu procent wszystkich ludzi pracujących w wolnych
zawodach umiera z przyczyn, które można by wykluczyć podczas rutynowych badań...
I tu dochodzimy do mojej fascynacji Joshem. Poznaliśmy się nad anty histaminą w
Central Parku. Było to na planie studenckiej etiudy filmowej, w której graliśmy obojętnych
przechodniów. Wbrew naszym oczekiwaniom film skończył na podłodze w sali montażowej.
Po sześciu godzinach czekania na dwójkę głównych aktorów, którzy mieli odegrać
rozstanie na kocu przed nami, dała o sobie znać moja alergia. Josh, towarzysz niedoli, od razu
rozpoznał objawy i podczas przerwy podsunął mi claritin. Pózniej poszliśmy razem na kawę i
przeprowadziliśmy rozmowę, która przekonałaby każdą kobietę, że odnalazła właśnie swoje
przeznaczenie.
Mieliśmy wiele wspólnego: te same alergie (pyłki, kurz, koty i pewne rodzaje
orzechów); te same lęki (śmierć, bieda i nieuchronne runięcie muru zabezpieczającego linię
metra F od zalania przez Hudson) oraz obawę, że wieczne polowania na rolę i cierpienie z
powodu odrzucenia naszych kandydatur do niczego nas nie doprowadzą.
- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - Pojawienie się kelnerki przerwało mi
rozmyślania. Jak to możliwe, że Josh do takiej perfekcji doprowadził sztukę udowadniania, że
moje życie jest czystym obłędem?
- Uhm... tak, zamawiaj pierwszy - zagłębiłam się w lekturze menu, chociaż zupełnie
straciłam apetyt. Poproszę o pad thai - powiedziałam wreszcie, zamawiając tę samą potrawę
co zawsze. Nuda, ale przynajmniej wiedziałam, co dostanę. A potrzebowałam w życiu jakiejś
pewności. Poza tym jestem uczulona na tyle różnych rzeczy, że decydując się na coś innego,
musiałabym przesłuchać kelnera na okoliczność ukrytych składników, które mogłyby mnie
zabić.
- Opowiem ci teraz, jak to było - powiedział Josh.
Nie musiał wyjaśniać. Wiedziałam, że mowa o oświadczynach. Ayknęłam wodę,
przywołałam na twarz uśmiech i słuchałam. Josh snuł opowieść o pamiętnym wieczorze,
kiedy to poprosił Emily Fairbanks, aby została jego żoną. Opowiedział o przejażdżce
powozem po Central Parku (trochę sztampowe, ale dodajmy mu punkty za spory wydatek), o [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
co było dla Josha dowodem, że wciąż go pragnę .
Zdecydowałam się rzucić mu tę kość. W końcu byliśmy przyjaciółmi.
- Wspaniale wyglądasz - powiedziałam, uśmiechając się do niego i - przyznaję - po
cichu czekając na podobny komplement.
- Strasznie kręcą ci się włosy - odpowiedział.
Zrobiło mi się gorąco. W ustach Josha nie był to komplement. Już podczas trwania
naszego gorącego, choć krótkiego, romansu wielokrotnie (i regularnie) powtarzał, że
powinnam prostować sobie włosy.
- No wiesz, lato, wilgoć... natury nie pokonasz. - Przeciągnęłam rękami po kilku
krótszych kosmykach, które zazwyczaj okalały moją twarz, lecz teraz - mogłam przysiąc -
sterczały niesfornie we wszystkich możliwych kierunkach.
Kiedy już usiedliśmy przy przytulnym dwuosobowym stoliczku w słabo oświetlonej
restauracji, Josh znowu stał się sobą. Niezdarnym małym urzędniczkiem, który z całych sił
stara się sprawiać wrażenie, że jest kimś zupełnie innym.
Zaczął opowiadać o przedstawieniu, na którym byli razem z Emily, a które ja
oglądałam ponad rok temu, w czasie, gdy grano je jeszcze w niekomercyjnym teatrze
awangardowym, a ludzie pokroju Emily Fairbanks nie mieli pojęcia o jego istnieniu.
- Emily dostała bilety od szefa - zakończył z dumą, jakby zdolności jego przyszłej
żony do zdobywania gratisów zasługiwały na najwyższy podziw.
- Aha, widziałam to jeszcze w La Mama - rzuciłam z wyrazem twarzy, który mówił:
Już wtedy wiedziałam, że to wspaniała sztuka .
Nie zrobiło to jednak najmniejszego wrażenia na Joshu, który i tak postanowił zmienić
temat. Przy okazji zademonstrował swoją zagadkową zdolność rozkładania mnie na łopatki
jednym trafnym pytaniem:
- Jak tam twoje przesłuchania?
Niestety, tak naprawdę, mieszczański świat Josha wcale nie był tak odległy od
mojego. Nie chodziłam na żadne przesłuchania od miesięcy. Zciśle mówiąc, od sześciu. Od
momentu, kiedy stałam się gimnastycznym guru dla grupy sześciolatków. Ale w obliczu
takiej inwigilacji moja kariera w Rośnij zdrowo nabrała epickich rozmiarów.
- Nie miałam szansy na nic się wyrwać - zaczęłam. - Program odnosi wielkie sukcesy i
w ogóle. Już ćwiczymy nowe układy na przyszły sezon. No, a poza tym praca, no i Kirk...
Pokiwał głową, jakby moja odpowiedz całkowicie go przekonała, i westchnął z
udanym współczuciem:
- Taaak, pamiętam dobrze to życie. To wieczne bieganie w kółko. %7ładnej pewności,
skąd nadejdzie następna wypłata czy posiłek. Wiesz, parę dni temu czytałem właśnie raport,
że około sześćdziesięciu dziewięciu procent wszystkich ludzi pracujących w wolnych
zawodach umiera z przyczyn, które można by wykluczyć podczas rutynowych badań...
I tu dochodzimy do mojej fascynacji Joshem. Poznaliśmy się nad anty histaminą w
Central Parku. Było to na planie studenckiej etiudy filmowej, w której graliśmy obojętnych
przechodniów. Wbrew naszym oczekiwaniom film skończył na podłodze w sali montażowej.
Po sześciu godzinach czekania na dwójkę głównych aktorów, którzy mieli odegrać
rozstanie na kocu przed nami, dała o sobie znać moja alergia. Josh, towarzysz niedoli, od razu
rozpoznał objawy i podczas przerwy podsunął mi claritin. Pózniej poszliśmy razem na kawę i
przeprowadziliśmy rozmowę, która przekonałaby każdą kobietę, że odnalazła właśnie swoje
przeznaczenie.
Mieliśmy wiele wspólnego: te same alergie (pyłki, kurz, koty i pewne rodzaje
orzechów); te same lęki (śmierć, bieda i nieuchronne runięcie muru zabezpieczającego linię
metra F od zalania przez Hudson) oraz obawę, że wieczne polowania na rolę i cierpienie z
powodu odrzucenia naszych kandydatur do niczego nas nie doprowadzą.
- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - Pojawienie się kelnerki przerwało mi
rozmyślania. Jak to możliwe, że Josh do takiej perfekcji doprowadził sztukę udowadniania, że
moje życie jest czystym obłędem?
- Uhm... tak, zamawiaj pierwszy - zagłębiłam się w lekturze menu, chociaż zupełnie
straciłam apetyt. Poproszę o pad thai - powiedziałam wreszcie, zamawiając tę samą potrawę
co zawsze. Nuda, ale przynajmniej wiedziałam, co dostanę. A potrzebowałam w życiu jakiejś
pewności. Poza tym jestem uczulona na tyle różnych rzeczy, że decydując się na coś innego,
musiałabym przesłuchać kelnera na okoliczność ukrytych składników, które mogłyby mnie
zabić.
- Opowiem ci teraz, jak to było - powiedział Josh.
Nie musiał wyjaśniać. Wiedziałam, że mowa o oświadczynach. Ayknęłam wodę,
przywołałam na twarz uśmiech i słuchałam. Josh snuł opowieść o pamiętnym wieczorze,
kiedy to poprosił Emily Fairbanks, aby została jego żoną. Opowiedział o przejażdżce
powozem po Central Parku (trochę sztampowe, ale dodajmy mu punkty za spory wydatek), o [ Pobierz całość w formacie PDF ]