[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tkliwego równie jak szlachetnego serca. Jeśli z postaci, to pewnie nie
ze stałości brat twój podobnym jest tobie; strata Malwiny bynajmniej
go martwić nie będzie, gdyż owe lekkie zapały, które nowość, a może
przeszkody, w jego sercu dla mnie były wznieciły, w nowej (a spo-
dziewam się trwalszej) miłości ku mojej siostrze ugaszonymi zostały.
Co do mnie zaś  zapłoniwszy się ciszej dołożyła Malwina  serca ci
mego oddawać nic mogę, gdyż ty jeden na świecie i od dawna już go
posiadasz. Ale przyjmij dzisiaj rękę Malwiny, tej Malwiny, która bez
Ludomira żadnego już nie mogłaby doznać szczęścia!
Radość, uniesienia, szaleństwa  ledwo że nie powiem  które na te
słowa całkiem zajęły serce Ludomira, nie przedsięwezmę określać,
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
143
gdyż tego bym nigdy nie wydołała. Zwiadoma przez doświadczenie
bolesnych uczuć łatwiej by mi było je opisać, ale radość i szczęście
nadto mało mi są znajome, ażebym dokładnie wydać je mogła. Tyle
tylko powiem, iż szczęśliwszego jestestwa w tej chwili od Ludomira w
całym przyrodzeniu pojąć by nic można było i że Malwina z głębi du-
szy dzieliła wszystkie jego uczucia.
Gdy odmęt radości dozwolił im rozmawiać trochę spokojniej, Lu-
domir wytłumaczył wszystkie postępki swoje Malwinie od momentu,
gdy przed rokiem poznał ją był w Krzewinie i gdy ją potem był odje-
chał: jak stan wątpliwy i nieznany zdawał mu się upodlający, jak wy-
znać go przed nią nie było w jego mocy i jak dlatego przysięgę od niej
wymógł, że odkryć tajemnicy, którą się zasłaniał, nigdy w żadnym cza-
sie szukać nie będzie, jak potem do Telimeny, opiekunki swojej, wró-
ciwszy, smutek i tęsknoty go nie opuszczały, jak w kilka miesięcy póz-
niej listy do tejże Telimeny, z Warszawy pisane, o miłości księcia
Melsztyńskiego do Malwiny doniosły; jak nareście list jeden doszedł
oznajmujący za wiadomość niezawodną bliskie ich pobranie się.
 Wtedy, ukochana Malwino, wtedy głowę zupełnie straciłem i nie
ostrzegłszy nawet Telimeny, bez żadnego zastanowienia, bez żadnego
układu, dniem i nocą lecąc, stanąłem w Warszawie. Stanąwszy tam,
dokąd z takim pośpiechem leciałem, nic przedsięwziąć nie byłem w
stanie. Aż nadto czując głęboko tę nieszczęśliwą granicę, która nas
dzieliła, udać się do ciebie nie śmiałem, poznać zaś, widzieć nawet
księcia Melsztyńskiego, przemóc na sobie nie mogłem; i nie znając ani
jednej osoby w całej Warszawie kryłem się przez dzień niemal z obłą-
kanymi zmysłami, wieczorem po pustych ulicach i odludnych przed-
mieściach snułem się jak mara nocna. Podczas jednej z tych przecha-
dzek nad brzegiem Wisły poznałem poczciwego Dżęgę, który podobno
zupełnym mnie wariatem osądził widząc, że w wodę lecieć chciałem za
kawałkiem muślinu, któren wiatr mi wyrwawszy w Cygana sieć zaplą-
tał.
 Ach, Ludomirze!  wtem przerwała Malwina  serce się nigdy
nie omyla. Poznaję teraz w tym niewytłumaczonym powabie, który
myśli moje zwracał ku temu mniemanemu wariatowi, ku temu mnie-
manemu czainemu rycerzowi, ku temu nareście nieszczęśliwemu przy-
jacielowi Ezechiela, poznaję aż nadto niezmienną miłość, którą Ludo-
mir jeden jedynie wzbudzić mógł w sercu moim...
 Oto jest muślin ten tak drogi dla mnie  znowu ją przerywając i
pokazując muślin rzekł Ludomir  ten sam welum, co ciebie osłaniał, o
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
144
moja najdroższa Malwino, i któren zdjąwszy z siebie, na tejże samej
ławce rok temu zostawiłaś. Jam go uchwycił naówczas i odtąd przy
moim zawsze sercu był schowany; on wkoło mej ręki obwiniony jedy-
ną moją był ozdobą przy czarnej zbroi w dniu turniejów i do śmierci
najdroższym dla mnie będzie upominkiem.
 Szarfą twoją niechaj na zawsze stanie się, rycerzu o czarnej zbroi
 z tkliwym uśmiechem powiedziała na to Malwina  miłość ci ją da-
je... Oby tylko moc w sobie mieć mogła od wszelkich bronienia cię
nieszczęść. Nie dziwię się teraz  mówiła dalej  memu nadnaturalne-
mu zajęciu dla tego skrytego, dla tego czarnego rycerza, zajęciu, które
tylko wówczas wymawiałam sobie. Nie dziwię się takoż, dlaczego w
czasie kwesty w katedrze, gdym ujrzała (jak wtedy rozumiałam) księcia
Melsztyńskiego, serce moje, które od przyjazdu mego do Warszawy
bynajmniej dla niego miłości nie czuło, w ten moment najtkliwsze
uczucia, którychem w Krzewinie była doznała, przejęły go natych-
miast...
 Ach, droga, luba, ukochana Malwino! i mnie na zawsze pamiętny
ten moment, gdym cię w kościele tak niespodzianie i najpierwszy raz
ujrzał w Warszawie. Ale coś wtedy może wyrzec chciała...
 Chętnie teraz powtórzę, o mój Ludomirze, gdyż to było wyznanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.