[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. - Oderwała wzrok od drzwi i niecierpliwym gestem strzepnęła z jego
koszuli nieistniejący paproszek. - A przecież od tylu dni bombarduję ją
wiadomościami. Nie mam pojęcia, czy jest wściekła na mnie, bo zgodziłam się
reprezentować ciebie, czy zawstydzona, bo odkryłam, że się zgłosiła do konkursu... -
Wzruszyła ramionami. - Od dwóch lat w ogóle nie potrafimy się porozumieć.
Brett położył dłoń na strunach, powstrzymując ich drganie.
- Alysso...
- Tak? - Jej twarz o kształcie serca naznaczona była bólem, na czole pojawiła się
głęboka zmarszczka.
Jej oczy były takie przepastne, kryło się w nich tyle niewykorzystanej mocy, by
kochać i obdarzać miłością. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, jak by się czuł, gdyby
swoje uczucia skierowała w jego stronę. Od tamtej chwili, gdy ich gorące oddechy
zaparowały samochód, myślał o niej niemal bez przerwy.
W poprzednim etapie życia, jako analityk, działał ostrożnie i nie ryzykował.
Jednak teraz był muzykiem, choćby miało to trwać jeszcze tylko kilka godzin. A Brett
gitarzysta nie bał się ryzyka. Był zakochany w Alyssie, prawdziwej Alyssie razem z jej
tabliczką ouija i całą resztą.
- Kogo dziś reprezentujesz? - Kciukiem obrysował delikatny łuk jej policzka i
wsunął palce w ciemne, jedwabiste włosy. - Mnie czy swoją siostrę?
Wzniosła oczy do nieba.
- Nie mogę nie reprezentować swojej siostry. Ona też jest Renato. - Jej usta
wygięły się w nikłym uśmiechu. - Wystarczy na nią spojrzeć. Ma moje oczy i nos, choć
znacznie lepszy biust.
Mimowolnie skierował spojrzenie na jej piersi.
- To sprawa dyskusyjna. - Musiał załatwić to teraz, kiedy jeszcze miał jakieś
argumenty, by ją przekonać. - Chodzi mi o to, że... żebyś nie zostawiała mnie teraz,
kiedy najbardziej cię potrzebuję.
- Jestem gotowa. - Sięgnęła po tabliczkę z notatkami. Nosiła ją z sobą przez cały
dzień, biegając między salą balową, gdzie Brett się przygotowywał, a konferencyjną, w
40
S
R
której już występowali pierwsi uczestnicy konkursu. - Mam na widowni dwie szychy z
przemysłu muzycznego. Nie mogą się doczekać, żeby cię zobaczyć. Nasz seans
zacznie się za godzinę, tuż przed twoim wyjściem na scenę. Przygotuję wszystko, ale
potem zostawię Madame Grimaldi samą, żebym mogła być blisko ciebie i...
- Nie to miałem na myśli. - Zdjął gitarę i objął Alyssę. - Nie chcę tylko, żeby
występ Rosy tak cię wytrącał z równowagi. Skoro po tym, co przeszła, zgłosiła swój
udział, to znaczy, że tego potrzebuje.
- To niestety nie poprawia mi nastroju - szepnęła z ustami przy jego ramieniu. -
Nie zgadzałam się, żeby wróciła na scenę, a jej najwidoczniej tak bardzo na tym
zależy, że zrobiła to za moimi plecami. Dziwisz się, że czuję się winna?
Przytulił ją mocno, żałując, że nie wie, co powiedzieć, by ją zwolnić ze złożonej
obietnicy. Nie tylko ze względu na siebie, choć skłamałby, twierdząc, że mu na tym nie
zależy. Tak bardzo by chciał, żeby zdołała naprawić stosunki z Rosą.
Wdychał cynamonową woń, która ciągnęła się za nią, gdziekolwiek Alyssa szła, i
nagle poczuł, jak przesuwa palcami po jego ramieniu, jakby coś rysowała.
Tatuaż Gracelandu.
- Nigdy nie spytałam, czemu zdecydowałeś się na ten rysunek. Jak dawno jesteś
jego fanem?
- Prawdę mówiąc, największym fanem była moja mama. - Nie pamiętał samotnie
wychowującej go matki, ale przypominał sobie jej głos, jak śpiewała piosenkę Elvisa,
ubierając choinkę. - Zmarła na raka tuż przed moimi piątymi urodzinami.
Jej ręka zamarła, a po chwili Alyssa pochyliła się i delikatnie pocałowała go w
ramię.
- Bardzo mi przykro.
- Jakiś czas pózniej ciotka powiedziała mi, że mama zawsze chciała pojechać do
Gracelandu, ale nigdy nie znalazła na to czasu. - Był pewien, że taka młoda kobieta
musiała mieć znacznie więcej pragnień, ale to niespełnione marzenie było jedynym, o
którym ciotka mu opowiedziała. - Dręczyło mnie bardzo, że nie udało jej się tego
zrealizować.
Spojrzenie Alyssy stało się czujne.
- Nie zawsze możemy osiągnąć wszystko, czego pragniemy.
- Ale przynajmniej powinniśmy się o to starać. - Tę świadomość wypaliła w jego
ciele igła, którą zrobiono mu tatuaż. - Zrobiłem go w dniu, kiedy porzuciłem świat
finansów dla muzyki. I wcale nie jest ważne, czy osiągnę wielki sukces, jednak nie
wrócę do domu, dopóki nie zrobię wszystkiego, co w mojej mocy. - Po raz pierwszy
41
S
R
Alyssa, ta bezceremonialna, wręcz bezczelna specjalistka od zarządzania talentami, nie
miała absolutnie nic do powiedzenia. Brett postanowił wykorzystać sytuację. - Realizuj
swoje marzenia razem ze mną, Alysso.
Nie wiedział, czy jego słowa wywarły na niej jakieś wrażenie, bo w tym właśnie
momencie podwójne drzwi otworzyły się i wśród marzących o wielkiej karierze
uczestników konkursu przebiegł szmer zachwytu.
Do sali weszła Rosa Renato.
Choć w uszach wciąż jej brzmiała kusząca prośba Bretta, wysunęła się z jego
objęć i ruszyła w stronę siostry. Nie mogłaby rozważyć jego propozycji, nie
omówiwszy jej wcześniej z Rosą.
Tylko jak miała to zrobić po tym wszystkim, przez co ona przeszła? Najpierw
powinna jej wytłumaczyć, dlaczego zgodziła się pomóc Brettowi, a także wyjaśnić,
jaki strach ją ogarnął na myśl, że po powrocie na scenę siostra znów ulegnie
autodestrukcji.
- Rosa! - zawołała, torując sobie drogę łokciami wśród tłoczących się fanów
siostry. W końcu stanęła na wprost niej.
Rosa kurczowo zaciskała dłoń na ręce wysokiego, szczupłego mężczyzny
ubranego w koszulę w szkocką kratę. Kasztanowe, krótko ostrzyżone włosy wyglądały
niewiele modniej niż kaczy kuper Jesusa Vargasa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- Nie. - Oderwała wzrok od drzwi i niecierpliwym gestem strzepnęła z jego
koszuli nieistniejący paproszek. - A przecież od tylu dni bombarduję ją
wiadomościami. Nie mam pojęcia, czy jest wściekła na mnie, bo zgodziłam się
reprezentować ciebie, czy zawstydzona, bo odkryłam, że się zgłosiła do konkursu... -
Wzruszyła ramionami. - Od dwóch lat w ogóle nie potrafimy się porozumieć.
Brett położył dłoń na strunach, powstrzymując ich drganie.
- Alysso...
- Tak? - Jej twarz o kształcie serca naznaczona była bólem, na czole pojawiła się
głęboka zmarszczka.
Jej oczy były takie przepastne, kryło się w nich tyle niewykorzystanej mocy, by
kochać i obdarzać miłością. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, jak by się czuł, gdyby
swoje uczucia skierowała w jego stronę. Od tamtej chwili, gdy ich gorące oddechy
zaparowały samochód, myślał o niej niemal bez przerwy.
W poprzednim etapie życia, jako analityk, działał ostrożnie i nie ryzykował.
Jednak teraz był muzykiem, choćby miało to trwać jeszcze tylko kilka godzin. A Brett
gitarzysta nie bał się ryzyka. Był zakochany w Alyssie, prawdziwej Alyssie razem z jej
tabliczką ouija i całą resztą.
- Kogo dziś reprezentujesz? - Kciukiem obrysował delikatny łuk jej policzka i
wsunął palce w ciemne, jedwabiste włosy. - Mnie czy swoją siostrę?
Wzniosła oczy do nieba.
- Nie mogę nie reprezentować swojej siostry. Ona też jest Renato. - Jej usta
wygięły się w nikłym uśmiechu. - Wystarczy na nią spojrzeć. Ma moje oczy i nos, choć
znacznie lepszy biust.
Mimowolnie skierował spojrzenie na jej piersi.
- To sprawa dyskusyjna. - Musiał załatwić to teraz, kiedy jeszcze miał jakieś
argumenty, by ją przekonać. - Chodzi mi o to, że... żebyś nie zostawiała mnie teraz,
kiedy najbardziej cię potrzebuję.
- Jestem gotowa. - Sięgnęła po tabliczkę z notatkami. Nosiła ją z sobą przez cały
dzień, biegając między salą balową, gdzie Brett się przygotowywał, a konferencyjną, w
40
S
R
której już występowali pierwsi uczestnicy konkursu. - Mam na widowni dwie szychy z
przemysłu muzycznego. Nie mogą się doczekać, żeby cię zobaczyć. Nasz seans
zacznie się za godzinę, tuż przed twoim wyjściem na scenę. Przygotuję wszystko, ale
potem zostawię Madame Grimaldi samą, żebym mogła być blisko ciebie i...
- Nie to miałem na myśli. - Zdjął gitarę i objął Alyssę. - Nie chcę tylko, żeby
występ Rosy tak cię wytrącał z równowagi. Skoro po tym, co przeszła, zgłosiła swój
udział, to znaczy, że tego potrzebuje.
- To niestety nie poprawia mi nastroju - szepnęła z ustami przy jego ramieniu. -
Nie zgadzałam się, żeby wróciła na scenę, a jej najwidoczniej tak bardzo na tym
zależy, że zrobiła to za moimi plecami. Dziwisz się, że czuję się winna?
Przytulił ją mocno, żałując, że nie wie, co powiedzieć, by ją zwolnić ze złożonej
obietnicy. Nie tylko ze względu na siebie, choć skłamałby, twierdząc, że mu na tym nie
zależy. Tak bardzo by chciał, żeby zdołała naprawić stosunki z Rosą.
Wdychał cynamonową woń, która ciągnęła się za nią, gdziekolwiek Alyssa szła, i
nagle poczuł, jak przesuwa palcami po jego ramieniu, jakby coś rysowała.
Tatuaż Gracelandu.
- Nigdy nie spytałam, czemu zdecydowałeś się na ten rysunek. Jak dawno jesteś
jego fanem?
- Prawdę mówiąc, największym fanem była moja mama. - Nie pamiętał samotnie
wychowującej go matki, ale przypominał sobie jej głos, jak śpiewała piosenkę Elvisa,
ubierając choinkę. - Zmarła na raka tuż przed moimi piątymi urodzinami.
Jej ręka zamarła, a po chwili Alyssa pochyliła się i delikatnie pocałowała go w
ramię.
- Bardzo mi przykro.
- Jakiś czas pózniej ciotka powiedziała mi, że mama zawsze chciała pojechać do
Gracelandu, ale nigdy nie znalazła na to czasu. - Był pewien, że taka młoda kobieta
musiała mieć znacznie więcej pragnień, ale to niespełnione marzenie było jedynym, o
którym ciotka mu opowiedziała. - Dręczyło mnie bardzo, że nie udało jej się tego
zrealizować.
Spojrzenie Alyssy stało się czujne.
- Nie zawsze możemy osiągnąć wszystko, czego pragniemy.
- Ale przynajmniej powinniśmy się o to starać. - Tę świadomość wypaliła w jego
ciele igła, którą zrobiono mu tatuaż. - Zrobiłem go w dniu, kiedy porzuciłem świat
finansów dla muzyki. I wcale nie jest ważne, czy osiągnę wielki sukces, jednak nie
wrócę do domu, dopóki nie zrobię wszystkiego, co w mojej mocy. - Po raz pierwszy
41
S
R
Alyssa, ta bezceremonialna, wręcz bezczelna specjalistka od zarządzania talentami, nie
miała absolutnie nic do powiedzenia. Brett postanowił wykorzystać sytuację. - Realizuj
swoje marzenia razem ze mną, Alysso.
Nie wiedział, czy jego słowa wywarły na niej jakieś wrażenie, bo w tym właśnie
momencie podwójne drzwi otworzyły się i wśród marzących o wielkiej karierze
uczestników konkursu przebiegł szmer zachwytu.
Do sali weszła Rosa Renato.
Choć w uszach wciąż jej brzmiała kusząca prośba Bretta, wysunęła się z jego
objęć i ruszyła w stronę siostry. Nie mogłaby rozważyć jego propozycji, nie
omówiwszy jej wcześniej z Rosą.
Tylko jak miała to zrobić po tym wszystkim, przez co ona przeszła? Najpierw
powinna jej wytłumaczyć, dlaczego zgodziła się pomóc Brettowi, a także wyjaśnić,
jaki strach ją ogarnął na myśl, że po powrocie na scenę siostra znów ulegnie
autodestrukcji.
- Rosa! - zawołała, torując sobie drogę łokciami wśród tłoczących się fanów
siostry. W końcu stanęła na wprost niej.
Rosa kurczowo zaciskała dłoń na ręce wysokiego, szczupłego mężczyzny
ubranego w koszulę w szkocką kratę. Kasztanowe, krótko ostrzyżone włosy wyglądały
niewiele modniej niż kaczy kuper Jesusa Vargasa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]