[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałabym ponosić odpowiedzialności za twoje szaleństwo... więc gdybym
mogła w jakiś sposób mu zapobiec...
Krzyknęła ze zdumienia, kiedy Ben niespodziewanie przewrócił się na
plecy i pociągnął ją na siebie. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi
oczami.
- Więc mnie pocałuj, Abby - mruknął, wsuwając palce w jej lśniące
włosy. - Jeśli chcesz uratować moje zdrowie psychiczne, to mnie pocałuj.
- 117 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Zerknęła na budzik i uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem.
Dochodziła dziesiąta, a ona nie miała jeszcze nudności. Być może jej organizm
stracił poczucie czasu, ponieważ tej nocy nie spała zbyt wiele.
Gdy usłyszała dobiegający z kuchni brzęk talerzy, pomyślała, że Ben
zapewne przygotowuje śniadanie, które przyniesie jej do łóżka, i przeciągnęła
się leniwie.
- Zamierzam cię rozpieszczać - obiecywał Ben między pocałunkami,
które za każdym razem groziły nową eksplozją pożądania, mimo że tej nocy
kochali się wiele razy.
Skrzywiła się, czując ból mięśnia biegnącego wzdłuż brzucha. Poczuła też
oblewający jej ciało gorący pot. Doszła do wniosku, że wykonywała w nocy
różne ruchy, wymagające użycia mięśni, o których istnieniu dotąd nie miała
pojęcia, i nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała...
Westchnęła, przypominając sobie, jak delikatnie traktował ją Ben, jak
bardzo liczył się z tym, że po brutalnym ataku mógł jej zostać uraz psychiczny.
Kiedy upewnił się, że ona też tego chce, zaczął ją wtajemniczać w arkana gry
miłosnej. Zachęcał ją pocałunkami i pieszczotami, uczył, jak ma z nim
postępować, aż nagle w obojgu zapłonął żar pożądania. Po chwili różnica
między nauczycielem a jego uczennicą zupełnie się zatarła.
Abby żałowała, że nie jest to jej pierwsze doświadczenie, ale kiedy Ben
doprowadził ją do szczytu rozkoszy, zapomniała o bożym świecie i o swych
żalach. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie w ciągu nocy. Wystarczyło,
by jedno z nich zerknęło na drugie albo lekko go dotknęło, a znów ogarniała ich
namiętność. W końcu wyczerpani zasnęli.
Odgłos zbliżających się kroków ponownie poruszył zmysły Abby, które
do tej pory drzemały, a obudziły się dopiero ostatniej nocy dzięki miłości Bena.
- 118 -
S
R
Przedtem próbowała ukryć przed nim swoje reakcje, teraz jednak, gdy już
wiedziała, że go podniecają...
- Nie patrz tak na mnie, dopóki czegoś nie zjem - skarcił ją Ben, usiłując
przybrać surowy ton. - W przeciwnym razie mnie wykończysz.
- I to mówi mężczyzna, który błagał mnie, żebym uchroniła go przed
szaleństwem. Cóż za niewdzięczność! - odrzekła, a on radośnie się do niej
uśmiechnął.
Abby usadowiła się wygodniej w łóżku i sięgnęła po poduszkę, by
podłożyć ją sobie pod plecy.
- Ojej! - jęknęła, naciskając dłonią mięsień, który znów dał o sobie znać.
- Czy coś cię boli? - spytał Ben z niepokojem.
- Chyba naciągnęłam sobie jakiś mięsień - odparła. Zauważyła, że tym
razem ból trwał dłużej niż poprzednio. - Poza tym nigdy w życiu nie czułam się
lepiej.
- Jesteś pewna? I niczego nie żałujesz? - spytał z ciekawością, zrzucając z
siebie płaszcz kąpielowy i wślizgując się z powrotem pod kołdrę.
- Nie mogłabym - odparła cicho, wiedząc, że w głębi duszy żywi do niego
pewien żal - żal o to, że choć tyle razy doszło między nimi do zbliżenia, Ben nie
wyznał jej miłości.
Kiedy sięgała po grzankę, ponownie chwycił ją skurcz, jeszcze silniejszy
niż poprzednie. Choć mocno zacisnęła zęby, nie była w stanie powstrzymać
okrzyku bólu.
- Co ci jest, Abby? - spytał Ben z niepokojem w głosie, który na chwilę
odwrócił uwagę Abby od jej dolegliwości.
- Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że chyba w nocy trochę przesadziliśmy,
zwłaszcza biorąc pod uwagę mój brak wprawy w tej dziedzinie - powiedziała,
starając się obrócić wszystko w żart.
- Do diabła, przepraszam - mruknął Ben, z hałasem stawiając tacę na
podłodze i ponownie odwracając się do Abby. - Gdzie cię boli?
- 119 -
S
R
- Jestem przekonana, że to jakiś naciągnięty mięsień - odparła z
uspokajającym uśmiechem. - Jednakże chętnie pokażę ci, gdzie mnie boli, jeśli
tylko zechcesz zabawić się w doktora. Mógłbyś uśmierzyć ból, całując to
miejsce.
Zaczęła przesuwać się w dół łóżka, próbując wykrzywić usta w zalotnym
uśmiechu, kiedy ból dopadł ją ponownie. Tym razem miała wrażenie, że za
chwilę rozerwie ją na pół. Nagle poczuła, że sączy się z niej jakaś dziwnie
gorąca, lepka ciecz i ogarnęło ją śmiertelne przerażenie.
- Ben, pomóż mi - szepnęła, z trudnością wydobywając z siebie głos i
chwytając go kurczowo za ramię. - Chyba tracę dziecko.
Ben natychmiast zadzwonił po karetkę. Pomógł Abby włożyć płaszcz
kąpielowy, dbając o to, by nie zadawać jej przy tym dodatkowego bólu, a potem
sam pospiesznie się ubrał.
Nie bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół niej. Ból stał
się tak nieznośny, że zacierał wszelkie obrazy i dzwięki z wyjątkiem gorących
słów, które płynęły z ust Bena.
- Och, Abby, bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina -
powtarzał, klęcząc obok łóżka i mocno ściskając jej dłoń. - Gdybym nie był taki
zachłanny... Boże, nie pozwól jej stracić tego dziecka. Och, Abby, błagam,
wybacz mi...
Zanim przyjechała karetka, ból nasilił się do tego stopnia, że nawet mocne
środki nie były w stanie go uśmierzyć.
Po drodze docierał do niej jedynie głos Bena i czuła ciepły uścisk jego
dłoni, ale nie była w stanie wykrztusić słowa. Kiedy dojechali na miejsce,
usłyszała jak przez mgłę głos Bena, który nakazywał bezzwłocznie zawiezć ją
na oddział ginekologiczny, a potem straciła przytomność.
- Jesteś taka blada - wyszeptał, uważnie jej się przyglądając.
Nie śmiał jej dotknąć, bojąc się, że może ją obudzić.
- 120 -
S
R
Lśniące jasne włosy Abby rozsypane były na poduszce tak jak ostatniej
nocy w jego łóżku - tak jak i wcześniej, podczas tych niezliczonych nocy, kiedy
marzył o niej i wyobrażał ją sobie w swych objęciach. A ubiegłej nocy jego
marzenia się spełniły. Oddała mu się z radością i zapałem, które przekroczyły
jego najśmielsze oczekiwania.
A potem wydarzyło się to nieszczęście.
Wzdrygnął się na wspomnienie poczucia winy, jakie go dręczyło, kiedy
sądził, że z jego winy straci dziecko. Niemal z ulgą przyjął wiadomość, że była
to ciąża pozamaciczna. Embrion zagniezdził się w jajowodzie i tam rósł, aż w
końcu rozerwał ściany swego więzienia.
- Niewiele brakowało, żebym cię stracił - rzekł półgłosem, z przerażeniem
przypominając sobie, że na jego oczach omal nie wykrwawiła się na śmierć.
Straciła tak dużo krwi, że musieli przetaczać ją w błyskawicznym tempie.
Ben podejrzewał, że z tego powodu Abby obudzi się z okropnym bólem głowy.
Zamknął oczy, bezskutecznie próbując odepchnąć od siebie natarczywe myśli.
Gdy Abby się obudzi, będzie musiał jej wszystko powiedzieć. Będzie musiał
powiedzieć jej, że chirurg nie był w stanie uratować pękniętego jajowodu i
usunął jajnik, chcąc zwiększyć szanse na to, by następnym razem jej ciąża
przebiegała prawidłowo.
Następnym razem...
Na samą myśl o tym poczuł ucisk w gardle. Zastanawiał się, kto będzie
ojcem tego dziecka - wiedział, że na pewno nie jego spotka to szczęście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
chciałabym ponosić odpowiedzialności za twoje szaleństwo... więc gdybym
mogła w jakiś sposób mu zapobiec...
Krzyknęła ze zdumienia, kiedy Ben niespodziewanie przewrócił się na
plecy i pociągnął ją na siebie. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi
oczami.
- Więc mnie pocałuj, Abby - mruknął, wsuwając palce w jej lśniące
włosy. - Jeśli chcesz uratować moje zdrowie psychiczne, to mnie pocałuj.
- 117 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Zerknęła na budzik i uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem.
Dochodziła dziesiąta, a ona nie miała jeszcze nudności. Być może jej organizm
stracił poczucie czasu, ponieważ tej nocy nie spała zbyt wiele.
Gdy usłyszała dobiegający z kuchni brzęk talerzy, pomyślała, że Ben
zapewne przygotowuje śniadanie, które przyniesie jej do łóżka, i przeciągnęła
się leniwie.
- Zamierzam cię rozpieszczać - obiecywał Ben między pocałunkami,
które za każdym razem groziły nową eksplozją pożądania, mimo że tej nocy
kochali się wiele razy.
Skrzywiła się, czując ból mięśnia biegnącego wzdłuż brzucha. Poczuła też
oblewający jej ciało gorący pot. Doszła do wniosku, że wykonywała w nocy
różne ruchy, wymagające użycia mięśni, o których istnieniu dotąd nie miała
pojęcia, i nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała...
Westchnęła, przypominając sobie, jak delikatnie traktował ją Ben, jak
bardzo liczył się z tym, że po brutalnym ataku mógł jej zostać uraz psychiczny.
Kiedy upewnił się, że ona też tego chce, zaczął ją wtajemniczać w arkana gry
miłosnej. Zachęcał ją pocałunkami i pieszczotami, uczył, jak ma z nim
postępować, aż nagle w obojgu zapłonął żar pożądania. Po chwili różnica
między nauczycielem a jego uczennicą zupełnie się zatarła.
Abby żałowała, że nie jest to jej pierwsze doświadczenie, ale kiedy Ben
doprowadził ją do szczytu rozkoszy, zapomniała o bożym świecie i o swych
żalach. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie w ciągu nocy. Wystarczyło,
by jedno z nich zerknęło na drugie albo lekko go dotknęło, a znów ogarniała ich
namiętność. W końcu wyczerpani zasnęli.
Odgłos zbliżających się kroków ponownie poruszył zmysły Abby, które
do tej pory drzemały, a obudziły się dopiero ostatniej nocy dzięki miłości Bena.
- 118 -
S
R
Przedtem próbowała ukryć przed nim swoje reakcje, teraz jednak, gdy już
wiedziała, że go podniecają...
- Nie patrz tak na mnie, dopóki czegoś nie zjem - skarcił ją Ben, usiłując
przybrać surowy ton. - W przeciwnym razie mnie wykończysz.
- I to mówi mężczyzna, który błagał mnie, żebym uchroniła go przed
szaleństwem. Cóż za niewdzięczność! - odrzekła, a on radośnie się do niej
uśmiechnął.
Abby usadowiła się wygodniej w łóżku i sięgnęła po poduszkę, by
podłożyć ją sobie pod plecy.
- Ojej! - jęknęła, naciskając dłonią mięsień, który znów dał o sobie znać.
- Czy coś cię boli? - spytał Ben z niepokojem.
- Chyba naciągnęłam sobie jakiś mięsień - odparła. Zauważyła, że tym
razem ból trwał dłużej niż poprzednio. - Poza tym nigdy w życiu nie czułam się
lepiej.
- Jesteś pewna? I niczego nie żałujesz? - spytał z ciekawością, zrzucając z
siebie płaszcz kąpielowy i wślizgując się z powrotem pod kołdrę.
- Nie mogłabym - odparła cicho, wiedząc, że w głębi duszy żywi do niego
pewien żal - żal o to, że choć tyle razy doszło między nimi do zbliżenia, Ben nie
wyznał jej miłości.
Kiedy sięgała po grzankę, ponownie chwycił ją skurcz, jeszcze silniejszy
niż poprzednie. Choć mocno zacisnęła zęby, nie była w stanie powstrzymać
okrzyku bólu.
- Co ci jest, Abby? - spytał Ben z niepokojem w głosie, który na chwilę
odwrócił uwagę Abby od jej dolegliwości.
- Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że chyba w nocy trochę przesadziliśmy,
zwłaszcza biorąc pod uwagę mój brak wprawy w tej dziedzinie - powiedziała,
starając się obrócić wszystko w żart.
- Do diabła, przepraszam - mruknął Ben, z hałasem stawiając tacę na
podłodze i ponownie odwracając się do Abby. - Gdzie cię boli?
- 119 -
S
R
- Jestem przekonana, że to jakiś naciągnięty mięsień - odparła z
uspokajającym uśmiechem. - Jednakże chętnie pokażę ci, gdzie mnie boli, jeśli
tylko zechcesz zabawić się w doktora. Mógłbyś uśmierzyć ból, całując to
miejsce.
Zaczęła przesuwać się w dół łóżka, próbując wykrzywić usta w zalotnym
uśmiechu, kiedy ból dopadł ją ponownie. Tym razem miała wrażenie, że za
chwilę rozerwie ją na pół. Nagle poczuła, że sączy się z niej jakaś dziwnie
gorąca, lepka ciecz i ogarnęło ją śmiertelne przerażenie.
- Ben, pomóż mi - szepnęła, z trudnością wydobywając z siebie głos i
chwytając go kurczowo za ramię. - Chyba tracę dziecko.
Ben natychmiast zadzwonił po karetkę. Pomógł Abby włożyć płaszcz
kąpielowy, dbając o to, by nie zadawać jej przy tym dodatkowego bólu, a potem
sam pospiesznie się ubrał.
Nie bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół niej. Ból stał
się tak nieznośny, że zacierał wszelkie obrazy i dzwięki z wyjątkiem gorących
słów, które płynęły z ust Bena.
- Och, Abby, bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina -
powtarzał, klęcząc obok łóżka i mocno ściskając jej dłoń. - Gdybym nie był taki
zachłanny... Boże, nie pozwól jej stracić tego dziecka. Och, Abby, błagam,
wybacz mi...
Zanim przyjechała karetka, ból nasilił się do tego stopnia, że nawet mocne
środki nie były w stanie go uśmierzyć.
Po drodze docierał do niej jedynie głos Bena i czuła ciepły uścisk jego
dłoni, ale nie była w stanie wykrztusić słowa. Kiedy dojechali na miejsce,
usłyszała jak przez mgłę głos Bena, który nakazywał bezzwłocznie zawiezć ją
na oddział ginekologiczny, a potem straciła przytomność.
- Jesteś taka blada - wyszeptał, uważnie jej się przyglądając.
Nie śmiał jej dotknąć, bojąc się, że może ją obudzić.
- 120 -
S
R
Lśniące jasne włosy Abby rozsypane były na poduszce tak jak ostatniej
nocy w jego łóżku - tak jak i wcześniej, podczas tych niezliczonych nocy, kiedy
marzył o niej i wyobrażał ją sobie w swych objęciach. A ubiegłej nocy jego
marzenia się spełniły. Oddała mu się z radością i zapałem, które przekroczyły
jego najśmielsze oczekiwania.
A potem wydarzyło się to nieszczęście.
Wzdrygnął się na wspomnienie poczucia winy, jakie go dręczyło, kiedy
sądził, że z jego winy straci dziecko. Niemal z ulgą przyjął wiadomość, że była
to ciąża pozamaciczna. Embrion zagniezdził się w jajowodzie i tam rósł, aż w
końcu rozerwał ściany swego więzienia.
- Niewiele brakowało, żebym cię stracił - rzekł półgłosem, z przerażeniem
przypominając sobie, że na jego oczach omal nie wykrwawiła się na śmierć.
Straciła tak dużo krwi, że musieli przetaczać ją w błyskawicznym tempie.
Ben podejrzewał, że z tego powodu Abby obudzi się z okropnym bólem głowy.
Zamknął oczy, bezskutecznie próbując odepchnąć od siebie natarczywe myśli.
Gdy Abby się obudzi, będzie musiał jej wszystko powiedzieć. Będzie musiał
powiedzieć jej, że chirurg nie był w stanie uratować pękniętego jajowodu i
usunął jajnik, chcąc zwiększyć szanse na to, by następnym razem jej ciąża
przebiegała prawidłowo.
Następnym razem...
Na samą myśl o tym poczuł ucisk w gardle. Zastanawiał się, kto będzie
ojcem tego dziecka - wiedział, że na pewno nie jego spotka to szczęście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]