[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niedługo potem wprowadziła się do Davida i co wieczór
siadali na kanapie, by razem patrzeć na rzekę.
Pewnego dnia - trzy miesiące pózniej - Jane czekała
w domu, aż David wróci z pracy. Słysząc, jak wchodzi, scho-
wała pod poduszkę jakiś list.
- Herbata czeka! - zawołała do niego z pokoju. - Chodz
tu i usiądz ze mną.
Usiadł, pocałował ją na powitanie i sięgnął po herbatę.
- Chcę ci coś przypomnieć - powiedziała. - Kiedy wra-
caliśmy samolotem z Alp, przyznałeś mi się do kłamstwa.
Przebaczyłam ci, ale ostrzegłam cię wtedy, że pewnego dnia
ja również zrobię coś za twoimi plecami.
S
R
- Chcę tego samego, co i ty, więc nie ma problemu - od-
rzekł z uśmiechem.
- Tym lepiej. Bo właśnie zrobiłam coś w tym stylu...
Wspomniałam ci kiedyś, że omal nie wyszłam za Johna Gil-
more'a. Nie przeszkadza ci, że z nim mieszkałam?
- Naturalnie, że nie. Ja też pomieszkiwałem z różnymi
kobietami. Uważam tylko, że ten Gilmore był głupi, skoro
pozwolił ci odejść.
- Zrobił prawdziwą karierę w Bostonie, pracuje z najwię-
kszymi sławami świata medycznego. - Głęboko zaczerpnęła
powietrza. - Napisałam do niego, Davidzie.
- Widocznie miałaś jakiś ważny powód - odparł spokoj-
nie, troszkę zdziwiony, ale nie zaniepokojony. - Chcesz go
zaprosić na nasz ślub?
- Nie wiem. Może... Ale przede wszystkim chcę, żebyś się
z nim zobaczył. Wysłałam mu kopię twojej historii choroby.
Jego szef słynie z tego, że z powodzeniem przyszywa
oderwane
ręce... Przejrzeli te papiery i orzekli, że są w stanie ci pomóc.
Ich zdaniem, będziesz jeszcze mógł zostać chirurgiem.
Zapadła cisza, która zdawała się trwać całą wieczność.
- Zrobiłaś to... dla mnie?
- Tak. Pomyślałam, że to cię uszczęśliwi.
Pocałował ją, a potem szeroko się uśmiechnął.
- Obydwu ich zaprosimy na nasz ślub.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Niedługo potem wprowadziła się do Davida i co wieczór
siadali na kanapie, by razem patrzeć na rzekę.
Pewnego dnia - trzy miesiące pózniej - Jane czekała
w domu, aż David wróci z pracy. Słysząc, jak wchodzi, scho-
wała pod poduszkę jakiś list.
- Herbata czeka! - zawołała do niego z pokoju. - Chodz
tu i usiądz ze mną.
Usiadł, pocałował ją na powitanie i sięgnął po herbatę.
- Chcę ci coś przypomnieć - powiedziała. - Kiedy wra-
caliśmy samolotem z Alp, przyznałeś mi się do kłamstwa.
Przebaczyłam ci, ale ostrzegłam cię wtedy, że pewnego dnia
ja również zrobię coś za twoimi plecami.
S
R
- Chcę tego samego, co i ty, więc nie ma problemu - od-
rzekł z uśmiechem.
- Tym lepiej. Bo właśnie zrobiłam coś w tym stylu...
Wspomniałam ci kiedyś, że omal nie wyszłam za Johna Gil-
more'a. Nie przeszkadza ci, że z nim mieszkałam?
- Naturalnie, że nie. Ja też pomieszkiwałem z różnymi
kobietami. Uważam tylko, że ten Gilmore był głupi, skoro
pozwolił ci odejść.
- Zrobił prawdziwą karierę w Bostonie, pracuje z najwię-
kszymi sławami świata medycznego. - Głęboko zaczerpnęła
powietrza. - Napisałam do niego, Davidzie.
- Widocznie miałaś jakiś ważny powód - odparł spokoj-
nie, troszkę zdziwiony, ale nie zaniepokojony. - Chcesz go
zaprosić na nasz ślub?
- Nie wiem. Może... Ale przede wszystkim chcę, żebyś się
z nim zobaczył. Wysłałam mu kopię twojej historii choroby.
Jego szef słynie z tego, że z powodzeniem przyszywa
oderwane
ręce... Przejrzeli te papiery i orzekli, że są w stanie ci pomóc.
Ich zdaniem, będziesz jeszcze mógł zostać chirurgiem.
Zapadła cisza, która zdawała się trwać całą wieczność.
- Zrobiłaś to... dla mnie?
- Tak. Pomyślałam, że to cię uszczęśliwi.
Pocałował ją, a potem szeroko się uśmiechnął.
- Obydwu ich zaprosimy na nasz ślub.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]