[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cofnęła się o krok. Cas spostrzegł ten ruch. Jej spojrzenie i
uniesiony podbródek znamionowały postawę obronną. Ostro
kiwnął głową.
- W porządku. Rozmawiamy.
Zrzucił krótki szlafrok kąpielowy, który miał na sobie, a
jego nagie ciało lśniło brązem w łagodnym świetle nocnej
lampki.
- Rozmawiamy? - Margo patrząc na niego z zachwytem
desperacko go pragnęła, chciała mieć obok siebie to twarde
silne ciało. Był pięknym mężczyzną i kochała go. Czy
próbował ją zbyć? Kiedy patrzyła na jego nagie ciało, nie
mogła jasno myśleć. - Może powinniśmy zejść do biblioteki -
zasugerowała.
Odwrócił się, by popatrzeć na nią, i powoli uśmiechał się.
- Chodzi mi o to, że nasza rozmowa byłaby bardziej
rzeczowa, gdyby...
- Wchodz do łóżka, żono.
Popatrzyła na niego, zdjęła szlafrok i w nocnej koszuli
wślizgnęła się pod kołdrę. Położył się obok niej, a kiedy niby
przypadkiem jej dotknął, odwrócił się ku niej i zapytał:
- Czy w czasie naszej rozmowy dozwolone jest
całowanie?
Przecząco potrząsnęła głową. Całowanie! Chciał znacznie
więcej i właśnie teraz. Rozumiała jego głód.
- W ten sposób nigdy nie porozmawiamy.
- W porządku, zaczynaj. Margo zaczerpnęła oddechu.
- Prawdopodobnie nie wymienię wszystkich szczegółów,
o których chciałabym mówić - powiedziała patrząc mu prosto
w twarz. - Po pierwsze, nienawidzę tego, że jezdziłeś pijany,
że raz po raz narażałeś swoje życie, ryzykowałeś, że rozbijesz
samochód i zostaniesz kaleką. Po drugie - przygody z
kobietami. Szczerze mówiąc, mało mnie obchodzą. No... to
znaczy, nie jest mi to obojętne, ale rozumiem. No, może nie
całkiem rozumiem, ale przyjmuję do wiadomości. Nie
akceptuję, ale... Do cholery, to już się zdarzyło, a ja nie mogę
zmienić przeszłości.
Zamrugała zauważywszy czerwoną smugę pełznącą w
górę jego szyi. Czyżby Cas poczuł się zażenowany?
- Nie chcę, abyś akceptowała to, że miałem inne kobiety -
powiedział. - Ponieważ w moim życiu nie byłoby żadnej z
nich, gdybym mógł mieć nadzieję, że żyjesz w jakimkolwiek
zakątku tej planety lub istniejesz we wszechświecie.
Pochylił się tak blisko niej, że ich głowy znalazły się na
jednej poduszce.
- Nie mogłem spać. Nie mogłem wypocząć. Byłaś
wszędzie: w moich myślach, w moim sercu, ale nie mogłem
cię dotknąć, bo nie było ciebie... byłaś martwa.
Potrzebowałem ciebie, ale istniałaś tylko w moim umyśle.
Twój obraz prześladował mnie dzień i noc. Piłem więc, żeby
odpędzić zmory. Pomagało mi to stępiać świadomość.
- Mogłeś umrzeć.
Margo zadrżała, odruchowo schwyciła jego rękę i
przycisnęła się do niego bliżej. Zwiat bez Casa był
nierzeczywisty, był jak szary czyściec wypełniony żalem.
- Mówiłam ci już, że gdy odzyskałam świadomość, moja
pierwsza myśl dotyczyła ciebie. Wyciągnąłeś mnie z objęć
śmierci. Biegłam do domu, do ciebie. Nie widzisz, jaki jesteś
dla mnie ważny?
Podniosła jego rękę do swojej twarzy i poczuł łzę, która
potoczyła się po jej policzku. Poczuł ucisk w gardle.
- Prawdę powiedziawszy, nie dbałem o życie, kochanie.
Nie myślałem o bezpieczeństwie i o przetrwaniu. To głupie,
ale zostałem wciągnięty w jakiś szaleńczy wir. Początkowo
myślałem nawet o samobójstwie. Ale nie chciałem zabić się
od razu, postanowiłem robić to powoli. Kiedy nie zależy ci na
życiu, zaczynasz grać z nim w kości. Kac każdego ranka był
wstrętny, ale nie to było najgorsze. Budzenie się ze
świadomością, że ciebie nie ma, było prawdziwą agonią.
Nawet teraz wspomnienie tych wszystkich okropności
zalewało go niczym przygniatające kaskady wodospadu.
Potrząsnął głową, aby wyrzucić te koszmary ze swojej
pamięci. Margo wpatrywała się w niego i łzy spływały po jej
twarzy.
- Ale gdybyś umarł, to po co miałabym wracać do
pustego domu? Cała moja walka o życie poszłaby na marne.
Pustka zabiłaby mnie. Bez ciebie... Och, Cas - to byłoby
piekło.
Spojrzał na ich splecione ręce.
- Często wyobrażałem sobie, że znowu jesteś ze mną.
Zazwyczaj - uśmiechnął się ponuro - siedziałem w mojej
pracowni w butelką whisky gapiąc się w ścianę i głośno
mówiąc do ciebie. Mówiłem ci o wszystkim, co leżało mi na
sercu: o nas, o naszym życiu. Otworzyłem się przed tobą.
Mówiłem i mówiłem... i błagałem, żebyś mi odpowiedziała,
żebyś do mnie wróciła. - Przerwał i zaśmiał się gorzko. -
Potem złościłem się na ciebie i szalałem po pokoju krzycząc,
żebyś wracała do domu. To był obłęd i zdawałem sobie z tego
sprawę. Wiedziałem, że mój ból potęgowały wyrzuty
sumienia. I nie chodziło tu nawet o to, że namawiałem cię na
tę podróż, ale o to, że nigdy nie usiedliśmy i nie
przeprowadziliśmy długiej rozmowy, takiej od serca, takiej
jakie co noc prowadziłem ze ścianami.
- Jestem tutaj. Powiedz mi to teraz. Słucham. I chcę
wiedzieć.
- Powiem ci wszystko. - Pocałował ją w policzek. -
Zimno ci, kochanie? - zapytał i objął ją ramieniem przytulając
do siebie.
- Nie, tylko dostaję dreszczy, kiedy pomyślę, że niewiele [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.