[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znalezć w menu. Zastanawiała się już nawet nad
recepturami...
Zaskoczona własnymi myślami, aż cmoknęła z nie-
zadowolenia. Dlaczego w ogóle się przejmowała tym
ranczem? Przecież za parę tygodni będzie na Ha-
wajach, z dala od Cope a, z dala od Oklahomy. Na
myśl o tym w jej oczach zakręciły się łzy. Wściekła na
siebie, usiadła wyprostowana na łóżku i gniewnym
gestem otarła policzek wierzchem dłoni. Zupełnie
niepotrzebnie płakała, miała bowiem przed sobą ku-
szącą perspektywę spędzenia zimy i wiosny na Hawa-
jach, a ktowie, coprzyniesie kolejnyrok?Otrzymała
już nawet propozycję pracy na ogromnym statku,
gdzie organizowałaby czas i zapewniała rozrywki
pasażerom. Rozważała także ponowny wyjazd do
Europy, a konkretnie do Paryskiej Akademii Kulinar-
nej, w której kiedyś się kształciła. Jeszcze tak niedaw-
no te obydwa pomysły wydawały jej się nader atrak-
cyjne, teraz zaś nie czuła żadnego zainteresowania
nimi. Dlaczego budowanie rancza w Oklahomie wy-
dawało jej się teraz bardziej ekscytującym zajęciem niż
podróż do Europy i pobieranie nauk w paryskiej
akademii?
Dlatego, że Cope zrobił wszystko, co w jego
Szansa na szczęście 87
mocy, by ją przekupić. Zupełnie zawrócił jej w gło-
wie szybkimi autami, samolotami i nielimitowa-
nym dostępem do konta podczas urządzania domu
na plaży.
Na myśl o dawnym domu Fennigana łzy znów
napłynęły jej do oczu. Co się stanie z tym domem,
gdy upłyną dwa tygodnie i Cope wyjedzie, przekonaw-
szy się wreszcie, iż Deanna nie ma zamiaru za niego
wyjść? Może Cope potraktuje ten dom jako inwesty-
cję i będzie wynajmować go letnikom? A może po
prostu sprzeda? Ten drugi wariant wydawał jej się
bardziej prawdopodobny, skoro Cope twierdził, iż
kupił ten dom tylko po to, aby miała gdzie mieszkać,
gdy przyjedzie z wizytą do rodziny.
Kolejna próba przekupstwa, pomyślała, pociąga-
jąc nosem. Nie tylko finansowego, ale i emocjonal-
nego, bo zdawał sobie doskonale sprawę, jak bardzo
jest związana z babcią oraz siostrami i jak ceniła
sobie spędzany z nimi czas. Do tego wszystkiego,
aby ją ostatecznie zdobyć, całkiem poważnie za-
proponował zakup domu babci.
Drań mruknęła pod nosem.
Najwyższa pora, aby się ostatecznie przekonał,
że Deanny Colman nie da się kupić. Postanowiła
udowodnić mu ponad wszelką wątpliwość, iż zda-
nia nie zmieniła i wciąż nie ma najmniejszej ochoty
zostać jego żoną. Uspokoiwszy się nieco, ponownie
położyła się na łóżku z niezłomnym postanowie-
niem, że zabierze się za udowodnienie mu tego od
razu, z samego rana.
88 Peggy Moreland
Weszła energicznym krokiem do kuchni Cope a,
po czym zatrzymawszy się przy stole, wzięła się pod
boki.
Wydawało ci się, że jesteś taki sprytny, praw-
da? wybuchła. Mam dla ciebie złą wiadomość,
kowboju. Przejrzałam cię na wylot.
Cope, który właśnie podnosił do ust łyżkę pełną
płatków na mleku, opuścił ją powoli z powrotem do
talerza.
Słucham? zdziwił się.
Nie udawaj, że nic nie rozumiesz! Nic ci to nie
da, rozgryzłam twój plan. Najpierw dom na plaży,
potem lamborghini i nauka latania. Próbowałeś
mnie kupić, ale i tak nic ci to nie da.
Cope spokojnie sięgnął po serwetkę, po czym
powoli wytarł usta.
Czyżby właśnie przyszedł na ciebie ten trudny
czas, który każda kobieta przeżywa raz w miesiącu?
Tym zdaniem sprowokował ją do jeszcze więk-
szego gniewu. Oparła dłonie na stole z takim
impetem, że z talerza wychlapało się trochę mleka.
Jasne, zrzuć winę na coś lub kogoś innego!
Niestety, cokolwiek zrobisz lub powiesz, nie jesteś
w stanie przekonać mnie, żebym za ciebie wyszła.
A, to o to ci chodzi westchnął i podniósł się,
aby odnieść talerz do zlewu. Mylisz się, nie
kupiłem domu ani nie wynająłem auta po to, żeby
cię przekupić. Zrobiłem to, bo cię kocham.
Przyglądała mu się szeroko otwartymi oczyma.
Był taki spokojny, pewny siebie, szczery, podczas
gdy ona z wściekłością oskarżała go o niecne zamia-
Szansa na szczęście 89
ry i złe uczynki. Czyżby nagle stała się niezrów-
noważona, a on miał skłonności masochistyczne?
Otrząsnęła się. Nieważne, pomyślała szybko.
Nieważne, czy mnie kocha, czy też nie. Jedyne, co
się liczyło, to fakt, że nie miała najmniejszego
zamiaru wychodzić za mąż. Ani za niego, ani za
kogokolwiek innego.
Uniósłszy wysoko brodę, sięgnęła po ściereczkę
i ruszyła w kierunku gabinetu.
Jakoś to przeżyjesz pocieszyła go. Inni dali
sobie radę, to i tobie nic nie będzie.
Inni? Jacy inni?
Cóż, nie jesteś pierwszym, który się we mnie
zakochał. Odwróciła się ze słodkim uśmiechem.
Podejrzewam również, że i nie ostatnim.
Słysząc to, Cope odrzucił do tyłu głowę i wybuch-
nął gromkim śmiechem.
Deanno, jesteś niesamowita!
Wprawdzie nie było jej w smak, że śmiał się, choć
ona chciała go zranić, ale przywołała na twarz pełen
wyższości uśmiech, po czym odrzuciwszy włosy na
ramię, wzięła się za czyszczenie kamiennej obudo-
wy kominka.
A więc planujesz na dziś sprzątanie? zapytał.
Owszem, chyba że wolałbyś, żebym robiła co
innego. A jeśli nie masz innych planów, możesz mi
pomóc w sprzątaniu.
A skąd ten nagły przypływ zainteresowania
porządkami domowymi?
Domyślam się, że zechcesz sprzedać ten dom,
skoro nie zgodziłam się wyjść za ciebie, więc
90 Peggy Moreland
pomyślałam, że przez tych kilka pozostałych dni
mogę ci pomóc przygotować go do sprzedaży.
A gdybym ci powiedział, że nie zamierzam go
sprzedać?
W takim razie będziesz miał wysprzątany dom
stwierdziła. Przynieś drabinę z komórki, bę-
dziesz jej potrzebował, żeby dosięgnąć tych okien.
Wskazała na duże lufciki, położone tuż poniżej
sufitu. I tych w twojej sypialni dodała z nieco
perfidnym uśmiechem.
Cope usiadł na sofie z ciężkim westchnieniem.
Dość jęknął. Strasznie bolą mnie ramiona.
Deanna wychynęła z paleniska kominka, który
od jakiegoś czasu czyściła z sadzy.
Może rzeczywiście pora na małą przerwę
zgodziła się, ocierając czoło wierzchem dłoni.
Małą przerwę? powtórzył z niedowierza-
niem. A ja sądziłem, że po takim wysiłku należy
mi się co najmniej miesięczny urlop na Bahamach.
Wytarłszy dłonie w ścierkę, podeszła do okna,
aby ocenić wyniki jego starań.
Niezle przyznała.
Czyżbym wreszcie zrobił coś, co ci przypadło
do gustu? Cope nie krył zdumienia.
Podeszła do stolika kawowego, który wprawdzie
już lśnił czystością, ale nie omieszkała przesunąć po
nim jeszcze raz czystą ściereczką.
Nie przesadzaj upomniała go. Po prostu
staram się być miła.
Miła powtórzył, po czym pociągnął ją za
Szansa na szczęście 91 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
znalezć w menu. Zastanawiała się już nawet nad
recepturami...
Zaskoczona własnymi myślami, aż cmoknęła z nie-
zadowolenia. Dlaczego w ogóle się przejmowała tym
ranczem? Przecież za parę tygodni będzie na Ha-
wajach, z dala od Cope a, z dala od Oklahomy. Na
myśl o tym w jej oczach zakręciły się łzy. Wściekła na
siebie, usiadła wyprostowana na łóżku i gniewnym
gestem otarła policzek wierzchem dłoni. Zupełnie
niepotrzebnie płakała, miała bowiem przed sobą ku-
szącą perspektywę spędzenia zimy i wiosny na Hawa-
jach, a ktowie, coprzyniesie kolejnyrok?Otrzymała
już nawet propozycję pracy na ogromnym statku,
gdzie organizowałaby czas i zapewniała rozrywki
pasażerom. Rozważała także ponowny wyjazd do
Europy, a konkretnie do Paryskiej Akademii Kulinar-
nej, w której kiedyś się kształciła. Jeszcze tak niedaw-
no te obydwa pomysły wydawały jej się nader atrak-
cyjne, teraz zaś nie czuła żadnego zainteresowania
nimi. Dlaczego budowanie rancza w Oklahomie wy-
dawało jej się teraz bardziej ekscytującym zajęciem niż
podróż do Europy i pobieranie nauk w paryskiej
akademii?
Dlatego, że Cope zrobił wszystko, co w jego
Szansa na szczęście 87
mocy, by ją przekupić. Zupełnie zawrócił jej w gło-
wie szybkimi autami, samolotami i nielimitowa-
nym dostępem do konta podczas urządzania domu
na plaży.
Na myśl o dawnym domu Fennigana łzy znów
napłynęły jej do oczu. Co się stanie z tym domem,
gdy upłyną dwa tygodnie i Cope wyjedzie, przekonaw-
szy się wreszcie, iż Deanna nie ma zamiaru za niego
wyjść? Może Cope potraktuje ten dom jako inwesty-
cję i będzie wynajmować go letnikom? A może po
prostu sprzeda? Ten drugi wariant wydawał jej się
bardziej prawdopodobny, skoro Cope twierdził, iż
kupił ten dom tylko po to, aby miała gdzie mieszkać,
gdy przyjedzie z wizytą do rodziny.
Kolejna próba przekupstwa, pomyślała, pociąga-
jąc nosem. Nie tylko finansowego, ale i emocjonal-
nego, bo zdawał sobie doskonale sprawę, jak bardzo
jest związana z babcią oraz siostrami i jak ceniła
sobie spędzany z nimi czas. Do tego wszystkiego,
aby ją ostatecznie zdobyć, całkiem poważnie za-
proponował zakup domu babci.
Drań mruknęła pod nosem.
Najwyższa pora, aby się ostatecznie przekonał,
że Deanny Colman nie da się kupić. Postanowiła
udowodnić mu ponad wszelką wątpliwość, iż zda-
nia nie zmieniła i wciąż nie ma najmniejszej ochoty
zostać jego żoną. Uspokoiwszy się nieco, ponownie
położyła się na łóżku z niezłomnym postanowie-
niem, że zabierze się za udowodnienie mu tego od
razu, z samego rana.
88 Peggy Moreland
Weszła energicznym krokiem do kuchni Cope a,
po czym zatrzymawszy się przy stole, wzięła się pod
boki.
Wydawało ci się, że jesteś taki sprytny, praw-
da? wybuchła. Mam dla ciebie złą wiadomość,
kowboju. Przejrzałam cię na wylot.
Cope, który właśnie podnosił do ust łyżkę pełną
płatków na mleku, opuścił ją powoli z powrotem do
talerza.
Słucham? zdziwił się.
Nie udawaj, że nic nie rozumiesz! Nic ci to nie
da, rozgryzłam twój plan. Najpierw dom na plaży,
potem lamborghini i nauka latania. Próbowałeś
mnie kupić, ale i tak nic ci to nie da.
Cope spokojnie sięgnął po serwetkę, po czym
powoli wytarł usta.
Czyżby właśnie przyszedł na ciebie ten trudny
czas, który każda kobieta przeżywa raz w miesiącu?
Tym zdaniem sprowokował ją do jeszcze więk-
szego gniewu. Oparła dłonie na stole z takim
impetem, że z talerza wychlapało się trochę mleka.
Jasne, zrzuć winę na coś lub kogoś innego!
Niestety, cokolwiek zrobisz lub powiesz, nie jesteś
w stanie przekonać mnie, żebym za ciebie wyszła.
A, to o to ci chodzi westchnął i podniósł się,
aby odnieść talerz do zlewu. Mylisz się, nie
kupiłem domu ani nie wynająłem auta po to, żeby
cię przekupić. Zrobiłem to, bo cię kocham.
Przyglądała mu się szeroko otwartymi oczyma.
Był taki spokojny, pewny siebie, szczery, podczas
gdy ona z wściekłością oskarżała go o niecne zamia-
Szansa na szczęście 89
ry i złe uczynki. Czyżby nagle stała się niezrów-
noważona, a on miał skłonności masochistyczne?
Otrząsnęła się. Nieważne, pomyślała szybko.
Nieważne, czy mnie kocha, czy też nie. Jedyne, co
się liczyło, to fakt, że nie miała najmniejszego
zamiaru wychodzić za mąż. Ani za niego, ani za
kogokolwiek innego.
Uniósłszy wysoko brodę, sięgnęła po ściereczkę
i ruszyła w kierunku gabinetu.
Jakoś to przeżyjesz pocieszyła go. Inni dali
sobie radę, to i tobie nic nie będzie.
Inni? Jacy inni?
Cóż, nie jesteś pierwszym, który się we mnie
zakochał. Odwróciła się ze słodkim uśmiechem.
Podejrzewam również, że i nie ostatnim.
Słysząc to, Cope odrzucił do tyłu głowę i wybuch-
nął gromkim śmiechem.
Deanno, jesteś niesamowita!
Wprawdzie nie było jej w smak, że śmiał się, choć
ona chciała go zranić, ale przywołała na twarz pełen
wyższości uśmiech, po czym odrzuciwszy włosy na
ramię, wzięła się za czyszczenie kamiennej obudo-
wy kominka.
A więc planujesz na dziś sprzątanie? zapytał.
Owszem, chyba że wolałbyś, żebym robiła co
innego. A jeśli nie masz innych planów, możesz mi
pomóc w sprzątaniu.
A skąd ten nagły przypływ zainteresowania
porządkami domowymi?
Domyślam się, że zechcesz sprzedać ten dom,
skoro nie zgodziłam się wyjść za ciebie, więc
90 Peggy Moreland
pomyślałam, że przez tych kilka pozostałych dni
mogę ci pomóc przygotować go do sprzedaży.
A gdybym ci powiedział, że nie zamierzam go
sprzedać?
W takim razie będziesz miał wysprzątany dom
stwierdziła. Przynieś drabinę z komórki, bę-
dziesz jej potrzebował, żeby dosięgnąć tych okien.
Wskazała na duże lufciki, położone tuż poniżej
sufitu. I tych w twojej sypialni dodała z nieco
perfidnym uśmiechem.
Cope usiadł na sofie z ciężkim westchnieniem.
Dość jęknął. Strasznie bolą mnie ramiona.
Deanna wychynęła z paleniska kominka, który
od jakiegoś czasu czyściła z sadzy.
Może rzeczywiście pora na małą przerwę
zgodziła się, ocierając czoło wierzchem dłoni.
Małą przerwę? powtórzył z niedowierza-
niem. A ja sądziłem, że po takim wysiłku należy
mi się co najmniej miesięczny urlop na Bahamach.
Wytarłszy dłonie w ścierkę, podeszła do okna,
aby ocenić wyniki jego starań.
Niezle przyznała.
Czyżbym wreszcie zrobił coś, co ci przypadło
do gustu? Cope nie krył zdumienia.
Podeszła do stolika kawowego, który wprawdzie
już lśnił czystością, ale nie omieszkała przesunąć po
nim jeszcze raz czystą ściereczką.
Nie przesadzaj upomniała go. Po prostu
staram się być miła.
Miła powtórzył, po czym pociągnął ją za
Szansa na szczęście 91 [ Pobierz całość w formacie PDF ]