[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widnokręgu, zabierając ze sobą na tymczasowy, jak sądził,
urlop całkiem sporą kolekcję narzędzi mordu, reszta
zespołu zaczęła się rozglądać za własnymi krwawymi
rozrywkami.
Nie musieli długo szukać.
Dowództwo Ludu doszło do wniosku, że pora
zanieść wojnę na macierzyste światy układu.
Po długich debatach wybrano Mardite, czwartą
planetę Alsaoudu. Plan zakładał uderzenie z powietrza,
zestrzelenie oraz zniszczenie na lądowiskach wszystkich
zastanych statków kosmicznych i samolotów oraz
zbombardowanie wszystkich budynków rządowych. Lud
nie zamierzał krzywdzić ludności cywilnej, ale gdyby i jej
się oberwało... Trudno, życie to nie bajka.
Jak przystało na anarchizujące społeczeństwo, Lud
musiał najpierw omówić wszystkie szczegóły akcji na
różnych szczeblach, od dowódców eskadr począwszy, na
ostatnich ciurach z maszynowni skończywszy. Przy takiej
gadaninie żaden szczegół planu nie miał prawa pozostać
tajemnicą. Niebawem okazało się, że całe Alsaoud wie o
zamiarach Ludu. A skoro Alsaoud, to i Cerberus.
Sugestie, aby choć trochę zmodyfikować genialny
plan albo w ogóle go zarzucić, zostały po prostu wyśmiane.
Trudno powiedział von Baldur. Spróbujmy
wobec tego wykorzystać okazję, aby coś upolować. Może
to przekona naszych przyjaciół, że tata ma czasem rację.
Zakładam, że urodziłeś jakiś pomysł? spytał
279
Redon Spada. Tylko jak utrzymamy nasz plan w
tajemnicy, skoro Lud chlapie o wszystkim na lewo i
prawo?
Bardzo prosto powiedziała M chel, domyśliwszy
się intencji Freddiego. Nic im nie powiemy.
I tak też było.
Spada postawił najemników w stan pogotowia i
spytał Jasmine, czy byłaby skłonna sama pilotować statek
podczas rajdu. Ona jednak omal się nie wzdrygnęła,
wspomniawszy nie tak dawne wydarzenia, i odparła
uprzejmie, że wolałaby zostać drugim pilotem Groka.
Spada załatwił też pociski dla każdej jednostki. Po
sześć ciężkich przeciwokrętowych, z tym że głowica
jednego z każdego kompletu została zastąpiona modułem
zdalnego sterowania.
Star Risk wyleciało ze swoimi znacznie wcześniej
niż Lud i zaparkowało na rozciągniętej eliptycznej orbicie
na Mardite.
Tym razem dla Riss czekanie nie było tak trudne.
Przydzielony jej przez Spadę patrolowiec był mniejszy niż
przeciętny transportowiec, ale obwarczana parokrotnie
szkieletowa obsada trzymała się z dala od mostka.
M chel próbowała skupić się nad nowym wydaniem
Równań transreimannowskich, ale jej spojrzenie biegło co
chwila w stronę ekranu radarowego, który jednak nie
pokazywał niczego osobliwego. Ileś razy miała ochotę
kazać technikom, żeby sprawdzili wszystkie obwody
maszynki, ale ostatecznie zwyciężał głos rozsądku.
W końcu jednak jednostki Ludu wyroiły się nad
Mardite.
Riss, odetchnąwszy z ulgą, ogłosiła na okręcie alarm
bojowy, co było praktycznie formalnością, oraz
280
powiadomiła Spadę. Von Baldura kusiło, aby przejąć
dowodzenie nad całością sił, zdołał jednak powściągnąć
swoje ego, wiedząc, że Spada jest nieporównanie bardziej
doświadczony w takich walkach, zwłaszcza gdy chodzi o
operowanie małymi siłami.
Lud ustawił się w formację do ataku i ruszył na
Mardite, wyraznie nie zwracając uwagi na to, co może się
dziać dokoła. Dla pilotów ważne było tylko utrzymanie
miejsca w szyku oraz wyszukiwanie celów, które zmierzali
zaatakować.
Kilka chwil pózniej z nadprzestrzeni wyłoniło się
dwadzieścia jednostek Rajderów Rasmussena, które także
od razu zaatakowały. Minęło trochę czasu, nim Lud był
uprzejmy ich zauważyć.
W eterze zagotowało się od krzyków przestrachu i
ostrzeżeń, przestrzeń zaroiła się od wykonujących
gwałtowne zwroty jednostek.
Tallyho powiedział spokojnie Spada i siły Star
Risk też zanurkowały w kierunku planty.
Załogi Rasmussena nie były wiele czujniejsze niż
Lud, tak że lecące w luznej formacji siły Star Risk doszły
niemal na odległość strzału, nim ktokolwiek zdał sobie
sprawę z ich obecności.
Nad planetą wytworzyło się w ten sposób coś na
kształt wielowarstwowego sandwicza: na samym dole
lokalne siły Mardite, potem, tuż na granicy atmosfery,
wywijające się w unikach jednostki Ludu, nad nimi
Rajderzy Rasmussena i wieńczący całość zespół Star Risk,
który nie tracąc czasu, naprowadzał już głowice pocisków.
Riss zerkała co rusz na boczne ekrany, aby żadna
nowa partia, która też chciałaby się zabawić, nie dołączyła
jako kolejna warstwa.
281
Do wszystkich powiedziała Spada. Uzbroić
rakiety. Odpalenie za piętnaście sekund... pięć, cztery, trzy,
dwa... Poszły.
Pociski zostały uwolnione w jednej salwie. Każda
głowica pilnowała swojego celu, przy czym dodatkowe
obwody sprawdzały nieustannie, czy na pewno jest to cel
wrogi, korzystając w tym celu z systemu IFF.
Cały obszar, w którym trwała już walka
manewrowa, zajaśniał od eksplozji. Nie wszystkie rakiety
trafiły, ale eskadra Rasmussena została po dwakroć
zdziesiątkowana.
M chel obserwowała to wszystko na ekranie i jakoś
nie była skłonna się cieszyć. Domyślała się, jak bolesna
może być śmierć kogoś wyrzuconego nagle w lodowatą
próżnię.
Wracamy do domu odezwał się von Baldur.
Mamy do pogadania z naszymi sojusznikami.
Riss posłuchała.
Nie cieszyło jej zwycięstwo. Uznała, że taka walka,
gdzie wszystko załatwia elektronika, nie jest w jej stylu.
Poza tym wojna podjazdowa to faktycznie za mało.
282
52
Chas Goodnight nie wierzył w przepracowanie,
zwłaszcza gdy chodziło o niecne postępki.
Zabójstwo zasadniczo nie jest wielkim wyczynem,
nawet gdy chodzi o kogoś dobrze strzeżonego. Problem
pojawia się, dopiero gdy zabójca ma zamiar pożyć jeszcze
trochę na wolności po wykonaniu zadania.
Goodnight nie gustował w akcjach, z których się nie
wraca, i nawet teraz nie widział powodu, aby zmieniać
przyzwyczajenia.
Pojawił się na Khazii jako całkiem indywidualna
jednostka, zerwał łączność z siecią Star Risk i zniknął
pośród uliczek Hellau. Zamieszkał w getcie Ludu i szybko
się przekonał, że jest tam bezpieczniejszy niż gdziekolwiek
indziej w mieście.
Znał dobrze rozkład pałacu, w którym obecnie
kwaterował Nowotny. Pierwszy plan wiązał się właśnie z
tym budynkiem i zakładał użycie dużej ilości materiału
wybuchowego. Tyle że ktoś już tego próbował i gdyby
teraz się nie udało, Cerberus poczułby się poważnie
ostrzeżony.
Poza tym w wypadku ręcznej roboty Goodnight
wolał subtelne podejście.
Pałac zatrudniał cały czas różnych ludzi. Najlepiej
oczywiście byłoby trafić do ochrony.
Goodnight przyciemnił sobie trochę cerę, tak że
mógł ujść za miejscowego, po czym złożył podanie.
Okazało się, że Cerberus dobrze pilnuje owczarni.
Każdy nowy musiał spędzić jakiś czas w innym obiekcie,
283
zanim został wpuszczony do pałacu. Tam zaś służył
początkowo w parze z bardziej doświadczonym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
widnokręgu, zabierając ze sobą na tymczasowy, jak sądził,
urlop całkiem sporą kolekcję narzędzi mordu, reszta
zespołu zaczęła się rozglądać za własnymi krwawymi
rozrywkami.
Nie musieli długo szukać.
Dowództwo Ludu doszło do wniosku, że pora
zanieść wojnę na macierzyste światy układu.
Po długich debatach wybrano Mardite, czwartą
planetę Alsaoudu. Plan zakładał uderzenie z powietrza,
zestrzelenie oraz zniszczenie na lądowiskach wszystkich
zastanych statków kosmicznych i samolotów oraz
zbombardowanie wszystkich budynków rządowych. Lud
nie zamierzał krzywdzić ludności cywilnej, ale gdyby i jej
się oberwało... Trudno, życie to nie bajka.
Jak przystało na anarchizujące społeczeństwo, Lud
musiał najpierw omówić wszystkie szczegóły akcji na
różnych szczeblach, od dowódców eskadr począwszy, na
ostatnich ciurach z maszynowni skończywszy. Przy takiej
gadaninie żaden szczegół planu nie miał prawa pozostać
tajemnicą. Niebawem okazało się, że całe Alsaoud wie o
zamiarach Ludu. A skoro Alsaoud, to i Cerberus.
Sugestie, aby choć trochę zmodyfikować genialny
plan albo w ogóle go zarzucić, zostały po prostu wyśmiane.
Trudno powiedział von Baldur. Spróbujmy
wobec tego wykorzystać okazję, aby coś upolować. Może
to przekona naszych przyjaciół, że tata ma czasem rację.
Zakładam, że urodziłeś jakiś pomysł? spytał
279
Redon Spada. Tylko jak utrzymamy nasz plan w
tajemnicy, skoro Lud chlapie o wszystkim na lewo i
prawo?
Bardzo prosto powiedziała M chel, domyśliwszy
się intencji Freddiego. Nic im nie powiemy.
I tak też było.
Spada postawił najemników w stan pogotowia i
spytał Jasmine, czy byłaby skłonna sama pilotować statek
podczas rajdu. Ona jednak omal się nie wzdrygnęła,
wspomniawszy nie tak dawne wydarzenia, i odparła
uprzejmie, że wolałaby zostać drugim pilotem Groka.
Spada załatwił też pociski dla każdej jednostki. Po
sześć ciężkich przeciwokrętowych, z tym że głowica
jednego z każdego kompletu została zastąpiona modułem
zdalnego sterowania.
Star Risk wyleciało ze swoimi znacznie wcześniej
niż Lud i zaparkowało na rozciągniętej eliptycznej orbicie
na Mardite.
Tym razem dla Riss czekanie nie było tak trudne.
Przydzielony jej przez Spadę patrolowiec był mniejszy niż
przeciętny transportowiec, ale obwarczana parokrotnie
szkieletowa obsada trzymała się z dala od mostka.
M chel próbowała skupić się nad nowym wydaniem
Równań transreimannowskich, ale jej spojrzenie biegło co
chwila w stronę ekranu radarowego, który jednak nie
pokazywał niczego osobliwego. Ileś razy miała ochotę
kazać technikom, żeby sprawdzili wszystkie obwody
maszynki, ale ostatecznie zwyciężał głos rozsądku.
W końcu jednak jednostki Ludu wyroiły się nad
Mardite.
Riss, odetchnąwszy z ulgą, ogłosiła na okręcie alarm
bojowy, co było praktycznie formalnością, oraz
280
powiadomiła Spadę. Von Baldura kusiło, aby przejąć
dowodzenie nad całością sił, zdołał jednak powściągnąć
swoje ego, wiedząc, że Spada jest nieporównanie bardziej
doświadczony w takich walkach, zwłaszcza gdy chodzi o
operowanie małymi siłami.
Lud ustawił się w formację do ataku i ruszył na
Mardite, wyraznie nie zwracając uwagi na to, co może się
dziać dokoła. Dla pilotów ważne było tylko utrzymanie
miejsca w szyku oraz wyszukiwanie celów, które zmierzali
zaatakować.
Kilka chwil pózniej z nadprzestrzeni wyłoniło się
dwadzieścia jednostek Rajderów Rasmussena, które także
od razu zaatakowały. Minęło trochę czasu, nim Lud był
uprzejmy ich zauważyć.
W eterze zagotowało się od krzyków przestrachu i
ostrzeżeń, przestrzeń zaroiła się od wykonujących
gwałtowne zwroty jednostek.
Tallyho powiedział spokojnie Spada i siły Star
Risk też zanurkowały w kierunku planty.
Załogi Rasmussena nie były wiele czujniejsze niż
Lud, tak że lecące w luznej formacji siły Star Risk doszły
niemal na odległość strzału, nim ktokolwiek zdał sobie
sprawę z ich obecności.
Nad planetą wytworzyło się w ten sposób coś na
kształt wielowarstwowego sandwicza: na samym dole
lokalne siły Mardite, potem, tuż na granicy atmosfery,
wywijające się w unikach jednostki Ludu, nad nimi
Rajderzy Rasmussena i wieńczący całość zespół Star Risk,
który nie tracąc czasu, naprowadzał już głowice pocisków.
Riss zerkała co rusz na boczne ekrany, aby żadna
nowa partia, która też chciałaby się zabawić, nie dołączyła
jako kolejna warstwa.
281
Do wszystkich powiedziała Spada. Uzbroić
rakiety. Odpalenie za piętnaście sekund... pięć, cztery, trzy,
dwa... Poszły.
Pociski zostały uwolnione w jednej salwie. Każda
głowica pilnowała swojego celu, przy czym dodatkowe
obwody sprawdzały nieustannie, czy na pewno jest to cel
wrogi, korzystając w tym celu z systemu IFF.
Cały obszar, w którym trwała już walka
manewrowa, zajaśniał od eksplozji. Nie wszystkie rakiety
trafiły, ale eskadra Rasmussena została po dwakroć
zdziesiątkowana.
M chel obserwowała to wszystko na ekranie i jakoś
nie była skłonna się cieszyć. Domyślała się, jak bolesna
może być śmierć kogoś wyrzuconego nagle w lodowatą
próżnię.
Wracamy do domu odezwał się von Baldur.
Mamy do pogadania z naszymi sojusznikami.
Riss posłuchała.
Nie cieszyło jej zwycięstwo. Uznała, że taka walka,
gdzie wszystko załatwia elektronika, nie jest w jej stylu.
Poza tym wojna podjazdowa to faktycznie za mało.
282
52
Chas Goodnight nie wierzył w przepracowanie,
zwłaszcza gdy chodziło o niecne postępki.
Zabójstwo zasadniczo nie jest wielkim wyczynem,
nawet gdy chodzi o kogoś dobrze strzeżonego. Problem
pojawia się, dopiero gdy zabójca ma zamiar pożyć jeszcze
trochę na wolności po wykonaniu zadania.
Goodnight nie gustował w akcjach, z których się nie
wraca, i nawet teraz nie widział powodu, aby zmieniać
przyzwyczajenia.
Pojawił się na Khazii jako całkiem indywidualna
jednostka, zerwał łączność z siecią Star Risk i zniknął
pośród uliczek Hellau. Zamieszkał w getcie Ludu i szybko
się przekonał, że jest tam bezpieczniejszy niż gdziekolwiek
indziej w mieście.
Znał dobrze rozkład pałacu, w którym obecnie
kwaterował Nowotny. Pierwszy plan wiązał się właśnie z
tym budynkiem i zakładał użycie dużej ilości materiału
wybuchowego. Tyle że ktoś już tego próbował i gdyby
teraz się nie udało, Cerberus poczułby się poważnie
ostrzeżony.
Poza tym w wypadku ręcznej roboty Goodnight
wolał subtelne podejście.
Pałac zatrudniał cały czas różnych ludzi. Najlepiej
oczywiście byłoby trafić do ochrony.
Goodnight przyciemnił sobie trochę cerę, tak że
mógł ujść za miejscowego, po czym złożył podanie.
Okazało się, że Cerberus dobrze pilnuje owczarni.
Każdy nowy musiał spędzić jakiś czas w innym obiekcie,
283
zanim został wpuszczony do pałacu. Tam zaś służył
początkowo w parze z bardziej doświadczonym [ Pobierz całość w formacie PDF ]