[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzwi na klucz. Może to nic takiego, ale na wszelki wypadek bądz ostrożna. Zadzwonię
jutro.
Koszmarne szkolenie, koszmarni uczestnicy. Nie wyrobiłam się z czasem i
wkurzały mnie ich pytania:  No a co, jeśli& ? ,  Jak się zachować w sytuacji, gdy& ? ,
 Czy jest jakaś metoda na& ? . Osiem godzin takich zajęć to stanowczo za dużo. Już po
pięciu, nawet jeśli wszystko idzie jak z płatka, a grupa jest miła i niezbyt dociekliwa,
czuję się wyczerpana. Jeszcze sobota i niedziela. Muszę zmienić taktykę. Jutro już na
wstępie uprzedzę, o czym będzie mowa w trakcie zajęć, i zawczasu poproszę o pytania,
które ich nurtują. Sama ich nimi zarzucę. Wtedy przestaną bez przerwy pytać i uda się
uniknąć niepotrzebnych dyskusji w tak prostej sprawie jak obsługa klienta, której przy
odrobinie wyobrazni można się nauczyć w dwie godziny. Ale nie, oni muszą każdy
drobiazg rozebrać na czynniki pierwsze. A co, a jak, a kiedy, a po co? Wiem, jestem
niesprawiedliwa  przecież to ich praca, mają prawo do pytań, a ja powinnam im pomóc
znalezć odpowiedzi, skoro ich firma płaci mi za to. Problem nie w nich, ale we mnie  ta
praca mnie nudzi, nie rozwijam się, tylko zwijam. Od czasu rozmowy z Miechem jest
jeszcze trudniej, bo musiałam sobie szczerze odpowiedzieć na zadane przez niego
pytanie. Sobie, nie jemu.
 Ale kto ci broni dobrze zarabiać i po pracy robić ciekawe rzeczy?  dziwi się
Strofa.
Niestety, po szkoleniu nie mam już na nic siły, a poza tym jednak zgnuśniałam,
zleniwiałam i teraz za to, że się nudzę, zwalam winę na innych. Tak najłatwiej. Coś
trzeba z tym zrobić. Przedtem jednak wytępię mole, a może przeczytam też swoje
wiersze, które po wyjściu dziewczyn położyłam na szafce przy łóżku, ale wczoraj nie
miałam odwagi do nich zajrzeć. Zresztą bałam się, że jeśli będę do pózna czytać, znów
zaśpię. Tym razem na szkolenie!
Bez większego zapału wchodzę na portal. Dostałam serduszka, uśmiechy, kwiatki
i inne emotikony, które nie wiem, co znaczą, mimo to nie sprawdzam. %7łeby dorośli
ludzie, a nawet starcy, bawili się w takie głupstwa! Trudno uwierzyć. Te kontakty od razu
skreślam, ale, być może, zbyt pochopnie: przecież ktoś  tam też może się czuć bezradny
w tej idiotycznej sytuacji i nie wiedząc, co począć, robi to, co mu radzą na portalu. Kilku
nowych panów podsuniętych przez administratora  każdy ze zdjęciem z czasów
kawalerskich. To granda. Mnie na pytanie, co jest najważniejsze w życiu, nie chcieli
zaakceptować odpowiedzi:  życie, życie, życie , a innym akceptują zdjęcia sprzed
trzydziestu lat albo takie, na których nic nie widać prócz ucha. W mojej głowie rozpętuje
się istny żydowski pojedynek, jak nazywa to moja przyjaciółka Weronika. O co ci idzie?
Chcesz faceta? Nie wiem. Nie wiem, czego chcę. Dzisiaj słuchałam w radiu pewnego
profesora, który mówił o świecie i kulturze  takiego bym chciała. Profesora. Ale gdzie ja
go spotkam? Przecież to oczywiste, że profesor nie ma pojęcia, że istnieją portale
matrymonialne, nawet jeśli jest wdowcem. Przecież ludzie umierają. I żony, i mężowie.
Ja też umrę. Dlaczego nie mogę mieć profesora wdowca? Nawet bym mu koszule
prasowała. Robiłam to kiedyś. Umiem.
No, czego milczysz?  Oj, żal mi ciebie  wzdycha Strofa.  Jesteś potwornie
zakłamana. Boisz się. Starości. I że będziesz sama . Nie chrzań  samotność jest fajna.
 No to boisz się, że nikt się tobą nie zaopiekuje, kiedy będziesz chora . Pudło  znacznie
bardziej boję się, że ktoś na starość wytrąci mi z ręki szklankę wody albo sama będę
musiała zaopiekować się kimś, kto się rozchoruje.
To oczywiste, kiedy się ze sobą spędziło dziesiątki lat, ma się wspólne dzieci. Ale
jak poznajesz kogoś około pięćdziesiątki, to strasznie trudne: nagle masz obok siebie
starzejącego się człowieka (oczywiście sama też jestem niemłoda, ale tego nie widzę) i
ten człowiek ma stare ciało i wszystko stare i nie widziałaś go, kiedy był młody, nic
ważnego razem nie przeżyliście, i nagle masz go kochać i w razie czego pielęgnować. Jak
długo trzeba kogoś znać, żeby przestał być obcy? Wystarczy rok? Nie! Nie wystarczy.
 Straszna z ciebie asekurantka . Owszem, tak działają moje komórki mózgowe.
Boję się chorób, patologii i cudzych wad. Boję się fizjologii faceta, z którym nie
spędziłam co najmniej dekady życia. I lubię świeżą gazetę, pięknie złożoną i niepomiętą.
Ten ostatni argument najwyrazniej trafił do Strofy, bo milknie na dobre.
Na dziś się poddaję, do nikogo nie piszę i nie sprawdzam długiej listy panów, dla
których jestem już w wieku trolejbusowym. Zaglądam jeszcze tylko do skrzynki
mejlowej, bo, niestety, nasi uczestnicy mają zagwarantowaną możliwość pisania do nas
po szkoleniu i należy im czym prędzej odpowiedzieć. Uważam, że to nadopiekuńczość,
ale nic na to nie poradzę. Regulamin. W skrzynce znajduję tylko jedną wiadomość:  Czy
chcesz się pobawić w kotka i myszkę?  bez podpisu, nadawca: Arkadia. To imię mojej
innej kotki.
Ten ktoś wie, że miałam trzy kotki, i zna ich imiona. Była Malwina, jest Arkadia,
została jeszcze Ofelia. To jakiś koszmar. Niby nic strasznego, ale czuję się tak, jakby ktoś
mnie osaczał. Pojawia się nawet w moich snach, już od pierwszej nocy tutaj, kiedy
jeszcze nie wiedziałam o jego istnieniu. Czyżby nimi sterował? Albo wyszedł z nich?
Sama powołałam go do życia? To niedorzeczny pomysł, choćby dlatego, że zawsze
śniłam bardzo intensywnie, ale w tej chwili nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.
Chciałabym, żeby przyśniła mi się jego twarz. Twarz anonimowego prześladowcy.
Przeglądam apteczkę w poszukiwaniu tabletek nasennych, kiedyś brałam je przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.