[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uwa\aj, Lindy, ostrzegł ją jakiś wewnętrzny głos. Ona i Thad widywali się
ponad trzy miesiące  był to rekord wytrwałości dla nich obojga. Nawet lekcje
rachunków, z początku tak dokuczliwe, nabrały emocjonującego znaczenia. Jej
upór zdumiewał wszystkich, a szczególnie ją samą. Gdzieś w jej podświadomości
tkwiła zdradziecko kusząca myśl: jeśli poradzisz sobie z rachunkami, Lindy,
mo\esz zrobić wszystko, co zechcesz.  Wszystko" oznaczało równie\ związanie
się na całe \ycie z jednym mę\czyzną. Nie była pewna, czy potrafi to zrobić. Nie
chciała się nad tym zastanawiać. Ktoś zapukał do drzwi. Było jeszcze za wcześnie
na Thada.
 Proszę wejść  zawołała podchodząc do drzwi.
Kiedy przechodziła przez salon, jej wzrok padł na zeszyt z rachunkami. Zza
okładki wystawała kartka z jej śródsemestralnym egzaminem. Wykładowca oddał
im kopie testów razem z odpowiedziami. Lindy nie sprawdziła ich jeszcze, pragnąc
odwlec ten nieprzyjemny moment.
Otworzyła drzwi i zobaczyła matkę stojącą na zewnątrz.
 Przyniosłam twoją pocztę  powiedziała.  Nie wyjmowałaś jej od paru dni.
Znalazłam kolczyki i naszyjnik, które pasowałyby do tej sukni... Czy coś jest nie w
porządku, kochanie?
Oczy Lindy znieruchomiały na widok zadrukowanej koperty.
 Moje śródsemestralne oceny  powiedziała.
 Och, czemu ich nie obejrzysz?
 Boję się spojrzeć.
 Dlaczego? Tak cię\ko pracowałaś, jestem pewna, \e są dobre. A poza tym,
czy to takie wa\ne? Mówiłaś, \e studiujesz dla przyjemności.
Nie masz pojęcia, jakie wa\ne, pomyślała Lindy. Jeśli chciała dostać się do
szkoły weterynaryjnej, potrzebowała doskonałej średniej.
 Masz rację, to rzeczywiście niewa\ne  odparła maskując prawdziwe
odczucia.
Mariannę nie wyglądała na przekonaną.
 Chcesz, \ebym zajrzała?
 Nie, nie  zaprotestowała.  Po prostu nie chcę dziś myśleć o szkole. Pozwól,
zobaczę te kolczyki.
Delikatne diamentowe kolczyki i dobrany do nich naszyjnik wspaniale
podkreślały dekolt głęboko wyciętej czarnej sukni. Lindy podziękowała matce i
pospiesznie odprowadziła ją do drzwi. Potrzebowała trochę samotności przed
przybyciem Thada, trochę czasu na uporządkowanie myśli i uspokojenie nerwów.
Opiłowała i wypolerowała paznokcie, starannie poło\yła makija\. Nie mogła
jednak zapomnieć o kopercie.
Musi zobaczyć. Jeśli tego nie zrobi, będzie kłębkiem nerwów i zmarnuje
wieczór. Powoli przeszła do salonu, podniosła kopertę, zacisnęła oczy i rozdarła ją.
Przez chwilę trzymała ją przy piersi nie patrząc i szeptała \arliwą modlitwę. Potem
otworzyła oczy.
Thad domyślił się, \e stało się coś złego, w momencie, , kiedy Lindy otworzyła
drzwi. Wyglądała jeszcze piękniej ni\ zwykle. Jej niesfornie wijące się włosy były
spięte na czubku głowy. Diamenty skrzyły się w uszach i wokół wysmukłej szyi.
Prosta czarna suknia, którą miała na sobie, przylegała prowokacyjnie do jej ciała.
Zdradził ją smutek malujący się w oczach.
Thad wszedł do środka wręczając jej du\e białe pudełko z kwiaciarni, jeden z
elementów jego ślubnej kampanii. Lindy otworzyła pudełko dr\ącymi rękoma.
Kiedy jej oczom ukazał się tuzin czerwonych ró\, rozpłakała się.
Widok ten zdenerwował go, zwłaszcza \e nie były to łzy radości. Wziął kwiaty
z jej rąk i wło\ył do pudełka. Potem otoczył ją ramionami tłumiąc swój niepokój.
 Lindy, kochanie, co się stało?
Wyswobodziła się z jego objęć i odwróciła plecami.
 Nic takiego.  Sięgnęła po chusteczkę i wytarła oczy. Skinęła głową w stronę
kawałka papieru pozostawionego na oparciu sofy.
Thad po chwili zrozumiał wszystko a\ nazbyt dobrze. Statystyka piątka, chemia
piątka, rachunki dwója. Lindy napotkała na przeszkodę i najwyrazniej nie
wiedziała, jak postąpić.
 To środek semestru  pocieszył ją.  Zdą\ysz poprawić te oceny.
 Nic z tego. Nigdy nie zrozumiem rachunków.
 Co zamierzasz studiować?  spytał ostro\nie.
 Niewa\ne.  Wzruszyła ramionami.  Pójdę jutro na uniwersytet i wycofam
podanie.
Thad intuicyjnie wyczuł, \e stopień z tych głupich rachunków ma coś
wspólnego z ich związkiem. Jeśli zrezygnuje z nauki, mo\e zrezygnować równie\ z
niego.
 Zdaje mi się, \e obiad dobrze by ci zrobił  powiedział.  Chodzmy.
Spędzimy miło wieczór, trochę potańczymy. Jestem pewien, \e poczujesz się
lepiej...
 Nie jestem dzisiaj dobrym towarzystwem.
 Nie musisz. Będę tak fascynujący, tak niezmiernie zajmujący, \e nie będziesz
musiała...
Lindy pokręciła głową.
Powinien zrezygnować z tej kolacji. Rozumiał to, ale jednocześnie wiedział, \e
jeśli nie przeprowadzi swoich planów dzisiaj, mo\e stracić odwagę. /
 Lindy, planowaliśmy ten wieczór od dawna  przekonywał.
 Czy nie mo\na zmienić rezerwacji na inny wieczór?
 Nie! To znaczy, to musi być dzisiaj.
 Dlaczego?  Spojrzała na niego zakłopotana.
 Bo, do diabła, zaplanowałem coś bardzo specjalnego.
 Co?
 Thad niecierpliwie przeczesał ręką włosy.
 W porządku, niech ci będzie. Ale pamiętaj, \e byłoby du\o romantyczniej,
gdybyśmy siedzieli u  Andres popijali szampana.  Sięgnął ręką do kieszeni
marynarki, wyjął srebrzyste, aksamitne pudełko i wręczył je Lindy.
Kiedy odemknęła wieczko, jej ręce zadr\ały gwałtownie.
 O Bo\e, Thad, to jest piękne. Ale dlaczego?
 Poniewa\ cię kocham.  Te słowa przyszły zaskakująco łatwo, mo\e dlatego,
\e tak długo \ył ze świadomością tego uczucia.  Wiem, \e szmaragd nie jest
najlepszym kamieniem do zaręczynowego pierścionka...
 Zaręczynowego pierścionka? Czyś ty oszalał?
Te szorstkie słowa zgnębiły go tylko na chwilę.
 Mo\e i tak. Przez ciebie mam same kłopoty, ale wiesz co? Zaczynam lubić
kłopoty.
To wyznanie nie wywołało na twarzy Lindy nawet cienia uśmiechu.
 No i jak, Lindy? Wyjdziesz za mnie?
Z trzaskiem zamknęła pudełko i oddała je Thadowi.
 Nie mogę za ciebie wyjść  powiedziała.
Thad był na to przygotowany. Wiedział, \e Lindy nie zgodzi się od razu.
 Dlaczego nie?
 Och, Thad. Jak mogę myśleć o czymś takim jak mał\eństwo, skoro nie
potrafię nawet skończyć studiów?
 Nie potrafisz, czy nie skończysz?
 Nie potrafię!  powtórzyła.  Czy ta dwója o tym nie świadczy? Przecie\
pracowałam jak szalona przez ostatnie osiem tygodni.
 Mo\esz ukończyć szkołę z dwójką. A poza tym na twojej karcie
egzaminacyjnej są dwie piątki. Czy to się nie liczy?
 To nie wystarczy  powiedziała cicho.
 Nie wyjdziesz za mnie, bo masz kłopoty z rachunkami?
 Nie mogę wyjść za ciebie, bo nie wiem, czy wytrwamy.
 Czy związki między ludzmi muszą opierać się na gwarancjach?  Nie potrafił
tego zrozumieć.
Lindy milczała.
 Co się stało z twoim zamiłowaniem do ryzyka?
To ty nauczyłaś mnie ryzykować. Czy to ma sens?
 Uprzytomnił sobie, \e traci opanowanie.
 To donikąd nie prowadzi  powiedziała w końcu.
 Musimy o tym porozmawiać, Lindy.
 Nie ma o czym rozmawiać. Ju\ się zdecydowałam.
 Dobrze, świetnie. Zwietnie!  powtórzył.  Skoro nie mo\emy porozmawiać o [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.