[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wez to i przykryj ten swój ogolony łeb powiedział z uśmiechem. Mamy trochę prawdziwego bourbona.
Gdybyś zechciał...
Chętnie odparł Jan, biorąc plastykowy kubek. Piję za wolność. Oby któregoś dnia Ziemia dzieliła się razem
z gwiazdami.
Tak, za to rzeczywiście warto wypić.
Jan był już przy trzecim drinku za każdym razem palący napój smakował coraz lepiej gdy powrócił
Słoneczko.
Musimy ruszać oświadczył. Ktoś na ciebie czeka. Pójdziemy na piechotę. Wszystko, co ma koła, podlega
kontroli.
Ich cel nie był daleko, a rześkie, nocne powietrze, orzezwiało go. Przez cały czas przemykali bocznymi
uliczkami. Słoneczko bez przerwy spoglądał na zegarek i zmuszał ich, by ostatni odcinek drogi przebyli
biegiem. W końcu zatrzymali się przed bocznym wejściem do ogromnego budynku.
- Tutaj cię zostawiam. Gdy tylko zniknę, zapukaj w te drzwi. Ktoś cię wpuści. Powodzenia, Janie.
Wymienili uściski dłoni. Słoneczko odwrócił się i już po chwili jego sylwetka rozpłynęła się w mroku. Jan
zapukał lekko. Otworzono mu natychmiast. Wewnątrz było ciemno.
Pośpiesz się rozbrzmiał czyjś głos. Po zamknięciu drzwi ciemność stała się jeszcze głębsza.
Słuchaj uważnie ciągnął niewidoczny mężczyzna. Po przejściu przez te drzwi znajdziesz się w garażu.
Stoją tam ciężarówki z przyczepami towarowymi. Przewożą produkty wolne od cła, nie będą więc ich
przeszukiwać. Wszystkie przyczepy, za wyjątkiem trzeciej od drzwi, są zamknięte i opieczętowane. Wejdz
do niej a my zamkniemy ją ponownie. Teraz wyprowadzę cię stąd. Jeden z naszych odbierze cię w Los
Angeles. Przy ciężarówkach może ktoś się kręcić, ale nie będzie cię zaczepiał, jeżeli będziesz wyglądał
naturalnie. I nie pozwól, by ktokolwiek zobaczył, jak wchodzisz do tej przyczepy. To bardzo ważne. Poczekaj
tu chwilę, a ja się rozejrzę.
Drzwi po przeciwnej stronie uchyliły się lekko i w wypadającym przez nie świetle Jan dostrzegł niewyrazny
zarys męskiej postaci. Mężczyzna rozejrzał się szybko i ponownie cofnął w mrok.
- Droga wolna szepnął. Powodzenia.
Budynek był ogromny, rozbrzmiewający odległym echem pracujących głośno wentylatorów. Cały garaż
zastawiony był rzędami ciężarówek, z których każda miała doczepioną olbrzymią przyczepę. Jan szedł
powoli, nie spiesząc się, zupełnie jakby jego obecność tutaj była czymś naturalnym. Po chwili szum
wentylatorów zastąpiony został odgłosami czegoś ciężkiego, uderzającego o metal. Podszedł do trzeciej
przyczepy i rozejrzał się ostrożnie dookoła jednak w zasięgu wzroku nie było nikogo. Zdecydowanym
ruchem otworzył ciężkie drzwi i wśliznął się do środka. Zasuwając je za sobą, spostrzegł wypełniające
wnętrze przyczepy paki. Po chwili usłyszał, jak ktoś zamyka i blokuje drzwi od zewnątrz.
W środku było ciemno i ciepło; pachniało lekką stęchlizną. Usiadł, opierając się plecami o ścianę, jednak
szybko zrobiło mu się niewygodnie. Położył się więc płasko na podłodze, kryjąc twarz w zgięciu łokcia i
prawie natychmiast zapadł w sen. Nie przebudził się nawet wtedy, gdy pojazd drgnął i wytoczył się z garażu.
Po wjechaniu na szosę samochód zwiększył szybkość. Jan spał dalej. Obudziło go dopiero lekkie drżenie
podłogi i syk hydraulicznych hamulców. W nagłym przypływie paniki zerwał się na równe nogi, lecz na
szczęście w porę przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Wstrzymał oddech, gdy ktoś na zewnątrz sprawdzał
mocujące drzwi sztaby. Jeżeli je otworzą, złapią go natychmiast i to będzie już koniec wszystkiego. Przywarł
kurczowo do ściany i czekał. Jednak wkrótce cały pojazd drgnął i ruszył do przodu. Jeżeli był to punkt
kontrolny, to przejechali go bezpiecznie. Czuł, jak w miarę nabierania prędkości napięcie go opuszcza.
Wkrótce ponownie zapadł w sen.
Wiercił się niespokojnie na twardej podłodze, lecz przebudził się dopiero wtedy, gdy ciężki pojazd zaczął
zwalniać i zatrzymał się. Po krótkim postoju ruszyli dalej. Co to było? Blokada policyjna przed wjazdem do
miasta? Z pewnością coś takiego byłoby w Wielkiej Brytani; istniała spora szansa, że tutaj procedura jest
podobna. Gdy zatrzymali się po raz trzeci, usłyszał wyrazny zgrzyt zdejmowanych sztab. Wkrótce drzwi
otworzyły się szeroko. Jan, oślepiony pełnym słońcem, osłonił oczy przedramieniem.
Wysiadaj, Buster, dla ciebie to już przystanek końcowy usłyszał nagle chropawy głos.
Zeskoczył na ziemię i poczuł, jak na widok umundurowanego policjanta zamiera w nim serce. A więc jednak
go złapali! Zamierzając uciekać, odwrócił się, lecz zaciśnięta nagle na jego ramieniu dłoń osadziła go na
miejscu.
%7ładnych sztuczek! Właz do samochodu i połóż się na podłodze. Przerwali mi lunch, cholera, i lepiej byłoby,
Buster, gdyby to rzeczywiście było coś ważnego mówiąc to pchnął Jana w stronę mrugającego światłami
wozu patrolowego, który stał tuż obok przyczepy w wąskiej alejce.
Tylne drzwi były otrwarte. Jan,stosownie do otrzymanego wcześniej polecenia, położył się na podłodze, a
policjant zatrzasnął za nim drzwi. W chwilę pózniej mężczyzna wśliznął się za kierownicę i wrzucając
wsteczny bieg, ruszył ostro do tyłu. Gdy wyjechali na główną ulicę, kierowca odprężył się widocznie i
obdarzył leżącego na podłodze Jana nie pozbawionym sympatii spojrzeniem.
To prawda, co im powiedziałeś? O tych planetach? %7łe są... jakie to właściwie było słowo, którego użyłeś?
Wolne. Tak, to wszystko prawda. A rebelii nie da się tak łatwo zdławić, jak się wam wydaje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.