[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co chcę!
Otworzył następne drzwi i osłupiał. Znów znalazł się w pokoju, który był całkowicie
umeblowany i wyposa\ony tak, jak sam by to zrobił. Ksią\ki, obraz, nastrojowa muzyka - gapił się
na to wszystko w całkowitym osłupieniu, dopóki za jego plecami nie odezwał się głos:
- Oczywiście, \e byłoby to cudowne \ycie. Być władcą miasta i mieć wszystko, czego się
zapragnie na jedno skinienie ręki. Tylko co cię skłoniło, biedaku, do przypuszczenia, \e jesteś
pierwszy, który na to wpadł? A poza tym nie wiem czy wiesz, ale tu naprawdę jest miejsce tylko dla
jednej osoby, a poniewa\ ty przybyłeś zbyt pózno, tą osobą jestem ja.
Carl obrócił się wolno, mierząc jednocześnie odległość między sobą a tym, który mówił,
badając szansę dostania się do niego zanim tamten zdą\y zrobić u\ytek z pistoletu, który trzymał w
dłoni.
W erze lotów międzyplanetarnych roboty będą potrzebne tak w kuchni, jak i w siłowniach
statków kosmicznych. Ale ci mechaniczni słu\ący poza tym, ze będą obsługiwali, będą te\ oczekiwali
od człowieka usług wszelkiego rodzaju. Mechanicy są potrzebni wszędzie- nawet na pokładach
zautomatyzowanych samolotów obecnej ery. Automatyczne domy słoneczne muszą być
konserwowane. Tego nie da się uniknąć. Ka\dy mechanizm musi być konserwowany i naprawiany.
Okręty kosmiczne będą przemierzały przestrzeń tak pewnie, jak inne obecnie pływają po morzach
Ziemi. Ale ciągle potrzebna będzie do tego nawigacja. No i porty, do których mogłyby zawijać. A tym
będą potrzebne lądowiska i obsługa. I jeszcze jedno - lądowisko, nawet najbardziej solidnie
zbudowane, będzie czasem wymagało naprawy...
Konserwator
Stary miał taki wyraz twarzy, jakby zamierzał powiedzieć coś mądrego i wzniosłego.
Byliśmy sami w biurze, a poniewa\ sądzę, \e najlepszą obroną jest atak, zacząłem pierwszy.
- Odchodzę. Nie wciskaj mi głodnych historii, jaką to brudną robotą musisz się zajmować, bo
i tak mnie to nie ruszy.
Wyraz jego twarzy nie zmienił się ani na jotę. Wdusił jeden z przycisków na biurku i na
blacie pojawiła się płachta jakiegoś dokumentu.
- To jest twój kontrakt - poinformował mnie uprzejmie. - Mówi on jak i kiedy mo\esz go
zerwać. Stop stali i wanadu. To nie jest materiał, który mo\esz zniszczyć byle rozpylaczem,
chłopcze!
Zanim zdą\ył zareagować, ja pochyliłem się do przodu i wyłuskałem mu arkusz z dłoni. Tym
samym ruchem ciągłym wyrzuciłem go w powietrze i nim zdą\ył opaść trafiła go wiązka z mojego
miotacza. Nie jestem specjalnie utalentowanym wynalazcą, ale Solar mi się udał - na podłogę opadły
nie dające się odczytać strzępki materii. Stary wdusił ponownie guzik i drugi, srebrzyście
połyskujący arkusz znalazł się na blacie biurka. Jego twarz była jeszcze bardziej zatroskana ni\ przed
chwilą.
- Powinienem ci powiedzieć, \e to był duplikat twojego kontraktu tak, jak ten zresztą te\ - tu
stuknął palcem w arkusz. - A tak na marginesie, to odciągam z twojej wypłaty trzynaście kredytów za
duplikat i sto tytułem kary za u\ycie broni w zamkniętym pomieszczeniu. Przechodząc zaś do
rzeczy, to tu jest napisane, \e nie mo\esz zerwać umowy w takich warunkach jak obecne, czyli po
prostu bez powodu. Dlatego te\ nie mówmy ju\ o tym. Mam dla ciebie małą robótkę, z rzędu tych,
które lubisz. Naprawa. Beacon Centurii przestał działać. To beacon typu Mark III...
- Jaki typ powiedziałeś?
Być mo\e nie był to z mojej strony szczyt uprzejmości przerywanie mu w połowie słowa, ale
jeśli ktoś tak jak ja zajmuje się naprawą i konserwacją beaconów hiperprzestrzennych w całej
Galaktyce i to od ładnych paru lat, to ma prawo trochę w siebie zwątpić, jeśli słyszy po raz pierwszy
o jakimś nieznanym typie.
- Mark III - powtórzył uprzejmie Stary. - Nie przejmuj się, ja te\ nic o takim nie słyszałem
dopóki archiwum nie znalazło jego danych. To jeden z pierwszych typów, a po mojemu, lokalizacja
na jednej z planet układu Centurii wskazuje na to, \e mo\e to być zgoła pierwszy, jaki w ogóle
powstał.
To co przeczytałem w dokumentach, które zdą\ył w międzyczasie wyjąć z szuflady, zje\yło
mi włosy na głowie.
- Przecie\ toto ma ponad dwieście metrów wysokości i jeszcze Bóg jeden wie, jak to
wygląda. Jestem konserwatorem, a nie archeologiem. Tym czymś, co ma w dodatku dwa tysiące lat
powinni zająć się archeolodzy. Zamiast szukać tego rupiecia, lepiej zbudować nowy!
Na to kazanie Stary zało\ył kciuki za kamizelkę i zaczął czterdziestą lekcję Obowiązków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
co chcę!
Otworzył następne drzwi i osłupiał. Znów znalazł się w pokoju, który był całkowicie
umeblowany i wyposa\ony tak, jak sam by to zrobił. Ksią\ki, obraz, nastrojowa muzyka - gapił się
na to wszystko w całkowitym osłupieniu, dopóki za jego plecami nie odezwał się głos:
- Oczywiście, \e byłoby to cudowne \ycie. Być władcą miasta i mieć wszystko, czego się
zapragnie na jedno skinienie ręki. Tylko co cię skłoniło, biedaku, do przypuszczenia, \e jesteś
pierwszy, który na to wpadł? A poza tym nie wiem czy wiesz, ale tu naprawdę jest miejsce tylko dla
jednej osoby, a poniewa\ ty przybyłeś zbyt pózno, tą osobą jestem ja.
Carl obrócił się wolno, mierząc jednocześnie odległość między sobą a tym, który mówił,
badając szansę dostania się do niego zanim tamten zdą\y zrobić u\ytek z pistoletu, który trzymał w
dłoni.
W erze lotów międzyplanetarnych roboty będą potrzebne tak w kuchni, jak i w siłowniach
statków kosmicznych. Ale ci mechaniczni słu\ący poza tym, ze będą obsługiwali, będą te\ oczekiwali
od człowieka usług wszelkiego rodzaju. Mechanicy są potrzebni wszędzie- nawet na pokładach
zautomatyzowanych samolotów obecnej ery. Automatyczne domy słoneczne muszą być
konserwowane. Tego nie da się uniknąć. Ka\dy mechanizm musi być konserwowany i naprawiany.
Okręty kosmiczne będą przemierzały przestrzeń tak pewnie, jak inne obecnie pływają po morzach
Ziemi. Ale ciągle potrzebna będzie do tego nawigacja. No i porty, do których mogłyby zawijać. A tym
będą potrzebne lądowiska i obsługa. I jeszcze jedno - lądowisko, nawet najbardziej solidnie
zbudowane, będzie czasem wymagało naprawy...
Konserwator
Stary miał taki wyraz twarzy, jakby zamierzał powiedzieć coś mądrego i wzniosłego.
Byliśmy sami w biurze, a poniewa\ sądzę, \e najlepszą obroną jest atak, zacząłem pierwszy.
- Odchodzę. Nie wciskaj mi głodnych historii, jaką to brudną robotą musisz się zajmować, bo
i tak mnie to nie ruszy.
Wyraz jego twarzy nie zmienił się ani na jotę. Wdusił jeden z przycisków na biurku i na
blacie pojawiła się płachta jakiegoś dokumentu.
- To jest twój kontrakt - poinformował mnie uprzejmie. - Mówi on jak i kiedy mo\esz go
zerwać. Stop stali i wanadu. To nie jest materiał, który mo\esz zniszczyć byle rozpylaczem,
chłopcze!
Zanim zdą\ył zareagować, ja pochyliłem się do przodu i wyłuskałem mu arkusz z dłoni. Tym
samym ruchem ciągłym wyrzuciłem go w powietrze i nim zdą\ył opaść trafiła go wiązka z mojego
miotacza. Nie jestem specjalnie utalentowanym wynalazcą, ale Solar mi się udał - na podłogę opadły
nie dające się odczytać strzępki materii. Stary wdusił ponownie guzik i drugi, srebrzyście
połyskujący arkusz znalazł się na blacie biurka. Jego twarz była jeszcze bardziej zatroskana ni\ przed
chwilą.
- Powinienem ci powiedzieć, \e to był duplikat twojego kontraktu tak, jak ten zresztą te\ - tu
stuknął palcem w arkusz. - A tak na marginesie, to odciągam z twojej wypłaty trzynaście kredytów za
duplikat i sto tytułem kary za u\ycie broni w zamkniętym pomieszczeniu. Przechodząc zaś do
rzeczy, to tu jest napisane, \e nie mo\esz zerwać umowy w takich warunkach jak obecne, czyli po
prostu bez powodu. Dlatego te\ nie mówmy ju\ o tym. Mam dla ciebie małą robótkę, z rzędu tych,
które lubisz. Naprawa. Beacon Centurii przestał działać. To beacon typu Mark III...
- Jaki typ powiedziałeś?
Być mo\e nie był to z mojej strony szczyt uprzejmości przerywanie mu w połowie słowa, ale
jeśli ktoś tak jak ja zajmuje się naprawą i konserwacją beaconów hiperprzestrzennych w całej
Galaktyce i to od ładnych paru lat, to ma prawo trochę w siebie zwątpić, jeśli słyszy po raz pierwszy
o jakimś nieznanym typie.
- Mark III - powtórzył uprzejmie Stary. - Nie przejmuj się, ja te\ nic o takim nie słyszałem
dopóki archiwum nie znalazło jego danych. To jeden z pierwszych typów, a po mojemu, lokalizacja
na jednej z planet układu Centurii wskazuje na to, \e mo\e to być zgoła pierwszy, jaki w ogóle
powstał.
To co przeczytałem w dokumentach, które zdą\ył w międzyczasie wyjąć z szuflady, zje\yło
mi włosy na głowie.
- Przecie\ toto ma ponad dwieście metrów wysokości i jeszcze Bóg jeden wie, jak to
wygląda. Jestem konserwatorem, a nie archeologiem. Tym czymś, co ma w dodatku dwa tysiące lat
powinni zająć się archeolodzy. Zamiast szukać tego rupiecia, lepiej zbudować nowy!
Na to kazanie Stary zało\ył kciuki za kamizelkę i zaczął czterdziestą lekcję Obowiązków [ Pobierz całość w formacie PDF ]