[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wampirem, więc dyszałam ciężko, a pot spływał po mnie strumieniami, kiedy tak
zbiegałam w dół stoku, a potem głównym podjazdem do tego, co uroczo nazywali
domkiem masywnych, bezwładnie porozrzucanych, połączonych ze sobą
budynków, które bez wątpienia zostały zbudowane z pieniędzy ich procederu
szantażu.
Coś zabrzęczało blisko moich stóp, zanim przemknęłam w najbliższe drzewa.
Popatrzyłam w górę i zobaczyłam bramę oraz uzbrojonego strażnika w budce obok
niej.
~ 297 ~
Kula nie była wykonana ze srebra, co znaczyło, że nie będzie śmiertelna, chyba
że strzeli w coś istotnego. Oczywiście nie chciałam być postrzelona, jeśli mogłam
temu zapobiec. Bez zgubienia kroku, zgięłam się i zgarnęłam spory kamień. Kule
świszczały w powietrzu kilka z nich tak blisko, że czułam ich oparzenie, gdy
przemknęły obok moich ramion i nóg. Gdyby ten strażnik chciał mnie zabić albo
przynajmniej zdjąć mnie na zawsze raczej próbowałby strzelać w mój tułów. Yohan
widocznie chciał mnie żywą i wijącą się, a to bardzo mi odpowiadało.
Rzuciłam mocno kamieniem. Przeleciał przez powietrze, jak niewyrazna
śmiertelna plama. Jeśli strażnik miał tego świadomość, w ogóle tego nie pokazał.
Kamień trzasnął go prosto w twarz, powodując krwawienie. Ledwie miał czas, żeby
zawyć, a już byłam na nim. Wyrwałam broń z jego uścisku, a potem uderzyłam go
kolbą strzelby Jorna. Osunął się na podłogę nieprzytomny, zanim w nią uderzył.
Przekręciłam go na jego bok, żeby nie zakrztusił się własną krwią, a potem
rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu i po znalezieniu włącznika bramy
wcisnęłam go.
Mogłam się założyć, że bramy do piekła, nie otwierały się tak cicho, i tak szybko.
Uniosłam nos i zaciągnęłam się powietrzem. Cierpki zapach eukaliptusa był
silny, łącząc się ze słoną świeżością oceanu. Nie mogłam usłyszeć huku fal, ale jeśli
ten zapach mógł coś powiedzieć, to byliśmy blisko plaży. Wyspa przecież nie była
tak duża, a ja właśnie przebiegłam przez jej serce.
Ale nie czułam zapachu Yohana, ani żadnego innego mężczyzny. Ale nie
wierzyłam temu przez sekundę oni gdzieś tu byli. Mogłam ich "wyczuć", wyczuć
ich rosnący stan oczekiwania.
Prawdopodobnie zastawili pułapkę, czekając, bym w nią wpadła. Mogłam nadal
być uważana za żółtodzioba w kwestii umiejętności strażnika, ale nie byłam głupia.
To uczucie oczekiwania pochodziło bezpośrednio z przodu, tam gdzie był dom.
Dlatego poszłam w lewo, między drzewami, unikając ścieżek i sporadycznych
czujników podczerwieni. Kiedy znalazłam się z tyłu domu, zatrzymałam się.
Wszystkie okna były pozamykane i przypuszczałam, że drzwi również.
Obrzuciłam spojrzeniem ściany i okapy, szukając kamer i czujników. Było ich
kilka i nie miałam wątpliwości, że były aktywne. Dach miał trochę, niż więcej,
obluzowanych dachówek, przez co stwarzały mi pewną okazję, gdybym mogła
dostać się tam niepostrzeżenie. Moje spojrzenie przesunęło się na drzewa i
~ 298 ~
uśmiechnęłam się. Kilka z nich miało długie gałęzie zwieszające się nad dachem, a ja
mogłam dostać się do nich bez zostania zaobserwowaną przez kamery. Wspaniale.
Wróciłam do lasu i skierowałam się w stronę wybrany drzew. Wdrapałam się po
pniu, a potem przeszłam po gałęzi. Wystarczył tylko krótki skok, żeby znalezć się na
dachu. Po tym, podbiegłam szybko i cicho do najbliższych obluzowanych dachówek.
Aatwo przesunęłam je na bok, a potem wśliznęłam się cicho w otwór w dachu. Stąd,
to już była prosta sprawa, musiałam tylko przeczołgać się pod instalacją i kablami,
żeby znalezć właz.
Pomieszczenie, do którego wskoczyłam, to był warsztat, wyglądający na znacznie
większy, niż całe moje cholerne mieszkanie. Były tutaj wszystkie rodzaje maszyn i
narzędzi niektóre wiedziałam, jak się nazywają, ale większości nie. Pod zapachem
metalu, olei i stęchlizny, wyczułam ciężki smród spoconego mężczyzny wiszący w
powietrzu, na co mój nos drgnął ze wstrętem. Oczywiście, ktokolwiek tutaj pracował,
chyba nie wierzył w dezodorant.
Ruszyłam do przodu, trzymając się ściany, dopóki nie znalazłam drzwi.
Przycisnęłam do nich ucho, ale niewiele usłyszałam. Zamrugałam i przeszłam na
podczerwień. Nie było żadnych widomych oznak temperatury ciała. Chwyciłam za
klamkę i wolno otworzyłam drzwi.
Szeroki korytarz, wypełniony cieniem, rozpościerał się przede mną.
Długi układ budynku wskazywał, że ten korytarz jest prawdopodobnie tym
głównym. Dom, sam w sobie, był śmiertelnie cichy. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę
fakt, że miał pokój trofeów napchany nieludzmi. Miałam tylko nadzieję, że żadne
duchy nie nawiedzały korytarza. Mogłam nie być zdolna rozmawiać ze starymi
duchami, ale mogłam je zobaczyć i poczuć. I nie miałam zamiaru zajmować się ich
furią, na dodatek do tego wszystkiego.
Poruszałam się szybko do przodu, moje stopy prawie nie wydawały dzwięku na
drewnianej podłodze. Rzucałam okiem do pokoi, które mijałam, ale jak na razie nie
znalazłam takiego, który byłby podobny do pokoju trofeów.
Byłam prawie na samym końcu domu i na pewno blisko pokoju trofeów gdy
usłyszałam kroki. Zapach mężczyzny nagle się wyostrzył. Szybko zbliżali się w moją
stronę.
Zaczęłam biec, poruszając się szybko w cieniu, skanując pokoje, które
przemykały obok mnie. Nic. Na samym końcu korytarza, zamrugało czerwone
światło. To oznaczało, że mieli czujniki w tym końcu domu.
~ 299 ~
Cholera.
Temperatura ciała sześciu ludzi nagle pojawiła się w mojej wizji przez ściany, a
wszyscy mieli broń. Owinęłam się cieniem, ale nadal biegłam. Musiałam znalezć ten
pokój, zanim oni znajdą mnie.
Dwóch ludzi skręciło zza narożnika. Uniosłam skradzioną strzelbę i wystrzeliłam
bez mierzenia. Mężczyzni rozproszyli się, więc kula roztrzaskała okno, rozpryskując
szkło.
Pojawiło się więcej mężczyzn. Wystrzeliłam ponownie i usłyszałam w
odpowiedzi ripostę. Poczułam piekący ból, gdy kula opaliła moje przedramię i
świsnęła dalej. Aż w końcu znalazłam pokój trofeów.
Zanurkowałam przez drzwi, uderzając klatką piersiową w podłogę, a potem
ślizgiem przejechałam kilka metrów po gładkiej podłodze, rozbijając głowę o fotel.
Za mną, drzwi zatrzasnęły się z rozmachem, a kwaśny zapach mężczyzny okręcił się
wokół mnie.
Zanurkowałam prosto w sam środek pułapki.
Chwyciłam strzelbę i obróciłam się błyskawicznie. Yohan stał pod drzwiami, ze
strzelbą wymierzoną w moją głowę w swojej lewej ręce i małym srebrnym
pudełkiem zaciśniętym w prawej.
Orzesz kurwa.
"Nie radziłbym strzelać z tej broni, " powiedział łagodnie, jego kciuk przyciskał
guzik, "ponieważ nie chciałbym zabić któregokolwiek z was, zanim to będzie
całkowicie niezbędne. "
"Gdybyś był rozsądny, " odpowiedziałam, chcąc brzmieć mniej bez tchu, za to
bardziej groznie, "zabiłbyś mnie w jednej sekundzie. Strażnik nie jest kimś, z kim
chciałbyś się zabawić. Mamy skłonności do bycia złośliwymi. "
Uśmiechnął się. To był raczej mały uśmiech rozbawienia taki, który sugerował
odrobinę zrozumienia i przytłaczające poczucie wyższości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
wampirem, więc dyszałam ciężko, a pot spływał po mnie strumieniami, kiedy tak
zbiegałam w dół stoku, a potem głównym podjazdem do tego, co uroczo nazywali
domkiem masywnych, bezwładnie porozrzucanych, połączonych ze sobą
budynków, które bez wątpienia zostały zbudowane z pieniędzy ich procederu
szantażu.
Coś zabrzęczało blisko moich stóp, zanim przemknęłam w najbliższe drzewa.
Popatrzyłam w górę i zobaczyłam bramę oraz uzbrojonego strażnika w budce obok
niej.
~ 297 ~
Kula nie była wykonana ze srebra, co znaczyło, że nie będzie śmiertelna, chyba
że strzeli w coś istotnego. Oczywiście nie chciałam być postrzelona, jeśli mogłam
temu zapobiec. Bez zgubienia kroku, zgięłam się i zgarnęłam spory kamień. Kule
świszczały w powietrzu kilka z nich tak blisko, że czułam ich oparzenie, gdy
przemknęły obok moich ramion i nóg. Gdyby ten strażnik chciał mnie zabić albo
przynajmniej zdjąć mnie na zawsze raczej próbowałby strzelać w mój tułów. Yohan
widocznie chciał mnie żywą i wijącą się, a to bardzo mi odpowiadało.
Rzuciłam mocno kamieniem. Przeleciał przez powietrze, jak niewyrazna
śmiertelna plama. Jeśli strażnik miał tego świadomość, w ogóle tego nie pokazał.
Kamień trzasnął go prosto w twarz, powodując krwawienie. Ledwie miał czas, żeby
zawyć, a już byłam na nim. Wyrwałam broń z jego uścisku, a potem uderzyłam go
kolbą strzelby Jorna. Osunął się na podłogę nieprzytomny, zanim w nią uderzył.
Przekręciłam go na jego bok, żeby nie zakrztusił się własną krwią, a potem
rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu i po znalezieniu włącznika bramy
wcisnęłam go.
Mogłam się założyć, że bramy do piekła, nie otwierały się tak cicho, i tak szybko.
Uniosłam nos i zaciągnęłam się powietrzem. Cierpki zapach eukaliptusa był
silny, łącząc się ze słoną świeżością oceanu. Nie mogłam usłyszeć huku fal, ale jeśli
ten zapach mógł coś powiedzieć, to byliśmy blisko plaży. Wyspa przecież nie była
tak duża, a ja właśnie przebiegłam przez jej serce.
Ale nie czułam zapachu Yohana, ani żadnego innego mężczyzny. Ale nie
wierzyłam temu przez sekundę oni gdzieś tu byli. Mogłam ich "wyczuć", wyczuć
ich rosnący stan oczekiwania.
Prawdopodobnie zastawili pułapkę, czekając, bym w nią wpadła. Mogłam nadal
być uważana za żółtodzioba w kwestii umiejętności strażnika, ale nie byłam głupia.
To uczucie oczekiwania pochodziło bezpośrednio z przodu, tam gdzie był dom.
Dlatego poszłam w lewo, między drzewami, unikając ścieżek i sporadycznych
czujników podczerwieni. Kiedy znalazłam się z tyłu domu, zatrzymałam się.
Wszystkie okna były pozamykane i przypuszczałam, że drzwi również.
Obrzuciłam spojrzeniem ściany i okapy, szukając kamer i czujników. Było ich
kilka i nie miałam wątpliwości, że były aktywne. Dach miał trochę, niż więcej,
obluzowanych dachówek, przez co stwarzały mi pewną okazję, gdybym mogła
dostać się tam niepostrzeżenie. Moje spojrzenie przesunęło się na drzewa i
~ 298 ~
uśmiechnęłam się. Kilka z nich miało długie gałęzie zwieszające się nad dachem, a ja
mogłam dostać się do nich bez zostania zaobserwowaną przez kamery. Wspaniale.
Wróciłam do lasu i skierowałam się w stronę wybrany drzew. Wdrapałam się po
pniu, a potem przeszłam po gałęzi. Wystarczył tylko krótki skok, żeby znalezć się na
dachu. Po tym, podbiegłam szybko i cicho do najbliższych obluzowanych dachówek.
Aatwo przesunęłam je na bok, a potem wśliznęłam się cicho w otwór w dachu. Stąd,
to już była prosta sprawa, musiałam tylko przeczołgać się pod instalacją i kablami,
żeby znalezć właz.
Pomieszczenie, do którego wskoczyłam, to był warsztat, wyglądający na znacznie
większy, niż całe moje cholerne mieszkanie. Były tutaj wszystkie rodzaje maszyn i
narzędzi niektóre wiedziałam, jak się nazywają, ale większości nie. Pod zapachem
metalu, olei i stęchlizny, wyczułam ciężki smród spoconego mężczyzny wiszący w
powietrzu, na co mój nos drgnął ze wstrętem. Oczywiście, ktokolwiek tutaj pracował,
chyba nie wierzył w dezodorant.
Ruszyłam do przodu, trzymając się ściany, dopóki nie znalazłam drzwi.
Przycisnęłam do nich ucho, ale niewiele usłyszałam. Zamrugałam i przeszłam na
podczerwień. Nie było żadnych widomych oznak temperatury ciała. Chwyciłam za
klamkę i wolno otworzyłam drzwi.
Szeroki korytarz, wypełniony cieniem, rozpościerał się przede mną.
Długi układ budynku wskazywał, że ten korytarz jest prawdopodobnie tym
głównym. Dom, sam w sobie, był śmiertelnie cichy. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę
fakt, że miał pokój trofeów napchany nieludzmi. Miałam tylko nadzieję, że żadne
duchy nie nawiedzały korytarza. Mogłam nie być zdolna rozmawiać ze starymi
duchami, ale mogłam je zobaczyć i poczuć. I nie miałam zamiaru zajmować się ich
furią, na dodatek do tego wszystkiego.
Poruszałam się szybko do przodu, moje stopy prawie nie wydawały dzwięku na
drewnianej podłodze. Rzucałam okiem do pokoi, które mijałam, ale jak na razie nie
znalazłam takiego, który byłby podobny do pokoju trofeów.
Byłam prawie na samym końcu domu i na pewno blisko pokoju trofeów gdy
usłyszałam kroki. Zapach mężczyzny nagle się wyostrzył. Szybko zbliżali się w moją
stronę.
Zaczęłam biec, poruszając się szybko w cieniu, skanując pokoje, które
przemykały obok mnie. Nic. Na samym końcu korytarza, zamrugało czerwone
światło. To oznaczało, że mieli czujniki w tym końcu domu.
~ 299 ~
Cholera.
Temperatura ciała sześciu ludzi nagle pojawiła się w mojej wizji przez ściany, a
wszyscy mieli broń. Owinęłam się cieniem, ale nadal biegłam. Musiałam znalezć ten
pokój, zanim oni znajdą mnie.
Dwóch ludzi skręciło zza narożnika. Uniosłam skradzioną strzelbę i wystrzeliłam
bez mierzenia. Mężczyzni rozproszyli się, więc kula roztrzaskała okno, rozpryskując
szkło.
Pojawiło się więcej mężczyzn. Wystrzeliłam ponownie i usłyszałam w
odpowiedzi ripostę. Poczułam piekący ból, gdy kula opaliła moje przedramię i
świsnęła dalej. Aż w końcu znalazłam pokój trofeów.
Zanurkowałam przez drzwi, uderzając klatką piersiową w podłogę, a potem
ślizgiem przejechałam kilka metrów po gładkiej podłodze, rozbijając głowę o fotel.
Za mną, drzwi zatrzasnęły się z rozmachem, a kwaśny zapach mężczyzny okręcił się
wokół mnie.
Zanurkowałam prosto w sam środek pułapki.
Chwyciłam strzelbę i obróciłam się błyskawicznie. Yohan stał pod drzwiami, ze
strzelbą wymierzoną w moją głowę w swojej lewej ręce i małym srebrnym
pudełkiem zaciśniętym w prawej.
Orzesz kurwa.
"Nie radziłbym strzelać z tej broni, " powiedział łagodnie, jego kciuk przyciskał
guzik, "ponieważ nie chciałbym zabić któregokolwiek z was, zanim to będzie
całkowicie niezbędne. "
"Gdybyś był rozsądny, " odpowiedziałam, chcąc brzmieć mniej bez tchu, za to
bardziej groznie, "zabiłbyś mnie w jednej sekundzie. Strażnik nie jest kimś, z kim
chciałbyś się zabawić. Mamy skłonności do bycia złośliwymi. "
Uśmiechnął się. To był raczej mały uśmiech rozbawienia taki, który sugerował
odrobinę zrozumienia i przytłaczające poczucie wyższości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]