[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i jeszcze raz zacząłem lustrować wszystkie pokoje. Tym razem jednak udało mi
się dokonać ciekawego spostrzeżenia.
Oto w bibliotece, tuż obok zegara z pękniętym szkłem, znalazłem na podło-
dze odrobinę brudnej wody. Wyglądało na to, że ktoś stąpnął na podłogę trochę
zaśnieżonym butem, odrobina śniegu odpadła i roztopiła się.
Więc może tutaj, w bibliotece znajduje się tajne wejście do dworu? roz-
myślałem.
Lecz znowu naszły mnie wątpliwości. Tę odrobinę śniegu mogłem przynieść
na butach ja sam, panna Wierzchoń lub Bigos podczas pierwszej lustracji poko-
jów. Przecież przyszliśmy tu wprost z zaśnieżonego parku.
Nic nie wiem, nic nie rozumiem. . . . Podrapałem się w głowę i poszedłem
do kuchni, żeby przygotować śniadanie dla siebie i dla Bigosa. Oczywiście, nie-
śmiertelną jajecznicę na kiełbasie.
ROZDZIAA ÓSMY
NOWE PODEJRZENIA " CO SI PRZYTRAFIAO BIGOSOWI "
ROZMOWA Z WSIKIEM " CZY NAIGRAWAM SI Z WAADZY? "
GDZIE SI POWINNO UMAWIA NA RANDKI? " SPOTKANIE POD
ZEGAREM " JAK DAUGO IDZIE SI PRZEZ PARK? " ZNIKNICIE
PANNY MARYSI " W TAJEMNICZYM PODZIEMIU " TAJNE
PRZEJZCIE " NA TROPACH ZJAWY
Zniadanie zjadłem samotnie, ponieważ Bigos długo nie wracał z posterunku
milicji. Pozostawiłem dla niego stygnącą na patelni jajecznicę, narzuciłem na sie-
bie palto i pomaszerowałem do Janiaka. Irytowała mnie myśl, że nobilitowałem
go wczoraj na dozorcę, a w nocy zamknięto nas w pokoju i we dworze bezkarnie
grasowali złoczyńcy.
Znieg topniał, ale jeszcze dość grubą warstwą zalegał na trawnikach i ścież-
kach. Przed wejściem do oficyny dostrzegłem wyrazny ślad butów. Zlad był poje-
dynczy, prowadził od szosy do drzwi mieszkania. Wyglądało na to, że nad ranem
Janiak wrócił skądś do domu albo że nad ranem ktoś do niego przyszedł i przeby-
wa tam do tej pory.
Długo i mocno waliłem w drzwi. Otworzył mi wreszcie zaspany, w długiej
białej koszuli aż do kostek. Szatę miał jak anioł na świętym obrazku, brakowało
mu tylko skrzydeł, lecz jego gęba nie ogolona, ze zmierzwioną brodą i przekrwio-
nymi oczami, nie pasowała do tego niebiańskiego stroju.
Znowu zaspałem? zafrasował się.
Nocą wdarli się do dworu jacyś osobnicy, zamknęli nas w jednym pokoju
i bezczelnie buszowali po wszystkich pomieszczeniach powiedziałem.
Co pan mówi! A ja spałem i nic nie słyszałem. Spałem całą noc jak zabity.
Nie wiem, co się ze mną dzieje, że mnie taka senność ostatnio ogarnia.
Wzruszyłem ramionami.
Po co te kłamstwa, panie Janiak? W nocy padał śnieg i widać na nim ślady.
Dopiero rano wrócił pan do domu. No cóż, przykro mi, że znowu straciłem do
pana zaufanie.
Odwróciłem się na pięcie i pozostawiając go w otwartych drzwiach, ruszyłem
w swoją stronę. Rzuciłem jeszcze przez ramię:
107
Palić pan już nie potrzebuje, sami damy sobie radę.
Aatwo było powiedzieć, gorzej wykonać. Bigos wciąż nie wracał z poste-
runku, więc rad nierad zabrałem się do rozpalania ognia w bibliotece. Zamyka-
łem już drzwiczki pieca, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi frontowych.
U wejścia do dworu stał sierżant milicji. Miał sumiaste, długie wąsy, jak wiarus
na starych rycinach.
Pan jest tu kierownikiem? zapytał surowo. I zaraz wyciągnął notatnik
służbowy. Czy u pana pracuje niejaki pan Bigos, syn Antoniego?
Tak jest. Mam takiego współpracownika.
Sierżant Wąsik bo tak go w myślach nazwałem zerknął na mnie
z odrobiną podejrzliwości.
Więc przyznaje się pan, że niejaki Bigos, syn Antoniego, jest pana współ-
pracownikiem? Bo on, obywatelu, został zatrzymany. Do wyjaśnienia.
Bi. . . bigos? aż zająknąłem się z wrażenia. Zatrzymany? Co to zna-
czy, proszÄ™ pana?
Na służbie nie jestem panem, tylko obywatelem groznie upomniał mnie
WÄ…sik.
Za co, obywatelu sierżancie, został zatrzymany? Co on takiego zrobił?
ręce opadły mi bezradnie.
A to właśnie chcemy wyjaśnić. Co on takiego zrobił?
Nic nie robi. . . Właśnie o to chodzi, że nic nie robi. Nie ma z niego żadne- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
i jeszcze raz zacząłem lustrować wszystkie pokoje. Tym razem jednak udało mi
się dokonać ciekawego spostrzeżenia.
Oto w bibliotece, tuż obok zegara z pękniętym szkłem, znalazłem na podło-
dze odrobinę brudnej wody. Wyglądało na to, że ktoś stąpnął na podłogę trochę
zaśnieżonym butem, odrobina śniegu odpadła i roztopiła się.
Więc może tutaj, w bibliotece znajduje się tajne wejście do dworu? roz-
myślałem.
Lecz znowu naszły mnie wątpliwości. Tę odrobinę śniegu mogłem przynieść
na butach ja sam, panna Wierzchoń lub Bigos podczas pierwszej lustracji poko-
jów. Przecież przyszliśmy tu wprost z zaśnieżonego parku.
Nic nie wiem, nic nie rozumiem. . . . Podrapałem się w głowę i poszedłem
do kuchni, żeby przygotować śniadanie dla siebie i dla Bigosa. Oczywiście, nie-
śmiertelną jajecznicę na kiełbasie.
ROZDZIAA ÓSMY
NOWE PODEJRZENIA " CO SI PRZYTRAFIAO BIGOSOWI "
ROZMOWA Z WSIKIEM " CZY NAIGRAWAM SI Z WAADZY? "
GDZIE SI POWINNO UMAWIA NA RANDKI? " SPOTKANIE POD
ZEGAREM " JAK DAUGO IDZIE SI PRZEZ PARK? " ZNIKNICIE
PANNY MARYSI " W TAJEMNICZYM PODZIEMIU " TAJNE
PRZEJZCIE " NA TROPACH ZJAWY
Zniadanie zjadłem samotnie, ponieważ Bigos długo nie wracał z posterunku
milicji. Pozostawiłem dla niego stygnącą na patelni jajecznicę, narzuciłem na sie-
bie palto i pomaszerowałem do Janiaka. Irytowała mnie myśl, że nobilitowałem
go wczoraj na dozorcę, a w nocy zamknięto nas w pokoju i we dworze bezkarnie
grasowali złoczyńcy.
Znieg topniał, ale jeszcze dość grubą warstwą zalegał na trawnikach i ścież-
kach. Przed wejściem do oficyny dostrzegłem wyrazny ślad butów. Zlad był poje-
dynczy, prowadził od szosy do drzwi mieszkania. Wyglądało na to, że nad ranem
Janiak wrócił skądś do domu albo że nad ranem ktoś do niego przyszedł i przeby-
wa tam do tej pory.
Długo i mocno waliłem w drzwi. Otworzył mi wreszcie zaspany, w długiej
białej koszuli aż do kostek. Szatę miał jak anioł na świętym obrazku, brakowało
mu tylko skrzydeł, lecz jego gęba nie ogolona, ze zmierzwioną brodą i przekrwio-
nymi oczami, nie pasowała do tego niebiańskiego stroju.
Znowu zaspałem? zafrasował się.
Nocą wdarli się do dworu jacyś osobnicy, zamknęli nas w jednym pokoju
i bezczelnie buszowali po wszystkich pomieszczeniach powiedziałem.
Co pan mówi! A ja spałem i nic nie słyszałem. Spałem całą noc jak zabity.
Nie wiem, co się ze mną dzieje, że mnie taka senność ostatnio ogarnia.
Wzruszyłem ramionami.
Po co te kłamstwa, panie Janiak? W nocy padał śnieg i widać na nim ślady.
Dopiero rano wrócił pan do domu. No cóż, przykro mi, że znowu straciłem do
pana zaufanie.
Odwróciłem się na pięcie i pozostawiając go w otwartych drzwiach, ruszyłem
w swoją stronę. Rzuciłem jeszcze przez ramię:
107
Palić pan już nie potrzebuje, sami damy sobie radę.
Aatwo było powiedzieć, gorzej wykonać. Bigos wciąż nie wracał z poste-
runku, więc rad nierad zabrałem się do rozpalania ognia w bibliotece. Zamyka-
łem już drzwiczki pieca, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi frontowych.
U wejścia do dworu stał sierżant milicji. Miał sumiaste, długie wąsy, jak wiarus
na starych rycinach.
Pan jest tu kierownikiem? zapytał surowo. I zaraz wyciągnął notatnik
służbowy. Czy u pana pracuje niejaki pan Bigos, syn Antoniego?
Tak jest. Mam takiego współpracownika.
Sierżant Wąsik bo tak go w myślach nazwałem zerknął na mnie
z odrobiną podejrzliwości.
Więc przyznaje się pan, że niejaki Bigos, syn Antoniego, jest pana współ-
pracownikiem? Bo on, obywatelu, został zatrzymany. Do wyjaśnienia.
Bi. . . bigos? aż zająknąłem się z wrażenia. Zatrzymany? Co to zna-
czy, proszÄ™ pana?
Na służbie nie jestem panem, tylko obywatelem groznie upomniał mnie
WÄ…sik.
Za co, obywatelu sierżancie, został zatrzymany? Co on takiego zrobił?
ręce opadły mi bezradnie.
A to właśnie chcemy wyjaśnić. Co on takiego zrobił?
Nic nie robi. . . Właśnie o to chodzi, że nic nie robi. Nie ma z niego żadne- [ Pobierz całość w formacie PDF ]