[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znacznie bardziej wyluzowanych. Dostrzegłam Jennę stojącą na
samym przodzie obok wyższej dziewczyny. Obejmowały się
ramionami Zastanowiło mnie, czy to nie jest ta tajemnicza Holly.
Szczerze mówiąc, poczułam lekką zazdrość. Nie wyobrażałam sobie,
że kiedykolwiek zaprzyjaznię się z kimś na tyle, żeby ot tak
obejmować tę osobę ramieniem na zdjęciu. Na wszystkich okólnych
fotografiach stałam zawsze na uboczu z włosami opadającymi na
twarz.
Czy dlatego Jenna zachowywała się tak dziwacznie, ile-kroć
wspominałam jej poprzednią współlokatorkę? Może były kumpelami,
a ja wyszłam na intruza, który chciałby zająć miejsce Holly? Super.
- Sophia?
Odwróciłam się zdumiona.
Przede mną stały trzy najpiękniejsze dziewczyny, jakie kiedykolwiek
w życiu widziałam. Zamrugałam oczami.
Nie, one wcale nie wszystkie były takie znów olśniewające. Tylko ta
pośrodku. Miała rude włosy opadające miękkimi lokami niemal do
pasa. Zapewne nawet nie musiała używać lakieru. Mogłam się
48
założyć, że wstawała z łóżka z fryzurą jak z reklamy, wokół jej głowy
krążyły maleńkie kolibry, a szopy przynosiły jej śniadanie i tak dalej.
Nie mogło również umknąć mojej uwadze, że nie miała piegów, co
wystarczyło, żebym ją natychmiast znienawidziła.
Dziewczyna po jej prawej wyglądała jak modelowa Kalifornijka:
proste, gładkie blond włosy, opalenizna, ciemnoniebieskie oczy... które
jednak były osadzone nieco zbyt blisko siebie. A poza tym miała
fatalny zgryz.
Obrazu dopełniała czarnoskóra dziewczyna, niższa nawet ode mnie.
Była ładniejsza od blondynki, ale daleko jej było do rudowłosego
bóstwa pośrodku, A jednak, kiedy patrzyłam na te zwyczajniejsze
dziewczyny, coś w moim mózgu sprawiało, że wydawały mi się
bardzo piękne. Oczy jakby nie dostrzegały niedoskonałości urody.
Splendor. To jedyne możliwe wytłumaczenie, ale nigdy nie
słyszałam, żeby tym zaklęciem posługiwała się czarownica. To
musiała być poważna magia. Chyba gapiłam się na nie jak
pomylona albo coś, ponieważ blondynka prychneła i odezwała się
do mnie.
- Sophia Mercer, zgadza się?
Mniej więcej w tej chwili zorientowałam się, że szczęka mi
dosłownie opadła. Szybko zamknęłam usta, aż zęby mi szczeknęły,
co zabrzmiało naprawdę głośno w tym cichym
pomieszczeniu.
-Tak, jestem Sophie.
-Zwietnie! - zawołała ta najniższa. - Szukałyśmy cię. Je-stem Anna
49
Gilroy. To jest Chaston Burnett - wskazała na blondynkę - a to Elodie
Parris.
- Och - powiedziałam, uśmiechając się do rudej. - Aadne imię. Brzmi
prawie jak  melodia"
Uśmiechnęła się ironicznie.
- Nie. Brzmi jak Elodie.
- Bądz miła - skarciła ją Anna, po czym zwróciła się znów do mnie. -
Chaston, Elodie i ja jesteśmy czymś w rodzaju komitetu powitalnego
dla nowych czarownic A więc... witaj!
Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja przez moment zastanawiałam się, czy
powinnam ją pocałować. Szybko odzyskałam rozum i uścisnęłam
jej rękę.
- Jesteście wszystkie czarownicami?
- To właśnie powiedziałyśmy - odparowała Elodie, zarabiając kolejne
karcące spojrzenie Anny.
- Przepraszam - powiedziałam. - Ja po prostu nigdy wcześniej nie
spotkałam innych czarownic.
- Naprawdę? - zdziwiła się Chaston. - To znaczy nigdy nie spotkałaś
w ogóle nikogo, kto para się magią, czy tylko m r o c z n y c h ?
- Nie rozumiem.
- Mroczne to właściwe czarownice - powtórzyła Elodie tonem, którym
mogłaby konkurować z Nauzykaą o tytuł Miss Zadzierania Nosa.
- No... ja... nie bardzo wiem, że są różne rodzaje. Teraz wszystkie trzy
gapiły się na mnie, jakbym właśnie przemówiła w obcym języku.
- Okej, ale j e s t e ś czarownicą? - zapytała Anna, wyciągając z
50
kieszeni żakietu kartkę papieru. To była jakaś lista, którą przebiegła
uważnie wzrokiem.
- Spójrzmy no, Lassiter, Mendelson... o, jest, Mercer, Sophia.
Czarownica. To ty.
Podała mi listę, na której widniał nagłówek  Nowi uczniowie".
Uwzględniono tam mniej więcej trzydzieści nazwisk, wszystkie
opatrzone etykietkami w nawiasach:  zmienno-kształtny",  elf" i
 biała". Jedynie przy moim stało  mroczna".
- Nie rozumiem? Co to jest?
Elodie rzuciła mi pogardliwe spojrzenie.
- Naprawdę tego nie wiesz? - spytała łagodnie Anna.
- Naprawdę - odparłam obojętnym tonem, ale w głębi duszy
wściekałam się. No bo, halo, co za pożytek z mamy, która niby jest
ekspertem od takich spraw, a nie wie tego, co jest naprawdę istotne?
Jasne, to pewnie nie jej wina, zwłaszcza że większość współczesnej
wiedzy o magii jest otoczona tajemnicą, ponieważ wszyscy strasznie
boją się wykrycia... ale, cholera,
to już była żenada.
0 białych powinno się mówić czarodziejki, a nie czarownice. .. -
zaczęła Anna, ale Elodie wtrąciła się jej w słowo.
- Białe rzucają różne żałosne zaklęcia. Magia miłosna,
przepowiadanie przyszłości, zaklęcia odnajdujące i... no nie wiem,
produkowanie z niczego króliczków, koników i tęczy - powiedziała,
machając lekceważąco ręką.
-Och - odparłam, myśląc o Felicii i Kevinie. - Tak. %7łałosne zaklęcia.
51
-Mroczne uprawiają prawdziwą magię - dodała Chaston. - A nasza
moc jest znacznie większa. Potrafimy rzucać zaklęcia zaporowe, a
jeśli jesteśmy naprawdę dobre, to nawet kontrolować pogodę.
Bywamy nekromantkami, jeśli...
-Ej! - Podniosłam rękę. - Nekromantkami? Masz na myśli władzę nad
martwymi?
Wszystkie trzy pokiwały ochoczo głowami, jakbym właśnie
zaproponowała wyprawę do centrum handlowego, a nie wskrzeszanie
zombie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.